Info
Ten blog rowerowy prowadzi Monica z miasteczka Luzino. Mam przejechane 14904.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2016, Grudzień2 - 13
- 2016, Listopad2 - 3
- 2016, Październik5 - 12
- 2016, Wrzesień4 - 9
- 2016, Sierpień7 - 16
- 2016, Lipiec7 - 12
- 2016, Czerwiec1 - 2
- 2016, Maj14 - 51
- 2016, Kwiecień6 - 17
- 2016, Marzec2 - 9
- 2016, Luty2 - 11
- 2015, Grudzień2 - 7
- 2015, Listopad1 - 1
- 2015, Październik7 - 41
- 2015, Wrzesień4 - 15
- 2015, Sierpień6 - 11
- 2015, Lipiec3 - 4
- 2015, Czerwiec8 - 20
- 2015, Maj12 - 56
- 2015, Kwiecień10 - 35
- 2015, Marzec6 - 23
- 2015, Luty4 - 14
- 2015, Styczeń2 - 19
- 2014, Grudzień3 - 21
- 2014, Listopad4 - 34
- 2014, Październik7 - 64
- 2014, Wrzesień6 - 57
- 2014, Sierpień5 - 26
- 2014, Lipiec7 - 59
- 2014, Czerwiec8 - 40
- 2014, Maj17 - 134
- 2014, Kwiecień9 - 58
- 2014, Marzec12 - 88
- 2014, Luty9 - 47
- 2014, Styczeń2 - 4
- 2013, Grudzień3 - 2
- 2013, Listopad3 - 4
- 2013, Październik6 - 16
- 2013, Wrzesień5 - 23
- 2013, Sierpień2 - 8
- 2013, Lipiec1 - 5
- 2013, Czerwiec5 - 20
- 2013, Maj1 - 0
- 2012, Październik1 - 3
- 2012, Sierpień1 - 1
- 2012, Lipiec1 - 0
- 2012, Czerwiec1 - 3
- 2012, Maj2 - 1
- 2012, Kwiecień3 - 2
- 2011, Październik5 - 7
- 2011, Czerwiec3 - 4
- 2011, Maj1 - 2
- 2011, Kwiecień1 - 2
- 2010, Październik1 - 0
- 2010, Maj1 - 0
- 2010, Kwiecień1 - 0
- 2009, Lipiec1 - 0
- 2009, Czerwiec1 - 0
- DST 30.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobotni wieczór
Sobota, 28 czerwca 2014 · dodano: 28.06.2014 | Komentarze 2
Wieczorne, podeszczowe jeżdżenie po najbliższej okolicy.
Jak zawsze o tej porze klimatycznie...
Szkoda że ten czerwiec już mija, a tak mało wyjazdów było...
Trasa: Luzino - Barłomino - Wyszecino - Tępcz - Paraszyno - Luzino
Jak zawsze o tej porze klimatycznie...
Szkoda że ten czerwiec już mija, a tak mało wyjazdów było...
Trasa: Luzino - Barłomino - Wyszecino - Tępcz - Paraszyno - Luzino
Ulubione polne widoczki © Monica
Luzino od strony południowej © Monica
Przydrożny widoczek © Monica
Pola pomiędzy Luzinem a Barłominem. Niestety za 4 lata już nie będzie takich widoków, gdyż pobiegnie tędy Obwodnica Kaszubska. I w ogóle mnie to nie cieszy ;-( © Monica
Przed Barłominem © Monica
W lesie © Monica
Kategoria W pojedynkę, 0-50 km
- DST 10.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Takie tam...
Środa, 25 czerwca 2014 · dodano: 26.06.2014 | Komentarze 1
Sprawy na krańcu Luzina plus małe kółeczko po lesie i wyszła dyszka.
Kategoria W pojedynkę, 0-50 km
- DST 40.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Poranne kółeczko
Wtorek, 24 czerwca 2014 · dodano: 24.06.2014 | Komentarze 5
Tak sobie wczoraj pomyślałam, że skoro nie mam ostatnio możliwości, by jeździć w weekendy ani sił, by jeździć wieczorami, to trzeba by spróbować rano...
Jak pomyślałam tak zrobiłam, tyle że ruszyłam dopiero po 7 zamiast koło 5... No cóż, może następnym razem uda mi się wcześniej wygrzebać z pieleszy...
W każdym bądź razie pomysł był świetny, fajnie się jedzie takim letnim porankiem. Po wczorajszych opadach w lesie mokro, soczyście i pachnąco, niektóre drogi jeszcze błotniste. W pewnym momencie trochę mnie postraszyło jakoby zanosiło się na deszcz, ale jednak były to tylko strachy na lachy...
