Info
Ten blog rowerowy prowadzi Monica z miasteczka Luzino. Mam przejechane 14904.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2016, Grudzień2 - 13
- 2016, Listopad2 - 3
- 2016, Październik5 - 12
- 2016, Wrzesień4 - 9
- 2016, Sierpień7 - 16
- 2016, Lipiec7 - 12
- 2016, Czerwiec1 - 2
- 2016, Maj14 - 51
- 2016, Kwiecień6 - 17
- 2016, Marzec2 - 9
- 2016, Luty2 - 11
- 2015, Grudzień2 - 7
- 2015, Listopad1 - 1
- 2015, Październik7 - 41
- 2015, Wrzesień4 - 15
- 2015, Sierpień6 - 11
- 2015, Lipiec3 - 4
- 2015, Czerwiec8 - 20
- 2015, Maj12 - 56
- 2015, Kwiecień10 - 35
- 2015, Marzec6 - 23
- 2015, Luty4 - 14
- 2015, Styczeń2 - 19
- 2014, Grudzień3 - 21
- 2014, Listopad4 - 34
- 2014, Październik7 - 64
- 2014, Wrzesień6 - 57
- 2014, Sierpień5 - 26
- 2014, Lipiec7 - 59
- 2014, Czerwiec8 - 40
- 2014, Maj17 - 134
- 2014, Kwiecień9 - 58
- 2014, Marzec12 - 88
- 2014, Luty9 - 47
- 2014, Styczeń2 - 4
- 2013, Grudzień3 - 2
- 2013, Listopad3 - 4
- 2013, Październik6 - 16
- 2013, Wrzesień5 - 23
- 2013, Sierpień2 - 8
- 2013, Lipiec1 - 5
- 2013, Czerwiec5 - 20
- 2013, Maj1 - 0
- 2012, Październik1 - 3
- 2012, Sierpień1 - 1
- 2012, Lipiec1 - 0
- 2012, Czerwiec1 - 3
- 2012, Maj2 - 1
- 2012, Kwiecień3 - 2
- 2011, Październik5 - 7
- 2011, Czerwiec3 - 4
- 2011, Maj1 - 2
- 2011, Kwiecień1 - 2
- 2010, Październik1 - 0
- 2010, Maj1 - 0
- 2010, Kwiecień1 - 0
- 2009, Lipiec1 - 0
- 2009, Czerwiec1 - 0
Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2014
Dystans całkowity: | 626.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 7 |
Średnio na aktywność: | 89.43 km |
Więcej statystyk |
- DST 102.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Białogóry na plażę
Piątek, 25 lipca 2014 · dodano: 25.07.2014 | Komentarze 6
Pierwszy, i może ostatni, w tym roku wypad nad morze, by poleniuchować na plaży.
Jest gorąco, pełnia lata ;-)
Gdy przyjeżdżam tuż po godz. 9 na plaży jest jeszcze prawie puściutko, fajnie jest tak do 11, w ogóle nie czuć słońca, spory wiaterek, prawie zasypiam. Po 11 robi się coraz tłoczniej a ja o 12 zmykam w kierunku domu. Niestety kąpieli nie było, bo woda baaardzo zimna, już od paru dni podobno, jakieś prądy morskie są chyba tego przyczyną, bo przecież gorąco....
Trasa miała być prościutka, ok. 40 km nad morze i z powrotem może nieco więcej. Rzeczywiście "do" wyszły 42 km, ale z powrotem jakoś się wydłużyło, troszkę pokombinowałam w Sobieńczycach, pokręciłam po lesie, bo zgubiłam zielony szlak, którym miałam dojechać nad Jezioro Dobre. Później wyjechawszy z lasu w Warszkowie-Młyn, zamiast do Warszkowa udałam się w kierunku przeciwnym, tj. do Piaśnicy. Dopiero po 3 km się skapnęłam. Sama byłam pełna podziwu dla mojego "geniuszu" - żeby pokręcić kierunki na dobrze znanej drodze...;-) No i tak wyszła zupełnie nieplanowana setka.
Trasa: Luzino - Kębłowo - Zamostne - Kniewo - Warszkowo - Czymanowo - Nadole - Wierzchucino - Białogóra - Żarnowiec - Sobieńczyce - Lubocino - Warszkowski Młyn - Warszkowo - Zamostne - Kębłowo - Luzino
Jezioro Żarnowieckie © Monica
Molo nad Jeziorem Żarnowieckim w Nadolu © Monica
Przystań w Nadolu © Monica
Skansen w Nadolu - tradycyjna kaszubska chata © Monica
Plaża w Białogórze o poranku - jeszcze świeci pustkami © Monica
Wszystko gotowe do leniuchowania ;-) © Monica
Plaża w Białogórze © Monica
Bałtyk © Monica
Bałtyk widziany przez pryzmat jednego kółka © Monica
Na szlaku z Białogóry na Dębki © Monica
Nadmorski lasek © Monica
Ujście rzeki Piaśnicy do Bałtyku - tutaj woda jest cieplutka, raj dla dzieciaków © Monica
Plaża przy ujściu Piaśnicy © Monica
"Gdzieś jest, lecz nie wiadomo gdzie..." Oczywiście nie wiem gdzie jestem ;-) © Monica
Nad Jeziorem Dobrym © Monica
Jezioro Dobre © Monica
Słonecznik © Monica
Jest gdzieś i już wiadomo gdzie... maleńka Pszczółka... ;-) © Monica
Kategoria > 100 km, W pojedynkę
- DST 201.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Od świtu aż po zmierzch...
