Info
Ten blog rowerowy prowadzi Monica z miasteczka Luzino. Mam przejechane 14904.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2016, Grudzień2 - 13
- 2016, Listopad2 - 3
- 2016, Październik5 - 12
- 2016, Wrzesień4 - 9
- 2016, Sierpień7 - 16
- 2016, Lipiec7 - 12
- 2016, Czerwiec1 - 2
- 2016, Maj14 - 51
- 2016, Kwiecień6 - 17
- 2016, Marzec2 - 9
- 2016, Luty2 - 11
- 2015, Grudzień2 - 7
- 2015, Listopad1 - 1
- 2015, Październik7 - 41
- 2015, Wrzesień4 - 15
- 2015, Sierpień6 - 11
- 2015, Lipiec3 - 4
- 2015, Czerwiec8 - 20
- 2015, Maj12 - 56
- 2015, Kwiecień10 - 35
- 2015, Marzec6 - 23
- 2015, Luty4 - 14
- 2015, Styczeń2 - 19
- 2014, Grudzień3 - 21
- 2014, Listopad4 - 34
- 2014, Październik7 - 64
- 2014, Wrzesień6 - 57
- 2014, Sierpień5 - 26
- 2014, Lipiec7 - 59
- 2014, Czerwiec8 - 40
- 2014, Maj17 - 134
- 2014, Kwiecień9 - 58
- 2014, Marzec12 - 88
- 2014, Luty9 - 47
- 2014, Styczeń2 - 4
- 2013, Grudzień3 - 2
- 2013, Listopad3 - 4
- 2013, Październik6 - 16
- 2013, Wrzesień5 - 23
- 2013, Sierpień2 - 8
- 2013, Lipiec1 - 5
- 2013, Czerwiec5 - 20
- 2013, Maj1 - 0
- 2012, Październik1 - 3
- 2012, Sierpień1 - 1
- 2012, Lipiec1 - 0
- 2012, Czerwiec1 - 3
- 2012, Maj2 - 1
- 2012, Kwiecień3 - 2
- 2011, Październik5 - 7
- 2011, Czerwiec3 - 4
- 2011, Maj1 - 2
- 2011, Kwiecień1 - 2
- 2010, Październik1 - 0
- 2010, Maj1 - 0
- 2010, Kwiecień1 - 0
- 2009, Lipiec1 - 0
- 2009, Czerwiec1 - 0
Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2015
Dystans całkowity: | 795.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 66.25 km |
Więcej statystyk |
- DST 80.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Powrót do Ełku dz.7
Piątek, 29 maja 2015 · dodano: 22.06.2015 | Komentarze 3
Ten ostatni dzień był mało ciekawy, ale w sumie jego celem był już tylko powrót na pociąg, który odjeżdżał z Ełku.
Na początku, aż do Płociczna jechało się fajnie, bo fajne były jeszcze tereny. Potem pojawiła się przed nami krajowa 8 - masakra, wg mojej mapy powinniśmy tylko przedostać się na drugą stronę i dalej spokojnie jechać do Dubowa. Tymczasem okazało się, że biegnie ona dalej do Dubowa, co gorsza przed nami w Dubowie słychać już było ekspresówkę S61, która wg mojej mapy była dopiero w projekcie, tymczasem okazała się rzeczywistością, przynajmniej na tym odcinku (jako obwodnica Augustowa). Dla nas znaleźć się na takiej drodze, zwłaszcza po 6 dniach w tak spokojnych okolicach, to jak wypuszczenie dzikiego zwierza z buszu do miasta ;-) Jedyna nasza myśl to uciec stamtąd jak najszybciej. Więc skręciłyśmy szybko na Dubowo I, choć teoretycznie nie tam powinnyśmy jechać, ale udało się nam zaciągnąć tam języka jak jechać, żeby ominąć te wszystkie okropne krajówki i w końcu nawet dojechałyśmy do niebieskiego szlaku rowerowego, którym dojechałyśmy do Dowspudy, w której była jedyna tego dnia atrakcja: ruiny zamku generała Ludwika Paca. Tereny równinne, mało ciekawe. Dopiero za Raczkami krajobraz zaczął się zmieniać, powoli zaczynały się Mazury. Niestety ostatnie 10 km do Ełku wypadły nam krajową 16, gdyż za Golubiem nasza droga zamieniła się w błotnistą ścieżkę, nie miałyśmy nawet pewności czy zaprowadzić nas tam gdzie byśmy chciały, więc aby nie tracić czasu, którego i tak nie miałyśmy już dużo, pojechałyśmy na 16-kę. Na szczęście nie było tam tak strasznie jak na 8 czy naszej 6. Ale i tak gnałyśmy na poziomie naszych maksymalnych możliwości prędkościowych. Na pokręcenie się po Ełku zabrakło czasu. Na pociąg zdążyłyśmy - przedziału dla rowerów znów nie było.
Trasa: Magdalenowo - Stary Folwark - Sobolewo - Płociczno - Dubowo I - Józefowo - Franciszkowo - Koniecbór - Stoki - Dowspuda - Raczki - Witówka - Wierzbowo - Dorsze - Iwaśki - Piętki - Zabrowo - Wysokie - Golubka - Golubie - Szczudły - Ełk
Na początku, aż do Płociczna jechało się fajnie, bo fajne były jeszcze tereny. Potem pojawiła się przed nami krajowa 8 - masakra, wg mojej mapy powinniśmy tylko przedostać się na drugą stronę i dalej spokojnie jechać do Dubowa. Tymczasem okazało się, że biegnie ona dalej do Dubowa, co gorsza przed nami w Dubowie słychać już było ekspresówkę S61, która wg mojej mapy była dopiero w projekcie, tymczasem okazała się rzeczywistością, przynajmniej na tym odcinku (jako obwodnica Augustowa). Dla nas znaleźć się na takiej drodze, zwłaszcza po 6 dniach w tak spokojnych okolicach, to jak wypuszczenie dzikiego zwierza z buszu do miasta ;-) Jedyna nasza myśl to uciec stamtąd jak najszybciej. Więc skręciłyśmy szybko na Dubowo I, choć teoretycznie nie tam powinnyśmy jechać, ale udało się nam zaciągnąć tam języka jak jechać, żeby ominąć te wszystkie okropne krajówki i w końcu nawet dojechałyśmy do niebieskiego szlaku rowerowego, którym dojechałyśmy do Dowspudy, w której była jedyna tego dnia atrakcja: ruiny zamku generała Ludwika Paca. Tereny równinne, mało ciekawe. Dopiero za Raczkami krajobraz zaczął się zmieniać, powoli zaczynały się Mazury. Niestety ostatnie 10 km do Ełku wypadły nam krajową 16, gdyż za Golubiem nasza droga zamieniła się w błotnistą ścieżkę, nie miałyśmy nawet pewności czy zaprowadzić nas tam gdzie byśmy chciały, więc aby nie tracić czasu, którego i tak nie miałyśmy już dużo, pojechałyśmy na 16-kę. Na szczęście nie było tam tak strasznie jak na 8 czy naszej 6. Ale i tak gnałyśmy na poziomie naszych maksymalnych możliwości prędkościowych. Na pokręcenie się po Ełku zabrakło czasu. Na pociąg zdążyłyśmy - przedziału dla rowerów znów nie było.
Trasa: Magdalenowo - Stary Folwark - Sobolewo - Płociczno - Dubowo I - Józefowo - Franciszkowo - Koniecbór - Stoki - Dowspuda - Raczki - Witówka - Wierzbowo - Dorsze - Iwaśki - Piętki - Zabrowo - Wysokie - Golubka - Golubie - Szczudły - Ełk
Opuszczamy Magdalenowo © Monica
Pod drogą S61 za Franciszkowem © Monica
Okolice Koniecbora © Monica
Na drodze do Dowspudy © Monica
Zespół parkowo-pałacowy w Dowspudzie © Monica
Pałac w Dowspudzie był niezwykle wystawny i kosztowny, wybudowany w latach 1820-1827 w stylu neogotyku angielskiego, gdyż jego fundator generał Ludwik Pac był wielkim miłośnikiem Wysp Brytyjskich. Również otaczający pałac park był w stylu angielskim. Niestety niedługo cieszył się generał swoim pałacem. Uczestnik wojen napoleońskich i powstania styczniowego, po klęsce powstania musiał wyemigrować, a jego majątek został skonfiskowany przez władze carskie. Kolejni właściciele i dzierżawcy nie dbali o utrzymanie dóbr w należytym stanie, pałac więc niszczał i ostatecznie został rozebrany w 1867 r. Wielka szkoda.
