Info
Ten blog rowerowy prowadzi Monica z miasteczka Luzino. Mam przejechane 14904.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2016, Grudzień2 - 13
- 2016, Listopad2 - 3
- 2016, Październik5 - 12
- 2016, Wrzesień4 - 9
- 2016, Sierpień7 - 16
- 2016, Lipiec7 - 12
- 2016, Czerwiec1 - 2
- 2016, Maj14 - 51
- 2016, Kwiecień6 - 17
- 2016, Marzec2 - 9
- 2016, Luty2 - 11
- 2015, Grudzień2 - 7
- 2015, Listopad1 - 1
- 2015, Październik7 - 41
- 2015, Wrzesień4 - 15
- 2015, Sierpień6 - 11
- 2015, Lipiec3 - 4
- 2015, Czerwiec8 - 20
- 2015, Maj12 - 56
- 2015, Kwiecień10 - 35
- 2015, Marzec6 - 23
- 2015, Luty4 - 14
- 2015, Styczeń2 - 19
- 2014, Grudzień3 - 21
- 2014, Listopad4 - 34
- 2014, Październik7 - 64
- 2014, Wrzesień6 - 57
- 2014, Sierpień5 - 26
- 2014, Lipiec7 - 59
- 2014, Czerwiec8 - 40
- 2014, Maj17 - 134
- 2014, Kwiecień9 - 58
- 2014, Marzec12 - 88
- 2014, Luty9 - 47
- 2014, Styczeń2 - 4
- 2013, Grudzień3 - 2
- 2013, Listopad3 - 4
- 2013, Październik6 - 16
- 2013, Wrzesień5 - 23
- 2013, Sierpień2 - 8
- 2013, Lipiec1 - 5
- 2013, Czerwiec5 - 20
- 2013, Maj1 - 0
- 2012, Październik1 - 3
- 2012, Sierpień1 - 1
- 2012, Lipiec1 - 0
- 2012, Czerwiec1 - 3
- 2012, Maj2 - 1
- 2012, Kwiecień3 - 2
- 2011, Październik5 - 7
- 2011, Czerwiec3 - 4
- 2011, Maj1 - 2
- 2011, Kwiecień1 - 2
- 2010, Październik1 - 0
- 2010, Maj1 - 0
- 2010, Kwiecień1 - 0
- 2009, Lipiec1 - 0
- 2009, Czerwiec1 - 0
Wpisy archiwalne w miesiącu
Październik, 2011
Dystans całkowity: | 184.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 36.80 km |
Więcej statystyk |
- DST 68.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Powrót w rodzinne strony :-)
Niedziela, 23 października 2011 · dodano: 12.01.2014 | Komentarze 2
Powrót w rodzinne, nie mniej piękne, okolice :-)
Postanowiłam udać się w lasy mirachowskie, by podziwiać je w pięknej, jesiennej scenerii. Przede wszystkim chciałam dotrzeć do, poznanego wczesną wiosną, Rezerwatu Lubygość, a stamtąd, trzymając się szlaku rowerowego, dojechać do Góry Zamkowej. Udało się :-) Obyło się bez błądzenia po lesie, w jednym miejscu trzeba uważać, bo szlak rezygnuje z głównej drogi i odbija w prawo w leśną ścieżkę.
Trasa: Luzino - Lewino - Głusino - Miłoszewo - Rezerwat Lubygość - Góra Zamkowa - Kamienica - Mirachowo - dalej nie pamiętam którą trasą wróciłam do domu ;-)
Postanowiłam udać się w lasy mirachowskie, by podziwiać je w pięknej, jesiennej scenerii. Przede wszystkim chciałam dotrzeć do, poznanego wczesną wiosną, Rezerwatu Lubygość, a stamtąd, trzymając się szlaku rowerowego, dojechać do Góry Zamkowej. Udało się :-) Obyło się bez błądzenia po lesie, w jednym miejscu trzeba uważać, bo szlak rezygnuje z głównej drogi i odbija w prawo w leśną ścieżkę.