Niedziela, 20 lipca 2014 · dodano: 21.07.2014 | Komentarze 19
Na dziś zaplanowałam wreszcie przejechać dwusetkę, która od
miesiąca spokoju mi nie dawała ;-) Koniecznie dziś, bo już do końca lata nie
będę miała takiej szansy, a potem dni będą coraz krótsze i się nie wyrobię, bo
ja na to potrzebuję duuużo czasu ;-)
Miałam wyruszyć o 4 rano, co do tego nie było wątpliwości, ale nie było ich wieczorem, natomiast rano znów pojawiają się problemy ze wstaniem i jeszcze nachodzą mnie głupie filozoficzne pytania typu: Po co ja mam tyle jechać, jaki to ma sens? Głupie, bo i tak nie znajduję sensownej odpowiedzi, poza: „Bo tak, po prostu, taki mam kaprys i tyle”. Efekt jest taki, że leżę, myślę, budzik dzwoni raz po raz, a cenny czas leci i w końcu wyskakuję załamana, że straciłam tyle czasu, szybko się pakuję, zjadam kawałek chleba tylko z masłem bo nie jestem w stanie nic więcej przełknąć tak wcześnie i ruszam godzina punkt 5. Samomotywowanie bywa trudne…
Trasa. Co do trasy miałam spore dylematy jaką wybrać, żeby nie było za ciężko, czyli muszą być asfalty, ale takie, żeby ruch był najmniejszy i żeby widoki były ciekawe, bo jak będzie monotonia to nie wytrzymam, a jednocześnie nie może być za dużo atrakcji, bo jak zacznę zwiedzać i jeszcze dużo zdjęć pstrykać to też nie dojadę… Najpierw chciałam na północ, w rejony nadmorskie, bo tam lżej, mało podjazdów, często płasko, ale… iść tak na łatwiznę? a zresztą tam ruch będzie duży, no i wolałabym w te rejony pojechać razem z siostrą na jakiś weekendzik po sezonie…. Pomysł odpadł.
Potem chciałam w okolice na południe od Kościerzyny, w kierunku Wdzydz, ale się dowiedziałam, że we Wdzydzach jakiś jarmark w ten weekend się odbywa, więc na wszystkich drogach dojazdowych ruch będzie natężony, choć i tak jest pewnie spory teraz latem. Więc też odpada.
Postanawiam więc pokręcić w fyrtlu pomiędzy Gowidlinem, Sulęczynem a Stężycą, bo tereny ładne a stosunkowo słabo mi znane. Jest szansa, że poznam jakieś nowe drogi, głównie asfaltowe, ale znajdzie się też parę miłych odskoczni szutrowych. Nie mogę sobie pozwolić na duże kręcenie po drogach gruntowych, bo w tych okolicach są one często bardzo piaszczyste, a nie mogę pozwolić sobie na tracenie czasu i sił na pchanie roweru. Co do dalszej trasy postanawiam zaplanować na bieżąco, w zależności od potrzeb, to jest ile kmów mi będzie jeszcze brakowało i gdzie mi się będzie podobało.
Koniec końców trasa wyszła całkiem fajna, ciekawa widokowo i wcale niełatwa, bo podjazdów sporo, choć były też odcinki prawie płaskie i totalnie lajtowe, np. trasa z Gowidlina do Sulęczyna, ale ta mi się podobała, ładne widoczki choć mało urozmaicone. Najgorszy zaś odcinek na jaki trafiłam to z Gostomia do Stężycy i ze Stężycy do Żuromina: płaski, monotonny, ciągle te same pola (ale nawet polne kwiatki na nich nie kwitły które by przyciągnęły mój wzrok), do tego asfalt i brak drzew na poboczu, masakra, nie znoszę takiej trasy, a to było zaledwie parę kilometrów, nie wyobrażam sobie jechać taką trasą na dłuższym dystansie.
Szkoda, że nie mam tej trasy na mapce, bo tym razem to zamiast jakiejś pętelki chyba jakieś esy-floresy by powychodziły ;-)
Trasa: Luzino – Wyszecino – Pobłocie – Strzepcz – Mirachowo – Bącz – Mojusz – Mojuszewska Huta – Szklana – Tuchlino – Podjazdy – Gowidlino – Borek – Sulęczyno – Podjazdy – Mściszewice – Węsiory – Gostomie – Stężyca – Żuromino – Borucino – Zgorzałe – Uniradze – Gołubie – Pierszczewo – Szymbark – Kolano – Ostrzyce – Ręboszewo – Chmielno – Garcz – Sianowo – Lewino – Smażyno – Częstkowo – Smażyno – Wyszecino – Luzino
Co do pogody, całkiem fajna, ciepło ale lekki wiaterek. Podobno było dość gorąco, ale ja nie odczuwałam na rowerze jakiegoś wielkiego upału, szkoda że nie mam licznika, który by podawał temperaturę. Fakt, że korzystałam z dobrodziejstw licznych jezior i aż cztery razy wchodziłam na parę minut do wody by się trochę ochlapać (nie żadna kąpiel, bo nie wożę ze sobą stroju i pływać nie umiem), a już samo to wystarcza by poczuć się o niebo lepiej.
