Info
Ten blog rowerowy prowadzi Monica z miasteczka Luzino. Mam przejechane 14904.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2016, Grudzień2 - 13
- 2016, Listopad2 - 3
- 2016, Październik5 - 12
- 2016, Wrzesień4 - 9
- 2016, Sierpień7 - 16
- 2016, Lipiec7 - 12
- 2016, Czerwiec1 - 2
- 2016, Maj14 - 51
- 2016, Kwiecień6 - 17
- 2016, Marzec2 - 9
- 2016, Luty2 - 11
- 2015, Grudzień2 - 7
- 2015, Listopad1 - 1
- 2015, Październik7 - 41
- 2015, Wrzesień4 - 15
- 2015, Sierpień6 - 11
- 2015, Lipiec3 - 4
- 2015, Czerwiec8 - 20
- 2015, Maj12 - 56
- 2015, Kwiecień10 - 35
- 2015, Marzec6 - 23
- 2015, Luty4 - 14
- 2015, Styczeń2 - 19
- 2014, Grudzień3 - 21
- 2014, Listopad4 - 34
- 2014, Październik7 - 64
- 2014, Wrzesień6 - 57
- 2014, Sierpień5 - 26
- 2014, Lipiec7 - 59
- 2014, Czerwiec8 - 40
- 2014, Maj17 - 134
- 2014, Kwiecień9 - 58
- 2014, Marzec12 - 88
- 2014, Luty9 - 47
- 2014, Styczeń2 - 4
- 2013, Grudzień3 - 2
- 2013, Listopad3 - 4
- 2013, Październik6 - 16
- 2013, Wrzesień5 - 23
- 2013, Sierpień2 - 8
- 2013, Lipiec1 - 5
- 2013, Czerwiec5 - 20
- 2013, Maj1 - 0
- 2012, Październik1 - 3
- 2012, Sierpień1 - 1
- 2012, Lipiec1 - 0
- 2012, Czerwiec1 - 3
- 2012, Maj2 - 1
- 2012, Kwiecień3 - 2
- 2011, Październik5 - 7
- 2011, Czerwiec3 - 4
- 2011, Maj1 - 2
- 2011, Kwiecień1 - 2
- 2010, Październik1 - 0
- 2010, Maj1 - 0
- 2010, Kwiecień1 - 0
- 2009, Lipiec1 - 0
- 2009, Czerwiec1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Wyjazdy kilkudniowe
Dystans całkowity: | 2755.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 44 |
Średnio na aktywność: | 62.61 km |
Więcej statystyk |
- DST 92.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
11/2016 Kaszubska majówka dz.2 (wokół Jez. Wdzydze)
Niedziela, 1 maja 2016 · dodano: 08.05.2016 | Komentarze 7
Drugi dzień tegorocznej majówki to punkt centralny tego wyjazdu, czyli planowane objechanie Jeziora Wdzydze. To największe kaszubskie jezioro obejmuje pięć połączonych ze sobą jezior: Wdzydze, Gołuń, Radolne, Jelenie i Słupinko. Cały akwen patrząc z lotu ptaka (z którego to lotu jednak nie patrzałam ;-) przypomina trochę niesymetryczny krzyż. Przez Wdzydze przepływa rzeka Wda (Czarna Woda), jeden z najbardziej atrakcyjnych szlaków kajakowych, stąd nieraz ją przecinałyśmy na naszej trasie, spotykając grupy kajakarzy. Cały akwen jest objęty obszarem Wdzydzkiego Parku Krajobrazowego.
Teren bardzo piękny. Lasy głównie sosnowe, drogi na przemian: to szutrowe, to bardzo piaszczyste. Nieraz musiałyśmy mocno dociskać, by utrzymać się w siodełku, stąd wieczorem po raz pierwszy chyba odczuwałam nieznacznie mięśnie moich ud ;-) Dzień bardzo udany. Rozpoczął się fantastyczną pogodą, około 12 bardzo się zachmurzyło i tak gdzieś do 16. Później znów się rozpogodziło.
W sumie nie objechałyśmy tego dnia całego Jez. Wdzydze, część zachodnia została na następny dzień, bo i tak tamtędy miałyśmy wracać do domu.
Trasa: Wiele – Kliczkowy – Borsk – Wdzydze Tucholskie - Zabrody - Gołuń – Juszki - Lizaki – Grzybowo – Grzybowski Młyn - Loryniec - Czarlina - Skoczkowo - Wdzydze Kiszewskie – Skoczkowo – Czarlina – Przerębska Huta - Dąbrówka – Piechowice – Dziemiany – Szablewo – Robaczkowo – Jeżewo – Chojny – Wiele
Teren bardzo piękny. Lasy głównie sosnowe, drogi na przemian: to szutrowe, to bardzo piaszczyste. Nieraz musiałyśmy mocno dociskać, by utrzymać się w siodełku, stąd wieczorem po raz pierwszy chyba odczuwałam nieznacznie mięśnie moich ud ;-) Dzień bardzo udany. Rozpoczął się fantastyczną pogodą, około 12 bardzo się zachmurzyło i tak gdzieś do 16. Później znów się rozpogodziło.
W sumie nie objechałyśmy tego dnia całego Jez. Wdzydze, część zachodnia została na następny dzień, bo i tak tamtędy miałyśmy wracać do domu.
Trasa: Wiele – Kliczkowy – Borsk – Wdzydze Tucholskie - Zabrody - Gołuń – Juszki - Lizaki – Grzybowo – Grzybowski Młyn - Loryniec - Czarlina - Skoczkowo - Wdzydze Kiszewskie – Skoczkowo – Czarlina – Przerębska Huta - Dąbrówka – Piechowice – Dziemiany – Szablewo – Robaczkowo – Jeżewo – Chojny – Wiele
Wycieczkę wokół Jez. Wdzydze rozpoczynamy od jego południowego brzegu, a następnie wschodniego, dlatego najpierw udajemy się (asfaltem) do miejscowości Borsk. Po drodze, w miejscowości Kliczkowy, jeszcze raz odwiedzamy "odkryty" przeze mnie wczoraj punkt widokowy z którego rozpościera się piękny widok na południowy skraj Jeziora Wdzydze.
Kliczkowy © Monica
Kliczkowy - widok na Jezioro Wdzydze © Monica
Południowy skrawek Jez. Wdzydze © Monica
Jezioro Wdzydze © Monica
W Borsku można spotkać tradycyjną zabudowę wiejską z pocz. XX wieku.
Drewniana zabudowa wsi Borsk © Monica
W Borsku wjeżdżamy na zielony szlak rowerowy, który wzdłuż Jezior: Wdzydze i Gołuń zaprowadzi nas aż do Gołunia.
Nad brzegiem Jez. Wdzydze © Monica
Jezioro Wdzydze © Monica
Zielony szlak wokół Jez. Wdzydze © Monica
Zielony szlak wokół Jeziora Wdzydze © Monica
Na zielonym szlaku © Monica
We Wdzydzach Tucholskich znajduje się rewelacyjny punkt widokowy na Jezioro Wdzydze.
Wdzydze Tucholskie - widok na Jezioro Wdzydze © Monica
Punkt widokowy we Wdzydzach Tucholskich © Monica
Jezioro Wdzydze z wyspą Mały Ostrów © Monica
Tego dnia spotykamy na trasie wielu rowerzystów, również grupy takich jak my sakwiarzy. Bardzo mile wspominamy poniższą grupę z Warszawy, których poznałyśmy właśnie na tym punkcie widokowym. Trochę porozmawialiśmy, trochę jechaliśmy razem, później my ich wyprzedziłyśmy, później oni nas nie wiadomo kiedy (chyba jak miałyśmy postój nad Jez. Strupino), ponowne spotkanie w Juszkach, a potem nasze drogi się rozeszły, gdyż oni udali się w kierunku Kościerzyny i Kartuz.
Spotkanie z sympatyczną grupą z Warszawy © Monica
Wokół Jeziora Wdzydze © Monica
Z Gołunia kontynuujemy jazdę zielonym szlakiem do Juszek, następnie niebieskim do miejscowości Lizaki.
Zielony szlak za Gołuniem © Monica
Zielony szlak za Gołuniem © Monica
Zielony szlak za Gołuniem © Monica
Kierunek: Juszki © Monica
Drewniana chata w Juszkach pocz. XX w. © Monica
Z Juszek udajemy się niebieskim szlakiem do miejscowości Lizaki. Znajduje się tam ciekawy kościółek z 1755r. Jest on częścią kościoła w Tyłowie (powiat pucki), bardzo zrujnowany, został rozebrany i w 1994r. przeniesiony do Lizaków.
Miałyśmy problem z jego znalezieniem, ale w końcu się udało.
Miałyśmy problem z jego znalezieniem, ale w końcu się udało.
