Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Monica z miasteczka Luzino. Mam przejechane 14904.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Monica.bikestats.pl

21/2016 Zwierzyniec - Lublin dz. 5

Czwartek, 26 maja 2016 · dodano: 09.06.2016 | Komentarze 3


Rano budzę się z oczkami malutkimi jak u Chińczyka, powieki napuchnięte, a pod oczami poduszeczki. Nie wiem od czego to... Żadnego zaczerwienienia, żadnych oznak ukąszenia przez jakieś owady, oba oka jednocześnie. Strasznie głupie uczucie, ale nic nie boli, nie swędzi. Jest Boże Ciało, idziemy na mszę św., po zakończeniu od razu ruszamy. Jest gorąco, łeb mnie boli. Ciężko mi się jedzie. W Szczebrzeszynie kupuję tabletki przeciwbólowe. Nic nie zwiedzamy, bo nie mam nawet chęci, do kościołów nie idę, bo święto, widać że ludzie idą na mszę, więc daję spokój, Dominika też jakaś bez entuzjazmu...

Do Radecznicy dysponujemy szczegółową mapą Roztocza, a potem znów tylko tą ogólną woj. lubelskiego w skali 1:250.000, więc zapowiadają się same asfalty i to chyba na tą myśl boli mnie głowa...
Ze Szczebrzeszyna ruszamy polnymi drogami w kierunku Radecznicy. Ból głowy ustępuje i na serio się zastanawiam czy to prochy już zadziałały czy to te piękne polne drogi i rzepakowe pola.... Do Radecznicy to najpiękniejsza trasa tego dnia, potem już tylko asfalty, no poza jednym małym wyjątkiem za Bychawą...

Trasa: Zwierzyniec - Bagno - Kawęczyn - Szczebrzeszyn - Sąsiadka - Mokrelipie - Radecznica - Zaporze - Żurawie - Turobin - Tarnawa Duża - Biskupie - Dragany - Wysokie - Spławy - Zaraszów - Bychawa - Wincentówek - Bychawka - Żabia Wola - Prawiedniki - Lublin

Na rynku w Szczebrzeszynie
Na rynku w Szczebrzeszynie © Monica

Kościół parafialny św. Mikołaja w Szczebrzeszynie
Kościół parafialny św. Mikołaja w Szczebrzeszynie. Szkoda, że nie byłam w środku, ale tak jakoś myślę, że ten Szczebrzeszyn i jego lessowe okolice jeszcze odwiedzę... © Monica

Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica

Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica

Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica

Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica

Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica

Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica

Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica

Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica

W Mokrelipie i Radecznicy trafiamy na procesję Bożego Ciała, oczywiście liczyłyśmy się z taką możliwością, więc spokojnie czekamy, ale i tak mamy szczęście, bo akurat w obu miejscowościach już dobiegają końca, dochodząc do kościoła. Szkoda tylko, że w związku z tym w Radecznicy nie mogłyśmy przyjrzeć się z bliska położonemu pięknie na wzgórzu klasztorowi Bernardynów.

Kapliczka na wodzie w Radecznicy
Kapliczka "Na wodzie" w Radecznicy © Monica

Na trasie Radecznica - Żurawie
Na trasie Radecznica - Żurawie © Monica

Domek w Żurawiach
Domek w Żurawiach © Monica

Jadąc z Turobina do miejscowości Wysokie obserwowałyśmy jak przed nami na prawo i lewo i robi się coraz ciemniej i cały czas przeglądałyśmy mijaną okolicę pod kątem gdzie się będzie można schronić na wypadek ulewy i burzy.
W ogóle na tej trasie zaczęłam wątpić czy my dojedziemy do tego Lublina, bo cały czas jechałyśmy, nawet nie błądziłyśmy, kilometrów przybywało a co spojrzałam na tą nieszczęsną mapę (nie znoszę takiej skali bo wydaje się blisko, a jest daleko), okazywało się, że jeszcze nie jesteśmy nawet na półmetku. W pewnym momencie w pewnych okolicznościach przewróciłam się i wpadłam do rowu (nie na rowerze), a że akurat z naprzeciwka nadjechał jakiś rowerzysta zainteresował się czy nie trzeba pomóc. Nie, nie trzeba było, ale że jechał z Lublina przynajmniej pocieszył nas, że to już tylko 45 km (co prawda de facto wyszło 55 km), ale była to pocieszająca informacja, to była konkretna liczba i wcale nie straszna, wstąpiła we mnie nadzieja, że jeśli nie będzie przygód, to jednak zajedziemy o normalnej godzinie.


Na trasie do miejscowości Wysokie
Na trasie do miejscowości Wysokie © Monica

Powyciągałyśmy pokrowce przeciwdeszczowe, ale deszczu nie było. Za Wysokimi pojawił się wiatr i przesunął ciemne chmury na lewo, tak że tam z pewnością padało, ale nam się udało przejechać sucho.