Trasa: Luzino - Paraszyno - Łówcz - Nawcz - Rozłazino - Jeżewo - Paraszyno - Luzino
Jak pomyślałam tak zrobiłam, tyle że ruszyłam dopiero po 7 zamiast koło 5... No cóż, może następnym razem uda mi się wcześniej wygrzebać z pieleszy...
W każdym bądź razie pomysł był świetny, fajnie się jedzie takim letnim porankiem. Po wczorajszych opadach w lesie mokro, soczyście i pachnąco, niektóre drogi jeszcze błotniste. W pewnym momencie trochę mnie postraszyło jakoby zanosiło się na deszcz, ale jednak były to tylko strachy na lachy...
Trasa: Luzino - Paraszyno - Łówcz - Nawcz - Rozłazino - Jeżewo - Paraszyno - Luzino
W porannym rześkim lesie © Monica
Krajobraz polny w okolicy Łówcza © Monica
Złowieszcze chmury się zbierają w kierunku w którym jadę. Na szczęście wiaterek je rozpędził © Monica
Widok na Rozłazino © Monica
Pracowita pszczółka ;-) © Monica
Idealne miejsce na śniadaniowy postój ;-) © Monica
Polna droga © Monica
Cuda na niebie © Monica
Pod niebem pełnym cudów... © Monica
Leśne dzwoneczki © Monica
Kategoria W pojedynkę, 0-50 km
- DST 28.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Wieczorem po okolicy
Środa, 18 czerwca 2014 · dodano: 18.06.2014 | Komentarze 7
Miałam sprawę do załatwienia w promieniu 10 km. Pogoda super i świetna okazja, by pojechać na rowerze, bo słabo u mnie ostatnio z wyjazdami. Niestety słabo mi się jechało... Jednak fizyczna robota nie ułatwia jazdy na rowerze, obolałe nogi słabo pedałują... Psychicznie też nie jest najlepiej... Wygląda na to, że na razie nie nadaję się na dłuższe wycieczki...:-(
Trasa: Luzino - Robakowo - Milwino - Częstkowo - Smażyno - Wyszecino - Barłomino - Luzino
Trasa: Luzino - Robakowo - Milwino - Częstkowo - Smażyno - Wyszecino - Barłomino - Luzino
Kapliczka w Robakowie © Monica
A oto seria czerwcowych polnych krajobrazów:
Mimo wszystko nie sposób nie ulec urokowi tych czerwcowych wieczorów...
Kategoria W pojedynkę, 0-50 km
- DST 80.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Chmielno po dłuższej przerwie
Niedziela, 8 czerwca 2014 · dodano: 14.06.2014 | Komentarze 14
Tego dnia robię jedną z moich standardowych tras - tym razem do Chmielna, w którym nie byłam już 2 m-ce.
Jest bardzo ciepło, więc chciałabym udać się w okolice jezior. Wyjeżdżam dopiero o 14.30, czyli akurat w tym czasie, gdy poobiednie słońce totalnie rozleniwia, ale cóż, wcześniej mi się nie chciało, a jak pojadę jeszcze później, to nie zajadę tam gdzie chcę.
Gdy dojeżdżam do Chmielna woda jest już jedynym moim marzeniem ;-) Niestety na moczenie nóg nie mogę już przeznaczyć za dużo czasu. Natomiast powrót cieplutkim wieczorkiem jest idealny ;-)
Trasa: Luzino - Tępcz - Pobłocie - Lewino - Miłoszewo - Rez. Lubygość - Mirachowo - Miechucino - Reskowo - Chmielno - Garcz - Sianowo - Lewino - Wyszecino - Luzino
Jest bardzo ciepło, więc chciałabym udać się w okolice jezior. Wyjeżdżam dopiero o 14.30, czyli akurat w tym czasie, gdy poobiednie słońce totalnie rozleniwia, ale cóż, wcześniej mi się nie chciało, a jak pojadę jeszcze później, to nie zajadę tam gdzie chcę.