Kościół p.w. św. Judy Tadeusza w Lizakach pochodzący z 1755r. © Monica
Chata w Lizakach © Monica
Za Grzybowem wbijamy się na czerwony szlak kaszubski, którym dojeżdżamy aż do Wdzydz Kiszewskich. Z tym że gdy nad Jeziorem Jelenim szlak wyprowadził nas na chwilę na ulicę my go zgubiłyśmy i ani się obejrzałyśmy jak dojechałyśmy tym asfaltem do Wdzydz. Szlak prawdopodobnie odbijał gdzieś w las, a my to przeoczyłyśmy, ale byłyśmy głodne, chciałyśmy zjeść obiad i wcale nie szukałyśmy już czerwonego szlaku... Teraz patrząc na mapę widzę, że biegł on dalej samym brzegiem Jez. Jeleniego, nie sądzę więc, abyśmy miały ochotę na jego kontynuację, bo te przeprawy brzegiem jezior zazwyczaj dają nam w kość... ;-)
Czerwony szlak kaszubski na trasie z Grzybowskiego Młyna do Loryńca © Monica
Wda w okolicy Loryńca © Monica
Wda w okolicy Czarliny © Monica
Czerwony szlak nad brzegiem Jeziora Jelenie © Monica
Na czerwonym szlaku © Monica
Jezioro Jelenie © Monica
We Wdzydzach stołujemy się w pierwszej napotkanej restauracji. Jedzonko było dobre, zresztą głodnemu wszystko smakuje ;-) Dopiero potem udajemy się na punkt widokowy na krzyż jezior wdzydzkich.
Gospoda u Sołtysa © Monica
Niestety w tym czasie było jeszcze duże zachmurzenie, więc zdjęcia są słabe. Zresztą i tak trudno byłoby ująć i jakoś oddać tą całą wielką wodę ;-) Ale punkt jest rewelacyjny i ma się wrażenie jakby się było na środku morza, gdy się tak chodzi w kółko po wieży i z trzech stron jest się otoczonym jeziorami. Tak na marginesie: byłyśmy bardzo zaskoczone, że wstęp na wieżę widokową jest bezpłatny.
Wdzydze Kiszewskie - widok na Jezioro Gołuń, Wdzydze i Radolne © Monica
Wdzydze Kiszewskie - widok z wieży na Jez. Radolne © Monica
Jezioro Gołuń z bliska © Monica
Miejsce pamięci w okolicy Wdzydz Kiszewskich. Takich miejsc w trakcie tego wyjazdu było sporo niestety.... © Monica
Z Wdzydz wracamy do Czarliny czerwonym szlakiem, następnie udajemy się żółtym do Dąbrówki, a następnie prosto do Dziemian, ot tak, bo nigdy nie byłam w Dziemianach.
Rzeka Wda i Jezioro Słupinko © Monica
Na rozstaju © Monica
Jezioro Słupino © Monica
Na trasie do Dąbrówki © Monica
Na trasie do Dąbrówki © Monica
Kościół w Dziemianach © Monica
W Dziemianach chciałam właściwie zobaczyć tamtejsze kąpielisko, ale nas źle pokierowano, objechałyśmy pół jeziorka i wylądowałyśmy na jego skraju, gdzie zrobiłyśmy postój a kąpieliska już nie szukałyśmy. Pojechałyśmy do "domu" bo robiło się późno. Trasa do Wiela chyba jakieś 14 km cały czas lasami, na szczęście mega wygodnymi szutrami ;-)
Jezioro Rzuno © Monica
Z Dziemian do Wiela © Monica
Kategoria 51-100 km, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe
- DST 89.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
10/2016 Kaszubska majówka dz.1 (Skorzewo-Wiele)
Sobota, 30 kwietnia 2016 · dodano: 04.05.2016 | Komentarze 5
Tegoroczną majówkę postanowiłam spędzić na Kaszubach, w rejonie na południe od Kościerzyny. Niedaleko, a tereny zupełnie mi nieznane z poziomu rowerowego siodełka. Głównym celem wyjazdu było objechanie wokół Jeziora Wdzydzkiego, największego jeziora na Kaszubach, tzw. Kaszubskiego Morza, ale oczywiście znalazło się wiele dodatkowych miejsc wartych odwiedzenia.
Wycieczkę rozpoczynamy w Skorzewie (jedna stacja przed Kościerzyną), do którego dojeżdżamy szynobusem z Gdyni. Tego dnia trasa wiedzie drogami położonymi na południowy wschód od Kościerzyny, odwiedzamy m.in. Będomin wraz z Muzeum Hymnu Narodowego, Stare Polaszki, Starą Kiszewę, by pod koniec dnia wjechać na teren Wdzydzkiego Parku Krajobrazowego i do miejscowości Wiele, gdzie będzie nasza baza noclegowa i wypadowa.
Trasa wiedzie w zdecydowanej większości szutrami lub twardymi polnymi drogami, rewelacyjnie, dopiero w okolicach miejscowości Konarzyny zaczynają się typowe dla tej okolicy ciężkie piachy. Klimat (sosnowe lasy i bardzo piaszczyste drogi) przypomina Bory Tucholskie, zresztą nic dziwnego, Wdzydzki PK graniczy z Borami Tucholskimi. Bardzo mi się podobała ta nasza trasa, tereny nie są co prawda tak pagórkowate jak moje, właściwie tylko delikatnie pofałdowane, ale za to jest dużo rozległych pól, czuć trochę przestrzeni, no i nawierzchnia ulubiona, choć kurzyło nie powiem, sucho jak w pieprzu.
Pogoda rewelacyjna: słonecznie, wiatr umiarkowany, raczej niewielki, bo nie pamiętam aby był dokuczliwy, w przeciwnym razie odczułabym go na tych otwartych przestrzeniach pól, którymi jeździłyśmy tego dnia.
Towarzyszy mi Siostra. Miał też z nami jechać Wujek, ale niestety parę dni wcześniej miał wypadek w pracy, teraz noga w gipsie i o jeździe na rowerze na przynajmniej 2 miesiące można zapomnieć, oby tylko dobrze się leczyła.
Trasa: Skorzewo – Nowa Wieś Kościerska – Kościerska Huta - Dobrogoszcz – Puc – Będominek - Będomin – Nowy Barkoczyn – Stary Barkoczyn – Niedamowo – Chrztowo – Stare Polaszki – Nowe Polaszki – Wilcze Błota – Stara Kiszewa – wokół Jeziora Krąg – Konarzyny – Pikowo – Bąk – Podrąbina – Borsk – Kliczkowy- Górki – Wiele
Poniżej zdjęć dość sporo, natomiast z braku czasu nie będę się rozpisywać o odwiedzanych miejscach. Myślę, że ewentualni zainteresowani sami sobie znajdą szczegółowe informacje ;-)
Wycieczkę rozpoczynamy w Skorzewie (jedna stacja przed Kościerzyną), do którego dojeżdżamy szynobusem z Gdyni. Tego dnia trasa wiedzie drogami położonymi na południowy wschód od Kościerzyny, odwiedzamy m.in. Będomin wraz z Muzeum Hymnu Narodowego, Stare Polaszki, Starą Kiszewę, by pod koniec dnia wjechać na teren Wdzydzkiego Parku Krajobrazowego i do miejscowości Wiele, gdzie będzie nasza baza noclegowa i wypadowa.
Trasa wiedzie w zdecydowanej większości szutrami lub twardymi polnymi drogami, rewelacyjnie, dopiero w okolicach miejscowości Konarzyny zaczynają się typowe dla tej okolicy ciężkie piachy. Klimat (sosnowe lasy i bardzo piaszczyste drogi) przypomina Bory Tucholskie, zresztą nic dziwnego, Wdzydzki PK graniczy z Borami Tucholskimi. Bardzo mi się podobała ta nasza trasa, tereny nie są co prawda tak pagórkowate jak moje, właściwie tylko delikatnie pofałdowane, ale za to jest dużo rozległych pól, czuć trochę przestrzeni, no i nawierzchnia ulubiona, choć kurzyło nie powiem, sucho jak w pieprzu.
Pogoda rewelacyjna: słonecznie, wiatr umiarkowany, raczej niewielki, bo nie pamiętam aby był dokuczliwy, w przeciwnym razie odczułabym go na tych otwartych przestrzeniach pól, którymi jeździłyśmy tego dnia.
Towarzyszy mi Siostra. Miał też z nami jechać Wujek, ale niestety parę dni wcześniej miał wypadek w pracy, teraz noga w gipsie i o jeździe na rowerze na przynajmniej 2 miesiące można zapomnieć, oby tylko dobrze się leczyła.