Tak wyglądał pierwotnie pałac Ludwika Paca © Monica
Pozostałości z bajkowego pałacu © Monica
Pomnik Ludwika Michała Paca © Monica
Okolice Witówki © Monica
Na trasie © Monica
Wierzbowo © Monica
Pola rzepaku ostatni raz w tym roku © Monica
Taka droga na skróty © Monica
Miejscowość Dorsze zrobiła przygnębiające wrażenie © Monica
Przez pole, gdyż na drodze wykopy © Monica
Gdzieś za Zaborowem © Monica
Jezioro Golubskie © Monica
Ostatnia prosta © Monica
W Ełku © Monica
Kategoria 51-100 km, Suwalszczyzna 2015, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe
- DST 73.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Wigierski Park Narodowy dz.6
Czwartek, 28 maja 2015 · dodano: 20.06.2015 | Komentarze 4
To był sympatyczny, słoneczny i lajtowy dzień, spędzony w leśnych rejonach Wigierskiego Parku, z rozleniwiającymi postojami nad jeziorami, a właściwie jednym sporym jeziorem ;-)
Objechałyśmy Jezioro Wigry wkoło począwszy od Magdalenowa, a w Starym Folwarku skończywszy. Trzymałyśmy się w większości zielonego szlaku pieszego, z małymi tylko odstępstwami. W Starym Folwarku dość długi postój obiadowy, w tym czasie też nadciągają złowieszcze chmury, pomimo tego kierujemy się jeszcze w północne rejony Parku na Różańcową Górę, bo jeszcze jest za wcześnie by kończyć rowerowy dzień. Z chmur które zwiastowały burzę nic ostatecznie nie wynikło, ani kropelki deszczu. Teren delikatny, prawie płaski.
Trasa: Magdalenowo - Wigry - Mikołajewo - Czerwony Krzyż - Zakąty - Bryzgiel - Bartny Dół - Gawrych Ruda - Słupie - Sobolewo - Stary Folwark - Lipniak - Wiatrołóża I - Piotrowa Dąbrowa - Żubronajcie - Remieńkiń – Ryżówka – Magdalenowo
Objechałyśmy Jezioro Wigry wkoło począwszy od Magdalenowa, a w Starym Folwarku skończywszy. Trzymałyśmy się w większości zielonego szlaku pieszego, z małymi tylko odstępstwami. W Starym Folwarku dość długi postój obiadowy, w tym czasie też nadciągają złowieszcze chmury, pomimo tego kierujemy się jeszcze w północne rejony Parku na Różańcową Górę, bo jeszcze jest za wcześnie by kończyć rowerowy dzień. Z chmur które zwiastowały burzę nic ostatecznie nie wynikło, ani kropelki deszczu. Teren delikatny, prawie płaski.
Trasa: Magdalenowo - Wigry - Mikołajewo - Czerwony Krzyż - Zakąty - Bryzgiel - Bartny Dół - Gawrych Ruda - Słupie - Sobolewo - Stary Folwark - Lipniak - Wiatrołóża I - Piotrowa Dąbrowa - Żubronajcie - Remieńkiń – Ryżówka – Magdalenowo
Pokamedulski Klasztor w Wigrach © Monica
Widok z wieży zegarowej na dziedziniec klasztorny z eremami oraz Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia NMP © Monica
Jezioro Wigry z góry © Monica
Wieża Zegarowa © Monica
Wigierski Park Narodowy © Monica
Jezioro Wigry © Monica
Wigierski PN © Monica
W okolicy Mikołajewa © Monica
Jezioro Wigry © Monica
Zielony szlak w Wigierskim PN © Monica
Na zielonym szlaku © Monica
Postój na pustym polu namiotowym w Zakątach © Monica
Jezioro Wigry © Monica
Drogi w Wigierskim Parku © Monica
Tak sobie jedziemy © Monica
Jezioro Mulaczysko © Monica
Stacja kolejki wąskotorowej w Bartnym Dole © Monica
Binduga nad Jeziorem Wigry - miejsce przeznaczone dawniej do składowania i przygotowywania drewna do spałwu © Monica
Jezioro Wigry od strony Bindugi © Monica
Leśne ścieżki © Monica
Gawrych Ruda © Monica
Zatoka Wigierki © Monica
Leśne ścieżki wokół Jeziora Wigry © Monica
Obszar ochrony ścisłej w miejscu gdzie Czarna Hańcza wpływa do Jeziora Wigry © Monica
Obszar ochrony ścisłej Czarna Hańcza © Monica
Widok na Stary Folwark, w oddali klasztor w Wigrach © Monica
W kierunku Leszczewa © Monica
W lesie © Monica
Wyjeżdżamy z lasu © Monica
Różańcowa Góra koło Żubronajci © Monica
Różańcowa Góra © Monica
Kategoria 51-100 km, Suwalszczyzna 2015, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe
- DST 91.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Ziemia sejneńska dz.5
Środa, 27 maja 2015 · dodano: 11.06.2015 | Komentarze 1
Po szczęśliwym zakończeniu rowerowej awarii, nazajutrz
możemy udać się w dalszą drogę. Opuszczamy Błaskowiznę i udajemy się w kierunku
Wigierskiego Parku Narodowego, na którego skraju, w Magdalenowie, będzie nasza
baza przez kolejne dwa dni. Nie jedziemy jednak w tym kierunku bezpośrednio,
tylko udajemy się na wschód, gdyż chcę jeszcze na naszej rowerowej trasie odwiedzić
m.in. Puńsk , Sejny oraz Jezioro Gaładuś na granicy polsko-litewskiej.
Pogoda niestety nadal nie najlepsza: pochmurno, chłodno, czasem wietrznie, czasem trochę pada.
Pojezierze Zachodniosuwalskie nie jest już tak pagórkowate jak wschodniosuwalskie. W porównaniu z Suwalskim PK wydaje się prawie płaskie, ale w rzeczywistości jest delikatnie pofalowane, no ale nie jest to już to samo… Gdzieś w okolicach Puńska zmiana krajobrazu zaczyna być zauważalna.
Trasa: Błaskowizna – Łopuchowo – Udziejek – Gulbieniszki – Przejma Wysoka– Becejły –Szołtany -Puńsk – Trakiszki – Kompocie – Przystawańce - Burbiszki – Radziucice - Żegary - Sejny –Sumowo – Głuszyn – Buda Ruska – Maćkowa Ruda – Żubrówka – Ryżówka – Magdalenowo
Pogoda niestety nadal nie najlepsza: pochmurno, chłodno, czasem wietrznie, czasem trochę pada.
Pojezierze Zachodniosuwalskie nie jest już tak pagórkowate jak wschodniosuwalskie. W porównaniu z Suwalskim PK wydaje się prawie płaskie, ale w rzeczywistości jest delikatnie pofalowane, no ale nie jest to już to samo… Gdzieś w okolicach Puńska zmiana krajobrazu zaczyna być zauważalna.
Trasa: Błaskowizna – Łopuchowo – Udziejek – Gulbieniszki – Przejma Wysoka– Becejły –Szołtany -Puńsk – Trakiszki – Kompocie – Przystawańce - Burbiszki – Radziucice - Żegary - Sejny –Sumowo – Głuszyn – Buda Ruska – Maćkowa Ruda – Żubrówka – Ryżówka – Magdalenowo
Opuszczamy Błaskowiznę © Monica
Okolice Łopuchowa - na horyzoncie Góra Cisowa © Monica
Suwalskie widoki © Monica
Jezioro Szelment Mały © Monica
Jezioro Szelment Mały © Monica
Niedaleko Puńska © Monica
Okolice Puńska © Monica
Neogotycki Kościół Wniebowzięcia NMP w Puńsku © Monica
Puńsk to litewskie miasteczko w Polsce. Na ulicy i w sklepie słyszymy
tylko litewski, choć do nas ekspedientka oczywiście zwraca się po
polsku. Odwiedzamy podobno znaną restaurację Sodas, serwująca litewskie potrawy, ale za wcześnie na obiad więc tylko herbatka i sękacz. Właściciel Sodasu zaczyna z nami pogawędkę na tematy: jak się czujemy po wyborach? ;-) i za jakie grzechy jeździmy na tych rowerach? ;-) na koniec chce nas częstować jakimś "lekarstwem", a że nam zdrowie służy, a ponadto się domyślam co to może być za lekarstwo, więc odmawiamy. Ale sympatycznie było. Wyjeżdżając odwiedzamy jeszcze malutki skansen, który prezentuje litewską zagrodę.
Skansen w Puńsku - chata litewska © Monica
Z Puńska jedziemy cały czas zielonym szlakiem rowerowym R65 aż do granicy, a następnie do Sejn.
Szlak sam w sobie mnie trochę rozczarował, bo nie wiedzieć czemu myślałam, że będą to głównie drogi szutrowe, a przeciwnie, prawie cały czas asfalt. Kusił mnie co prawda czerwony pieszy szlak przez Smolany do Sejn, ale wówczas byśmy ominęły tereny w okolicy Gaładusia, no i siostra, po doświadczeniach dnia poprzedniego, nie chciała słyszeć o szlakach pieszych. A i ja bałam się naciskać, zresztą pogoda nie była zachęcająca na kombinacje.
Zdziwiłam się trochę tym co zobaczyłam, bo myślałam, że na tym obszarze to już nie będzie nic, tylko pustka... Tymczasem im bliżej granicy tym więcej dużych gospodarstw, nie to co chylące się ku upadkowi gospodarstwa w zachodniej części Suwalszczyzny...