Trasa: Luzino - Lewino - Głusino - Miłoszewo - Rezerwat Lubygość - Góra Zamkowa - Kamienica - Mirachowo - dalej nie pamiętam którą trasą wróciłam do domu ;-)
Standardowy odcinek trasy © Monica
Leśne jeziorko © Monica
A ta droga po raz pierwszy © Monica
Przy Diabelskim Kamieniu © Monica
A to wszystko takie złociste... © Monica
Ulubione leśne rejony © Monica
W Rezerwacie Lubygość © Monica
Jakiś niezwykły klimat panuje w tym miejscu... © Monica
W samo południe: cisza i spokój... © Monica
Twój urok mnie zachwyca ;-) © Monica
Na tafli jeziora widać przekwitnięty grążec żółty. Dobrze byłoby przyjechać w czasie jego kwitnienia... © Monica
Jeszcze jedno ujęcie, nie potrafię się oprzeć...;-) © Monica
Złocista alejka © Monica
Pod Zamkową Górą © Monica
Pod Zamkową Górą rozładowała mi się bateria w aparacie i w ten sposób nastąpił koniec zdjęć...
Kategoria W pojedynkę, 51-100 km
- DST 18.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Pożegnanie z Krakowem
Środa, 5 października 2011 · dodano: 12.01.2014 | Komentarze 2
To były typowo miejskie kaemy. Miało ich być więcej, bo mieliśmy odwiedzić więcej miejsc, ale nie udało się...
Najpierw wyprawa do serwisu rowerowego, ok. 11 z niego wyjeżdżamy. Potem jedziemy na Błonia, a stamtąd na Kopiec Kościuszki. Ale jedziemy tylko początkowo, bo trafiamy na Aleję Trzech Wieszczów i się przez nią przedzieramy prowadząc rowery, bo Aleja zatłoczona, co chwilę światła, nie chcemy się pakować z rowerami na ulicę. Wchodzimy na chodnik, a ten cały czas zastawiony autami, nierzadko ledwo pół metra dla pieszych, a co tu mówić o rowerach... Więc przepuszczamy pieszych i jakoś brniemy krok za krokiem, męczarnia ogromna... Krakowiacy bardzo mili i się jakoś nie irytują na intruzów na chodniku. W końcu docieramy na Błonia i oddychamy z ulgą. Dalej na Kopiec bez przeszkód, ale jest już trochę późno, by zrealizować plan...
Z kopca widać w oddali Klasztor Kamedułów, do którego chętnie bym się udała, ale nie znam drogi, zgubiłam mapkę w drodze do serwisu, pamiętam tylko że tam jakieś różne ścieżki były. Poza tym czytałam, że tam kobiet nie wpuszczają (tylko parę razy do roku), więc nie wiem czy ma sen tam jechać... Do Tyńca również się nie udajemy, ponieważ obawiam się, że jeśli przeprawa miejskimi ulicami będzie wyglądała tak jak na Al. Trzech Wieszczów, to nie zdążymy na pociąg powrotny do Gdyni. Zdecydowaliśmy się więc odwiedzić Kazimierz i ponownie Bulwary, Smoka i Stare Miasto :-)
Najpierw wyprawa do serwisu rowerowego, ok. 11 z niego wyjeżdżamy. Potem jedziemy na Błonia, a stamtąd na Kopiec Kościuszki. Ale jedziemy tylko początkowo, bo trafiamy na Aleję Trzech Wieszczów i się przez nią przedzieramy prowadząc rowery, bo Aleja zatłoczona, co chwilę światła, nie chcemy się pakować z rowerami na ulicę. Wchodzimy na chodnik, a ten cały czas zastawiony autami, nierzadko ledwo pół metra dla pieszych, a co tu mówić o rowerach... Więc przepuszczamy pieszych i jakoś brniemy krok za krokiem, męczarnia ogromna... Krakowiacy bardzo mili i się jakoś nie irytują na intruzów na chodniku. W końcu docieramy na Błonia i oddychamy z ulgą. Dalej na Kopiec bez przeszkód, ale jest już trochę późno, by zrealizować plan...