Trasa: Skorzewo – Nowa Wieś Kościerska – Kościerska Huta - Dobrogoszcz – Puc – Będominek - Będomin – Nowy Barkoczyn – Stary Barkoczyn – Niedamowo – Chrztowo – Stare Polaszki – Nowe Polaszki – Wilcze Błota – Stara Kiszewa – wokół Jeziora Krąg – Konarzyny – Pikowo – Bąk – Podrąbina – Borsk – Kliczkowy- Górki – Wiele
Poniżej zdjęć dość sporo, natomiast z braku czasu nie będę się rozpisywać o odwiedzanych miejscach. Myślę, że ewentualni zainteresowani sami sobie znajdą szczegółowe informacje ;-)
Jezioro Puc © Monica
Okolice Będominka © Monica
Na trasie do Będomina © Monica
Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie - dworek rodzinny twórcy hymnu narodowego Józefa Wybickiego © Monica
Stalowy orzeł polski w Będominie - autor Robert Florczak - ASP Gdańsk © Monica
400-letni Dąb Wybickiego w Będominie. Z ciekawostek: zajął on 3 miejsce w plebiscycie na Europejskie Drzewo Roku 2014 © Monica
Wnętrze dworku w Będominie - wyposażenie z XVIII i XIX w. © Monica
Będomin - Grób 30 węgierskich Żydówek, ofiar Marszu śmierci Obozu Stutthof © Monica
Jezioro w Nowym Barkoczynie © Monica
Okolice Niedamowa © Monica
Zakład górniczy w Niedamowie © Monica
Na trasie z Niedamowa do Chrztowa © Monica
Wiosenne prace w polu © Monica
Na trasie Niedamowo - Chrztowo © Monica
Okolice Chrztowa © Monica
Na rozstaju - trzeba sprawdzić drogę © Monica
Postój obiadowy nad małym jeziorkiem w okolicy Starych Polaszek © Monica
Barokowy kościół z 1754r. w Starych Polaszkach © Monica
Warto odwiedzić ten kościółek, zwłaszcza w środku. Ma jakiś klimat... mnie osobiście bardzo się podoba, choć może z innych względów.. W środku jest nietypowy ołtarz, oczywiście kościół jest zamknięty, ale my akurat nieraz miałyśmy okazję być wewnątrz.
Nowe Polaszki - kościół szachulcowy z 1842r © Monica
Na trasie do Wilczych Błot © Monica
Zabytkowa kuźnia w Wilczych Błotach © Monica
Okolice Starej Kiszewy © Monica
Ruiny Zamku Krzyżackiego w Starej Kiszewie z XIV w. Zamek jest własnością prywatną, ale podobno po wcześniejszym uzgodnieniu telefonicznym z właścicielem można go zwiedzić © Monica
Wieża zamkowa © Monica
Zabudowania zamkowe od strony ogrodu © Monica
Na trasie wokół Jeziora Krąg © Monica
Na trasie wokół Jeziora Krąg © Monica
Wokół Jeziora Krąg - okolice miejscowości Konarzyny © Monica
Pierwszy widok na Jezioro Wdzydze - w miejscowości Kliczkowy © Monica
Z Górek do Wiela © Monica
Kościół p.w. św. Mikołaja we Wielu © Monica
Neobarokowy kościół p.w. św. Mikołaja we Wielu © Monica
Wiele jest znane ze znajdującej się tam Kalwarii - drugiej na Kaszubach, obok Kalwarii Wejherowskiej. Jest to Kalwaria stosunkowo młoda, jej budowa rozpoczęła się 100 lat temu, ale jest malowniczo położona na pagórkach i częściowo wzdłuż Jeziora Wielewskiego.
Kaplica Grobu Pańskiego na Kalwarii Wielewskiej © Monica
Nad Jeziorem Wielewskim © Monica
Jezioro Wielewskie o zachodzie © Monica
Kategoria 51-100 km, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe
- DST 66.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Szlak Piastowski dz.3
Sobota, 3 października 2015 · dodano: 11.10.2015 | Komentarze 8
DZIEŃ 3. GNIEZNO - LEDNOGÓRA
Ostatniego dnia już rankiem, który jest zresztą mroźny (szron na trawie) jedziemy na Wzgórze Lecha, na którym znajduje się zespół katedralny oraz kilka innych zabytkowych obiektów. Spędzamy tam w sumie 4 godziny, które zleciały bardzo szybko, niby dużo, bo zbliża się południe, gdy opuszczamy Gniezno, a w sumie wcale nie tak dużo, wszędzie byłyśmy bardzo krótko, choć katedrę na szczęście zwiedziłyśmy dokładnie, najpierw same, potem z przewodnikiem. Bardzo się z tego cieszę, bo było to dla mnie najważniejsze miejsce w trakcie tej wycieczki.
Zdjęć z wnętrza katedry nie będę umieszczać żadnych, bo są oczywiście beznadziejne. Wrzucam jednak parę z zewnątrz i choć dwa kościoły na wzgórzu ;-) Nie będę też opisywać nic z całego bezcennego wyposażenia katedry, bo to bez sensu, są na ten temat całe przewodniki.
Tylko parę słów ogólnych o gnieźnieńskiej katedrze: pełna nazwa to Bazylika prymasowska Wniebowzięcia NMP i Sanktuarium św. Wojciecha. Dla podkreślenia jej ogromnej kulturowej roli zwana jest ona matką polskich katedr. Była to świątynia koronacyjna pierwszych królów, siedziba pierwszego w Polsce arcybiskupstwa, miejsce ważnych wydarzeń z okresu początków polskiej państwowości. Tutaj znajdują się groby prymasów Polski oraz grób i relikwie św. Wojciecha Biskupa i Męczennika.
Na Wzgórzu Lecha, gdzie – jak poświadczają znaleziska archeologiczne – już w VIII w. istniał gród, w miejscu dzisiejszej katedry zbudowano w końcu IX w. jednonawowe oratorium. Przebudował je w następnym stuleciu Mieszko I, wznosząc świątynię na planie krzyża, w której w 977r. pochowana została jego żona, księżna Dąbrówka. Kolejna przebudowa miała miejsce za panowania Bolesława Chrobrego, który wyniósł ją do rangi katedry. W 999 roku odbył się w niej pogrzeb św. Wojciecha oraz jego kanonizacja dokonana przez papieża Sylwestra II. W roku 1000 do Gniezna przybył cesarz niemiecki Otton III z pielgrzymką do grobu św. Wojciecha. Jego spotkanie z Bolesławem Chrobrym, tzw. Zjazd Gnieźnieński, zaowocowało między innymi utworzeniem archidiecezji gnieźnieńskiej, na czele której stanął brat św. Wojciecha Radzim Gaudenty. W 1025 roku odbyła się w katedrze koronacja Bolesława Chrobrego na pierwszego króla Polski. Po niej nastąpiły koronacje kolejnych władców (ostatni w katedrze gnieźnieńskiej koronował się Wacław II Czeski w 1300r.).
Ostatniego dnia już rankiem, który jest zresztą mroźny (szron na trawie) jedziemy na Wzgórze Lecha, na którym znajduje się zespół katedralny oraz kilka innych zabytkowych obiektów. Spędzamy tam w sumie 4 godziny, które zleciały bardzo szybko, niby dużo, bo zbliża się południe, gdy opuszczamy Gniezno, a w sumie wcale nie tak dużo, wszędzie byłyśmy bardzo krótko, choć katedrę na szczęście zwiedziłyśmy dokładnie, najpierw same, potem z przewodnikiem. Bardzo się z tego cieszę, bo było to dla mnie najważniejsze miejsce w trakcie tej wycieczki.
Zdjęć z wnętrza katedry nie będę umieszczać żadnych, bo są oczywiście beznadziejne. Wrzucam jednak parę z zewnątrz i choć dwa kościoły na wzgórzu ;-) Nie będę też opisywać nic z całego bezcennego wyposażenia katedry, bo to bez sensu, są na ten temat całe przewodniki.
Tylko parę słów ogólnych o gnieźnieńskiej katedrze: pełna nazwa to Bazylika prymasowska Wniebowzięcia NMP i Sanktuarium św. Wojciecha. Dla podkreślenia jej ogromnej kulturowej roli zwana jest ona matką polskich katedr. Była to świątynia koronacyjna pierwszych królów, siedziba pierwszego w Polsce arcybiskupstwa, miejsce ważnych wydarzeń z okresu początków polskiej państwowości. Tutaj znajdują się groby prymasów Polski oraz grób i relikwie św. Wojciecha Biskupa i Męczennika.