Szlak sam w sobie mnie trochę rozczarował, bo nie wiedzieć czemu myślałam, że będą to głównie drogi szutrowe, a przeciwnie, prawie cały czas asfalt. Kusił mnie co prawda czerwony pieszy szlak przez Smolany do Sejn, ale wówczas byśmy ominęły tereny w okolicy Gaładusia, no i siostra, po doświadczeniach dnia poprzedniego, nie chciała słyszeć o szlakach pieszych. A i ja bałam się naciskać, zresztą pogoda nie była zachęcająca na kombinacje.
Zdziwiłam się trochę tym co zobaczyłam, bo myślałam, że na tym obszarze to już nie będzie nic, tylko pustka... Tymczasem im bliżej granicy tym więcej dużych gospodarstw, nie to co chylące się ku upadkowi gospodarstwa w zachodniej części Suwalszczyzny...
Stary dworzec kolejowy w Trakiszkach - zbudowany jeszcze za rządów carskich w 1896r. © Monica
Głaz w Kompociach upamiętniający datę odzyskania niepodległości przez Litwę czyli 11.03.1990r. © Monica
Nad Jeziorem Kampuotis © Monica
Przystawańce, rzeźba Chrystusa Frasobliwego © Monica
Na trasie w kierunku Tauroszyszek © Monica
Przygraniczne widoki © Monica
Prosto przed siebie © Monica
Widugiery © Monica
Coraz bliżej granicy © Monica
Pojezierze Sejneńskie © Monica
Jedną nogą na Litwie © Monica
Jezioro Gaładuś na granicy polsko-litewskiej © Monica
Okolice Jeziora Gaładuś © Monica
W Sejnach trochę pokręciłyśmy się po miasteczku, ale przede wszystkim moim celem było zwiedzenie klasztoru.
Zjadłam tu też po raz pierwszy kartacze - rzeczywiście dobre były, tylko... baaardzo syte, jeden by w zupełności wystarczył, półtora to już zjadałam na siłę, a dwóch nie dało rady ;-)
Zjadłam tu też po raz pierwszy kartacze - rzeczywiście dobre były, tylko... baaardzo syte, jeden by w zupełności wystarczył, półtora to już zjadałam na siłę, a dwóch nie dało rady ;-)
Ratusz Miejski w Sejnach z 1846r © Monica
Biała Synagoga w Sejnach © Monica
Bazylika Nawiedzenia NMP w Sejnach © Monica
Matka Boska Sejneńska © Monica
Figura Matki Boskiej Sejneńskiej jest bardzo ciekawa, gdyż otwiera się jak szafa i przypomina tryptyk. Podobno jest tylko 5 takich figur w Polsce, ja widziałam taką figurę po raz pierwszy.
Figura Matki Boskiej Sejneńskiej © Monica
Podominikański zespół klasztorny w Sejnach © Monica
Jeziorki © Monica
Kwatera i galeria fotografii podróżnika i fotografa Piotra Malczewskiego w Budzie Ruskiej - gospodarwsto po staroobrzędowcach © Monica
Magdalenowo - na skraju Wigierskiego Parku Narodowego © Monica
Kategoria 51-100 km, Suwalszczyzna 2015, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe
- DST 5.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Jezioro Hańcza z przygodami dz.4
Wtorek, 26 maja 2015 · dodano: 07.06.2015 | Komentarze 7
Tego dnia od rana cały czas padało, właściwie to padało od poprzedniej nocy. Dopiero koło 10 deszcz ustał i była nadzieja, że się zaczyna przejaśniać. O 11 postanowiłyśmy ruszyć w dalszą drogę. Co prawda tuż przed wyjazdem znów zaczęło lekko padać, ale miałyśmy nadzieję, że to już tylko tak przelotnie, że to się przecież wypadało... Rzeczywiście, wkrótce przestało i deszcz nie był problemem.
Na ten dzień była zaplanowana trasa do Wiżajn, na Rowelską Górę, a może i jeszcze dalej na północ, może Góry Sudawskie... Niestety nic z tych planów nie wyszło...
Bowiem trasa, którą wybrałam na początek nie okazała się zbyt fortunna... Patrząc na mapę stwiedziłam, że fajnie byłoby pojechać niebieskim pieszym szlakiem wokół Jeziora Hańcza. Była to najprostsza droga (w sensie najkrótsza), przy tym biegnąca tuż przy naszym domu, a dotąd nie miałyśmy okazji nią jechać, więc wszystkie argumenty były za tym, żeby właśnie tędy pojechać.
Początkowa szutrówka zamieniła się węższą drogę i węższą i w końcu w wąską ścieżynkę, na początku przyjemną i przejezdną. Nie ma co ukrywać lubię takie ścieżki, więc bynajmniej mnie taki widok nie zniechęca. A szkoda... Gdzieś w okolicach Półwyspu Bociani Róg ścieżka zaczyna się robić nieprzejezdna, bo mało że wąska to jeszcze kamienista i zakorzeniona, dosyć niebezpiecznie byłoby po tym jechać. Ja jednak mam nadzieję, że w końcu się przecież poprawi, więc prowadzimy rowery dalej. Wydaje się, że jest już na tyle daleko, że nie ma sensu zawracać. Może by jednak miało... Bo do tego zaczynają dochodzić strome podejścia, przy tym jest morko po deszczach, więc dwa razy nie jestem w stanie bez pomocy siostry wciągnąć roweru. Wreszcie zaliczam upadek, rower jest teraz zabłocony z wykręconą kierownicą i już mam dosyć... ale jeszcze nie koniec atrakcji, pojawia się powalone drzewo na ścieżce, tak głupio ułożone, że pod nim się nie zmieścisz, a górą ciężko przenieść rowery. W końcu ścieżka się kończy, dochodzimy nad brzeg jeziora w okolicy ruin dworku w Starej Hańczy. Biorę się za mycie roweru i trochę siebie, komary tną cholernie...
Na ten dzień była zaplanowana trasa do Wiżajn, na Rowelską Górę, a może i jeszcze dalej na północ, może Góry Sudawskie... Niestety nic z tych planów nie wyszło...
Bowiem trasa, którą wybrałam na początek nie okazała się zbyt fortunna... Patrząc na mapę stwiedziłam, że fajnie byłoby pojechać niebieskim pieszym szlakiem wokół Jeziora Hańcza. Była to najprostsza droga (w sensie najkrótsza), przy tym biegnąca tuż przy naszym domu, a dotąd nie miałyśmy okazji nią jechać, więc wszystkie argumenty były za tym, żeby właśnie tędy pojechać.
Początkowa szutrówka zamieniła się węższą drogę i węższą i w końcu w wąską ścieżynkę, na początku przyjemną i przejezdną. Nie ma co ukrywać lubię takie ścieżki, więc bynajmniej mnie taki widok nie zniechęca. A szkoda... Gdzieś w okolicach Półwyspu Bociani Róg ścieżka zaczyna się robić nieprzejezdna, bo mało że wąska to jeszcze kamienista i zakorzeniona, dosyć niebezpiecznie byłoby po tym jechać. Ja jednak mam nadzieję, że w końcu się przecież poprawi, więc prowadzimy rowery dalej. Wydaje się, że jest już na tyle daleko, że nie ma sensu zawracać. Może by jednak miało... Bo do tego zaczynają dochodzić strome podejścia, przy tym jest morko po deszczach, więc dwa razy nie jestem w stanie bez pomocy siostry wciągnąć roweru. Wreszcie zaliczam upadek, rower jest teraz zabłocony z wykręconą kierownicą i już mam dosyć... ale jeszcze nie koniec atrakcji, pojawia się powalone drzewo na ścieżce, tak głupio ułożone, że pod nim się nie zmieścisz, a górą ciężko przenieść rowery. W końcu ścieżka się kończy, dochodzimy nad brzeg jeziora w okolicy ruin dworku w Starej Hańczy. Biorę się za mycie roweru i trochę siebie, komary tną cholernie...