Gdy dojeżdżam do Chmielna woda jest już jedynym moim marzeniem ;-) Niestety na moczenie nóg nie mogę już przeznaczyć za dużo czasu. Natomiast powrót cieplutkim wieczorkiem jest idealny ;-)
Trasa: Luzino - Tępcz - Pobłocie - Lewino - Miłoszewo - Rez. Lubygość - Mirachowo - Miechucino - Reskowo - Chmielno - Garcz - Sianowo - Lewino - Wyszecino - Luzino
Przed siebie © Monica
Jakaś nowa, biała, odmiana krów na naszych łąkach. Ale nie wyglądają tak sympatycznie jak nasze łaciate ;-) © Monica
Widok na Miłoszewo © Monica
Czerwcowa łąka © Monica
Łubiny na Kamiennej Górze © Monica
Łubin na tle błękitnego nieba © Monica
Wieża ciśnień w Miechucinie © Monica
Okolice Miechucina © Monica
Sielskie pejzaże z rechoczącymi żabami w roli głównej ;-) © Monica
Jezioro Reskowo © Monica
Jezioro Reskowo © Monica
Okolice Reskowa © Monica
Tą uroczą drogę koniecznie muszę następnym razem sprawdzić ;-) © Monica
Niedaleko Chmielna © Monica
Jezioro Raduńskie Dolne © Monica
Kąpielisko w Chmielnie © Monica
Jezioro Białe w Chmielnie © Monica
Polne kwiaty © Monica
Polne kwiaty nad Jeziorem Białym © Monica
Okolice Staniszewa © Monica
Ps. Miło powspominać taki wyjazd dziś, gdy za oknem tem. 10 stopni i pada prawie bez przerwy, brr...
Kategoria W pojedynkę, 51-100 km
- DST 44.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Powrót w rodzinne strony :-)
Sobota, 7 czerwca 2014 · dodano: 13.06.2014 | Komentarze 2
Jest ciepłe, czerwcowe popołudnie, więc postanowiłam wybrać się na krótką przejażdżkę po najbliższej okolicy.
Czerwiec jest cudownym miesiącem, więc trzeba z niego korzystać. To obok maja i października mój ulubiony miesiąc: łąki i pola są pełne wszelakiego kwiecia, a wszystko wokół tak wspaniale pachnie: lasy jagodami, łąki skoszoną trawą, pola dojrzewającym zbożem... To wszystko w zupełności wystarczy by chcieć jechać... ;-)
Na trasie mam to wszystko: lasy, pola i łąki ;-)
Trasa: Luzino - Paraszyno - Dargolewo - Strzepcz - Miłoszewo - Lewino - Smażyno - Wyszecino - Luzino
Leśne bagienko w czerwcowej scenerii © Monica
W lesie © Monica
Leśna łączka © Monica
Na czerwcowej łące © Monica
Po sianokosach © Monica
Margaretki © Monica
Nad jeziorem © Monica
Bociek poszukujący kolacji © Monica
Malowniczy swojski krajobraz ;-) © Monica
Kategoria W pojedynkę, 0-50 km
- DST 12.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Powrót do domu
Niedziela, 1 czerwca 2014 · dodano: 12.06.2014 | Komentarze 3
Na pociąg z Wejherowa do Luzina trzeba by czekać 50 minut.
Nie chce mi się czekać, szybciej będę na rowerze. Do tego ładna pogoda, więc warto się rozprostować, po tych godzinach spędzonych w pociągu.
Jadę sama, bo Wujek pojechał w swoją stronę, a Tata przyjechał autem po Siostrę, jej rower i bagaże.
Nie chce mi się czekać, szybciej będę na rowerze. Do tego ładna pogoda, więc warto się rozprostować, po tych godzinach spędzonych w pociągu.
Jadę sama, bo Wujek pojechał w swoją stronę, a Tata przyjechał autem po Siostrę, jej rower i bagaże.
Prawie w domu ;-) © Monica
Kategoria W pojedynkę, Wyjazdy kilkudniowe, 0-50 km, Jura, Beskid Makowski
- DST 48.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Zebrzydowice - Kraków dz. 8 ostatni
Sobota, 31 maja 2014 · dodano: 12.06.2014 | Komentarze 2
Ostatni dzień wyjazdu jest o tyle lepszy od poprzedniego, że wita nas piękną pogodą.
Stan Siostry bez zmian, nie ma poprawy, na co w sumie nie ma co liczyć w tym przypadku, ale też nie ma chyba pogorszenia.
Siostra twierdzi, że da radę jechać. Mimo to w razie czego mam informację o pociągach kursujących do Krakowa.
Siostra jedzie owszem, ale jest to tak powolne tempo, że zdrowy człowiek nawet nie pomyśli, że można tak jechać... Z drugiej strony trudno mieć siły, gdy się drugi dzień prawie nic nie je. Jadę najwolniej jak potrafię, a cały czas jestem na tyle z przodu, że tracę ich z oczu i muszę czekać. Wujek ma nakaz, by jechać na końcu, żeby Siostra gdzieś tam sama z tyłu nie została. I rzeczywiście jest posłuszny, choć mówi, że musi cały czas hamować żeby jechać takim tempem. A trasa jest taka prościutka tego dnia, prawie płaska, żadnych podjazdów...