Na Wzgórzu Lecha, gdzie – jak poświadczają znaleziska archeologiczne – już w VIII w. istniał gród, w miejscu dzisiejszej katedry zbudowano w końcu IX w. jednonawowe oratorium. Przebudował je w następnym stuleciu Mieszko I, wznosząc świątynię na planie krzyża, w której w 977r. pochowana została jego żona, księżna Dąbrówka. Kolejna przebudowa miała miejsce za panowania Bolesława Chrobrego, który wyniósł ją do rangi katedry. W 999 roku odbył się w niej pogrzeb św. Wojciecha oraz jego kanonizacja dokonana przez papieża Sylwestra II. W roku 1000 do Gniezna przybył cesarz niemiecki Otton III z pielgrzymką do grobu św. Wojciecha. Jego spotkanie z Bolesławem Chrobrym, tzw. Zjazd Gnieźnieński, zaowocowało między innymi utworzeniem archidiecezji gnieźnieńskiej, na czele której stanął brat św. Wojciecha Radzim Gaudenty. W 1025 roku odbyła się w katedrze koronacja Bolesława Chrobrego na pierwszego króla Polski. Po niej nastąpiły koronacje kolejnych władców (ostatni w katedrze gnieźnieńskiej koronował się Wacław II Czeski w 1300r.).
Archikatedra gnieźnieńska od strony zachodniej, widok z placu św. Wojciecha © Monica
Miejsce gdzie w średniowieczu stała Brama Pyzdrska (farna) - przed gnieźnieńską farą © Monica
Kościół p.w. św. Trójcy - Fara © Monica
Wnętrze Fary - ambona w kształcie łodzi © Monica
Archikatedra gnieźnieńska od strony wschodniej © Monica
Ulica Tumska w Gnieźnie - miejsce, w którym stała Brama Poznańska (zwana też tumską) © Monica
Kościół Wniebowzięcia NMP i św. Antoniego w Gnieźnie © Monica
Barokowy ołtarz z obrazem Matki Bożej Pocieszenia - Pani Gniezna w kościele oo. franciszkanów © Monica
Gimnazjum nr 1 im. Zjazdu Gnieźnieńskiego, w którym w latach 1906-1907 odbywał się strajk szkolny © Monica
Archikatedra gnieźnieńska od strony południowej © Monica
Współczesny fresk na budynku obok katedry przedstawiający Chrzest Mieszka I © Monica
Pomnik Bolesława Chrobrego © Monica
Drzwi Gnieźnieńskie © Monica
Drzwi gnieźnieńskie są unikatowym, klasy zerowej, zabytkiem romańskiej sztuki odlewniczej. Odlane z brązu, w XII w., dokładny czas powstania nieznany, ważą 1200 kg. Obecnie są osadzone w portalu wewnętrznym kruchty południowej archikatedry gnieźnieńskiej.
Opuszczamy Gniezno i udajemy się do Czerniejewa, gdzie znajduje się barokowo-klasycystyczny zespół pałacowo-parkowy. Przeczytałam w opisie pałacu na mojej mapie: "pałac o bardzo bogatych wnętrzach jest udostępniony do zwiedzania". Napaliłam się na niego bardzo, zrezygnowałam z odwiedzenia m.in. Ostrowa Lednickiego (bo oczywiście było za mało czasu) a tu po przyjeździe okazało się, że jest własnością prywatną i właściciel udostępnia go tylko w sytuacji, gdy jakaś zorganizowana grupa zechce skorzystać z przypałacowej restauracji, tj. zorganizować jakiś bankiet, wesele, itp. Znów byłam niepocieszona ;-(
Opuszczamy Gniezno i udajemy się do Czerniejewa, gdzie znajduje się barokowo-klasycystyczny zespół pałacowo-parkowy. Przeczytałam w opisie pałacu na mojej mapie: "pałac o bardzo bogatych wnętrzach jest udostępniony do zwiedzania". Napaliłam się na niego bardzo, zrezygnowałam z odwiedzenia m.in. Ostrowa Lednickiego (bo oczywiście było za mało czasu) a tu po przyjeździe okazało się, że jest własnością prywatną i właściciel udostępnia go tylko w sytuacji, gdy jakaś zorganizowana grupa zechce skorzystać z przypałacowej restauracji, tj. zorganizować jakiś bankiet, wesele, itp. Znów byłam niepocieszona ;-(
Brama wjazdowa z herbem Lipskich do pałacu w Czerniejewie © Monica
Pałacowe stajnie © Monica
Pałac w Czerniejewie © Monica
Pałacowy park w Czerniejewie jest ogromny, z pięknym starym drzewostanem © Monica
Pałacowy park w Czerniejewie © Monica
Gmina Czerniejewo - ciekawy herb © Monica
W Czerniejewie okazuje się, że mam fleka. Na szczęście napompowanie wystarcza i nie trzeba wymieniać dętki. Jednak po kilkunastu kilometrach powietrze znów uciekło i znów dopompowałyśmy, tak jeszcze dwa razy i jakoś dojechałyśmy. Jakaś mała dziura musiała być w dętce, którą Tata wymienił mi po powrocie do domu. W ogóle tego dnia jechałam jeszcze wolniej chyba niż poprzednie dni... choć pedałowałam jak dziki koń... To chyba wina tych moich niesprawnych przerzutek lub napędu, sama nie wiem czego, w każdym bądź razie trzeszczało, chrzęściło i mogłam jeździć tylko do czwórki, więc pedałowałam na tej czwórce i nic do przodu się nie posuwałam, a siostra leciała na 7, ciągle była z przodu, czekała na mnie i znów znikała. Masakra jakaś.
Z Czerniejewa udajemy się do Lednogóry na Pola Lednickie. Pierwotnie miałyśmy objechać Jezioro Lednickie i zwiedzić Pallatium na Ostrowie Lednickim, tak ważne miejsce, ale się nie udało...
Z Czerniejewa udajemy się do Lednogóry na Pola Lednickie. Pierwotnie miałyśmy objechać Jezioro Lednickie i zwiedzić Pallatium na Ostrowie Lednickim, tak ważne miejsce, ale się nie udało...
Okolice miejscowości Wierzyce © Monica
W Lednogórze © Monica
Wiatrak w Lednogórze © Monica
Wiatrak w Lednogórze © Monica
Pola Lednickie © Monica
Pola lednickie - miejsce corocznych modlitewnych spotkań młodzieży katolickiej Lednica 2000 © Monica
Brama Ryba, tzw. Brama III Tysiąclecia © Monica
Jezioro Lednickie © Monica
Jezioro Lednickie © Monica
Stąd nasz ród © Monica
Mój przejazd pod Bramą © Monica
Wracamy do Lednogóry skąd pociągiem udajemy się do Poznania. Już poprzedniego wieczora stwierdziłyśmy, że nie ma szans byśmy dojechały na rowerach do Poznania i postanowiłyśmy wsiąść do jakiegoś pociągu na trasie. Wysiadamy na Garbarach, przejeżdżamy pod Cytadelą, następnie ul. Mieszka I by zakończyć na Os. Bolesława Chrobrego.
Tras: Gniezno - Mnichowo - Pawłowo - Czerniejewo - Wierzyce - Imielno - Lednogóra - Skrzetuszewo - Pole Lednickie - Lednogóra
Parę fotek z niedzielnego pieszego spaceru po poznańskiej starówce:
Tras: Gniezno - Mnichowo - Pawłowo - Czerniejewo - Wierzyce - Imielno - Lednogóra - Skrzetuszewo - Pole Lednickie - Lednogóra
Parę fotek z niedzielnego pieszego spaceru po poznańskiej starówce:
Siostra z bratem pod fontanną Neptuna © Monica
Pod fontanną Apolla © Monica
Piękny renesansowy ratusz w Poznaniu © Monica
Poznańskie koziołki © Monica
Przed Urzędem Miejskim w Poznaniu © Monica
Kategoria 51-100 km, Szlak Piastowski, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe
- DST 74.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Szlak Piastowski dz.2
Piątek, 2 października 2015 · dodano: 11.10.2015 | Komentarze 6
DZIEŃ 2. GĄSAWA - GNIEZNO
Drugiego dnia wracamy do Biskupina, by zwiedzić biskupiński rezerwat archeologiczny. Jesteśmy przez to czasowo w plecy, gdyż zwiedzanie zaczyna się dopiero o godz. 9 i spokojne obejście wraz z obejrzeniem filmu o historii tego miejsca zajmuje nam 2 godz. ale warto było.
Oczywiście nie będę się tu rozpisywać o historii całego miejsca. Powiem tylko, że odkrycie na Półwyspie Jeziora Biskupińskiego osady warownej z ok. 740 r. p.n.e. było fenomenem nie tylko na skalę europejską, ale i światową. Miejsce zostało odkryte przypadkowo przez miejscowego nauczyciela w trakcie wycieczki szkolnej w 1932r., a prace wykopaliskowe na wielką skalę rozpoczęły się w 1934r. W ich wyniku natrafiono na ślady pobytu człowieka na tym terenie już w schyłkowej fazie paleolitu. Najbardziej znane odkrycie - osiedle obronne kultury łużyckiej - to tylko jedno z odkryć. Kolejne to osada z epoki neolitu i wioska wczesnopiastowska. Tak więc wierne rekonstrukcje tych osad znajdują się dokładnie w miejscu, w którym one rzeczywiście istniały.