Rezerwat Przyrody Jezioro Hańcza © Monica
Jezioro Hańcza © Monica
Niebieski szlak wzdłuż Jeziora Hańcza © Monica
Na szlaku © Monica
Zaczyna robić się się stromo i kamieniście © Monica
Szlak robi się nieprzejezdny © Monica
Jezioro Hańcza © Monica
Czyżby nastąpiła oczekiwana poprawa? © Monica
Niestety nie © Monica
Nadal trzeba prowadzić a i to nie jest proste © Monica
Najgorsze są takie podejścia na mokrej ścieżce © Monica
Brniemy nadal © Monica
No i stało się, upadek, rower zabrudzony i wykrzywiony © Monica
Nie, ja wcale nie dobijam leżącego... ;-) © Monica
Po wyczyszczeniu roweru, gdy myślimy, że wszystko najgorsze już za nami, możemy ruszać dalej. Wtedy okazuje się, że siostra
przebiła dętkę. Cholera... Mam obawy, że nie poradzimy sobie z tą dętką, nawet
jak wymienimy, to nie damy rady napompować... Zastanawiam się czy nie pójść z
tym rowerem do najbliższej wioski, np. do Dzierwan, żeby znaleźć kogoś kto by
nam pomógł, ale to są tak małe wioski, dobrze jak jest parę domów, że się
obawiam, iż nie znajdziemy nikogo kto się będzie znał, może tylko jakieś
staruszki będą w domu... Więc podchodzimy wyżej, do wspomnianych ruin dworku i
same się za to bierzemy. No i tak jak przewidziałam: dętka została wymieniona
ale za nic nie można jej napompować, wentylek ucieka, chowa się w obręczy,
wyciągamy go, ale nic nie idzie do przodu to pompowanie. Od pompki siostry
urywa się końcówka, więc staje się bezużyteczna, zostaje tylko moja, też jakaś
słaba... Męczymy się i męczymy i mam już naprawdę dosyć, jeszcze te komary
żyć nie dają... I nagle staje się CUD: 200 metrów wyżej na parkingu
pojawia się człowiek: patrzę i oczom nie wierzę, bo to rowerzysta, potem drugi i trzeci! No to
jesteśmy uratowane: na pewno będą mieli lepsze pompki a może i napompują ;-)
Szybko do nich podjeżdżam, tak są trzy pompki, zaraz zobaczymy. Siostra
dochodzi i jeden z panów (niejaki Witek) bierze się za pompowanie. Niestety okazuje
się, że wentylek jest jakiś trefny, za krótki, w ogóle nie można na nim założyć
pompki... Masakra... Męczy się chłopak, żeby jakoś wyciągnąć ten wentylek i
jednak napompować, ale wówczas i tak powietrze schodzi... Generalnie coś nie
tak z tym wentylkiem, zapamiętałam że przede wszystkim za krótki... Nie udało
się nic z tym zrobić... Jestem nerwowa, bo nie wiem czy od razu iść z tym
rowerem do Suwałk do jakiegoś serwisu czy wracać do domu... Jest godz. 14 a do Suwałk prawie 30 km, nie, pieszo nie zdążymy do żadnego serwisu przed jego zamknięciem. Decyduję, że wracamy do domu, dobrze że nie mamy daleko, 8 km ulicą. Opcje są trzy: albo znajdziemy kogoś we wsi kto pojedzie z nami samochodem do Suwałk do serwisu, albo następnego dnia rano idziemy do Suwałk pieszo ( a miałyśmy już jechać w zupełnie inne strony: do Sejn), co zupełnie zburzy nasze plany, jest też nadzieja na opcję trzecią: czyli że zapasowa dętka siostry, którą zostawiła na noclegu będzie miała normalny wentylek...
Ciąg dalszy był taki © Monica
Szłam sobie tą ulicą i nie mogłam oprzeć się myślom, że gdybym od razu nią pojechała zamiast przedzierać się tym szlakiem, nie byłoby tego wszystkiego... No ale to jest urok nowych dróg, podobają się bo są nowe i nieznane, ale nie zawsze są najlepsze... Inna kwestia, że czasem trzeba się wycofać w pewnym momencie. Może będę miała nauczkę na przyszłość...
Przydrożna chałupa © Monica
Wciąż mam dylemat czy jest ona jeszcze zamieszkana czy nie © Monica
Po dotarciu do Błaskowizny okazało się, że dętka zapasowa siostry ma dobry wentylek (inna znów sprawa, że siostra powinna była tę dętkę wozić ze sobą a nie zostawiać na noclegu... obie dałyśmy ciała... ;-) Wymiana więc już poszła szybko, ale pompowanie nadal problemowe... Na szczęście pomógł nam gospodarz, staruszek już, miał większą pompkę, ale też nie mógł nią napompować do końca, w końcu przyniósł pompkę traktorową...
Wniosek: potrzebujemy jakąś porządną pompkę, ale ciekawe czy są jakieś inne niż te tradycyjne, żeby pompowanie było łatwiejsze i nie wymagało tak dużej siły...
Wniosek: potrzebujemy jakąś porządną pompkę, ale ciekawe czy są jakieś inne niż te tradycyjne, żeby pompowanie było łatwiejsze i nie wymagało tak dużej siły...
Kategoria 0-50 km, Suwalszczyzna 2015, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe
- DST 57.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
W sercu Suwalszczyzny dz.3
Poniedziałek, 25 maja 2015 · dodano: 04.06.2015 | Komentarze 4
To był najpiękniejszy dzień naszego pobytu na Suwalszczyźnie.
Nic dziwnego: tego dnia przemierzyłyśmy trasę, która pokazała nam wszystko co w tej krainie najpiękniejsze: jeziora, pagóry, doliny i górki. Do tego pogoda była wprost wymarzona. Dopiero po południu zaczęło się lekko chmurzyć, wyglądało na to, że zbiera się powoli na burzę, ale jednak burzy nie było, dopiero w nocy zaczęło padać i padało aż do południa następnego dnia.
Kilometraż nie był szczególny tego dnia, ale nie o kilometry tu chodziło, tylko o widoki, wdrapałyśmy się na wszystko, co było na naszej trasie: na wzniesienie widokowe w Turtulu, na Górę Zamkową, Górę Cisową, punkt widokowy "Pan Tadeusz" w Smolnikach, a także na wzgórze nad Lisim Jarem w Smolnikach. W planach była jeszcze Góra Jesionowa nad Jeziorem Szelment Mały, ale z powodu mojego gapiostwa musiałyśmy zrezygnować.Trasa oczywiście prawie wyłącznie szutrami, ścieżkami i łąkami.
To był rewelacyjny dzień! :-)
Trasa: Błaskowizna – Bachanowo– Turtul - Rutka - Zamkowa Góra - Jeleniewo – powrót pod Zamkową G. – Czajewszczyzna – Gulbieniszki – Góra Cisowa – Udziejek - Smolniki - Łopuchowo – Wodziłki – Bachanowo - Błaskowizna
Wycieczkę rozpoczynamy od ścieżki przyrodniczej "Doliną Czarnej Hańczy", z której rozpościera się widok na odgałęziającą się od Doliny Czarnej Hańczy suchą dolinę, która jest przykładem doliny wiszącej, gdyż jej dno jest położone (zawieszone) ok. 10 metrów ponad poziomem rzeki. Oczywiście na moim zdjęciu nie widać tego efektu - fajnie to widać na zdjęciach w necie z lotu ptaka.
Nic dziwnego: tego dnia przemierzyłyśmy trasę, która pokazała nam wszystko co w tej krainie najpiękniejsze: jeziora, pagóry, doliny i górki. Do tego pogoda była wprost wymarzona. Dopiero po południu zaczęło się lekko chmurzyć, wyglądało na to, że zbiera się powoli na burzę, ale jednak burzy nie było, dopiero w nocy zaczęło padać i padało aż do południa następnego dnia.
Kilometraż nie był szczególny tego dnia, ale nie o kilometry tu chodziło, tylko o widoki, wdrapałyśmy się na wszystko, co było na naszej trasie: na wzniesienie widokowe w Turtulu, na Górę Zamkową, Górę Cisową, punkt widokowy "Pan Tadeusz" w Smolnikach, a także na wzgórze nad Lisim Jarem w Smolnikach. W planach była jeszcze Góra Jesionowa nad Jeziorem Szelment Mały, ale z powodu mojego gapiostwa musiałyśmy zrezygnować.Trasa oczywiście prawie wyłącznie szutrami, ścieżkami i łąkami.
To był rewelacyjny dzień! :-)
Trasa: Błaskowizna – Bachanowo– Turtul - Rutka - Zamkowa Góra - Jeleniewo – powrót pod Zamkową G. – Czajewszczyzna – Gulbieniszki – Góra Cisowa – Udziejek - Smolniki - Łopuchowo – Wodziłki – Bachanowo - Błaskowizna
Wycieczkę rozpoczynamy od ścieżki przyrodniczej "Doliną Czarnej Hańczy", z której rozpościera się widok na odgałęziającą się od Doliny Czarnej Hańczy suchą dolinę, która jest przykładem doliny wiszącej, gdyż jej dno jest położone (zawieszone) ok. 10 metrów ponad poziomem rzeki. Oczywiście na moim zdjęciu nie widać tego efektu - fajnie to widać na zdjęciach w necie z lotu ptaka.
Ścieżka "Doliną Czarnej Hańczy" © Monica
Widok na "Wiszącą Dolinę" (Gaciska) - w tle na wprost © Monica
Następnie udajemy się do znajdującego się w pobliżu Rezerwatu "Głazowisko Bachanowo" - na łące o powierzchni ok. 1 ha znajduje się podobno ok. 10 tys. głazów narzutowych przytransportowanych przez lodowiec ze Skandynawii. My nie widzimy tak wielu głazów, pewnie większe ich skupisko znajduje się trochę dalej, poza tym w krzakach szamocze się jakiś byczek, najwyraźniej chce nam wyjść na spotkanie, więc siostra woli opuścić jego terytorium, więc bierzemy nogi za pas. ;-)
Rezerwat przyrody "Głazowisko Bachanowo" © Monica
Byczek na głazowisku © Monica
Morenowe wzgórza w okolicy Bachanowa © Monica
Wzniesienia w okolicy Bachanowa są bardzo urokliwe © Monica
Tak sobie jedziemy w kierunku Malesowizny © Monica
Następny punkt to przysiółek Turtul położony w Dolinie Czarnej Hańczy. Znajdują się tu ruiny młyna wodnego na pięknym rozlewisku Czarnej Hańczy oraz ładne wzniesienie widokowe.