Jedziemy do Krakowa najprostszą i najkrótszą trasą. Po drodze odwiedzamy tylko klasztor benedyktynów w Tyńcu. Bardzo chciałam go zobaczyć, a był on dokładnie na naszej trasie. Natomiast w tej sytuacji odpuszczamy sobie jakiekolwiek jeżdżenie po Bielańsko-Tynieckim PK, po Lasku Wolskim, na Srebrną Górę czy Kopiec Piłsudskiego.
Z Tyńca aż pod Wawel jedziemy sympatyczną wiślaną trasą rowerową (biegnie tam również Szlak Bursztynowy), fajnie że nie trzeba się było przedzierać miejskimi ulicami.
Potem jeszcze tylko męczący 13-godz. powrót pociągiem do Wejherowa. I tak nie było najgorzej, bo mieliśmy przedział tylko dla siebie, więc można było trochę pospać, ale męczący był to sen, nic dziwnego: tyle wrażeń, mi się śniły różne historie, m.in. jakieś klasztory, w sumie też nic dziwnego skoro tyle ich było na tej trasie ;-) począwszy od Jasnej Góry a na Tyńcu skończywszy ;-)
Trasa: Zebrzydowice - Leńcze - Wola Radziszowska - Radziszów - Skawina - Tyniec - Kraków
Stan Siostry bez zmian, nie ma poprawy, na co w sumie nie ma co liczyć w tym przypadku, ale też nie ma chyba pogorszenia.
Siostra twierdzi, że da radę jechać. Mimo to w razie czego mam informację o pociągach kursujących do Krakowa.
Siostra jedzie owszem, ale jest to tak powolne tempo, że zdrowy człowiek nawet nie pomyśli, że można tak jechać... Z drugiej strony trudno mieć siły, gdy się drugi dzień prawie nic nie je. Jadę najwolniej jak potrafię, a cały czas jestem na tyle z przodu, że tracę ich z oczu i muszę czekać. Wujek ma nakaz, by jechać na końcu, żeby Siostra gdzieś tam sama z tyłu nie została. I rzeczywiście jest posłuszny, choć mówi, że musi cały czas hamować żeby jechać takim tempem. A trasa jest taka prościutka tego dnia, prawie płaska, żadnych podjazdów...
Jedziemy do Krakowa najprostszą i najkrótszą trasą. Po drodze odwiedzamy tylko klasztor benedyktynów w Tyńcu. Bardzo chciałam go zobaczyć, a był on dokładnie na naszej trasie. Natomiast w tej sytuacji odpuszczamy sobie jakiekolwiek jeżdżenie po Bielańsko-Tynieckim PK, po Lasku Wolskim, na Srebrną Górę czy Kopiec Piłsudskiego.
Z Tyńca aż pod Wawel jedziemy sympatyczną wiślaną trasą rowerową (biegnie tam również Szlak Bursztynowy), fajnie że nie trzeba się było przedzierać miejskimi ulicami.
Potem jeszcze tylko męczący 13-godz. powrót pociągiem do Wejherowa. I tak nie było najgorzej, bo mieliśmy przedział tylko dla siebie, więc można było trochę pospać, ale męczący był to sen, nic dziwnego: tyle wrażeń, mi się śniły różne historie, m.in. jakieś klasztory, w sumie też nic dziwnego skoro tyle ich było na tej trasie ;-) począwszy od Jasnej Góry a na Tyńcu skończywszy ;-)
Trasa: Zebrzydowice - Leńcze - Wola Radziszowska - Radziszów - Skawina - Tyniec - Kraków
Ostatnie spojrzenie na Klasztor w Kalwarii Zebrzydowskiej © Monica
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP w Woli Radziszowskiej, powstał pod koniec XV w © Monica
Dojeżdżamy do Radziszowa © Monica
XV-wieczny kościół pw. św. Wawrzyńca w Radziszowie © Monica
Skawina wita © Monica
Przydrożne maki © Monica
Dojeżdżamy do Krakowa © Monica
Bielańsko-Tyniecki Park Krajobrazowy © Monica
Opactow Benedyktynów w Tyńcu © Monica
Klasztor Benedyktynów w Tyńcu - Kościół św. Piotra i św. Pawła © Monica
Widok na Wisłę z klasztornych murów © Monica
Dziedziniec klasztorny z zabytkową studnią © Monica
Przy takim zaopatrzeniu nawet Siostrze się poprawiło samopoczucie ;-) © Monica
Kościół św. Piotra i św. Pawła © Monica
Na klasztornym dziedzińcu © Monica
Szaleństwa na Wiśle © Monica
Widok na klasztor od strony Wisły. Szkoda że nie mogłam go zobaczyć z drugiego brzegu © Monica
Nadwiślańskie widoczki © Monica
W oddali widok na Klasztor Kamedułów na Srebrnej Górze © Monica
Widoki na wiślanej trasie rowerowej. W oddali przykuwa wzrok willa jakiegoś krakowskiego architekta, w której w czasie II wojny światowej znajdowała się siedziba SS. © Monica
Na wiślanej trasie rowerowej © Monica
Widok na Wawel © Monica
Krakowskie uliczki © Monica
Na ulicy Kanonicznej © Monica
Na ulicy Floriańskiej © Monica
Generalnie wyjazd był bardzo udany i żadne z nas go ani trochę
nie żałuje: obyło się bez awarii rowerowych, bez pobłądzeń, pogoda też
dopisała przez większą część wyjazdu, tylko 2 dni był całkowicie
deszczowe, a zdobycie Babiej Góry w tej pogodzie nie było zbyt
satysfakcjonujące... Tylko choroba Siostry mąci te pozytywne wspomnienia
z wyjazdu, zwłaszcza gdy się pomyśli, że może jednak by do tego nie
doszło, gdyby nie pojechała... ale tego nikt z nas nie wie, a i Siostra
by mi z pewnością nie wybaczyła gdybym okazała się przewidująca i jej
nie wzięła ze względu na prawdopodobieństwo nawrotu choroby...
