Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Monica z miasteczka Luzino. Mam przejechane 14904.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Monica.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

> 200 km

Dystans całkowity:201.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:201.00 km
Więcej statystyk

Od świtu aż po zmierzch...

Niedziela, 20 lipca 2014 · dodano: 21.07.2014 | Komentarze 19


Na dziś zaplanowałam wreszcie przejechać dwusetkę, która od miesiąca spokoju mi nie dawała ;-) Koniecznie dziś, bo już do końca lata nie będę miała takiej szansy, a potem dni będą coraz krótsze i się nie wyrobię, bo ja na to potrzebuję duuużo czasu ;-) 

Miałam wyruszyć o 4 rano, co do tego nie było wątpliwości, ale nie było ich wieczorem, natomiast rano znów pojawiają się problemy ze wstaniem i jeszcze nachodzą mnie głupie filozoficzne pytania typu: Po co ja mam tyle jechać, jaki to ma sens? Głupie, bo i tak nie znajduję sensownej odpowiedzi, poza: „Bo tak, po prostu, taki mam kaprys i tyle”. Efekt jest taki, że leżę, myślę, budzik dzwoni raz po raz, a cenny czas leci i w końcu wyskakuję załamana, że straciłam tyle czasu, szybko się pakuję, zjadam kawałek chleba tylko z masłem bo nie jestem w stanie nic więcej przełknąć tak wcześnie i ruszam godzina punkt 5. Samomotywowanie bywa trudne…

Trasa. Co do trasy miałam spore dylematy jaką wybrać, żeby nie było za ciężko, czyli muszą być asfalty, ale takie, żeby ruch był najmniejszy i żeby widoki były ciekawe, bo jak będzie monotonia to nie wytrzymam, a jednocześnie nie może być za dużo atrakcji, bo jak zacznę zwiedzać i jeszcze dużo zdjęć pstrykać to też nie dojadę… Najpierw chciałam na północ, w rejony nadmorskie, bo tam lżej, mało podjazdów, często płasko, ale… iść tak na łatwiznę? a zresztą tam ruch będzie duży, no i wolałabym w te rejony pojechać razem z siostrą na jakiś weekendzik po sezonie…. Pomysł odpadł.
Potem chciałam w okolice na południe od Kościerzyny, w kierunku Wdzydz, ale się dowiedziałam, że we Wdzydzach jakiś jarmark w ten weekend się odbywa, więc na wszystkich drogach dojazdowych ruch będzie natężony, choć i tak jest pewnie spory teraz latem. Więc też odpada.
Postanawiam więc pokręcić w fyrtlu pomiędzy Gowidlinem, Sulęczynem a Stężycą, bo tereny ładne a stosunkowo słabo mi znane. Jest szansa, że poznam jakieś nowe drogi, głównie asfaltowe, ale znajdzie się też parę miłych odskoczni szutrowych. Nie mogę sobie pozwolić na duże kręcenie po drogach gruntowych, bo w tych okolicach są one często bardzo piaszczyste, a nie mogę pozwolić sobie na tracenie czasu i sił na pchanie roweru. Co do dalszej trasy postanawiam zaplanować na bieżąco, w zależności od potrzeb, to jest ile kmów mi będzie jeszcze brakowało i gdzie mi się będzie podobało.

Koniec końców trasa wyszła całkiem fajna, ciekawa widokowo i wcale niełatwa, bo podjazdów sporo, choć były też odcinki prawie płaskie i totalnie lajtowe, np. trasa z Gowidlina do Sulęczyna, ale ta mi się podobała, ładne widoczki choć mało urozmaicone. Najgorszy zaś odcinek na jaki trafiłam to z Gostomia do Stężycy i ze Stężycy do Żuromina: płaski, monotonny, ciągle te same pola (ale nawet polne kwiatki na nich nie kwitły które by przyciągnęły mój wzrok), do tego asfalt i brak drzew na poboczu, masakra, nie znoszę takiej trasy, a to było zaledwie parę kilometrów, nie wyobrażam sobie jechać taką trasą na dłuższym dystansie.