Miałam wyruszyć o 4 rano, co do tego nie było wątpliwości, ale nie było ich wieczorem, natomiast rano znów pojawiają się problemy ze wstaniem i jeszcze nachodzą mnie głupie filozoficzne pytania typu: Po co ja mam tyle jechać, jaki to ma sens? Głupie, bo i tak nie znajduję sensownej odpowiedzi, poza: „Bo tak, po prostu, taki mam kaprys i tyle”. Efekt jest taki, że leżę, myślę, budzik dzwoni raz po raz, a cenny czas leci i w końcu wyskakuję załamana, że straciłam tyle czasu, szybko się pakuję, zjadam kawałek chleba tylko z masłem bo nie jestem w stanie nic więcej przełknąć tak wcześnie i ruszam godzina punkt 5. Samomotywowanie bywa trudne…
Trasa. Co do trasy miałam spore dylematy jaką wybrać, żeby nie było za ciężko, czyli muszą być asfalty, ale takie, żeby ruch był najmniejszy i żeby widoki były ciekawe, bo jak będzie monotonia to nie wytrzymam, a jednocześnie nie może być za dużo atrakcji, bo jak zacznę zwiedzać i jeszcze dużo zdjęć pstrykać to też nie dojadę… Najpierw chciałam na północ, w rejony nadmorskie, bo tam lżej, mało podjazdów, często płasko, ale… iść tak na łatwiznę? a zresztą tam ruch będzie duży, no i wolałabym w te rejony pojechać razem z siostrą na jakiś weekendzik po sezonie…. Pomysł odpadł.
Potem chciałam w okolice na południe od Kościerzyny, w kierunku Wdzydz, ale się dowiedziałam, że we Wdzydzach jakiś jarmark w ten weekend się odbywa, więc na wszystkich drogach dojazdowych ruch będzie natężony, choć i tak jest pewnie spory teraz latem. Więc też odpada.
Postanawiam więc pokręcić w fyrtlu pomiędzy Gowidlinem, Sulęczynem a Stężycą, bo tereny ładne a stosunkowo słabo mi znane. Jest szansa, że poznam jakieś nowe drogi, głównie asfaltowe, ale znajdzie się też parę miłych odskoczni szutrowych. Nie mogę sobie pozwolić na duże kręcenie po drogach gruntowych, bo w tych okolicach są one często bardzo piaszczyste, a nie mogę pozwolić sobie na tracenie czasu i sił na pchanie roweru. Co do dalszej trasy postanawiam zaplanować na bieżąco, w zależności od potrzeb, to jest ile kmów mi będzie jeszcze brakowało i gdzie mi się będzie podobało.
Koniec końców trasa wyszła całkiem fajna, ciekawa widokowo i wcale niełatwa, bo podjazdów sporo, choć były też odcinki prawie płaskie i totalnie lajtowe, np. trasa z Gowidlina do Sulęczyna, ale ta mi się podobała, ładne widoczki choć mało urozmaicone. Najgorszy zaś odcinek na jaki trafiłam to z Gostomia do Stężycy i ze Stężycy do Żuromina: płaski, monotonny, ciągle te same pola (ale nawet polne kwiatki na nich nie kwitły które by przyciągnęły mój wzrok), do tego asfalt i brak drzew na poboczu, masakra, nie znoszę takiej trasy, a to było zaledwie parę kilometrów, nie wyobrażam sobie jechać taką trasą na dłuższym dystansie.
Szkoda, że nie mam tej trasy na mapce, bo tym razem to zamiast jakiejś pętelki chyba jakieś esy-floresy by powychodziły ;-)
Trasa: Luzino – Wyszecino – Pobłocie – Strzepcz – Mirachowo – Bącz – Mojusz – Mojuszewska Huta – Szklana – Tuchlino – Podjazdy – Gowidlino – Borek – Sulęczyno – Podjazdy – Mściszewice – Węsiory – Gostomie – Stężyca – Żuromino – Borucino – Zgorzałe – Uniradze – Gołubie – Pierszczewo – Szymbark – Kolano – Ostrzyce – Ręboszewo – Chmielno – Garcz – Sianowo – Lewino – Smażyno – Częstkowo – Smażyno – Wyszecino – Luzino
Co do pogody, całkiem fajna, ciepło ale lekki wiaterek. Podobno było dość gorąco, ale ja nie odczuwałam na rowerze jakiegoś wielkiego upału, szkoda że nie mam licznika, który by podawał temperaturę. Fakt, że korzystałam z dobrodziejstw licznych jezior i aż cztery razy wchodziłam na parę minut do wody by się trochę ochlapać (nie żadna kąpiel, bo nie wożę ze sobą stroju i pływać nie umiem), a już samo to wystarcza by poczuć się o niebo lepiej.
Poranne słońce © Monica
Taki rodzaj dróg dziś dominuje ;-( © Monica
Słońce przebiło się przez chmurki © Monica
Swojski widoczek © Monica
Mojuszewska Huta - poczułam się prawie jak w górach ;-) Z tą różnicą że górskie owieczki jakoś bardziej w kupie się trzymają, a te nasze jakieś rozproszone, kaszubskie indywidualistki ;-) © Monica
Widok na Tuchlino, gdzieś tam w tej dolince bierze swój początek rzeka Słupia - bardzo mi te okolice przypadły do gustu, mam nadzieję, że w tym roku uda się je jeszcze odwiedzić © Monica
Pierwszy postój - po 45 km czas na śniadanie © Monica
Droga do Gowidlina - miła odskocznia od asfaltu © Monica
Jezioro Gowidlińskie © Monica
Zabytkowa kapliczka © Monica
Jezioro w Mściszewicach © Monica
Jezioro Długie w Niesiołowicach © Monica
Jezioro Długie © Monica
Przed Gostomiem - ten pagórek wygląda jak jakiś wał... © Monica
Jezioro Żuromino © Monica
Postój obiadowy © Monica
Tutaj zastanawiając się nad dalszą trasą, mając właśnie za sobą mało przyjemny odcinek z Gostomia, uznałam, że warto odpocząć trochę w lesie i przy okazji zahaczyć o czarny szlak. Tym sposobem znalazłam się w okolicach Leśnictwa Uniradze, dojechałam też do Cmentarzyska Kurchanowego z kurchanami datowanymi na okres od późnego brązu do wczesnego średniowiecza. W tym leśnym rejonie spędziłam trochę czasu, bo w pewnym momencie nie zauważyłam, że szlak skręca w lewo i pojechałam prosto długo długo prawie do Stężycy, potem wróciłam, zahaczyłam jeszcze o jakąś Kaszubską Stegnę, mogłam sobie na to pozwolić bo i tak miałam jeszcze sporo kmów do nabicia.