Kategoria W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe, 0-50 km, Jura, Beskid Makowski
- DST 51.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Beskidy: Zawoja - Zebrzydowice dz. 7
Piątek, 30 maja 2014 · dodano: 10.06.2014 | Komentarze 8
To jest bardzo niewesoły dzień.
Nadal cały czas pada, nie mamy wyjścia jak ruszać w deszczu, czekamy tylko aż trochę zelżeje.
Ale nie to jest najgorsze. Najgorsze, że moją siostrę łapie choroba: jest osłabiona, prawie nic nie je, trochę wymiotuje. Ale to nie jest zwykłe przeziębienie. Po opuchniętej twarzy a zwłaszcza powiekach, obawiam się gorszego: nawrotu choroby nerkowej. Nigdy nie wiadomo kiedy będzie nawrót, czasem po roku, czasem po 10 latach, tym razem po 4. Siostra co prawda mówi, że chyba tylko ją przewiało, ale ja w to nie wierzę, inna sprawa że to przewianie i osłabienie mogły mieć wpływ na ów nawrót…
W każdym bądź razie na razie jeszcze siostra czuje się by jechać, na szczęście, bo nie mamy innego transportu z tej Zawoi. Tak sobie myślę, żeby dojechać choć do Makowa Podhalańskiego. Tam – jeśli będzie pogorszenie – można by wsiąść w pociąg do Kalwarii albo nawet i do Krakowa i tam czekać do dnia następnego, na kiedy mieliśmy bilety powrotne.
W trakcie jazdy na rowerze jest dosyć zimno, zwłaszcza na zjazdach ręce chcą odpaść. Siostrze jest zimno podwójnie, jedzie w wełnianych rękawiczkach. Na podjazdach (podejściach) nawet prowadzenie roweru zaczyna być dla niej zbyt męczące. Zbiegamy z wujkiem i zabieramy od niej rower, który dla nas jest już taki lekki. Dobrze, że nie puchną jej jeszcze nogi, wtedy by już nie było szans na posuwanie się do przodu.
Mimo wszystko wydaje mi się, że do Makowa docieramy dość szybko. Spędzamy tam godzinę w Sanktuarium. Chciałam spędzić w tym pięknym miejscu więcej czasu, a teraz tym bardziej – ze względu na deszcz – po prostu tam się chronimy i odpoczywamy. Udaję się na dworzec PKP, niestety z Makowa nie odjeżdżają żadne pociągi, bo gdzieś tam są roboty i kursuje zastępcza komunikacja autobusowa. Nie ma wyjścia, trzeba jechać dalej do Kalwarii.
Siostra twierdzi że da radę te 20 km, ale wychodzi nam 35. Później, tak gdzieś od Budzowa nie pada już tak non stop, lecz z przerwami, ale jest zimno, nie zdejmujemy już więc z siostrą tych płaszczów, wujek tylko co chwilę zdejmuje i nakłada, bo nieznośnie mu się w tym jedzie. Fakt, takie płaszcze są niewygodne na rower i niewiele pomagają. Ten siostry jest jeszcze w miarę dobry, bo zakrywa nogi i nie rozwiewa się jak żagiel, jest też jej w nim cieplej.