Z kopca widać w oddali Klasztor Kamedułów, do którego chętnie bym się udała, ale nie znam drogi, zgubiłam mapkę w drodze do serwisu, pamiętam tylko że tam jakieś różne ścieżki były. Poza tym czytałam, że tam kobiet nie wpuszczają (tylko parę razy do roku), więc nie wiem czy ma sen tam jechać... Do Tyńca również się nie udajemy, ponieważ obawiam się, że jeśli przeprawa miejskimi ulicami będzie wyglądała tak jak na Al. Trzech Wieszczów, to nie zdążymy na pociąg powrotny do Gdyni. Zdecydowaliśmy się więc odwiedzić Kazimierz i ponownie Bulwary, Smoka i Stare Miasto :-)
Wreszcie na Błoniach, w oddali Kopiec Kościuszki © Monica
Jesiennie © Monica
W drodze na Kopiec Kościuszki © Monica
Podstawowe informacje © Monica
Trochę się rozczarowałam, że nie prezentował się tak jak w folderach (w folderach jest taki piękny zielony ;-) © Monica
Na szczycie ;-) © Monica
Nad Wisłą © Monica
Bazylika Bożego Ciała na Kazimierzu © Monica
Stara Synagoga przy ul. Szerokiej © Monica
Dom Klezmera Hois © Monica
Kirkut żydowski na Kazimierzu © Monica
Może by wstąpić choć na bułkę z masłem? ;-) © Monica
To częsty widok, najwyraźniej Krakowiacy również preferują jazdę na rowerze ;-) © Monica
Na krakowskim rynku kręcą się... Kaszubi...;-) © Monica
To był bardzo udany wyjazd i wszyscy bardzo ciepło go wspominamy, mimo że nie udało się zrealizować wszystkiego i jeśli chodzi o jazdę na rowerze to nie było jej dużo. Ale mam głęboką nadzieję, że jeszcze uda się wybrać w te strony tylko przy użyciu roweru... ;-)
Kategoria W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe, 0-50 km, Cz-wa, Kraków, Ojców
- DST 45.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Ojcowski Park Narodowy
Wtorek, 4 października 2011 · dodano: 12.01.2014 | Komentarze 2
Po poprzednich trzech słonecznych dniach, ten powitał nas
bez słońca i z zachmurzoną twarzą. Jeszcze zanim wyjechaliśmy z Krakowa zaczęło
porządnie padać. Nie była to optymistyczna perspektywa, ale uznaliśmy, że
jedziemy, gdyż bardzo nam zależało na podziwianiu Ojcowskiego Parku z
perspektywy siodełka. Dobrze, że nie zwątpiliśmy. Popadało, następnie zaczęło
się przejaśniać i ostatecznie pojawiła się upragnione słońce.
To był wspaniały dzień, byłam nim usatysfakcjonowana w 100%. Mieliśmy wymarzoną pogodę, złotą jesień, białe wapienne skałki, średniowieczne zameczki oraz idealny środek transportu :-) Tylko czasu mogło być więcej, żeby pochodzić sobie po skałkach. Nie wiedziałam, że są tam piesze szlaki na górze, bo bym zaplanowała jeden dzień dłużej w tej okolicy, a tak bilety powrotne były już zakupione.
Mieliśmy też trochę atrakcji mniej przyjemnych, ale to już w drodze powrotnej…
Jeśli chodzi o trasę to z Krakowa przedzieraliśmy się (dosłownie, wyjazd z miasta to porażka) asfaltem, w końcu skręciliśmy w jakąś polną drogę, następnie trochę lasem aż do Doliny Prądnika, która jest wyścielona asfaltem, ale nie przeszkadzał on mi, najważniejsze że ruch czterokołowy był znikomy, było lekko i relaksacyjnie, jak zawsze ;-)
To był wspaniały dzień, byłam nim usatysfakcjonowana w 100%. Mieliśmy wymarzoną pogodę, złotą jesień, białe wapienne skałki, średniowieczne zameczki oraz idealny środek transportu :-) Tylko czasu mogło być więcej, żeby pochodzić sobie po skałkach. Nie wiedziałam, że są tam piesze szlaki na górze, bo bym zaplanowała jeden dzień dłużej w tej okolicy, a tak bilety powrotne były już zakupione.
Mieliśmy też trochę atrakcji mniej przyjemnych, ale to już w drodze powrotnej…
Jeśli chodzi o trasę to z Krakowa przedzieraliśmy się (dosłownie, wyjazd z miasta to porażka) asfaltem, w końcu skręciliśmy w jakąś polną drogę, następnie trochę lasem aż do Doliny Prądnika, która jest wyścielona asfaltem, ale nie przeszkadzał on mi, najważniejsze że ruch czterokołowy był znikomy, było lekko i relaksacyjnie, jak zawsze ;-)
W Dolinie Prądnika © Monica
Skałki na trasie © Monica
Malownicza Dolina Prądnika © Monica
Skały Panieńskie na terenie Ojcowskiego Parku Narodowego © Monica
Brama Krakowska © Monica
Przejazd przez Bramę Krakowską © Monica
Zamek w Ojcowie © Monica
Zamek w Ojcowie był zamkiem warownym, wzniesionym w XIV w. przez Kazimierza Wielkiego.