Rozlewisko Czarnej Hańczy w Turtulu © Monica
Czarna Hańcza w przysiółku Turtul © Monica
Ruiny młyna wodnego na Czarnej Hańczy w Turtulu © Monica
W Dolinie Czarnej Hańczy © Monica
Kierunkowskazy w Suwalskim PK © Monica
Kierunkowskaz na Wodziłki kuszący, ale ja planuję je odwiedzić w drodze powrotnej. Teraz mam zamiar udać się asfaltem do Jeleniewa, a potem niebieskim szlakiem na Górę Zamkową, jednak jadąc z Turtula skusił mnie szutrowy żółty szlak, również prowadzący na Górę Zamkową, więc wybieramy go. Najpierw jest on typowo rowerowy, zaprowadza nas na kolejne głazowisko - w Rutce, potem jednak staje się pieszy i przez głazowisko częściowo prowadzimy, przedostajemy się do lasu, a potem znów wyjeżdżamy na szuter. Piękny szlak - warto było go wybrać. ;-)
Podjazd w okolicy Rutki © Monica
Amfiteatr Wodziłkowski - widok z głazowiska w Rutce © Monica
Amfiteatr Wodziłkowski © Monica
Ruiny na Głazowisku Rutka © Monica
Na żółtym pieszym szlaku przez Głazowisko Rutka © Monica
Pod pastuchem © Monica
Leśny odcinek żółtego szlaku © Monica
Wyjeżdżamy z lasu © Monica
Żółty szlak w okolicy Szurpił © Monica
Okolice Szurpił © Monica
Dojeżdżamy pod Zamkową Górę
Typowy swojski widoczek © Monica
Jezioro Kluczysko pod Zamkową Górą © Monica
Wejście na szczyt Zamkowej Góry © Monica
Zamkowa Góra jest oblana wodami czterech jezior, co było bardzo dogodne ze względów obronnych, dlatego też na tym wzgórzu prawdopodobnie już w IX w. stanął gród Jaćwingów - plemienia pruskiego, do którego należały te ziemie, nim zostały podbite przez wojska krzyżackie, litewskie i polskie.
Na Zamkowej Górze - widok na Jezioro Szurpiły © Monica
W tym pięknym miejscu robimy dłuższy postój.
Postój nad jeziorkiem u podnóża Zamkowej Góry © Monica
Następnie udajemy się niebieskim, przepięknym szlakiem wzdłuż Jeziora Szurpiły do Jeleniewa - największej miejscowości na trasie. Tam znów postój - tym razem przy sklepie, na lody i napoje, bo jest bardzo ciepło, zresztą ten sklepik zrobił wrażenie centrum życia tej wsi, bo połowa młodzieży szkolnej też tam przybyła na lody. ;-)
Jezioro Szurpiły z bliska © Monica
Na niebieskim szlaku wokół Jeziora Szurpiły © Monica
Z Jeleniewa miałyśmy udać się na Górę Jesionową, jednak gdy miałyśmy już ruszać okazało się, że nie mam telefonu.... najprawdopodobniej zostawiłam go na postoju pod Górą Zamkową albo zgubiłam w drodze, bo moja torebka na kierownicy była otwarta... Nie było wyjścia, trzeba było wracać. Na szczęście telefon znalazł się tam gdzie wcześniej biwakowałyśmy. Nie miałyśmy już jednak chęci trzeci raz wracać tą samą trasą, mimo że piękną, tym bardziej że robiło się coraz duszniej i bałam się, że spotka nas burza, więc udałyśmy się żółtym szlakiem prze Czajewszczyznę wprost na Górę Cisową.
Okolice Czajewszczyzny © Monica
Góra Cisowa czyli Suwalska Fudżijama © Monica
Z Góry Cisowej rozpościera się chyba najpiękniejsza, a na pewno najrozleglejsza panorama na Suwalski Park Krajobrazowy.
Góra Cisowa - widok na Gulbieniszki © Monica
Góra Cisowa - widok w kierunku Smolnik i Jezior Kleszczowieckich © Monica
Na Górze Cisowej © Monica
Następnie czarnym szlakiem przez Udziejek zdążamy do Smolnik.
Na czarnym szlaku w okolicy Smolnik © Monica
Okolice Smolnik © Monica
Jezioro Kojle - jedno z trzech Jezior Kleszczowieckich, położonych w zagłębieniu Szeszupy © Monica
Widoczek na Jeziora Kleszczowieckie i w oddali Górę Cisową © Monica
Okolice Smolnik są zachwycające. Udajemy się na punkt widokowy "Pan Tadeusz" oraz na wzgórze nad Lisim Jarem, z którego roztacza się na widok na Jezioro Jaczno.
Dalsza trasa prowadzi zielonym szlakiem do Łopuchowa, a stamtąd czerwonym Zagłębieniem Szeszupy do Wodziłek - wsi szczególnej, założonej przez staroobrzędowców, którzy przybyli z Rosji w 1788r. uciekając przed prześladowaniami w swojej ojczyźnie. Pozostało ich już tylko 5 rodzin. Szczególną uwagę zwraca molenna - drewniana świątynia. Trasa super, choć troszeczkę już męcząca, bo szuter był miękki, chyba jeździł tam tego dnia pług, na który natrafiłyśmy w Turtulu i który pogorszył na początku jakość drogi. No i podjazd pod Bachanowem niezły... Zdjęć niestety brak, gdyż przed Smolnikami rozładowała mi się bateria w aparacie, zapomniałam naładować wieczorem.
Dalsza trasa prowadzi zielonym szlakiem do Łopuchowa, a stamtąd czerwonym Zagłębieniem Szeszupy do Wodziłek - wsi szczególnej, założonej przez staroobrzędowców, którzy przybyli z Rosji w 1788r. uciekając przed prześladowaniami w swojej ojczyźnie. Pozostało ich już tylko 5 rodzin. Szczególną uwagę zwraca molenna - drewniana świątynia. Trasa super, choć troszeczkę już męcząca, bo szuter był miękki, chyba jeździł tam tego dnia pług, na który natrafiłyśmy w Turtulu i który pogorszył na początku jakość drogi. No i podjazd pod Bachanowem niezły... Zdjęć niestety brak, gdyż przed Smolnikami rozładowała mi się bateria w aparacie, zapomniałam naładować wieczorem.
cdn...
Kategoria 51-100 km, Suwalszczyzna 2015, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe
- DST 78.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Stańczyki i Puszcza Romincka dz.2
Niedziela, 24 maja 2015 · dodano: 03.06.2015 | Komentarze 4
Drugiego dnia przywitał nas piękny poranek, choć właściwie nie, poranek był bardzo zamglony, ale gdy mgły opadły okazało się, że zapowiada się przepiękny dzień!
Właściwie początkowo miałam plany, by od razu ruszyć w samo serce Suwalszczyzny, czyli na szlaki Suwalskiego Parku Krajobrazowego. Ostatecznie jednak o trasie na ten dzień zadecydował fakt, że była to niedziela i na dodatek niedziela wyborcza, więc udałyśmy się na mszę do najbliższej parafii (rzymskokatolickiej), a ta była w Pawłówce, a następnie do Przerośli gdzie byłyśmy pewne, że będzie jakiś lokal wyborczy. Stamtąd zaś jest już niedaleko do Stańczyków i Puszczy Romnickiej, czyli miejsc, które chciałam odwiedzić. Stańczyki ze względu na słynne wiadukty kolejowe, a puszczę po prostu, bo puszcza... ;-)
Do Przerośli trasa była głównie asfaltowa, ale potem to już aż do Starej Hańczy błąkałyśmy się po szutrach i leśnych ścieżkach ;-)
To był wspaniały dzień, pomimo faktu, że dwa razy miałam wywrotkę (raz podziwiając widoki po lewej a jadąc w zakręt na prawo, a drugi raz analizując mapę w trakcie jazdy - wówczas gdyby nie barierka na mostku znalazłabym się w rowie 2 metry niżej), ale nie dotknęłam nawet gleby, natomiast mój rower się powykręcał i urwała się linka od licznika. To byłaby nieciekawa sytuacja nie mając informacji na temat kilometrażu w nowym terenie, na szczęście przed wyjazdem tata zamontował siostrze jakiś swój stary licznik, który o dziwo działał, więc teraz się bardzo przydał.