Za Makowem jeszcze wujek miał mały wypadek. Mogło zakończyć się tragicznie, ale zakończyło się szczęśliwie. Nie widziałyśmy tego z siostrą bo wcześniej dojechałyśmy do Jachówki i tam na niego czekałyśmy a on nie jedzie i nie jedzie…. Siostra mówi, że zakładał znów płaszcz jak ruszała, więc to dlatego. A wujek po prostu na tym dużym zjeździe z Makowa do Jachówki, był za bardzo rozpędzony, ulica była mokra i zakrętasy a wujek zapomniał o zakrętasach i nie wyhamował odpowiednio wcześniej. Wylądował w krzakach, poleciał głową do tyłu, kask się złamał i odpadła tylna część… rower poleciał w drugą stronę. Gdyby nie ten kask, zakończyłoby się tragicznie. A wujek chciał nas dogonić. A ja jechałam tak powoli z tej górki, cały czas maksymalnie hamowałam i do siostry wołałam żeby bardziej hamowała.
Trasa: Zawoja – Gołynia – Grzechynia - Maków Podhalański – Jachówka – Budzów – Zachełmna – Stronie – Lanckorona - Brody - Zebrzydowice
Nadal cały czas pada, nie mamy wyjścia jak ruszać w deszczu, czekamy tylko aż trochę zelżeje.
Ale nie to jest najgorsze. Najgorsze, że moją siostrę łapie choroba: jest osłabiona, prawie nic nie je, trochę wymiotuje. Ale to nie jest zwykłe przeziębienie. Po opuchniętej twarzy a zwłaszcza powiekach, obawiam się gorszego: nawrotu choroby nerkowej. Nigdy nie wiadomo kiedy będzie nawrót, czasem po roku, czasem po 10 latach, tym razem po 4. Siostra co prawda mówi, że chyba tylko ją przewiało, ale ja w to nie wierzę, inna sprawa że to przewianie i osłabienie mogły mieć wpływ na ów nawrót…
W każdym bądź razie na razie jeszcze siostra czuje się by jechać, na szczęście, bo nie mamy innego transportu z tej Zawoi. Tak sobie myślę, żeby dojechać choć do Makowa Podhalańskiego. Tam – jeśli będzie pogorszenie – można by wsiąść w pociąg do Kalwarii albo nawet i do Krakowa i tam czekać do dnia następnego, na kiedy mieliśmy bilety powrotne.
W trakcie jazdy na rowerze jest dosyć zimno, zwłaszcza na zjazdach ręce chcą odpaść. Siostrze jest zimno podwójnie, jedzie w wełnianych rękawiczkach. Na podjazdach (podejściach) nawet prowadzenie roweru zaczyna być dla niej zbyt męczące. Zbiegamy z wujkiem i zabieramy od niej rower, który dla nas jest już taki lekki. Dobrze, że nie puchną jej jeszcze nogi, wtedy by już nie było szans na posuwanie się do przodu.
Mimo wszystko wydaje mi się, że do Makowa docieramy dość szybko. Spędzamy tam godzinę w Sanktuarium. Chciałam spędzić w tym pięknym miejscu więcej czasu, a teraz tym bardziej – ze względu na deszcz – po prostu tam się chronimy i odpoczywamy. Udaję się na dworzec PKP, niestety z Makowa nie odjeżdżają żadne pociągi, bo gdzieś tam są roboty i kursuje zastępcza komunikacja autobusowa. Nie ma wyjścia, trzeba jechać dalej do Kalwarii.
Siostra twierdzi że da radę te 20 km, ale wychodzi nam 35. Później, tak gdzieś od Budzowa nie pada już tak non stop, lecz z przerwami, ale jest zimno, nie zdejmujemy już więc z siostrą tych płaszczów, wujek tylko co chwilę zdejmuje i nakłada, bo nieznośnie mu się w tym jedzie. Fakt, takie płaszcze są niewygodne na rower i niewiele pomagają. Ten siostry jest jeszcze w miarę dobry, bo zakrywa nogi i nie rozwiewa się jak żagiel, jest też jej w nim cieplej.
Za Makowem jeszcze wujek miał mały wypadek. Mogło zakończyć się tragicznie, ale zakończyło się szczęśliwie. Nie widziałyśmy tego z siostrą bo wcześniej dojechałyśmy do Jachówki i tam na niego czekałyśmy a on nie jedzie i nie jedzie…. Siostra mówi, że zakładał znów płaszcz jak ruszała, więc to dlatego. A wujek po prostu na tym dużym zjeździe z Makowa do Jachówki, był za bardzo rozpędzony, ulica była mokra i zakrętasy a wujek zapomniał o zakrętasach i nie wyhamował odpowiednio wcześniej. Wylądował w krzakach, poleciał głową do tyłu, kask się złamał i odpadła tylna część… rower poleciał w drugą stronę. Gdyby nie ten kask, zakończyłoby się tragicznie. A wujek chciał nas dogonić. A ja jechałam tak powoli z tej górki, cały czas maksymalnie hamowałam i do siostry wołałam żeby bardziej hamowała.