W rezerwacie jest puściutko, jesteśmy tylko my, z jednej strony to fajne, taki spokój, brak szkolnych wycieczek, ale z drugiej strony jako że po sezonie, nie ma też wykonawców, którzy tu pracują, odtwarzając życie codzienne osady, prowadząc np. warsztat tkacki, garncarski itp.
Drugiego dnia wracamy do Biskupina, by zwiedzić biskupiński rezerwat archeologiczny. Jesteśmy przez to czasowo w plecy, gdyż zwiedzanie zaczyna się dopiero o godz. 9 i spokojne obejście wraz z obejrzeniem filmu o historii tego miejsca zajmuje nam 2 godz. ale warto było.
Oczywiście nie będę się tu rozpisywać o historii całego miejsca. Powiem tylko, że odkrycie na Półwyspie Jeziora Biskupińskiego osady warownej z ok. 740 r. p.n.e. było fenomenem nie tylko na skalę europejską, ale i światową. Miejsce zostało odkryte przypadkowo przez miejscowego nauczyciela w trakcie wycieczki szkolnej w 1932r., a prace wykopaliskowe na wielką skalę rozpoczęły się w 1934r. W ich wyniku natrafiono na ślady pobytu człowieka na tym terenie już w schyłkowej fazie paleolitu. Najbardziej znane odkrycie - osiedle obronne kultury łużyckiej - to tylko jedno z odkryć. Kolejne to osada z epoki neolitu i wioska wczesnopiastowska. Tak więc wierne rekonstrukcje tych osad znajdują się dokładnie w miejscu, w którym one rzeczywiście istniały.
W rezerwacie jest puściutko, jesteśmy tylko my, z jednej strony to fajne, taki spokój, brak szkolnych wycieczek, ale z drugiej strony jako że po sezonie, nie ma też wykonawców, którzy tu pracują, odtwarzając życie codzienne osady, prowadząc np. warsztat tkacki, garncarski itp.
Muzeum archeologiczne w Biskupinie © Monica
Jezioro Biskupińskie © Monica
Rekonstrukcja osiedla obronnego kultury łużyckiej, pochodzącego z epoki żelaza, ok. 740 r.p.n.e. © Monica
Rekonstrukcja wieży, wału i falochronu © Monica
Rekonstrukcja wczesnośredniowiecznej wioski, która w tym miejscu istniała między IX a XI w.n.e © Monica
Następnie wracamy przez Gąsawę. W tamtejszym kościele znajdują się piękne barokowe polichromie, które podpatrzyłam poprzedniego dnia, bo akurat zaczynała się msza św. Teraz znów było zamknięte.
Drewniany Kościół p.w. św. Mikołaja w Gąsawie, z ok. 1625r. © Monica
Następnie kierujemy się na Mogilno.
Gmina Mogilno
Po drodze kolejny zabytkowy, drewniany kościół - w Niestronnie.
Kościół p.w. św. Michała Archanioła w Niestronnie, zbudowany w 1742r. © Monica
Gmina Mogilno wita nas przyjemną zmianą krajobrazu. Najpierw w okolicy miejscowości Oćwieka pojawiają się tereny leśne w miejsce bezdrzewnych pól, potem dochodzą jeszcze niewielkie pagórki i jeziora. Nawet dwa podjazdy miały miejsce ;-)
Jezioro Wienieckie © Monica
Jesiennie © Monica
W Mogilnie oczywiście odwiedzamy Kościół farny św. Jakuba oraz poklasztorny Kościół św. Jana Apostoła, pięknie położony nad Jeziorem Mogileńskim.
Późnogotycki Kościół farny p.w. św. Jakuba Starszego w Mogilnie z ok. 1511r. © Monica
Przed plebanią mogileńskiej fary czekamy na księdza, który postanowił dać nam pocztówki z farą i pieczątkami ze szlaku św. Jakuba. My co prawda nie zbieramy tych pieczątek, ale skoro tak chciał, to wzięłyśmy na miła pamiątkę. © Monica
Kościół p.w. św. Jana Apostoła i klasztor pobenedyktyński w Mogilnie © Monica
Brama z datą fundacji kościoła, rok 1065 © Monica
W moich pierwotnych planach z Mogilna miałyśmy jechać do Strzelna, ale teraz to było niestety nierealne, musiałyśmy pominąć Strzelno i poprzez Wał Wydartowski i Duszno udajemy się wprost do Trzemeszna.
Przejeżdżając przez Wał Wydartowski zaliczamy przynajmniej najwyższe wzniesienie Pojezierza Gnieźnieńskiego, no i mamy parę kilometrów odpoczynku od dróg asfaltowych.
Oczywiście Duszno, Wał i Trzemeszno kojarzą mi się z Sebkiem (Firemanem) więc pozdrawiam stąd serdecznie ;-)
Przejeżdżając przez Wał Wydartowski zaliczamy przynajmniej najwyższe wzniesienie Pojezierza Gnieźnieńskiego, no i mamy parę kilometrów odpoczynku od dróg asfaltowych.
Oczywiście Duszno, Wał i Trzemeszno kojarzą mi się z Sebkiem (Firemanem) więc pozdrawiam stąd serdecznie ;-)
Okolice Izdeb © Monica
Jadąc w kierunku Duszna © Monica
Wieża widokowa w Dusznie na wale wydartowskim © Monica
Oto parę widoczków z wieży w Dusznie. Generalnie widoki są stąd rozległe na cztery strony świata, można zobaczyć Gniezno, Trzemeszno, Inowrocław, ale ja nie pamiętam który widok jest w którym kierunku ;-)
Widoki z wieży w Dusznie © Monica
Widoki z wieży © Monica
Panorama z wieży w Dusznie © Monica
Parę fotek z trasy do Trzemeszna.
Jak są szutry to zawsze jakieś zdjęcie można strzelić, nawet polom zeschłej kukurydzy ;-)
Jak są szutry to zawsze jakieś zdjęcie można strzelić, nawet polom zeschłej kukurydzy ;-)
Na trasie do Wydartowa © Monica
Zabytkowa kuźnia w Wydartowie, z XIX w. © Monica
Na trasie © Monica
Jezioro Folusz © Monica
Spotkanie z Janem Kilińskim w Trzemesznie © Monica
Bazylika NMP i św. Michała Archanioła w Trzemesznie © Monica
Fasada Bazyliki © Monica
Bazylika w Trzemesznie była pierwotnie kościołem romańskim z 1 poł. XII w. Jednak w XIV i XV w. została przebudowana w stylu gotyckim, a w wyniku gruntownej przebudowy w XVIII w. otrzymała charakter dzisiejszej świątyni barokowej.
Wnętrze Bazyliki, barokowe polichromie © Monica
Gniezno wita © Monica
Dojeżdżamy do Gniezna - miejsca noclegowego na dziś i w ogóle najważniejszego punktu na trasie tej wycieczki.
Wzgórze Lecha, Katedra Gnieźnieńska© Monica
Zwiedzanie znów zostaje na dzień następny, gdyż zbliża się wieczór.
Trasa: Gąsawa - Biskupin - Gąsawa - Oćwieka - Niestronno - Wieniec - Padniewko - Mogilno - Stawiska - Izdby - Duszno - Wydartowo - Trzemeszno - Miaty - Lubochnia - Wierzbiczany - Gniezno
Trasa: Gąsawa - Biskupin - Gąsawa - Oćwieka - Niestronno - Wieniec - Padniewko - Mogilno - Stawiska - Izdby - Duszno - Wydartowo - Trzemeszno - Miaty - Lubochnia - Wierzbiczany - Gniezno
Kategoria 51-100 km, Szlak Piastowski, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe
- DST 77.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Szlak Piastowski dz.1
Czwartek, 1 października 2015 · dodano: 10.10.2015 | Komentarze 7
Dzień 1. INOWROCŁAW - GĄSAWA
Zamarzył mi się przed końcem tegorocznego sezonu jeszcze jeden krótki wyjazd w nowe okolice. Tym razem zależało mi, by był to wyjazd przede wszystkim w charakterze poznawczym: miejsc ważnych historycznie, zabytkowych obiektów, etc, bo już dawno, a dokładniej od czasu pobytu na Jurze, nie miałam żadnego takiego typu wyjazdu.
Wybór padł na Szlak Piastowski, bo jest to trasa historyczna, przebiegająca przez ziemie, które stanowiły kolebkę polskiej państwowości: zachodnie Kujawy i wschodnią Wielkopolskę. Poza tym w te rejony mam stosunkowo niedaleko, więc szybko i łatwo można dojechać pociągiem, no i przy tej okazji mogłam odwiedzić rodzinę brata w Poznaniu. Tak więc 3 dni przeznaczam na rower, a czwarty to już tylko pieszo po Poznaniu.