Jak większość zamków jurajskich został usytuowany na wapiennej skale. Obecnie
zachowały się jedynie ruiny, w których przeprowadzono renowację wieży i bramy
wjazdowej.
Odrestaurowana brama zamkowa © Monica
Podziwiając skałki :-) © Monica
Malownicze wapienne skały © Monica
Jadąc z Ojcowa do Skały © Monica
Maczuga Herkulesa © Monica
Zamek w Pieskowej Skale © Monica
Zamek w Pieskowej Skale również został zbudowany z
inicjatywy Kazimierza Wielkiego w XIV w. Miał za zadanie strzec, biegnącej
Doliną Prądnika, drogi łączącej Kraków ze Śląskiem. Ta średniowieczna twierdza nabrała
charakteru renesansowego w XVI w., gdy dobudowano arkadowy dziedziniec oraz
charakterystyczną loggię widokową.
Zerkając przez bramę...:-) © Monica
Przed Zameczkiem © Monica
Jeden z bastionów w zespole fortyfikacji, dziś barwna zamkowa kawiarenka © Monica
Wyszedłszy z zamku, zaczęły się te mniej przyjemne atrakcje.
A mianowicie zauważam brak aparatu fotograficznego. Nie mam go w mojej rowerowej
torebce. No a na zamku przecież w ogóle go nie używałam, bo w muzeum nie można
robić zdjęć, ostatnie zdjęcia robiłam na dziedzińcu, przed wejściem do środka.
Mimo to wracam na zamek i obchodzę jeszcze raz wszystkie sale. Oczywiście
aparatu nie ma, panie tam pracujące też go nie widzą. W końcu przypominamy
sobie, że za nami wleciała i wyleciała jakaś wycieczka klasowa. Może któryś
dzieciak zauważył i wziął… Widzimy ich z daleka, schodzą już od Maczugi
Herkulesa do autokarów. Wujek decyduje się biec za nimi. Wraca po jakimś
czasie, aparatu nie ma. Aparat był dla mnie bezcenny ze względu na zdjęcia,
jedyną pamiątkę, musiałam go odzyskać. Wracam do muzeum, postanawiam dać mój
numer telefonu i adres pracującym tam paniom z prośbą, by przesłały mi go jak
się znajdzie. W momencie, gdy to mówię, rozglądam się jeszcze po pomieszczeniu
i naglę patrzę na kosz ze stertą czarnych muzealnych kapci, a tam na samej
górze też w ciemnym etui leży, prawie niewidoczny, mój aparat i się ze mnie
śmieje… Zostawiłam go tam przy zakładaniu albo zdejmowaniu kapci. Radość
oczywiście ogromna, ale… nie na długo. Aparat też widać bardzo się zestresował całą
sytuacją, bo gdzieś po pół godzinie przestaje robić zdjęcia, biała plama
zamiast obrazu, matryca wysiadła. Dobrze, że został jeszcze aparat Wujka.
Ruszamy w drogę powrotną...
Ruszamy w drogę powrotną...
Dokąd te schodki? © Monica
Ostaniec Biała Ręka © Monica
Góra Koronna © Monica
Odpoczynek na Górze Koronnej © Monica
W drodze powrotnej © Monica
Zejście od Jaskini Łokietka © Monica
Dotarliśmy do Jaskini na ostatnią przysłowiową minutę, a właściwie minutę po zamknięciu bramy symbolizującej pajęczynę, która uratowała króla Łokietka ;-) Na szczęście jeszcze dla nas otwarto bramę i dołączyliśmy do ostatniej grupy z przewodnikiem :-)
Powrót przez las. Komuś przypadły w udziale dwa rowery ;-) © Monica
Mój rower tuż przed awarią... A właściwie chyba już widać flaka w przednim kole, tylko ja go wtedy jeszcze nie widziałam, zaabsorbowana zachodem słońca © Monica
Gdy wsiadłam na rower po zrobieniu tego zdjęcia, poczułam że jedzie mi się jakoś dziwnie... Oczywiście, złapałam gumę w przednim kole. Oczywiście nie mkałam zapasowej dętki ani łatek... Czeka nas dłuższy ponad 2-godzinny spacer, ok. 12 km. Dobrze, że wieczór był ciepły, miło się szło przez te pola, tylko jak już dotarliśmy do miasta dłużyło mi się to niezmiernie, wolałabym szybko przejechać cichymi wieczornymi ulicami.