Trasa: Zawoja – Gołynia – Grzechynia - Maków Podhalański – Jachówka – Budzów – Zachełmna – Stronie – Lanckorona - Brody - Zebrzydowice
Opuszczamy Zawoję © Monica
Podjazd w Zawoji Gołynia © Monica
Na trasie między Grzechynią a Makowem Podhalańskim © Monica
Skawa w okolicy Makowa Podhalańskiego © Monica
Maków Podhalański, Sanktuarium Matki Bożej Opiekunki i Królowej Rodzin © Monica
Wnętrze Sanktuarium © Monica
Obraz Matki Bożej Makowskiej © Monica
Jeszcze jeden widok na Sanktuarium © Monica
Początek podjazdu w Makowie Podhalańskim. Zastanawia mnie czy tam w oddali to Babia Góra... © Monica
Podjazd w Makowie. Zapowiada się dobrze, ale to początek, po 20 min. zsiadamy, w sumie ja wcześniej, bo przecież robię zdjęcia.
Podjazdu ciąg dalszy © Monica
Zjazd z górki makowskiej - przed nami Jachówka © Monica
Przed Zachełmną © Monica
Potok Zachełmka © Monica
Okolice Stroni © Monica
Podjazd w okolicach Stroni © Monica
Kolejny podjazd © Monica
A tak jakoś ten oset przykuł mój wzrok, pewno dlatego że kolorowy ;-) © Monica
Stronie - w oddali widoczny (na zdjęciu oczywiście słabo) klasztor w Kalwarii Zebrzydowskiej © Monica
Beskidzkie widoczki © Monica
Widok na Lanckorońską Górę i położoną na jej stoku Lanckoronę © Monica
Zabytkowa, drewniana zabudowa rynku w Lanckoronie © Monica
Kościół pw. Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Lanckoronie © Monica
Fundatorem tego kościoła był Kazimierz Wielki. Został on wybudowany ok. 1336r. Z ówczesnego gotyckiego kościoła zachowały się tylko mury magistralne, gdyż był on przebudowywany w XVI i XIX w.
Kościół OO. Bernardynów pw. Narodzenia NMP w Brodach © Monica
Bardzo ciekawy jest ten barokowy kościół. Początkowo myślałam, że to taka okazała jedna z kaplic kalwaryjskiej Golgoty. Ale nie, choć należy on do obiektów Sanktuarium w Kalwarii Z. Kościół ten jest zwany Grobkiem, gdyż najpierw w 1611r. Michał Zebrzydowski wybudował w tym miejscu małą kaplicę Grobu Matki Boskiej, której nadano kształt sarkofagu. Następnie w 1615r. zaczęto wznosić nad tą kaplicą duży kościół.
Kategoria W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe, 51-100 km, Jura, Beskid Makowski
- Aktywność Wędrówka
Beskidy: Babia Góra pieszo dz. 6
Czwartek, 29 maja 2014 · dodano: 09.06.2014 | Komentarze 5
Tego dnia nie przejechaliśmy na rowerze ani 1 km, ale dla całości relacji z tego wyjazdu, postanowiłam umieścić wpis z naszej wędrówki na Babią Górę.
Wcześniej myślałam co prawda, że pojedziemy rowerami na Przełęcz Krowiarki a stamtąd ruszymy pieszo, ale to było wtedy gdy sądziłam, że będziemy mieli z Zawoji ok. 12 km, natomiast gdy okazało się, że nasz nocleg jest tak daleko i mamy na przełęcz jakieś 5 km, nie miało sensu branie roweru, i tak byśmy go prowadzili większość trasy, gdyż Przełęcz znajduje sie na wysokości 1012 m.n.p.m.
W Beskidach totalne załamanie pogody. Pada całą noc i nad ranem. Gdy w końcu przestaje ruszamy na szlak. Mamy nadzieję, że się jednak rozchmurzy lub przynajmniej nie będzie padać. Gdzie tam. Nim doszliśmy do Przełęczy zaczęło padać i praktycznie pada już cały dzień, czasem słabiej czasem mocniej, w lesie mniej odczuwalne, na szczytach bardziej. Widoczność zerowa. Prawie bym przegapiła schronisko choć jest tak duże... ;-) Tym razem nie mieliśmy szczęścia do pogody.