Właściwie początkowo miałam plany, by od razu ruszyć w samo serce Suwalszczyzny, czyli na szlaki Suwalskiego Parku Krajobrazowego. Ostatecznie jednak o trasie na ten dzień zadecydował fakt, że była to niedziela i na dodatek niedziela wyborcza, więc udałyśmy się na mszę do najbliższej parafii (rzymskokatolickiej), a ta była w Pawłówce, a następnie do Przerośli gdzie byłyśmy pewne, że będzie jakiś lokal wyborczy. Stamtąd zaś jest już niedaleko do Stańczyków i Puszczy Romnickiej, czyli miejsc, które chciałam odwiedzić. Stańczyki ze względu na słynne wiadukty kolejowe, a puszczę po prostu, bo puszcza... ;-)
Do Przerośli trasa była głównie asfaltowa, ale potem to już aż do Starej Hańczy błąkałyśmy się po szutrach i leśnych ścieżkach ;-)
To był wspaniały dzień, pomimo faktu, że dwa razy miałam wywrotkę (raz podziwiając widoki po lewej a jadąc w zakręt na prawo, a drugi raz analizując mapę w trakcie jazdy - wówczas gdyby nie barierka na mostku znalazłabym się w rowie 2 metry niżej), ale nie dotknęłam nawet gleby, natomiast mój rower się powykręcał i urwała się linka od licznika. To byłaby nieciekawa sytuacja nie mając informacji na temat kilometrażu w nowym terenie, na szczęście przed wyjazdem tata zamontował siostrze jakiś swój stary licznik, który o dziwo działał, więc teraz się bardzo przydał.
Trasa: Błaskowizna – Bachanowo – Pawłówka – Łanowicze Małe –
Przerośl – Stańczyki – Błąkały – Błądziszki – Rez. Dziki Kąt – Bludzie – Będziszewo - Błąkały – Stańczyki – Golubie (wieś której nie ma) - Skajzgiry
– Kłajpedka – Stara Hańcza – Hańcza –
Bachanowo – Błaskowizna
Przed lokalem wyborczym w Przerośli - obowiązek spełniony © Monica
Przerośl, zabawna fontanna na ryneczku © Monica
W XVI i XVII w. Przerośl była największą osadą Suwalszczyzny. Jednak rozwój miasta został zahamowany w czasie "potopu" szwedzkiego i późniejszych epidemii dżumy. Przerośl utraciła prawa miejskie w 1886r. Po dawnej świetności został tylko przestrzenny układ miasta.
Z Przerośli jedziemy pięknym szutrem do Stańczyków.
Z Przerośli jedziemy pięknym szutrem do Stańczyków.
Nad pięknie położonym Jeziorem Bocznym © Monica
Pagórki © Monica
Full wypas :-) © Monica
Zjazd do Stańczyków © Monica
Wiadukty kolejowe w Stańczykach © Monica
Wiadukty w Stańczykach robią imponujące wrażenie - warto je zobaczyć. Wykonane w latach 1912-1926 z żelbetonu, o wysokości 40 metrów, są to podobno najwyższe wiadukty w Polsce. Były elementem linii kolejowej łączącej Gołdap z Żytkiejmami.
Na wiaduktach © Monica
Zejście pod wiadukty © Monica
Rzeka Błędzianka © Monica
Ze Stańczyków udajemy się w kierunku miejscowości Błąkały, by dalej odszukać zielony szlak, który ma nas zaprowadzić do Puszczy Rominckiej.
Jezioro Tobellus © Monica
Piękna aleja © Monica
W okolicach Błąkał są rewelacyjne pagóry, ale... musiałabym mieć jakieś panoramiczne zdjęcia, żeby je pokazać.
Okolice wsi Błąkały © Monica
Błąkały, Błądziszki - coś mają w sobie te miejscowości, bo nie możemy w
nich natrafić na zielony szlak który powinien tamtędy biec... Szukamy,
zawracamy, droga się kończy, dojeżdżamy do jakiegoś gospodarstwa
(leśniczówki?) pod samym lasem w Błądziszkach, wychodzą jacyś
prawdopodobnie turyści, z nami analizują mapę i mówią, że tu już nic nie
ma, jedyna droga do lasu to ta którą wcześniej próbowałyśmy, ale
zawróciłyśmy, bo była błotnista i nieprzejezdna, a do tego bez
oznakowań. Nie wiem co robić, nie chcę rezygnować z puszczy, ale też
boję błąkać się po niej poza szlakiem i to parę kilometrów od rosyjskiej
granicy.
Ostatecznie wracamy do tamtych "drzwi do lasu", zostawiam siostrę na skraju z rowerami i z konikami dla towarzystwa, a sama idę pieszo na zwiady. Najpierw sprawdzam dokąd prowadzi ta droga na której jesteśmy, jest coraz bardziej dzika i zarośnięta ale w końcu zaprowadza nad rzekę (Błędziankę pewnie), pojawia się też zakręt, z czego wynika że robi ona pętelkę i doprowadza do Będziszewa. Wracam, to nam wystarczy, nie pojedziemy co prawda w puszczę, ale dojedziemy do wioski... Ale wracając skręcam jeszcze w jedną zarośniętą przecinkę, idę nią jakieś 500 metrów i co? i dochodzę do szutrówki, na której jest wymalowany zielony szlak! ;-) Wracam do siostry, zabieramy rowery i ruszamy na szlak... Szlak jest już przyjemną szutrówką, nigdzie nie zbaczamy, więc żadnych ostępów nie poznałyśmy, ale piękne sosny i świerki mogłyśmy podziwiać.
Ostatecznie wracamy do tamtych "drzwi do lasu", zostawiam siostrę na skraju z rowerami i z konikami dla towarzystwa, a sama idę pieszo na zwiady. Najpierw sprawdzam dokąd prowadzi ta droga na której jesteśmy, jest coraz bardziej dzika i zarośnięta ale w końcu zaprowadza nad rzekę (Błędziankę pewnie), pojawia się też zakręt, z czego wynika że robi ona pętelkę i doprowadza do Będziszewa. Wracam, to nam wystarczy, nie pojedziemy co prawda w puszczę, ale dojedziemy do wioski... Ale wracając skręcam jeszcze w jedną zarośniętą przecinkę, idę nią jakieś 500 metrów i co? i dochodzę do szutrówki, na której jest wymalowany zielony szlak! ;-) Wracam do siostry, zabieramy rowery i ruszamy na szlak... Szlak jest już przyjemną szutrówką, nigdzie nie zbaczamy, więc żadnych ostępów nie poznałyśmy, ale piękne sosny i świerki mogłyśmy podziwiać.
Na skraju Puszczy Rominckiej © Monica
Puszcza Romincka, przecinka którą docieramy do zielonego szlaku © Monica
Puszcza Romincka, w drodze na zielony szlak © Monica
W Rezerwacie Dziki Kąt © Monica
Zielonym szlakiem dojeżdżamy do Rezerwatu Dziki Kąt, potem już kierujemy się w kierunku miejscowości Bludzie. Fajnie byłoby i cały dzień pojeździć tak sobie po puszczy, ale nie ma tyle czasu.
Rzeka Bludzia w miejscowości Bludzie © Monica
Rowerowa ścieżka dydaktyczna "Na skraju puszczy" © Monica
Pogranicze kultur - Przez lata mieszkańcami osad powstających na terenie Puszczy Rominckiej były osoby różnej narodowości i religii. Wsie zamieszkiwali Litwini, Niemcy i Mazurzy - ewangelicy i katolicy. Jeszce w XIX w. w wielu wsiach mówiono w dwóch językach: po litewsku i niemiecku. Po zakończeniu II wojny światowej południowa część Puszczy Rominckiej została włączona do Polski, a do opuszczonych domostw napłynęła ludność z Suwalszczyzny. Historie tych ziem przypominają litewskie nazwy miejscowości, ewangelickie cmentarze, pruska architektura, polskie krzyże przydrożne.
Punkt widokowy w Będziszewie © Monica
Ach te bzy... © Monica
Znów szukamy szlaku, tym razem w okolicach Stańczyków. Oczywiście mogłyśmy pojechać bez problemu ulicą, ale ... co to byłaby za frajda? © Monica
Znalazł się ;-) © Monica
Stańczyki po raz drugi © Monica
Ze Stańczyków, do których docieramy po raz drugi, kierujemy się czerwonym rowerowym szlakiem w kierunku Golubia, czyli wsi której nie ma.
Ruiny gospodarstwa w Maciejowiętach © Monica
Ta chata, wbrew pozorom, jest chyba jeszcze zamieszkana © Monica
Jadąc w kierunku Golubia © Monica
Pustkowie - Wysoki Garb © Monica
Docieramy do Golubia - największej wyludnionej wsi w okolicach Puszczy Rominckiej. W latach świetności liczyła 424 mieszkańców. Ostatni mieszkańcy opuścili ją w latach 1982-83. Dzisiaj pozostały po niej zarysy fundamentów, stare drzewa, zdziczałe sady, no i bzy...
Tak wygląda dziś Golubie - wieś której nie ma © Monica
Golubie - wieś której nie ma © Monica
Rozdroże © Monica
Z Golubia
dojeżdżamy do Skajzgir, właściwie niechcący, bo nie trzymałyśmy się
czerwonego szlaku, bo wydawało się nam że biegnie on inaczej niż na
mapie, więc wolałyśmy jechać prosto i zajechałyśmy trochę za daleko.
Następnie zawracamy już w kierunku "domu". Po drodze jeszcze odwiedzamy
podworski park w Starej Hańczy, gdzie z dworku zachowały się jedynie
resztki schodów i zarys fundamentów.