Kurhan kamienno-ziemny z epoki brązu na Cmentarzysku Kurhanowym w Uniradze © Monica
Wczesnośredniowieczny kurhan ziemno-kamienny © Monica
Widok na Gołubie Kaszubskie © Monica
Jezioro Potulskie © Monica
Jezioro Potulskie © Monica
Zachciało mi się też pojechać do Szymbarka. Oczywiście ulica z Gołubia do Szymbarka nie zapowiadała się dobrze, ruch okropny. Już kiedyś chciałam zaś zobaczyć co to za żółty króciutki szlak biegnie z Krzesznej do Szymbarka, dziś miałam ku temu okazję. A tam był sobie podjazd całkiem stromy jak dla mnie, ciężko było, chciałam zsiąść, ale jednak wjechałam, a widoczki były nagrodą ;-)
Na żółtym szlaku do Szymbarka © Monica
Kościół pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Szymbarku © Monica
Z Szymbarka jadę na Chmielno standardowo drogą kaszubską, omijam jedynie najgorszy jak dla mnie odcinek, bo zawsze ruchliwy, a dziś jeszcze bardziej, to jest pomiędzy Złotą Górą a Ręboszewem, gdyż z Brodnicy Dolnej jadę do Ręboszewa czerwonym szlakiem pieszym (dobrze że już wiem gdzie on biegnie, wiedziałam że to mi się przyda ;-)
Po 150 km coś za często zaczynam patrzeć na licznik, coś za powoli mi te kilometry lecą. Generalnie nic mnie nie boli, ale już mi się trochę nie chce, to znaczy chciałabym sobie już jechać prosto do domu, a okazuje się że kilometrów mało i trzeba będzie jeszcze gdzieś zrobić jakąś pętelkę. Postanawiam że zrobię to gdzieś bliżej domu, to dlatego ni stąd ni zowąd zajeżdżam do Smażyna i Częstkowa a potem wracam, nie było wyjścia, jednak to 200 mnie zmotywowało, przecież nie mogło być 192 ;-)
Po 150 km coś za często zaczynam patrzeć na licznik, coś za powoli mi te kilometry lecą. Generalnie nic mnie nie boli, ale już mi się trochę nie chce, to znaczy chciałabym sobie już jechać prosto do domu, a okazuje się że kilometrów mało i trzeba będzie jeszcze gdzieś zrobić jakąś pętelkę. Postanawiam że zrobię to gdzieś bliżej domu, to dlatego ni stąd ni zowąd zajeżdżam do Smażyna i Częstkowa a potem wracam, nie było wyjścia, jednak to 200 mnie zmotywowało, przecież nie mogło być 192 ;-)
Nad jeziorem w Zaworach © Monica
Wieczorne słońce © Monica
Na mecie © Monica
No więc dojechałam. Cieszy mnie to, choć nadal nie wiem po co mi to było... Jedno jest pewne: przynajmniej będę miała już na ten sezon spokój, nie będzie za mną chodziło pragnienie przejechania tego dystansu.
Może raz do roku będę sobie serwować taki dystans, ale z pewnością nie więcej, na moje turystyczne jeżdżenie to w zupełności wystarczy, zresztą na więcej czasu by mi zabrakło, od świtu aż po zmierzch starczy.... ;-) Poza tym jazda w samym celu nabijania kmów to dla mnie mała przyjemność. Ja lubię jechać i przy tym spokojnie oddychać, podziwiać widoki, robić fotki, ewentualnie zwiedzać, a to ile przy tej okazji nabije się kilometrów to tylko dodatek, a nie na odwrót. W tym wyjeździe było na odwrót, z tym że na szczęście widoki były w większości wspaniałe, tyle że nie mogłam im poświęcić za dużo czasu, zapędy fotograficzne też musiałam trochę hamować. Ale tylko trochę, dlatego zajęło mi to tyle czasu, ale co tam, jazda musi być przyjemnością.
Może raz do roku będę sobie serwować taki dystans, ale z pewnością nie więcej, na moje turystyczne jeżdżenie to w zupełności wystarczy, zresztą na więcej czasu by mi zabrakło, od świtu aż po zmierzch starczy.... ;-) Poza tym jazda w samym celu nabijania kmów to dla mnie mała przyjemność. Ja lubię jechać i przy tym spokojnie oddychać, podziwiać widoki, robić fotki, ewentualnie zwiedzać, a to ile przy tej okazji nabije się kilometrów to tylko dodatek, a nie na odwrót. W tym wyjeździe było na odwrót, z tym że na szczęście widoki były w większości wspaniałe, tyle że nie mogłam im poświęcić za dużo czasu, zapędy fotograficzne też musiałam trochę hamować. Ale tylko trochę, dlatego zajęło mi to tyle czasu, ale co tam, jazda musi być przyjemnością.
Kategoria > 200 km, W pojedynkę
- DST 37.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobotni poranek
Sobota, 19 lipca 2014 · dodano: 19.07.2014 | Komentarze 7
Miałam ruszyć o 4, ale jakoś zaspałam, w ogóle nie słyszałam budzika, więc wyjechałam dopiero przed 6, dlatego wyszło krócej i nie tam gdzie chciałam. Ale i tak było fajnie. Poranek ładny, słoneczny, choć trochę chłodny, zwłaszcza w ręce zimno, właściwie w porannym lesie zapachy jakieś... wrześniowe...