Z naszego noclegu ruszamy na Przeł. Krowiarki niebieskim szlakiem, który jakieś 3,5 km biegnie Drogą Karpacką, czyli główną szosą biegnącą przez Zawoję, potem już 1,5 km na Przełęcz normalnymi leśnymi ścieżkami. Z Przełęczy wiedzie czerwony szlak przez Sokolicę na Babią G. Następnie schodzimy czerwonym (niebieskim, zielonym, wszystkie trzy szlaki na raz) na Przełęcz Brona, a z niej udajemy się do schroniska. Po pobycie w schronisku wracamy na Przeł. Brona i niebiesko-zielonym idziemy na Przeł. Jałowiecką i Jałowiecki Garb, a potem już czarnym szlakiem schodzimy do Czatoży. Potem jeszcze ok. 5 km przez Czatożę i Zawoję na nocleg, ten ostatni odcinek dłuży się nam już bardzo...
Przeszliśmy całe babiogórskie pasmo, od Przeł. Krowiarki aż po Jałowcowy Garb i nie wiemy nawet jak wygląda Babia Góra ;-) Nie wiem czy będę jeszcze miała możliwość na nią wrócić, na pewno pozostaje mi patrzenie na nią z Tatr, jak to było dotychczas....
Wcześniej myślałam co prawda, że pojedziemy rowerami na Przełęcz Krowiarki a stamtąd ruszymy pieszo, ale to było wtedy gdy sądziłam, że będziemy mieli z Zawoji ok. 12 km, natomiast gdy okazało się, że nasz nocleg jest tak daleko i mamy na przełęcz jakieś 5 km, nie miało sensu branie roweru, i tak byśmy go prowadzili większość trasy, gdyż Przełęcz znajduje sie na wysokości 1012 m.n.p.m.
W Beskidach totalne załamanie pogody. Pada całą noc i nad ranem. Gdy w końcu przestaje ruszamy na szlak. Mamy nadzieję, że się jednak rozchmurzy lub przynajmniej nie będzie padać. Gdzie tam. Nim doszliśmy do Przełęczy zaczęło padać i praktycznie pada już cały dzień, czasem słabiej czasem mocniej, w lesie mniej odczuwalne, na szczytach bardziej. Widoczność zerowa. Prawie bym przegapiła schronisko choć jest tak duże... ;-) Tym razem nie mieliśmy szczęścia do pogody.
Z naszego noclegu ruszamy na Przeł. Krowiarki niebieskim szlakiem, który jakieś 3,5 km biegnie Drogą Karpacką, czyli główną szosą biegnącą przez Zawoję, potem już 1,5 km na Przełęcz normalnymi leśnymi ścieżkami. Z Przełęczy wiedzie czerwony szlak przez Sokolicę na Babią G. Następnie schodzimy czerwonym (niebieskim, zielonym, wszystkie trzy szlaki na raz) na Przełęcz Brona, a z niej udajemy się do schroniska. Po pobycie w schronisku wracamy na Przeł. Brona i niebiesko-zielonym idziemy na Przeł. Jałowiecką i Jałowiecki Garb, a potem już czarnym szlakiem schodzimy do Czatoży. Potem jeszcze ok. 5 km przez Czatożę i Zawoję na nocleg, ten ostatni odcinek dłuży się nam już bardzo...
Przeszliśmy całe babiogórskie pasmo, od Przeł. Krowiarki aż po Jałowcowy Garb i nie wiemy nawet jak wygląda Babia Góra ;-) Nie wiem czy będę jeszcze miała możliwość na nią wrócić, na pewno pozostaje mi patrzenie na nią z Tatr, jak to było dotychczas....
Potok Jaworzyna © Monica
Szlak na Przełęcz Krowiarki © Monica
Most nad górskim potokiem © Monica
Na szlaku © Monica
Przełęcz Krowiarki - z niej prowadzi czerwony szlak wprost na Babią Górę © Monica
Ruszamy czerwonym szlakiem © Monica
Wujek zniknął we mgle © Monica
Bardzo wygodna ścieżka przed Sokolicą © Monica
Pierwszy punkt widokowy - panorama z Sokolicy ;-) © Monica
Odcinek szlaku mędzy Kępą a Babią Górą - piętro skaliste © Monica
Radosny akcent na szlaku - Sasanka alpejska © Monica
Połacie sasanek przed szczytem Babiej G © Monica
Babia Góra © Monica
Trzy zmokłe kury na Babiej G. ;-) © Monica
Zejście z Babiej G. w kierunku Przełęczy Brona © Monica
Piętro kosodrzewiny © Monica
Zejście z Przeł. Brona do schroniska © Monica
To schronisko to prawdziwy raj... ;-) © Monica
Mała Babia Góra © Monica
Na niebieskim szlaku w kierunku Przełęczy Jałowieckiej © Monica
Knieja Czatożańska - pierwotna puszcza karpacka - obszar ścisłej ochrony © Monica
Przez knieję © Monica
Kategoria W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe, Jura, Beskid Makowski