Następnie jeszcze podjazd na Leszczynową Górę, by z góry podziwiać nasze najgłębsze jezioro - Hańczę.
Następnie jeszcze podjazd na Leszczynową Górę, by z góry podziwiać nasze najgłębsze jezioro - Hańczę.
Jezioro Hańcza w Starej Hańczy © Monica
Jezioro Hańcza - widok z Leszczynowej Góry © Monica
I to by był koniec atrakcji na ten dzień ;-)
Kategoria 51-100 km, Suwalszczyzna 2015, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe
- DST 76.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Suwalszczyzno witaj! dz.1
Sobota, 23 maja 2015 · dodano: 01.06.2015 | Komentarze 10
Tegoroczny
kilkudniowy wyjazd rowerowy postanowiłam spędzić na Suwalszczyźnie. Było to
moje marzenie od zeszłego roku, gdy zaraził mnie tą krainą niejaki Pan Zarazek
(nie widziałam nigdy człowieka ale zaraża nawet wirtualnie ;-)
W końcu więc nadszedł upragniony wyjazd.
Tym razem niestety jedziemy z siostrą same, wujek nie może jechać z nami, szkoda wielka, ale co robić... jak głos jakiś woła to trzeba jechać... ;-)
Zaczynamy w Ełku o godz. 13. Do Ełku dojeżdżamy pociągiem - tak na marginesie miał to być pociąg z przedziałem dla rowerów, normalnie sprzedano nam bilety na rowery, ale okazało się, że żadnego przedziału rowerowego nie ma i musieliśmy wraz z jeszcze jednym rowerzystą zastawić część korytarza i jedno wejście do wagonu - sytuacja nieprzyjemna tak dla nas, jak i dla pozostałych podróżnych... takie to nasze PKP.... w drodze powrotnej była ta sama sytuacja :-(
Ełk to jeszcze Mazury, a trasa którą ruszamy (czyli jak najbardziej na skróty, o ile to możliwe w linii prostej) do naszej bazy, czyli Błaskowizny położonej w Suwalskim PK, tj. w samym sercu Suwalszczyzny, w moim odczuciu jest raczej równinna. Dopiero za Bakałarzewem teren zaczyna się falować, znak że zbliżamy się do innej krainy. Ale i tak mi się podoba. Zawsze mi się podoba jak ruszam w nieznane ;-) a do tego jest maj: kwitnie rzepak, kasztany i mnóstwo bzu... zapachy są oszałamiające... a najbardziej ten bez, teraz zawsze będzie mi się kojarzył z tym wyjazdem, pierwszego dnia byłam w szoku widząc takie ilości rosnącego dziko przy drogach czy w szczerym polu bzu... u nas tak nie ma, bez rośnie tylko w ogrodach czy przy gospodarstwach... ale drugiego i trzeciego dnia już wiedziałam skąd on się bierze: tam gdzie rósł bez tam były po prostu mniej lub bardziej widoczne ruiny dawnych zagród i gospodarstw, czasem już nawet nie było ruin, pozostał tylko ten bez...
Powiem w skrócie już na wstępie: jestem zachwycona Suwalszczyzną i z pewnością tam powrócę! Moje zdjęcia w ogóle nie oddają jej uroku, są wręcz beznadziejne, nie wiem nawet co wstawić, żeby nie zniechęcały, więc się nimi nie sugerujcie. Tam trzeba po prostu być, żeby poczuć ten klimat...! Mnie najbardziej zachwyciła ta przestrzeń, wynikająca pewnie z niskiego zaludnienia, czy też raczej wyludnienia… ale również ukształtowania terenu. Tamtejsze pagórki są zupełnie inne niż kaszubskie, miałam wrażenie że podjazdów jest znacznie mniej (u nas jest cały czas na przemian: podjazd, zjazd, podjazd, zjazd) , ale jak już wjechało się na górkę to otwierała się taka panorama że hej… że nie mogłam jej w ogóle objąć aparatem… ;-) i przede wszystkim te panoramy jakoś bardziej przypominały mi krajobraz górski, po prostu miałam wrażenie że jestem w małych górach i tyle, to wrażenie potęgowały np. rosnące dorodne świerki, które absolutnie kojarzą mi się z górami, a że ja kocham góry, więc nic lepszego mnie spotkać nie mogło ;-)
Pierwszy dzień jest raczej pochmurny, w Ełku wita nas deszcz, który postanawiamy przeczekać na dworcu, potem jednak zakładamy peleryny i ruszamy przed siebie, bo szkoda czasu. Tego dnia jedziemy jak najbardziej w linii prostej, a jednocześnie utwardzonymi drogami: asfaltami, brukami i szutrami. Póki mamy bagaże i nie za dużo czasu, wolę nie zbaczać w leśne ścieżynki… ;-)
Trasa: Ełk – Przykopka – Chełchy – Babki Gąseckie – Kijewo – Wólka Kijewska – Nory – Wieliczki –Markowskie – Urbanki – Gębalówka – Sadłowina – Bakałarzewo – Matłak – Garbaś – Filipów III – Olszanka – Stare Motule – Śmieciuchówka – Pawłówka – Kruszki – Bachanowo – Błaskowizna
W końcu więc nadszedł upragniony wyjazd.
Tym razem niestety jedziemy z siostrą same, wujek nie może jechać z nami, szkoda wielka, ale co robić... jak głos jakiś woła to trzeba jechać... ;-)
Zaczynamy w Ełku o godz. 13. Do Ełku dojeżdżamy pociągiem - tak na marginesie miał to być pociąg z przedziałem dla rowerów, normalnie sprzedano nam bilety na rowery, ale okazało się, że żadnego przedziału rowerowego nie ma i musieliśmy wraz z jeszcze jednym rowerzystą zastawić część korytarza i jedno wejście do wagonu - sytuacja nieprzyjemna tak dla nas, jak i dla pozostałych podróżnych... takie to nasze PKP.... w drodze powrotnej była ta sama sytuacja :-(
Ełk to jeszcze Mazury, a trasa którą ruszamy (czyli jak najbardziej na skróty, o ile to możliwe w linii prostej) do naszej bazy, czyli Błaskowizny położonej w Suwalskim PK, tj. w samym sercu Suwalszczyzny, w moim odczuciu jest raczej równinna. Dopiero za Bakałarzewem teren zaczyna się falować, znak że zbliżamy się do innej krainy. Ale i tak mi się podoba. Zawsze mi się podoba jak ruszam w nieznane ;-) a do tego jest maj: kwitnie rzepak, kasztany i mnóstwo bzu... zapachy są oszałamiające... a najbardziej ten bez, teraz zawsze będzie mi się kojarzył z tym wyjazdem, pierwszego dnia byłam w szoku widząc takie ilości rosnącego dziko przy drogach czy w szczerym polu bzu... u nas tak nie ma, bez rośnie tylko w ogrodach czy przy gospodarstwach... ale drugiego i trzeciego dnia już wiedziałam skąd on się bierze: tam gdzie rósł bez tam były po prostu mniej lub bardziej widoczne ruiny dawnych zagród i gospodarstw, czasem już nawet nie było ruin, pozostał tylko ten bez...