Jedziemy na ziemie piastowskie ale nie trzymamy się Szlaku Piastowskiego, bo często prowadzi on głównymi drogami, zresztą funkcjonuje on głównie jako trasa wycieczek samochodowych, choć na terenie województwa wielkopolskiego jest też jego odpowiednik rowerowy, no ale my spędzamy większość czasu, bo prawie 2 dni na terenie Kujaw. Jedziemy więc tak jak nam pasuje, niestety też głównie ulicami, z uwagi na oszczędność czasu, którego jakoś ciągle brakowało, no i dość ogólną mapę, którą dysponujemy.
Zaczynamy w Inowrocławiu, do którego dojeżdżamy ok. godziny 10.
Pogodę mamy piękną przez wszystkie dni, tylko wiatr dosyć nieznośny i niesprzyjający, bo z zachodu lub południa.
Najpierw oczywiście pokręciłyśmy się trochę po mieście, odwiedzając parę miejsc.
Miejsc wartych odwiedzenia na trasie i w okolicy było naprawdę dużo. Wiem, że nie udało mi się zobaczyć ani połowy, a tych, które odwiedziłam, choć ważne, nie będę tu zbytnio opisywać, bo i czasu mało i nie każdego to interesuje, a ten kogo interesuje z pewnością sobie poczyta gdzie indziej ;-) ja się postaram jak najbardziej skrótowo.
Kościół Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie w Inowrocławiu © Monica
Ten neorenesansowy kościół jest właściwie bardzo nowy, bo raptem z 1900r. ale stanowi charakterystyczny element inowrocławskiego krajobrazu, dlatego go zamieszczam ;-) Zresztą mi się podoba.
Ozdobny portal nad drzwiami frontowymi © Monica
A poniżej perełka Inowrocławia - romańska świątynia sięgająca metryką XII w. Zniszczony w pożarze 1834r. kościół znajdował się w stanie ruiny. W latach 1901-1902 został poddany rekonstrukcji. Wśród wyposażenia najcenniejsza jest gotycka rzeźba Madonny z Dzieciątkiem z końca XIV w.
Romański Kościół Imienia NMP w Inowrocławiu © Monica
Wnętrze świątyni. Pierwszy raz miałam okazję być w takim romańskim wnętrzu. Zdecydowanie częściej mam do czynienia z gotykiem. © Monica
Królowa Jadwiga - patronka Inowrocławia © Monica
Park solankowy w Inowrocławiu koniecznie musimy odwiedzić - choćby dla zdrowia ;-)
Park Solankowy w Inowrocławiu - zegar słoneczny © Monica
Park solankowy - pijalnia wód © Monica
Park solankowy © Monica
Tężnia solankowa w Inowrocławiu © Monica
Tężnia solankowa © Monica
Tężnia solankowa © Monica
Opuszczamy Inowrocław i przez Batkowo udajemy się do Kościelca Kujawskiego, gdzie mamy kolejny romański kościółek z przełomu XII i XIII w. z dobudowaną w XVI w. kaplicą grobową Kościeleckich, która na zewnątrz posiada attykę - ciekawe połączenie. Niestety kościół zamknięty, jak zresztą wszystkie mniejsze kościoły, w większych można jeszcze zerknąć do środka przez kratę - takie czasy, wszystko trzeba zamykać przed złodziejami.
Kościelec Kujawski, Kościół św. Małgorzaty © Monica
Następnie ma miejsce najgorszy fragment naszej trasy, gdyż jazda wypada drogą nr 251. Była to najprostsza droga w kierunku Piechcina a następnie Lubostronia i byłyśmy zmuszone nią jechać. Nie sądziłam, że będzie aż tak ruchliwa. MASAKRA. Do tego Równina Inowrocławska, jak nazwa wskazuje, nie było kompletnie na czym oka zawiesić, mimo najszczerszych chęci nie byłam w stanie ani jednego zdjęcia zrobić... duże przestrzenie płaskich pól, zżółkłej, uschniętej kukurydzy.... Nie mam ani jednego zdjęcia, ale i tak ten obraz dobrze pamiętam ;-) Ale najgorszy był ten ruch samochodowy.
Po drodze mijamy Pakość, przejeżdżając obok kapliczek drugiej najstarszej polskiej Kalwarii, które są tuż przy ruchliwej ulicy... Dziwne to dla mnie, przyzwyczajonej, że Kalwaria jest położona na leśnych wzgórzach, a tu żadnych wzgórz... No ale cóż zrobić skoro wzgórz nie ma, taki teren, a założyciele Kalwarii też nie mieli pojęcia, że za setki lat tuż przy kapliczkach pobiegnie ulica...
Dojeżdżamy do Piechcina, by zobaczyć szmaragdowe jezioro w zalanym kamieniołomie wapienia. Jest to dla nas atrakcja, bo w naszej okolicy nie ma takich jezior ani kamieniołomów. W okolicy Piechcina są chyba jeszcze dwie kopalnie wapienia. Jezioro piękne, krystalicznie czyste, szkoda tylko, że teren wokół tak przez ludzi zaśmiecony... Może kiedyś ten teren będzie jakoś ładnie zagospodarowany. Mogłoby to być miejsce bardzo atrakcyjne turystycznie. Na razie jest to chyba jeszcze własność kopalni.
Kamieniołom w Piechcinie © Monica
Piechcin, jezioro w starym kamieniołomie © Monica
Kamieniołom w Piechcinie © Monica
Następne ważne dla mnie miejsce to Lubostroń, a w nim klasycystyczny pałac z 1800 roku wybudowany na zlecenie Fryderyka Skórzewskiego na wzór słynnej włoskiej Villa Rotonda autorstwa architekta Andrea Palladio.
Pałac w Lubostroniu © Monica
Pałac w Lubostroniu © Monica
"SIBI AMICITIALE ET POSTERIS MDCC" tzn. "Sobie, przyjaciołom i potomnym 1800" © Monica
Przed pałacem w Lubostroniu © Monica
Niestety pałacu nie udało nam się zwiedzić. Byłam niepocieszona, bo bardzo na to liczyłam, specjalnie po to przyjechałyśmy w ten zakątek, ale się spóźniłyśmy parę minut - wg informacji z neta był czynny do 15, wszystko zamknięte i nigdzie żywej duszy. Kompletnie zapomniałam, że on jest tylko do tej godziny otwarty.
Następnie udajemy się w kierunku Biskupina. W planie było zwiedzanie biskupińskiej osady, ale wiedziałam już że się to nie uda, bo na spokojnie potrzebne były jakieś dwie godziny, czyli powinnyśmy być w Biskupinie ok 16, a tymczasem dopiero ok 15.30 wyjechałyśmy z Lubostronia i nie zamierzałyśmy się spieszyć. Przez to okrojeniu musiały ulec też nasze plany na kolejne dni, no ale trudno. Nie wiem czemu się nie wyrobiłyśmy, wcale dużo nie zwiedzałyśmy ani dużo nie siedziałyśmy ani wielu kmów nie przejechałyśmy... jakoś za wolno jeżdżę i nie mogę nigdzie zdążyć... ;-) Ale cóż, zawsze choć trochę naprzód...
Następnie już jedziemy spokojnie, wiedząc że nigdzie nie zdążymy, przez Wenecję i Biskupin na nocleg do Gąsawy.
Następnie udajemy się w kierunku Biskupina. W planie było zwiedzanie biskupińskiej osady, ale wiedziałam już że się to nie uda, bo na spokojnie potrzebne były jakieś dwie godziny, czyli powinnyśmy być w Biskupinie ok 16, a tymczasem dopiero ok 15.30 wyjechałyśmy z Lubostronia i nie zamierzałyśmy się spieszyć. Przez to okrojeniu musiały ulec też nasze plany na kolejne dni, no ale trudno. Nie wiem czemu się nie wyrobiłyśmy, wcale dużo nie zwiedzałyśmy ani dużo nie siedziałyśmy ani wielu kmów nie przejechałyśmy... jakoś za wolno jeżdżę i nie mogę nigdzie zdążyć... ;-) Ale cóż, zawsze choć trochę naprzód...
Następnie już jedziemy spokojnie, wiedząc że nigdzie nie zdążymy, przez Wenecję i Biskupin na nocleg do Gąsawy.