Trasa: Luzino - Paraszyno - Łówcz - Nawcz - Rozłazino - Jeżewo - Paraszyno - Luzino
Trasa: Luzino - Paraszyno - Łówcz - Nawcz - Rozłazino - Jeżewo - Paraszyno - Luzino
Poranna łąka © Monica
Widoczek © Monica
Polna droga © Monica
Sieć pajęcza © Monica
Dworek w Paraszynie - niestety zaniedbany. Dziwnie zasadzono te lipy - tuż przed drzwiami wejściowymi, ja bym jakoś po bokach je zasadziła, a może same się tak zasiały?... © Monica
Kategoria W pojedynkę, 0-50 km
- DST 81.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Odwiedzić przodków...
Niedziela, 13 lipca 2014 · dodano: 13.07.2014 | Komentarze 3
W sumie na dziś miałam znacznie ambitniejsze plany rowerowe. Chciałam wcześnie rano wyruszyć gdzieś tam hen daleko...
Ale widząc poranną pogodę: zachmurzenie, zimno (15 stopni), poczułam kompletny brak motywacji do tego wyjazdu. Po południu ponoć miało się rozpogodzić ale do tego czasu przez wiele godzin jechać bez słońca i jeszcze samej? Nie, to nie byłoby przyjemne, więc zrezygnowałam.
Wyspałam się, poleniłam, a przy tym zaczęło się robić coraz cieplej. Nabrałam chęci, by jednak gdzieś pojechać. Wpadłam na pomysł, by odwiedzić groby dziadków i pradziadków, na których już dość dawno nie byłam. Tak, to był dla mnie dobry pomysł, jakiś cel, dodatkowa motywacja. Poszłam kupić znicze i po obiedzie ruszyłam. Cel: cmentarze w Linii, Kamienicy Królewskiej, Sianowie i Łebnie. Wyszła z tego bardzo ładna trasa. Chcąc dopełnić całości, powinnam była jeszcze odwiedzić pradziadków w Sierakowicach, ale niestety na tamtejszym cmentarzu rzadko bywam, w związku z czym nigdy nie pamiętam drogi na ich groby.
Wyjazd bardzo udany. Do tego po południu pięknie się rozpogodziło.
Trasa: Luzino - Paraszyno - Osiek - Linia - Potęgowo - Kamienicki Młyn - Kamienica Królewska - Mirachowo - Staniszewo - Sianowo - Nowinki - Będargowo - Łebno - Smażyno - Wyszecino - Luzino
Ale widząc poranną pogodę: zachmurzenie, zimno (15 stopni), poczułam kompletny brak motywacji do tego wyjazdu. Po południu ponoć miało się rozpogodzić ale do tego czasu przez wiele godzin jechać bez słońca i jeszcze samej? Nie, to nie byłoby przyjemne, więc zrezygnowałam.
Wyspałam się, poleniłam, a przy tym zaczęło się robić coraz cieplej. Nabrałam chęci, by jednak gdzieś pojechać. Wpadłam na pomysł, by odwiedzić groby dziadków i pradziadków, na których już dość dawno nie byłam. Tak, to był dla mnie dobry pomysł, jakiś cel, dodatkowa motywacja. Poszłam kupić znicze i po obiedzie ruszyłam. Cel: cmentarze w Linii, Kamienicy Królewskiej, Sianowie i Łebnie. Wyszła z tego bardzo ładna trasa. Chcąc dopełnić całości, powinnam była jeszcze odwiedzić pradziadków w Sierakowicach, ale niestety na tamtejszym cmentarzu rzadko bywam, w związku z czym nigdy nie pamiętam drogi na ich groby.
Wyjazd bardzo udany. Do tego po południu pięknie się rozpogodziło.
Trasa: Luzino - Paraszyno - Osiek - Linia - Potęgowo - Kamienicki Młyn - Kamienica Królewska - Mirachowo - Staniszewo - Sianowo - Nowinki - Będargowo - Łebno - Smażyno - Wyszecino - Luzino
W Paraszynie © Monica
Przejeżdżając przez Potęgowo, nie mogłam sobie odmówić by nie odbić trochę z trasy po to by posiedzieć chwilkę nad jeziorem. Ku mojemu zaskoczeniu, mimo niedzieli cisza i pustka dziś tam panowały, nikogo poza dwiema osobami na pomoście ;-)
Nad Jeziorem w Potęgowie. Ojciec uczy syna łowić ryby ale chyba nie biorą ;-) © Monica
Jezioro Potęgowskie © Monica
Cmentarz w Kamienicy Królewskiej jest chyba najlepiej położonym cmentarzem jaki znam, z pięknym widokiem na jezioro. To się nazywa mieć świetną miejscówkę już na wieczność ;-)
Jezioro w Kamienicy Królewskiej. Widok od strony cmentarza © Monica
Jezioro Kamienickie © Monica
Jadąc asfaltówką z Kamienicy K. do Mirachowa, skusiłam się, by skręcić w tą leśną drogę. Była tabliczka "do punktu czerpania wody" więc pomyślałam, że może tędy dojadę do Jeziora Wielkiego w Rezerwacie Kurze Grzędy. Nigdy w nim nie byłam i nawet nie wiedziałam jak tam trafić leśnymi ścieżynkami ale uznałam, że mogę spróbować, choć bynajmniej nie miałam dziś ochoty na żadne błądzenie po lesie.