Szkoda, że nie mam tej trasy na mapce, bo tym razem to zamiast jakiejś pętelki chyba jakieś esy-floresy by powychodziły ;-)
Trasa: Luzino – Wyszecino – Pobłocie – Strzepcz – Mirachowo – Bącz – Mojusz – Mojuszewska Huta – Szklana – Tuchlino – Podjazdy – Gowidlino – Borek – Sulęczyno – Podjazdy – Mściszewice – Węsiory – Gostomie – Stężyca – Żuromino – Borucino – Zgorzałe – Uniradze – Gołubie – Pierszczewo – Szymbark – Kolano – Ostrzyce – Ręboszewo – Chmielno – Garcz – Sianowo – Lewino – Smażyno – Częstkowo – Smażyno – Wyszecino – Luzino

Co do pogody, całkiem fajna, ciepło ale lekki wiaterek. Podobno było dość gorąco, ale ja nie odczuwałam na rowerze jakiegoś wielkiego upału, szkoda że nie mam licznika, który by podawał temperaturę. Fakt, że korzystałam z dobrodziejstw licznych jezior i aż cztery razy wchodziłam na parę minut do wody by się trochę ochlapać (nie żadna kąpiel, bo nie wożę ze sobą stroju i pływać nie umiem), a już samo to wystarcza by poczuć się o niebo lepiej.

Poranne słońce
Poranne słońce © Monica

Taki rodzaj dróg dziś dominuje ;-(
Taki rodzaj dróg dziś dominuje ;-( © Monica

Słońce przebiło się przez chmury
Słońce przebiło się przez chmurki © Monica

Swojski widoczek
Swojski widoczek © Monica

Mojuszewska Huta - poczułam się prawie jak w górach ;-)
Mojuszewska Huta - poczułam się prawie jak w górach ;-) Z tą różnicą że górskie owieczki jakoś bardziej w kupie się trzymają, a te nasze jakieś rozproszone, kaszubskie indywidualistki ;-) © Monica

Widok na Tuchlino
Widok na Tuchlino, gdzieś tam w tej dolince bierze swój początek rzeka Słupia - bardzo mi te okolice przypadły do gustu, mam nadzieję, że w tym roku uda się je jeszcze odwiedzić © Monica

Pierwszy postój - śniadaniowy
Pierwszy postój - po 45 km czas na śniadanie © Monica

Droga do Gowiedlina - miła odskocznia od asfaltu
Droga do Gowidlina - miła odskocznia od asfaltu © Monica

Jezioro Gowidlińskie
Jezioro Gowidlińskie © Monica

Zabytkowa kapliczka
Zabytkowa kapliczka © Monica

Jezioro w Mściszewicach
Jezioro w Mściszewicach © Monica

Jezioro Długie w Niesiołowicach
Jezioro Długie w Niesiołowicach © Monica

Jezioro Długie
Jezioro Długie © Monica

Przed Gostomiem - ten pagórek wygląda jak jakiś wał
Przed Gostomiem - ten pagórek wygląda jak jakiś wał... © Monica

Jezioro Żuromino
Jezioro Żuromino © Monica

Postój obiadowy
Postój obiadowy © Monica

Tutaj zastanawiając się nad dalszą trasą, mając właśnie za sobą mało przyjemny odcinek z Gostomia, uznałam, że warto odpocząć trochę w lesie i przy okazji zahaczyć o czarny szlak. Tym sposobem znalazłam się w okolicach Leśnictwa Uniradze, dojechałam też do Cmentarzyska Kurchanowego z kurchanami datowanymi na okres od późnego brązu do wczesnego średniowiecza. W tym leśnym rejonie spędziłam trochę czasu, bo w pewnym momencie nie zauważyłam, że szlak skręca w lewo i pojechałam prosto długo długo prawie do Stężycy, potem wróciłam, zahaczyłam jeszcze o jakąś Kaszubską Stegnę, mogłam sobie na to pozwolić bo i tak miałam jeszcze sporo kmów do nabicia.