Trochę szuterku w okolicach Kierzkowa © Monica
Na trasie do Białożewina © Monica
Oczywiście pod tablicą WENECJA zdjęcie musi być ;-) © Monica
Za płotem Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji © Monica
Kolej wąskotorowa © Monica
Przystań nad Jeziorem Weneckim © Monica
Wieczorek nad Jeziorem Weneckim © Monica
Jezioro Weneckie © Monica
W Biskupinie © Monica
Biskupin © Monica
Trasa: Inowrocław - Batkowo - Kościelec - Pakość - Piechcin - Barcin - Julianowo - Lubostroń - Pturek - Młodocin - Kierzkowo - Jadowniki - Białożewin - Wenecja - Biskupin - Gąsawa
Kategoria 51-100 km, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe, Szlak Piastowski
- DST 80.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Powrót do Ełku dz.7
Piątek, 29 maja 2015 · dodano: 22.06.2015 | Komentarze 3
Ten ostatni dzień był mało ciekawy, ale w sumie jego celem był już tylko powrót na pociąg, który odjeżdżał z Ełku.
Na początku, aż do Płociczna jechało się fajnie, bo fajne były jeszcze tereny. Potem pojawiła się przed nami krajowa 8 - masakra, wg mojej mapy powinniśmy tylko przedostać się na drugą stronę i dalej spokojnie jechać do Dubowa. Tymczasem okazało się, że biegnie ona dalej do Dubowa, co gorsza przed nami w Dubowie słychać już było ekspresówkę S61, która wg mojej mapy była dopiero w projekcie, tymczasem okazała się rzeczywistością, przynajmniej na tym odcinku (jako obwodnica Augustowa). Dla nas znaleźć się na takiej drodze, zwłaszcza po 6 dniach w tak spokojnych okolicach, to jak wypuszczenie dzikiego zwierza z buszu do miasta ;-) Jedyna nasza myśl to uciec stamtąd jak najszybciej. Więc skręciłyśmy szybko na Dubowo I, choć teoretycznie nie tam powinnyśmy jechać, ale udało się nam zaciągnąć tam języka jak jechać, żeby ominąć te wszystkie okropne krajówki i w końcu nawet dojechałyśmy do niebieskiego szlaku rowerowego, którym dojechałyśmy do Dowspudy, w której była jedyna tego dnia atrakcja: ruiny zamku generała Ludwika Paca. Tereny równinne, mało ciekawe. Dopiero za Raczkami krajobraz zaczął się zmieniać, powoli zaczynały się Mazury. Niestety ostatnie 10 km do Ełku wypadły nam krajową 16, gdyż za Golubiem nasza droga zamieniła się w błotnistą ścieżkę, nie miałyśmy nawet pewności czy zaprowadzić nas tam gdzie byśmy chciały, więc aby nie tracić czasu, którego i tak nie miałyśmy już dużo, pojechałyśmy na 16-kę. Na szczęście nie było tam tak strasznie jak na 8 czy naszej 6. Ale i tak gnałyśmy na poziomie naszych maksymalnych możliwości prędkościowych. Na pokręcenie się po Ełku zabrakło czasu. Na pociąg zdążyłyśmy - przedziału dla rowerów znów nie było.
Trasa: Magdalenowo - Stary Folwark - Sobolewo - Płociczno - Dubowo I - Józefowo - Franciszkowo - Koniecbór - Stoki - Dowspuda - Raczki - Witówka - Wierzbowo - Dorsze - Iwaśki - Piętki - Zabrowo - Wysokie - Golubka - Golubie - Szczudły - Ełk
Na początku, aż do Płociczna jechało się fajnie, bo fajne były jeszcze tereny. Potem pojawiła się przed nami krajowa 8 - masakra, wg mojej mapy powinniśmy tylko przedostać się na drugą stronę i dalej spokojnie jechać do Dubowa. Tymczasem okazało się, że biegnie ona dalej do Dubowa, co gorsza przed nami w Dubowie słychać już było ekspresówkę S61, która wg mojej mapy była dopiero w projekcie, tymczasem okazała się rzeczywistością, przynajmniej na tym odcinku (jako obwodnica Augustowa). Dla nas znaleźć się na takiej drodze, zwłaszcza po 6 dniach w tak spokojnych okolicach, to jak wypuszczenie dzikiego zwierza z buszu do miasta ;-) Jedyna nasza myśl to uciec stamtąd jak najszybciej. Więc skręciłyśmy szybko na Dubowo I, choć teoretycznie nie tam powinnyśmy jechać, ale udało się nam zaciągnąć tam języka jak jechać, żeby ominąć te wszystkie okropne krajówki i w końcu nawet dojechałyśmy do niebieskiego szlaku rowerowego, którym dojechałyśmy do Dowspudy, w której była jedyna tego dnia atrakcja: ruiny zamku generała Ludwika Paca. Tereny równinne, mało ciekawe. Dopiero za Raczkami krajobraz zaczął się zmieniać, powoli zaczynały się Mazury. Niestety ostatnie 10 km do Ełku wypadły nam krajową 16, gdyż za Golubiem nasza droga zamieniła się w błotnistą ścieżkę, nie miałyśmy nawet pewności czy zaprowadzić nas tam gdzie byśmy chciały, więc aby nie tracić czasu, którego i tak nie miałyśmy już dużo, pojechałyśmy na 16-kę. Na szczęście nie było tam tak strasznie jak na 8 czy naszej 6. Ale i tak gnałyśmy na poziomie naszych maksymalnych możliwości prędkościowych. Na pokręcenie się po Ełku zabrakło czasu. Na pociąg zdążyłyśmy - przedziału dla rowerów znów nie było.
Trasa: Magdalenowo - Stary Folwark - Sobolewo - Płociczno - Dubowo I - Józefowo - Franciszkowo - Koniecbór - Stoki - Dowspuda - Raczki - Witówka - Wierzbowo - Dorsze - Iwaśki - Piętki - Zabrowo - Wysokie - Golubka - Golubie - Szczudły - Ełk
Opuszczamy Magdalenowo © Monica
Pod drogą S61 za Franciszkowem © Monica
Okolice Koniecbora © Monica
Na drodze do Dowspudy © Monica
Zespół parkowo-pałacowy w Dowspudzie © Monica
Pałac w Dowspudzie był niezwykle wystawny i kosztowny, wybudowany w latach 1820-1827 w stylu neogotyku angielskiego, gdyż jego fundator generał Ludwik Pac był wielkim miłośnikiem Wysp Brytyjskich. Również otaczający pałac park był w stylu angielskim. Niestety niedługo cieszył się generał swoim pałacem. Uczestnik wojen napoleońskich i powstania styczniowego, po klęsce powstania musiał wyemigrować, a jego majątek został skonfiskowany przez władze carskie. Kolejni właściciele i dzierżawcy nie dbali o utrzymanie dóbr w należytym stanie, pałac więc niszczał i ostatecznie został rozebrany w 1867 r. Wielka szkoda.
Tak wyglądał pierwotnie pałac Ludwika Paca © Monica
Pozostałości z bajkowego pałacu © Monica
Pomnik Ludwika Michała Paca © Monica
Okolice Witówki © Monica
Na trasie © Monica
Wierzbowo © Monica
Pola rzepaku ostatni raz w tym roku © Monica
Taka droga na skróty © Monica
Miejscowość Dorsze zrobiła przygnębiające wrażenie © Monica
Przez pole, gdyż na drodze wykopy © Monica
Gdzieś za Zaborowem © Monica
Jezioro Golubskie © Monica
Ostatnia prosta © Monica
W Ełku © Monica
Kategoria 51-100 km, Suwalszczyzna 2015, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe
- DST 73.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Wigierski Park Narodowy dz.6
Czwartek, 28 maja 2015 · dodano: 20.06.2015 | Komentarze 4
To był sympatyczny, słoneczny i lajtowy dzień, spędzony w leśnych rejonach Wigierskiego Parku, z rozleniwiającymi postojami nad jeziorami, a właściwie jednym sporym jeziorem ;-)
Objechałyśmy Jezioro Wigry wkoło począwszy od Magdalenowa, a w Starym Folwarku skończywszy. Trzymałyśmy się w większości zielonego szlaku pieszego, z małymi tylko odstępstwami. W Starym Folwarku dość długi postój obiadowy, w tym czasie też nadciągają złowieszcze chmury, pomimo tego kierujemy się jeszcze w północne rejony Parku na Różańcową Górę, bo jeszcze jest za wcześnie by kończyć rowerowy dzień. Z chmur które zwiastowały burzę nic ostatecznie nie wynikło, ani kropelki deszczu. Teren delikatny, prawie płaski.