Martwiłam się, że czeka mnie na następny dzień (już z bagażami, bo to ostatni dzień) kręcenie się po mieście w poszukiwaniu serwisu rowerowego. Na szczęście cudem natknęliśmy się na taki w naszej drodze powrotnej, ok. pół godziny przed miejscem noclegu, tak że już wiadomo było gdzie należy się udać następnego dnia, bez zbędnych poszukiwań :-)
Martwiłam się, że czeka mnie na następny dzień (już z bagażami, bo to ostatni dzień) kręcenie się po mieście w poszukiwaniu serwisu rowerowego. Na szczęście cudem natknęliśmy się na taki w naszej drodze powrotnej, ok. pół godziny przed miejscem noclegu, tak że już wiadomo było gdzie należy się udać następnego dnia, bez zbędnych poszukiwań :-)
Kategoria Wyjazdy kilkudniowe, W towarzystwie, 0-50 km, Cz-wa, Kraków, Ojców
- DST 18.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Kraków - Łagiewniki
Niedziela, 2 października 2011 · dodano: 11.01.2014 | Komentarze 0
Z Cz-wy do Krakowa dojechaliśmy w południe, po drodze była
jeszcze przesiadka w Katowicach. Odszukaliśmy ulicę, gdzie mieliśmy nocleg,
przepakowaliśmy się i ruszyliśmy w kierunku Łagiewnik.
Po drodze praktycznie wstąpiliśmy tylko do Klasztoru OO. Paulinów na Skałce. Nie licząc małego zaopatrzenia w cukierni…;-)
Do Łagiewnik dotarliśmy około godz. 15, w sam raz aby o tej szczególnej godzinie uczestniczyć we mszy św. w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia.
Z Łagiewnik udaliśmy się na Stare Miasto, jadąc bulwarami nad Wisłą. Już zmierzchało gdy dotarliśmy na Starówkę, a późnym wieczorem na nocleg.
Po drodze praktycznie wstąpiliśmy tylko do Klasztoru OO. Paulinów na Skałce. Nie licząc małego zaopatrzenia w cukierni…;-)
Do Łagiewnik dotarliśmy około godz. 15, w sam raz aby o tej szczególnej godzinie uczestniczyć we mszy św. w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia.
Z Łagiewnik udaliśmy się na Stare Miasto, jadąc bulwarami nad Wisłą. Już zmierzchało gdy dotarliśmy na Starówkę, a późnym wieczorem na nocleg.
Na trasie Częstochowa - Kraków, zajmujemy miejsce dla niepełnosprawnych bo nie było specjalnego dla rowerów, ale mamy zgodę konduktora ;-) © Monica
U celu kolejnego etapu © Monica
Kościół św. Michała Archanioła i św. Stanisława Biskupa w Krakowie na Skałce © Monica
Kościół na Skałce jest związany przede wszystkim z osobą św. Stanisława, biskupa krakowskiego, który popadłszy w konflikt z królem Bolesławem Śmiałym, został przez niego skazany na śmierć poprze obcięcie członków. Według Kadłubka król osobiście wykonał ten wyrok, właśnie na Skałce. Dlatego to Skałka jest miejscem kultu św. Stanisława, mimo że jego ciało po śmierci zostało przeniesione do Katedry wawelskiej.
Kościół
na Skałce jest też drugim, obok Wawelu, miejscem spoczynku słynnych Polaków w
Krakowie. W podziemiach świątyni pochowani zostali m.in.: Jan Długosz, Wincenty Pol,
Józef Ignacy Kraszewski, Adam Asnyk,
Stanisław Wyspiański, Jacek Malczewski, Karol Szymanowski, Czesław Miłosz.