Kurhan kamienno-ziemny z epoki brązu na Cmentarzysku Kurhanowym w Uniradze
Kurhan kamienno-ziemny z epoki brązu na Cmentarzysku Kurhanowym w Uniradze © Monica

Wczesnośredniowieczny kurhan ziemno-kamienny
Wczesnośredniowieczny kurhan ziemno-kamienny © Monica

Widok na Gołubie Kaszubskie
Widok na Gołubie Kaszubskie © Monica

Jezioro Potulskie
Jezioro Potulskie © Monica

Jezioro Potulskie
Jezioro Potulskie © Monica

Zachciało mi się też pojechać do Szymbarka. Oczywiście ulica z Gołubia do Szymbarka nie zapowiadała się dobrze, ruch okropny. Już kiedyś chciałam zaś zobaczyć co to za żółty króciutki szlak biegnie z Krzesznej do Szymbarka, dziś miałam ku temu okazję. A tam był sobie podjazd całkiem stromy jak dla mnie, ciężko było, chciałam zsiąść, ale jednak wjechałam, a widoczki były nagrodą ;-)

Na żółtym szlaku do Szymbarka
Na żółtym szlaku do Szymbarka © Monica

Kościół pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Szymbarku
Kościół pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Szymbarku © Monica

Z Szymbarka jadę na Chmielno standardowo drogą kaszubską, omijam jedynie najgorszy jak dla mnie odcinek, bo zawsze ruchliwy, a dziś jeszcze bardziej, to jest pomiędzy Złotą Górą a Ręboszewem, gdyż z Brodnicy Dolnej jadę do Ręboszewa czerwonym szlakiem pieszym (dobrze że już wiem gdzie on biegnie, wiedziałam że to mi się przyda ;-)

Po 150 km coś za często zaczynam patrzeć na licznik, coś za powoli mi te kilometry lecą. Generalnie nic mnie nie boli, ale już mi się trochę nie chce, to znaczy chciałabym sobie już jechać prosto do domu, a okazuje się że kilometrów mało i trzeba będzie jeszcze gdzieś zrobić jakąś pętelkę. Postanawiam że zrobię to gdzieś bliżej domu, to dlatego ni stąd ni zowąd zajeżdżam do Smażyna i Częstkowa a potem wracam, nie było wyjścia, jednak to 200 mnie zmotywowało, przecież nie mogło być 192 ;-)

Nad jeziorem w Zaworach
Nad jeziorem w Zaworach © Monica

Wieczorne słońce
Wieczorne słońce © Monica

Na mecie
Na mecie © Monica

No więc dojechałam. Cieszy mnie to, choć nadal nie wiem po co mi to było... Jedno jest pewne: przynajmniej będę miała już na ten sezon spokój, nie będzie za mną chodziło pragnienie przejechania tego dystansu.
Może raz do roku będę sobie serwować taki dystans, ale z pewnością nie więcej, na moje turystyczne jeżdżenie to w zupełności wystarczy, zresztą na więcej czasu by mi zabrakło, od świtu aż po zmierzch starczy.... ;-) Poza tym jazda w samym celu nabijania kmów to dla mnie mała przyjemność. Ja lubię jechać i przy tym spokojnie oddychać, podziwiać widoki, robić fotki, ewentualnie zwiedzać, a to ile przy tej okazji nabije się kilometrów to tylko dodatek, a nie na odwrót. W tym wyjeździe było na odwrót, z tym że na szczęście widoki były w większości wspaniałe, tyle że nie mogłam im poświęcić za dużo czasu, zapędy fotograficzne też musiałam trochę hamować. Ale tylko trochę, dlatego zajęło mi to tyle czasu, ale co tam, jazda musi być przyjemnością.