Postój obiadowy w Wysokie
Postój obiadowy w Wysokie - dokładniej rzecz biorąc zakupione ciasto do obiadu, który składał się z kanapek ;-) © Monica

Neogotycki kościół pw. św. Michała Archanioła w Wysokie pocz. XX w
Neogotycki kościół pw. św. Michała Archanioła w Wysokie pocz. XX w. © Monica

Na trasie Wysokie - Bychawa
Na trasie Wysokie - Bychawa © Monica

W Bychawie
W Bychawie © Monica

Do Bychawy jechałyśmy bez żadnych problemów. Natomiast za Bychawą zaczęłyśmy kręcić, gdyż chciałyśmy uniknąć głównych dróg wjazdowych do Lublina, a jednocześnie nie miałyśmy odpowiedniej mapy. Generalnie jechałyśmy na Bychawę i Żabią Wolę, ale coś tam wyszło nie tak, bo jechałyśmy i jechałyśmy, a na mojej mapie to tak blisko i prosto... ;-) a my nie jechałyśmy prosto... W okolicach tej Bychawki (Bychawki co prawda są trzy ;-) zjechałyśmy na jakąś ścieżkę prowadzącą wzdłuż jakiejś rzeczki (a taka babcia nam mówiła, żeby tam nie jechać, ale wydawało się nam, że ona nie wie o co nam chodzi i że jak jej posłuchamy to wyjedziemy na główną, więc zrobiłyśmy po swojemu), a ścieżka była mokra, gliniasta i wysypana żużlem i Dominika poleciała jak długa, zdarła sobie kolana mocno, krewka poleciała, ubabrała się ona i rower, ale poza tym wszystko OK.

Okolice Bychawki
Okolice Bychawki © Monica

Wreszcie Lublin
Wreszcie Lublin © Monica

W końcu dojeżdżamy do Lublina, właściwie do tabliczki... do miejsca noclegu jest jeszcze ok 10 km, choć nocujemy nad Zalewem Zemborzyckim, na południowym krańcu Lublina, celowo tam poszukałam noclegu, gdyż nie chciałam tego dnia przebijać się przez całe miasto.

Zalew Zemborzycki
Zalew Zemborzycki © Monica

Nad Zalewem Zemborzyckim
Nad Zalewem Zemborzyckim © Monica

Zalew Zemborzycki
Zalew Zemborzycki © Monica

Rzeka Bystrzyca
Bystrzyca © Monica





Komentarze
zarazek
| 09:02 sobota, 11 czerwca 2016 | linkuj Jak będzie okazja to zajrzę na te polne drogi pod Roztopami, bo fajne są. :) A co to lepszych (jakościowo) i gorszych dni w czasie dłuższej wyprawy to norma. Nie ma tak, że zawsze jest pełno zamków i widokowych szutrówek po drodze. ;)
Monica
| 18:20 piątek, 10 czerwca 2016 | linkuj Nie, no aż taki zły ten dzień nie był.(następny był dla mnie gorszy) Miałam kryzys do Szczebrzeszyna, póki bolała mnie głowa, a potem jak wjechałyśmy w te ładne drogi do Radecznicy było fajnie. Potem zaś nie było źle, ale jakoś tak bez emocji, bo jechałyśmy samymi asfaltami, a one chyba na mnie jakoś nużąco wpływają, dlatego mi się wydaje że jadę i jadę i nic... a ja lubię albo coś zwiedzać po drodze albo jeździć ciekawymi drogami, ścieżkami, które są dla mnie atrakcją same w sobie i wtedy mi się podoba. Ponadto było gorąco, a potem gonił nas deszcz i leciałyśmy od wioski do wioski z takim nastawieniem, żeby przed nim uciec. Moja wpadka do rowu to nie było nic strasznego, było raczej zabawnie, po prostu szłam w krzaczki w ogóle nie patrząc pod nogi i nagle zniknęłam z pola widzenia znalazłszy się w rowie ;-) zaś gleba siostry była już dużo bardziej nieprzyjemna...

Generalnie w Szczebrzeszynie były znaki czarnego szlaku rowerowego, który prowadził przez Rozłopy do Mokrelipie. Ale one były pomieszane w okolicy kościoła, kilka razy kręciłyśmy wokół rynku nie mogąc wyjechać i w końcu pojechałyśmy około 1 km drogą 74 (kierunek Gorajec), a potem skręciłyśmy w prawo w pierwszą albo drugą drogę (po kilkudziesięciu metrach z prawej dołączyła droga z oznakowaniami tego czarnego szlaku) i potem już kierując się czarnymi znakami przez Rozłopy i Sąsiadkę dojeżdżamy do Mokrelipie.
zarazek
| 08:21 piątek, 10 czerwca 2016 | linkuj Z opisu wynika, że to lekko kryzysowy dzień był. I w sensie opuchlizny i w sensie paru gleb na trasie. W takich nastroju dociągnąć do stówy to wyczyn! Dzielne laski jesteście - kaski z głów! ;)
Mnie oczywiście najbardziej zauroczył fotokawałek relacji z odcinka Szczebrzeszyn - Mokre Lipie. Jechałyście prosto ze Szczebrzeszyna w te pole drogi (przez Rozłopy), czy najpierw DK74 lub drogą 848?
Apropą - na wschód od asfaltu Zwierzyniec - Szczebrzeszyn jest największe w okolicy skupisko wąwozów i głębocznic zwane Piekiełkiem. Warto się tam pokręcić - z buta łatwiej, rowerem nieco wymagająco (zwłaszcza po mokrym lessie). ;)

P.S. Też kiedyś robiłem trasę Turobin - Lublin rowerem, ale w odwrotnym kierunku (bo nam uciekł szynobus). Był to początek wycieczki, więc nastroje dobre. :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!