W Mirachowskim Lesie © Monica
Ku mojemu zaskoczeniu tym punktem czerpania wody, do którego zaprowadziła mnie droga, okazało się Jezioro Turzycowe, nad którym już kiedyś byłam.
Jezioro Turzycowe © Monica
Grążel żółty na Jeziorze Turzycowym © Monica
Postanowiłam, że skoro wiem już gdzie jestem pojadę stąd czarnym szlakiem do Bącza. Domyślałam się, że po deszczach ten szlak będzie raczej błotnisty, no ale to nie miał być długi odcinek, więc po co się cofać do ulicy, którą przyjechałam.
Na czarnym szlaku © Monica
Pomimo że nie miałam dziś najmniejszej ochoty na leśne poszukiwania, korci mnie żeby znaleźć Rezerwat Kurze Grzędy. Powinien on tu być bardzo blisko... Wybieram jedną drogę która skręca w lewo i co? Dojeżdżam wprost do rezerwatu. I to mi się podoba, żeby zawsze tak bezbłędnie trafiać... ;-) No miałam dziś farta ;-)
Leśna droga © Monica
Rezerwat Przyrody Kurze Grzędy © Monica
Rezerwat Kurze Grzędy został utworzony w 1916r. jako rezerwat ornitologiczny dla ochrony głuszców. Niestety głuszce wyginęły na tym obszarze w latach 1960-1980. Rezerwat chroni największe na Pojezierzu Kaszubskim torfowisko wysokie i 3 jeziora obrzeżone wąskim pasem roślinności charakterystycznej dla otwartych torfowisk. Rezerwat jest ostoją ptaków drapieżnych (krogulca, myszołowa, rybołowa i jastrzębia gołębiarza) a także miejscem lęgowym żurawia.
Jadąc sobie drogą przez rezerwat docieram do największego dystroficznego jeziorka w owym rezerwacie. Jakiś fajny klimacik panuje nad tym jeziorkiem, jednak nie spędzam tu dużo czasu, bo szybko okazuje się, że zamieszkują tu te same owady, przed którymi parę dni temu tak uciekałam.
Jadąc sobie drogą przez rezerwat docieram do największego dystroficznego jeziorka w owym rezerwacie. Jakiś fajny klimacik panuje nad tym jeziorkiem, jednak nie spędzam tu dużo czasu, bo szybko okazuje się, że zamieszkują tu te same owady, przed którymi parę dni temu tak uciekałam.
Jezioro Wielkie w Rezerwacie Kurze Grzędy © Monica
Jezioro Wielkie © Monica
Podoba mi się droga przez rezerwat, dobrze ona rokuje, więc nie wracam do czarnego szlaku żeby jechać do Bącza, tylko jadę nią dalej i dojeżdżam z powrotem, ale już w innym miejscu, do mojej asfaltówki, 4 km przed Mirachowem. Po prostu idealnie. ;-)
Okolice Mirachowa © Monica
Okolice Staniszewa © Monica
Złote łany © Monica
Droga z Będargowa do Łebna. Już dawno nie jechałam tą trasą a zawsze bardzo ją lubiłam. © Monica
Niedługo żniwa © Monica
Kategoria W pojedynkę, 51-100 km
- DST 27.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Uciekając przed muchami
Środa, 9 lipca 2014 · dodano: 09.07.2014 | Komentarze 6
Upały trwają nadal. Dziś było jednak nieco lepiej, gdyż pojawił się spory wiatr.
Po 18-tej postanawiam udać się na wieczorną przejażdżkę do lasu. Pierwsze 10 km jest bardzo miłe. Jednak za Paraszynem dopadają mnie jakieś okropne owady, ani to komary, ani muchy, jakieś takie leśne, nazywam je umownie muchami. Najpierw jest ich kilka, potem cała chmara kręci się wokół mnie. Jest to nie do zniesienia. Nie mogę się od nich opędzić. Pierwszy raz przeklinam na rowerze i jak najszybciej chcę wydostać się z tego lasu. Trwało to jakieś 5 km, ale uprzykrzyło mi jazdę kompletnie. Po wyjechaniu z lasu, po jakimś czasie muchy się ulotniły, ale mimo to i tak mi się już odechciało jazdy, nie pojechałam już na pola, tylko prosto do domu.
Trasa: Luzino - Paraszyno - Tępcz - Wyszecino - Luzino
Po 18-tej postanawiam udać się na wieczorną przejażdżkę do lasu. Pierwsze 10 km jest bardzo miłe. Jednak za Paraszynem dopadają mnie jakieś okropne owady, ani to komary, ani muchy, jakieś takie leśne, nazywam je umownie muchami. Najpierw jest ich kilka, potem cała chmara kręci się wokół mnie. Jest to nie do zniesienia. Nie mogę się od nich opędzić. Pierwszy raz przeklinam na rowerze i jak najszybciej chcę wydostać się z tego lasu. Trwało to jakieś 5 km, ale uprzykrzyło mi jazdę kompletnie. Po wyjechaniu z lasu, po jakimś czasie muchy się ulotniły, ale mimo to i tak mi się już odechciało jazdy, nie pojechałam już na pola, tylko prosto do domu.
Trasa: Luzino - Paraszyno - Tępcz - Wyszecino - Luzino
W lesie - jeszcze przed atakiem © Monica
Kategoria W pojedynkę, 0-50 km
- DST 128.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Gorąca lipcowa niedziela
Niedziela, 6 lipca 2014 · dodano: 08.07.2014 | Komentarze 11
Wreszcie pojawia się możliwość zrobienia dłuższego wyjazdu, nie tylko po najbliższej okolicy.