Ołtarz boczny, z relikwiami św. Stanisława © Monica
Ołtarz główny w Kościele na Skałce, z obrazem przedstawiającym św. Michała Archanioła © Monica
Po wyjściu z kościoła na Skałce miało miejsce nieoczekiwane, miłe spotkanie... Zbliżając się do naszych rowerów widzimy, że stoi przy nich i przygląda się im jakiś młody zakonnik, tamtejszy Paulin. "No ładnie - myślę sobie, "pewnie usłyszymy parę słów tytułem upomnienia, że nie należało tu parkować tych rowerów", choć staraliśmy się je postawić w miejscu ustronnym, żeby nikomu nie przeszkadzały. Na szczęście okazało się coś zupełnie innego... Zakonnik po prostu zauważył naklejkę z kaszubskim herbem na bagażu Wujka i postanowił poczekać sobie i poznać właścicieli tych rowerów, bo sam również był z Kaszub, z Władysławowa. Tak więc porozmawialiśmy trochę, przedstawialiśmy się: kto, skąd i po co tu jest i rozstaliśmy się z miłym wrażeniem, że wszędzie można spotkać kogoś bliskiego :-)
Klasztor Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Łagiewnikach © Monica
Sanktuarium Bożego Miłosierdzia - nowa część © Monica
Przed Bazyliką © Monica
Klasztor i Kościół na Skałce od strony Wisły © Monica
Z widokiem na Wawel © Monica
Kategoria Wyjazdy kilkudniowe, W towarzystwie, 0-50 km, Cz-wa, Kraków, Ojców
- DST 35.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Częstochowa - Olsztyn
Sobota, 1 października 2011 · dodano: 10.01.2014 | Komentarze 1
Dlaczego Olsztyn? Moim pragnieniem było, i jest nadal,
przejechanie na rowerze jurajskiego Szlaku Orlich Gniazd.
Bardzo chciałam zrealizować to w 2011r. ale różne względy mi to uniemożliwiały. W końcu pojawiła się możliwość wyjazdu w październiku, ale byłam pełna obaw, że pogoda nie dopisze, dlatego zrezygnowałam z wyjazdu rowerowego i postanowiłam po paroletniej przerwie odwiedzić znów Kraków. No ale jak Kraków to też jakieś okolice by się przydało zobaczyć, a jak okolice to najlepiej na rowerze, przecież nie będziemy się autobusami tłuc, no a jak Kraków to do Częstochowy też by warto przy okazji zajrzeć, no i może też jakieś okolice…:-)
Tak więc ostatecznie dochodzę do wniosku, że rowery trzeba jednak zabrać :-)
Bardzo chciałam zrealizować to w 2011r. ale różne względy mi to uniemożliwiały. W końcu pojawiła się możliwość wyjazdu w październiku, ale byłam pełna obaw, że pogoda nie dopisze, dlatego zrezygnowałam z wyjazdu rowerowego i postanowiłam po paroletniej przerwie odwiedzić znów Kraków. No ale jak Kraków to też jakieś okolice by się przydało zobaczyć, a jak okolice to najlepiej na rowerze, przecież nie będziemy się autobusami tłuc, no a jak Kraków to do Częstochowy też by warto przy okazji zajrzeć, no i może też jakieś okolice…:-)
Tak więc ostatecznie dochodzę do wniosku, że rowery trzeba jednak zabrać :-)
Plan jest następujący:
Dzień 1. Przyjeżdżamy pociągiem do Cz-wy. Zawozimy bagaże na miejsce noclegu i jedziemy do Olsztyna. Wieczorem oczywiście na mszę i apel na Jasną Górę.
Dzień 2. Pociągiem do Krakowa. Odwozimy bagaże i jedziemy rowerami na Skałkę, do Łagiewnik i może coś tam jeszcze…
Dzień 3. Piesze zwiedzanie Starego Miasta, Wawel, następnie przejazd do Wieliczki (początkowo chcieliśmy rowerami, ale ostatecznie odeszła nam ochota na jazdę zatłoczonymi miejskimi ulicami, tym bardziej że busy w tym kierunku kursowały często).
Dzień 4. Ojcowski Park Narodowy - w końcu tylko na rowerze ;-)
Dzień 5. Rowerami po Krakowie. W planie był przede wszystkim Kopiec Kościuszki, Klasztor Kamedułów na Złotej Górze i Klasztor Benedyktynów w Tyńcu – niestety dwóch ostatnich punktów nie udało się zrealizować. Więc... znów trzeba się wybrać…:-)
Poniżej relacja z pierwszego dnia.