Powiem w skrócie już na wstępie: jestem zachwycona Suwalszczyzną i z pewnością tam powrócę! Moje zdjęcia w ogóle nie oddają jej uroku, są wręcz beznadziejne, nie wiem nawet co wstawić, żeby nie zniechęcały, więc się nimi nie sugerujcie. Tam trzeba po prostu być, żeby poczuć ten klimat...! Mnie najbardziej zachwyciła ta przestrzeń, wynikająca pewnie z niskiego zaludnienia, czy też raczej wyludnienia… ale również ukształtowania terenu. Tamtejsze pagórki są zupełnie inne niż kaszubskie, miałam wrażenie że podjazdów jest znacznie mniej (u nas jest cały czas na przemian: podjazd, zjazd, podjazd, zjazd) , ale jak już wjechało się na górkę to otwierała się taka panorama że hej… że nie mogłam jej w ogóle objąć aparatem… ;-) i przede wszystkim te panoramy jakoś bardziej przypominały mi krajobraz górski, po prostu miałam wrażenie że jestem w małych górach i tyle, to wrażenie potęgowały np. rosnące dorodne świerki, które absolutnie kojarzą mi się z górami, a że ja kocham góry, więc nic lepszego mnie spotkać nie mogło ;-)
Pierwszy dzień jest raczej pochmurny, w Ełku wita nas deszcz, który postanawiamy przeczekać na dworcu, potem jednak zakładamy peleryny i ruszamy przed siebie, bo szkoda czasu. Tego dnia jedziemy jak najbardziej w linii prostej, a jednocześnie utwardzonymi drogami: asfaltami, brukami i szutrami. Póki mamy bagaże i nie za dużo czasu, wolę nie zbaczać w leśne ścieżynki… ;-)
Trasa: Ełk – Przykopka – Chełchy – Babki Gąseckie – Kijewo – Wólka Kijewska – Nory – Wieliczki –Markowskie – Urbanki – Gębalówka – Sadłowina – Bakałarzewo – Matłak – Garbaś – Filipów III – Olszanka – Stare Motule – Śmieciuchówka – Pawłówka – Kruszki – Bachanowo – Błaskowizna
Dojeżdżamy do Ełku © Monica
Widok który już na wstępie nastraja mnie optymistyczne: przydrożne aleje © Monica
Kwitnący bez © Monica
Na trasie do wsi Nory © Monica
Na trasie do wsi Nory © Monica
Kwitnące pola rzepaku © Monica
Kwitnące kasztany © Monica
Wieliczki, drewniany kościół pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny z XVII w © Monica
Na trasie Wieliczki-Markowskie © Monica
Wzgórza na trasie © Monica
Na trasie Markowskie-Urbanki © Monica
Dmuchawce © Monica
Chylące się ku upadkowi zagrody to niestety częsty widok © Monica
Jezioro Bakałarzewskie © Monica
Nad jeziorem Bakałarzewskim - taki przykładowy bociek, bo Suwalszczyzna to kraina bocianów, mają gniazda dosłownie przy każdej zagrodzie © Monica
Jezioro Bakałarzewskie © Monica
Pomnik Mikołaja Michnowicza Raczkowicza Bakałarza-założyciela miasteczka Bakałarzewo w 1514r. © Monica
Jezioro Garbaś © Monica
Jezioro Długie koło Filipowa © Monica
Podjazd koło Jeziora Długiego © Monica
Jezioro Długie © Monica
Na wzniesieniu koło Filipowa © Monica
W Śmieciuchówce © Monica
U bram Suwalskiego Parku Krajobrazowego © Monica
No i wszystko wiadomo ;-) © Monica
Błaskowizna - nasza baza noclegowa i wypadowa na kolejne trzy dni © Monica
Kategoria 51-100 km, Suwalszczyzna 2015, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe
- DST 45.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Majowym wieczorkiem
Wtorek, 19 maja 2015 · dodano: 22.05.2015 | Komentarze 1
Wieczorna, majowa przejażdżka po najbliższej okolicy. Wieczór ciepły ku mojemu zaskoczeniu.
Trasa: Luzino - Paraszyno - Łówcz - Nawcz - Kętrzyno- Dzięcielec - Rozłazino - Jeżewo - Paraszyno - Luzino
Trasa: Luzino - Paraszyno - Łówcz - Nawcz - Kętrzyno- Dzięcielec - Rozłazino - Jeżewo - Paraszyno - Luzino
Początek w lesie © Monica
Ścieżynka © Monica
Kaczeńce nad rzeką © Monica
Kaczeniec © Monica
Rzepak © Monica
Pole rzepaku w zachodzącym słońcu © Monica
Dawny kościół ewangelicki w Dzięcielcu © Monica
Pozostałości ewngelickich nagrobków © Monica
Kamień nagrobny © Monica
Aleja lipowa koło Dzięcielca © Monica
Żółciutko © Monica
Nowoodkryta polna droga pomiędzy Dzięcielcem a Rozłazinem © Monica
O zachodzie © Monica
Kategoria 0-50 km, W pojedynkę
- DST 92.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Na północ, czyli tam gdzie kwitną rzepaki
Sobota, 16 maja 2015 · dodano: 20.05.2015 | Komentarze 4
Do ostatniej chwili nie wiedziałam czy uda mi się pojeździć
na rowerze ze względu na okropny ból pleców, ale leki poskutkowały, więc
pojechałam. Nie zdążyłam pomyśleć nad trasą, wiedziałam tylko, że chcę jechać na
północ, by podziwiać kwitnące pola rzepaku. Dokładniej chciałam zastanowić się nad trasą
na pierwszym postoju nad jeziorem, ale okazało się, że nie wzięłam mapy, więc
pojechałam spontanicznie. Do Łętowa głównie drogami polnymi, ale potem już przeważały asfalty, bo bez mapy nie mogłam kombinować z polnymi drogami, jechałam więc
za kierunkowskazami wskazującymi miejscowości, które kojarzyłam. Tym niemniej odwiedziłam parę nowych miejsc, m.in. Lublewo, Brzyno, kopalnię w Tyłowie. Pola rzepaku
oczywiście znalazłam i mogłam nasycić się ich widokiem i zapachem ;-)
Pogoda taka sobie, na początku to jeszcze dosyć ciepło, mimo że pochmurno, myślałam, że może nawet na burzę się zanosi, ale około 16 ochłodziło się bardzo, tak że musiałam założyć drugi polar, opaskę i długie rękawiczki :-( Ale i tak było fajnie, cieszyłam się że mogę w ogóle jechać, bo dzień wcześniej to nawet siedzenie i leżenie sprawiało ból.
Trasa: Luzino - Kębłowo- Chynowiec - Chynowie - Dąbrówka - Mierzynko - Salino - Gardkowice - Łętowo - Choczewo - Lublewo - Słuchowo - Prusewo - Brzyno - Wierzchucino - Brzyno - Nadole - Czymanowo - Warszkowo - Kniewo - Kębłowo - Luzino
Pogoda taka sobie, na początku to jeszcze dosyć ciepło, mimo że pochmurno, myślałam, że może nawet na burzę się zanosi, ale około 16 ochłodziło się bardzo, tak że musiałam założyć drugi polar, opaskę i długie rękawiczki :-( Ale i tak było fajnie, cieszyłam się że mogę w ogóle jechać, bo dzień wcześniej to nawet siedzenie i leżenie sprawiało ból.
Trasa: Luzino - Kębłowo- Chynowiec - Chynowie - Dąbrówka - Mierzynko - Salino - Gardkowice - Łętowo - Choczewo - Lublewo - Słuchowo - Prusewo - Brzyno - Wierzchucino - Brzyno - Nadole - Czymanowo - Warszkowo - Kniewo - Kębłowo - Luzino
Majowa łąka © Monica
Koniki © Monica
W majowym lesie © Monica
Alejka © Monica
Jezioro Salino © Monica
Jezioro Salino © Monica
Uroczy zakątek © Monica
"Droga" przez pole © Monica
Majowa łąka © Monica
Rzepakowe pole © Monica
Pole rzepaku © Monica
Wśród rzepaku © Monica
Dawny dwór w Lublewie © Monica
Kwitnący rzepak © Monica
Dworek w Prusewie © Monica
Dąb "Józef" koło Wierzchucina © Monica
Dzika acz urocza jabłoń © Monica
Jezioro Żarnowieckie © Monica
Jezioro Żarnowieckie © Monica
Kopalnia kruszywa w Tyłowie © Monica
Kategoria 51-100 km, W pojedynkę
- DST 77.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Majowy Lubygość
Sobota, 9 maja 2015 · dodano: 17.05.2015 | Komentarze 5
Co tu dużo pisać: najpiękniejsza poru roku, w przepięknym miejscu, to wszystko :-)
Po oczach aż bije soczysta zieleń.
Trasa: Luzino – Tępcz – Pobłocie – Lewino – Miłoszewo – Rez. Lubygość - Szczelina Lechicka – czerwonym szlakiem pieszym pod Zamkową Górę – powrót do Lubygościa szutrówką – Mirachowo – Strysza Buda – Staniszewo – Lewino – Smażyno – Wyszecino – Barłomino –Luzino
Po oczach aż bije soczysta zieleń.
Trasa: Luzino – Tępcz – Pobłocie – Lewino – Miłoszewo – Rez. Lubygość - Szczelina Lechicka – czerwonym szlakiem pieszym pod Zamkową Górę – powrót do Lubygościa szutrówką – Mirachowo – Strysza Buda – Staniszewo – Lewino – Smażyno – Wyszecino – Barłomino –Luzino
W majowym lesie © Monica
Polana w Miłoszewie © Monica
Przy Diabelskim Kamieniu © Monica
Rezerwat Żurawie Błota © Monica
Rezerwat Żurawie Błota © Monica
Grota w Rez. Lubygość © Monica
Jezioro Lubygość © Monica
Prawie jak w dżungli :-) © Monica
Zakamarki Jeziora Lubygość © Monica
W Rez. Lubygość © Monica
W Rez. Lubygość © Monica
Ścieżka do bunkra Ptasia Wola © Monica
Kierunek: Szczelina Lechicka © Monica
Kierunek: Szczelina Lechicka © Monica
Punkt Widokowy Szczelina Lechicka © Monica
Rez. Szczelina Lechicka © Monica
Rezerwat Szczelina Lechicka © Monica
Pod sosną w Rez. Szczelina Lechicka © Monica
Staw pod Zamkową Górą © Monica
Szlak na Zamkową Górę © Monica
Widok z Zamkowej Góry na Jez. Junno © Monica
Widok z Zamkowej Góry © Monica
Powrót przez Rezerwat Lubygość © Monica
Podjazd w Stryszej Budzie © Monica
Podjazd w Stryszej Budzie © Monica
W połowie podjazdu - widok na Stryszą Budę © Monica
Końcówka męczącego podjazdu © Monica
Kategoria 51-100 km, W towarzystwie