Jadę na Kaszuby Środkowe - w rejony pomiędzy Chmielnem, Ostrzycami a Kartuzami. Moim celem jest przede wszystkim poznanie odcinka pieszego szlaku kaszubskiego pomiędzy Chmielnem a Ostrzycami (zamiast standardowej asfaltowej Drogi Kaszubskiej) oraz dotarcie do Kamiennych Kręgów w Trątkownicy w gminie Somonino.
Dzień jest bardzo gorący, ale na rowerze nie jest to aż tak odczuwalne, dopiero w trakcie postoju ;-) Liczę się z tym, że spotkają mnie jakieś deszcze i burze, kwestia tylko kiedy i gdzie. Jedzie mi się bardzo dobrze jak na te warunki, ku mojemu zaskoczeniu nie bolą mnie nogi, zwłaszcza kolana, tak jak ostatnio.
Trasa: Luzino - Wyszecino - Lewino - Sianowo - Garcz - Chmielno - Brodnica Górna - Grzebieniec - Ręboszewo - Ramleje - Goręczyno - Somonino - Wyczechowo - Trątkownica - Kiełpino - Kartuzy - Grzybno - Pomieczyńska Huta - Sianowska Huta - Kolonia - Będargowo - Zęblewo - Wyszecino - Luzino
Jadę na Kaszuby Środkowe - w rejony pomiędzy Chmielnem, Ostrzycami a Kartuzami. Moim celem jest przede wszystkim poznanie odcinka pieszego szlaku kaszubskiego pomiędzy Chmielnem a Ostrzycami (zamiast standardowej asfaltowej Drogi Kaszubskiej) oraz dotarcie do Kamiennych Kręgów w Trątkownicy w gminie Somonino.
Dzień jest bardzo gorący, ale na rowerze nie jest to aż tak odczuwalne, dopiero w trakcie postoju ;-) Liczę się z tym, że spotkają mnie jakieś deszcze i burze, kwestia tylko kiedy i gdzie. Jedzie mi się bardzo dobrze jak na te warunki, ku mojemu zaskoczeniu nie bolą mnie nogi, zwłaszcza kolana, tak jak ostatnio.
Trasa: Luzino - Wyszecino - Lewino - Sianowo - Garcz - Chmielno - Brodnica Górna - Grzebieniec - Ręboszewo - Ramleje - Goręczyno - Somonino - Wyczechowo - Trątkownica - Kiełpino - Kartuzy - Grzybno - Pomieczyńska Huta - Sianowska Huta - Kolonia - Będargowo - Zęblewo - Wyszecino - Luzino
Lipa - symbol obecnego miesiąca ;-) © Monica
Za Sianowem niespodzianie spotykam jakiegoś wędrowca, mijając przyglądam mu się, a to okazuje się znajomy, który wyrusza na samotną pieszą pielgrzymkę do Rzymu (nie tego kaszubskiego Rzymu odległego o 5 km ;-) Jestem mile zaskoczona, bo choć rozmawiałam z nim o tym 2 m-ce temu, zapomniałam że ten czas już nadszedł ;-) Wspaniałomyślnie zaproponował mi wówczas udział, twierdząc że mogę się przydać, żeby wieźć jego bagaż i gotować ;-) Propozycja prawie nie do odrzucenia, ja ją jednak odrzuciłam, nie chcąc być, w związku z moimi marnymi umiejętnościami kulinarnymi, przyczyną jego śmierci głodowej ;-) Tak więc wędruje sam i oby szczęśliwie dotarł do celu i z powrotem.
Krzysiu w drugim dniu wędrówki - przed nim jeszcze jakieś 50 dni ;-) © Monica
Pierwszy, śniadaniowy postój w Chmielnie, połączony z moczeniem nóg, słońce już mocno grzeje, choć jest jeszcze rano.
Miejscówka na śniadanie © Monica
Z Chmielna ruszam czerwonym szlakiem do Ręboszewa.Ta trasa ma w sobie coś... Kiedyś dwa razy na niej kręciłam sama próbując znaleźć szlak i nie znalazłam. Potem jechałam z Wujkiem, ale w kierunku przeciwnym, troszeczkę wtedy pokręciliśmy ale dojechaliśmy, więc byłam pewna, że tym razem pojadę gładziutko jak po maśle. Gdzie tam... kręciłam i kręciłam, aż w końcu wyjechałam tam gdzie chciałam, ale przejechanie tego 6-km odcinka zajęło mi 16 km ;-) i wcale nie jestem pewna czy następnym razem dojadę bez problemów.
Przystań jachtowa na Jeziorze Raduńskim Dolnym © Monica
Okolice Brodnicy Górnej © Monica
Droga w kierunku Grzebieńca © Monica
W okolicy Grzebieńca © Monica
Widok z Sobótki na Jezioro Ostrzyckie © Monica
Jezioro Małe Brodno © Monica
W tym wiatraku można spędzić wakacje ;-) © Monica
Jezioro Małe Brodno - widok z pod wiatraka © Monica
Z Ręboszewa czerwony szlak okazuje się prościutki, a już się obawiałam że będę błądzić tak jak wcześniej i za daleko nie dojadę. Na tym odcinku okazuje się, że znalazłam się na trasie jakiegoś maratonu, więc staram się usuwać spod pędzących kół ;-) Przypomniałam sobie, że w zeszłym roku też w tym samym czasie w Ostrzycach znalazłam się na trasie maratonu, jest on więc pewnie co roku, ale nawet nie wiem jak się nazywa, bo nie interesuję się maratonami.