Wszystko przebiegło mniej więcej z planem. Dotarliśmy do Cz-wy, udaliśmy się na nocleg, zjedliśmy i ruszyliśmy do Olsztyna. Tylko z noclegiem była trochę niemiła niespodzianka. Ze względu na rowery rezerwowałam nocleg w domku jednorodzinnym, a Pani nam oświadcza, że domek ma zajęty weselnymi gośćmi i nam da mieszkanie trochę dalej w bloku. Trochę dalej było znacznie dalej, a blok był wieżowcem i musieliśmy później robić po 3 kursy w górę i w dół żeby przetransportować windą oddzielnie każdy rower. Było to bardzo męczące, ale i tak dobrze że była winda…
Do Olsztyna udaliśmy się czerwonym szlakiem rowerowym, ulicą Mirowską, mijamy Kusięta i już na miejscu. W drodze powrotnej skręciliśmy nieco inaczej i wyszło że wyjechaliśmy koło Huty.
Dzień 1. Przyjeżdżamy pociągiem do Cz-wy. Zawozimy bagaże na miejsce noclegu i jedziemy do Olsztyna. Wieczorem oczywiście na mszę i apel na Jasną Górę.
Dzień 2. Pociągiem do Krakowa. Odwozimy bagaże i jedziemy rowerami na Skałkę, do Łagiewnik i może coś tam jeszcze…
Dzień 3. Piesze zwiedzanie Starego Miasta, Wawel, następnie przejazd do Wieliczki (początkowo chcieliśmy rowerami, ale ostatecznie odeszła nam ochota na jazdę zatłoczonymi miejskimi ulicami, tym bardziej że busy w tym kierunku kursowały często).
Dzień 4. Ojcowski Park Narodowy - w końcu tylko na rowerze ;-)
Dzień 5. Rowerami po Krakowie. W planie był przede wszystkim Kopiec Kościuszki, Klasztor Kamedułów na Złotej Górze i Klasztor Benedyktynów w Tyńcu – niestety dwóch ostatnich punktów nie udało się zrealizować. Więc... znów trzeba się wybrać…:-)
Poniżej relacja z pierwszego dnia.
Wszystko przebiegło mniej więcej z planem. Dotarliśmy do Cz-wy, udaliśmy się na nocleg, zjedliśmy i ruszyliśmy do Olsztyna. Tylko z noclegiem była trochę niemiła niespodzianka. Ze względu na rowery rezerwowałam nocleg w domku jednorodzinnym, a Pani nam oświadcza, że domek ma zajęty weselnymi gośćmi i nam da mieszkanie trochę dalej w bloku. Trochę dalej było znacznie dalej, a blok był wieżowcem i musieliśmy później robić po 3 kursy w górę i w dół żeby przetransportować windą oddzielnie każdy rower. Było to bardzo męczące, ale i tak dobrze że była winda…
Do Olsztyna udaliśmy się czerwonym szlakiem rowerowym, ulicą Mirowską, mijamy Kusięta i już na miejscu. W drodze powrotnej skręciliśmy nieco inaczej i wyszło że wyjechaliśmy koło Huty.
Bazylika Archikatedralna Św. Rodziny w Częstochowie, młodziutka, z pocz. XX w © Monica
Polska odmiana neogotyku, tzw. styl nadwiślański © Monica
Moi nieocenieni towarzysze: siostra Dominika i wujek Tadeusz ;-) © Monica
Zamek królewski w Olsztynie © Monica
Budowę zamku przypisuje się królowi Kazimierzowi Wielkiemu, ale prawdopodobnie już wcześniej istniała w tym miejscu warownia. Pierwsze wzmianki o nim pochodzą z 1306r. Zamek został zrujnowany w czasie potopu szwedzkiego w 1656r. i był to początek jego upadku.
Malownicze ruiny © Monica
Wieża Starościańska © Monica
Wieża zamkowa © Monica
Pozostałości murów zamkowych © Monica
Na pozostałościach wieży znajduje się punkt widokowy © Monica
Jasna Góra © Monica
Brama Lubomirskich © Monica
Jeszcze odnośnie pogody: trafiliśmy na wspaniałą, słoneczną pogodę w trakcie całego wyjazdu. Gdybym to przewidziała, mogłabym zrealizować pierwotny plan...
Kategoria Wyjazdy kilkudniowe, W towarzystwie, 0-50 km, Cz-wa, Kraków, Ojców