Na trasie w Ramlejach © Monica
Gdy wyjeżdżam z Ramleji okazuje się że w kierunku południowym niebo jest granatowe. Burza się zbliża. Rezygnuję więc z planów skręcania do Ostrzyc na frytki, wole jechać dalej, żeby zdążyć przed burzą do tych kręgów, przede mną wygląda jeszcze normalnie.
Kaszubskie pagórki w okolicach Goręczyna © Monica
Kaszubskie pagórki w okolicach Goręczyna - dla mnie prawie jak w Beskidach, tylko krówek więcej niż tam ;-) © Monica
Barokowy Kościół pw. Trójcy Świętej w Goręczynie - z pocz. XVII w. © Monica
Kamienne Kręgi w Trątkownicy - kurhan otoczony wieńcami kamiennymi. Cmentarzysko to założyli Goci, którzy w I w.n.e. przybyli na Pojezierze Kaszubskie ze Skandynawii. © Monica
Po przyjeździe do Kamiennych Kręgów zaczęło padać, słychać też było pomruki burzowe. Schowałam się pod wiatą razem z napotkaną tam pieszą turystką z Warszawy. Padało jakiś czas, wkrótce przestało, burza też się nie rozpętała, więc udałyśmy się dalej.
Spływ Radunią © Monica
Barokowy Kościół p.w. św. Michała Archanioła w Kiełpinie - pocz. XVII w. © Monica
Po dojeździe do Kiełpina znów zaczyna padać, ale nie jakoś bardzo intensywnie. Chronię się w kościele który i tak chciałam zwiedzić. Po kilkunastu minutach decyduję się ruszyć dalej, dochodzę do ulicy i znów zaczyna padać, jakiś czas siedzę na przystanku, ale nie podoba mi się tam więc wracam do kościoła. Kolejne kilkanaście minut, ale burza nie nadchodzi, słychać ją ale idzie gdzieś bokiem. Deszcz słabnie więc jadę dalej.
Decyduję się wracać przez Kartuzy zamiast przez Ostrzyce, bo tak będzie jednak najkrócej. W lesie przed Kartuzami upaćkałam się do kolan, w ogóle mokro tam nie było, a jakoś piach kleił się do mnie okropnie. Wyglądam rewelacyjne, dobrze że na owej kartuskiej promenadzie ludzi nie było, no z wyjątkiem 3 osób. Potem jeszcze błotnisty odcinek czerwonego szlaku pomiędzy Kartuzami a Jeziorem Białym dokonał reszty. Moim jedynym marzeniem jest już tylko woda. Jadę więc nad Jez. Białe jak do oazy. Tam doprowadzam się porządku. Jest ciepło, właściwie znów parno, nie wiem czy po deszczu czy jeszcze przed?
Decyduję się wracać przez Kartuzy zamiast przez Ostrzyce, bo tak będzie jednak najkrócej. W lesie przed Kartuzami upaćkałam się do kolan, w ogóle mokro tam nie było, a jakoś piach kleił się do mnie okropnie. Wyglądam rewelacyjne, dobrze że na owej kartuskiej promenadzie ludzi nie było, no z wyjątkiem 3 osób. Potem jeszcze błotnisty odcinek czerwonego szlaku pomiędzy Kartuzami a Jeziorem Białym dokonał reszty. Moim jedynym marzeniem jest już tylko woda. Jadę więc nad Jez. Białe jak do oazy. Tam doprowadzam się porządku. Jest ciepło, właściwie znów parno, nie wiem czy po deszczu czy jeszcze przed?
Jezioro Karczemne w Kartuzach © Monica
Postój nad Jeziorem Białym © Monica
Potem dalej czerwonym szlakiem do Sianowskiej Huty.
A teraz kilka fotek ze specjalną dedykacją dla pewnego Jędrka ze Stolicy, który ponoć z sentymentem te okolice wspomina ;-) Mam nadzieję że to ta leśniczówka, innej nie znalazłam ;-)
Leśniczówka w Sianowie Leśnym © Monica
Jezioro Małe Łąki - widok sprzed leśniczówki © Monica
Jezioro Wielkie Łąki © Monica
Grzybki rosnące niedaleko leśniczówki ;-) © Monica
Leśniczówka w Sianowie Leśnym © Monica
Koniec edycji specjalnej ;)
Jedziemy dalej.
Jedziemy dalej.
Okolice Sianowskiej Huty © Monica
Okolice Sianowskiej Huty © Monica
Jeziorko © Monica
Kategoria > 100 km, W pojedynkę
- DST 50.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
O wschodzie
Sobota, 5 lipca 2014 · dodano: 07.07.2014 | Komentarze 7
Wreszcie nastał dzień, gdy udało mi się zwlec z łóżka przed 4 rano ;-) Nie było lekko, zwłaszcza po 2 godz. snu, ale było warto! ;-)
Niestety nogi w trakcie jazdy nadal trochę bolały, no ale trudno, nikt nie powiedział że zawsze będzie lekko...
Niestety nogi w trakcie jazdy nadal trochę bolały, no ale trudno, nikt nie powiedział że zawsze będzie lekko...
"Nowy dzień wstaje..." © Monica
"Słońce wschodzi gdzieś tam..." © Monica
Słoneczko coraz wyżej © Monica
"Słoneczko, śliczne oko... ty lubisz mnie, ja lubię cię..." ;-) © Monica
W porannym słońcu © Monica
Poranne mgły nad polami © Monica
W promieniach słońca © Monica
Polne maki © Monica
Leśne jeziorko © Monica
Nad jeziorem © Monica
Trasa: Luzino - Wyszecino - Lewino - Stara Huta - Miłoszewo - Lewino - Pobłocie - Tępcz - Luzino
Kategoria W pojedynkę, 0-50 km