Trasa: Magdalenowo - Wigry - Mikołajewo - Czerwony Krzyż - Zakąty - Bryzgiel - Bartny Dół - Gawrych Ruda - Słupie - Sobolewo - Stary Folwark - Lipniak - Wiatrołóża I - Piotrowa Dąbrowa - Żubronajcie - Remieńkiń – Ryżówka – Magdalenowo
Objechałyśmy Jezioro Wigry wkoło począwszy od Magdalenowa, a w Starym Folwarku skończywszy. Trzymałyśmy się w większości zielonego szlaku pieszego, z małymi tylko odstępstwami. W Starym Folwarku dość długi postój obiadowy, w tym czasie też nadciągają złowieszcze chmury, pomimo tego kierujemy się jeszcze w północne rejony Parku na Różańcową Górę, bo jeszcze jest za wcześnie by kończyć rowerowy dzień. Z chmur które zwiastowały burzę nic ostatecznie nie wynikło, ani kropelki deszczu. Teren delikatny, prawie płaski.
Trasa: Magdalenowo - Wigry - Mikołajewo - Czerwony Krzyż - Zakąty - Bryzgiel - Bartny Dół - Gawrych Ruda - Słupie - Sobolewo - Stary Folwark - Lipniak - Wiatrołóża I - Piotrowa Dąbrowa - Żubronajcie - Remieńkiń – Ryżówka – Magdalenowo
Pokamedulski Klasztor w Wigrach © Monica
Widok z wieży zegarowej na dziedziniec klasztorny z eremami oraz Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia NMP © Monica
Jezioro Wigry z góry © Monica
Wieża Zegarowa © Monica
Wigierski Park Narodowy © Monica
Jezioro Wigry © Monica
Wigierski PN © Monica
W okolicy Mikołajewa © Monica
Jezioro Wigry © Monica
Zielony szlak w Wigierskim PN © Monica
Na zielonym szlaku © Monica
Postój na pustym polu namiotowym w Zakątach © Monica
Jezioro Wigry © Monica
Drogi w Wigierskim Parku © Monica
Tak sobie jedziemy © Monica
Jezioro Mulaczysko © Monica
Stacja kolejki wąskotorowej w Bartnym Dole © Monica
Binduga nad Jeziorem Wigry - miejsce przeznaczone dawniej do składowania i przygotowywania drewna do spałwu © Monica
Jezioro Wigry od strony Bindugi © Monica
Leśne ścieżki © Monica
Gawrych Ruda © Monica
Zatoka Wigierki © Monica
Leśne ścieżki wokół Jeziora Wigry © Monica
Obszar ochrony ścisłej w miejscu gdzie Czarna Hańcza wpływa do Jeziora Wigry © Monica
Obszar ochrony ścisłej Czarna Hańcza © Monica
Widok na Stary Folwark, w oddali klasztor w Wigrach © Monica
W kierunku Leszczewa © Monica
W lesie © Monica
Wyjeżdżamy z lasu © Monica
Różańcowa Góra koło Żubronajci © Monica
Różańcowa Góra © Monica
Kategoria 51-100 km, Suwalszczyzna 2015, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe
- DST 91.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Ziemia sejneńska dz.5
Środa, 27 maja 2015 · dodano: 11.06.2015 | Komentarze 1
Po szczęśliwym zakończeniu rowerowej awarii, nazajutrz
możemy udać się w dalszą drogę. Opuszczamy Błaskowiznę i udajemy się w kierunku
Wigierskiego Parku Narodowego, na którego skraju, w Magdalenowie, będzie nasza
baza przez kolejne dwa dni. Nie jedziemy jednak w tym kierunku bezpośrednio,
tylko udajemy się na wschód, gdyż chcę jeszcze na naszej rowerowej trasie odwiedzić
m.in. Puńsk , Sejny oraz Jezioro Gaładuś na granicy polsko-litewskiej.
Pogoda niestety nadal nie najlepsza: pochmurno, chłodno, czasem wietrznie, czasem trochę pada.
Pojezierze Zachodniosuwalskie nie jest już tak pagórkowate jak wschodniosuwalskie. W porównaniu z Suwalskim PK wydaje się prawie płaskie, ale w rzeczywistości jest delikatnie pofalowane, no ale nie jest to już to samo… Gdzieś w okolicach Puńska zmiana krajobrazu zaczyna być zauważalna.
Trasa: Błaskowizna – Łopuchowo – Udziejek – Gulbieniszki – Przejma Wysoka– Becejły –Szołtany -Puńsk – Trakiszki – Kompocie – Przystawańce - Burbiszki – Radziucice - Żegary - Sejny –Sumowo – Głuszyn – Buda Ruska – Maćkowa Ruda – Żubrówka – Ryżówka – Magdalenowo
Pogoda niestety nadal nie najlepsza: pochmurno, chłodno, czasem wietrznie, czasem trochę pada.
Pojezierze Zachodniosuwalskie nie jest już tak pagórkowate jak wschodniosuwalskie. W porównaniu z Suwalskim PK wydaje się prawie płaskie, ale w rzeczywistości jest delikatnie pofalowane, no ale nie jest to już to samo… Gdzieś w okolicach Puńska zmiana krajobrazu zaczyna być zauważalna.
Trasa: Błaskowizna – Łopuchowo – Udziejek – Gulbieniszki – Przejma Wysoka– Becejły –Szołtany -Puńsk – Trakiszki – Kompocie – Przystawańce - Burbiszki – Radziucice - Żegary - Sejny –Sumowo – Głuszyn – Buda Ruska – Maćkowa Ruda – Żubrówka – Ryżówka – Magdalenowo
Opuszczamy Błaskowiznę © Monica
Okolice Łopuchowa - na horyzoncie Góra Cisowa © Monica
Suwalskie widoki © Monica
Jezioro Szelment Mały © Monica
Jezioro Szelment Mały © Monica
Niedaleko Puńska © Monica
Okolice Puńska © Monica
Neogotycki Kościół Wniebowzięcia NMP w Puńsku © Monica
Puńsk to litewskie miasteczko w Polsce. Na ulicy i w sklepie słyszymy
tylko litewski, choć do nas ekspedientka oczywiście zwraca się po
polsku. Odwiedzamy podobno znaną restaurację Sodas, serwująca litewskie potrawy, ale za wcześnie na obiad więc tylko herbatka i sękacz. Właściciel Sodasu zaczyna z nami pogawędkę na tematy: jak się czujemy po wyborach? ;-) i za jakie grzechy jeździmy na tych rowerach? ;-) na koniec chce nas częstować jakimś "lekarstwem", a że nam zdrowie służy, a ponadto się domyślam co to może być za lekarstwo, więc odmawiamy. Ale sympatycznie było. Wyjeżdżając odwiedzamy jeszcze malutki skansen, który prezentuje litewską zagrodę.
Skansen w Puńsku - chata litewska © Monica
Z Puńska jedziemy cały czas zielonym szlakiem rowerowym R65 aż do granicy, a następnie do Sejn.
Szlak sam w sobie mnie trochę rozczarował, bo nie wiedzieć czemu myślałam, że będą to głównie drogi szutrowe, a przeciwnie, prawie cały czas asfalt. Kusił mnie co prawda czerwony pieszy szlak przez Smolany do Sejn, ale wówczas byśmy ominęły tereny w okolicy Gaładusia, no i siostra, po doświadczeniach dnia poprzedniego, nie chciała słyszeć o szlakach pieszych. A i ja bałam się naciskać, zresztą pogoda nie była zachęcająca na kombinacje.
Zdziwiłam się trochę tym co zobaczyłam, bo myślałam, że na tym obszarze to już nie będzie nic, tylko pustka... Tymczasem im bliżej granicy tym więcej dużych gospodarstw, nie to co chylące się ku upadkowi gospodarstwa w zachodniej części Suwalszczyzny...
Szlak sam w sobie mnie trochę rozczarował, bo nie wiedzieć czemu myślałam, że będą to głównie drogi szutrowe, a przeciwnie, prawie cały czas asfalt. Kusił mnie co prawda czerwony pieszy szlak przez Smolany do Sejn, ale wówczas byśmy ominęły tereny w okolicy Gaładusia, no i siostra, po doświadczeniach dnia poprzedniego, nie chciała słyszeć o szlakach pieszych. A i ja bałam się naciskać, zresztą pogoda nie była zachęcająca na kombinacje.
Zdziwiłam się trochę tym co zobaczyłam, bo myślałam, że na tym obszarze to już nie będzie nic, tylko pustka... Tymczasem im bliżej granicy tym więcej dużych gospodarstw, nie to co chylące się ku upadkowi gospodarstwa w zachodniej części Suwalszczyzny...
Stary dworzec kolejowy w Trakiszkach - zbudowany jeszcze za rządów carskich w 1896r. © Monica
Głaz w Kompociach upamiętniający datę odzyskania niepodległości przez Litwę czyli 11.03.1990r. © Monica
Nad Jeziorem Kampuotis © Monica
Przystawańce, rzeźba Chrystusa Frasobliwego © Monica
Na trasie w kierunku Tauroszyszek © Monica
Przygraniczne widoki © Monica
Prosto przed siebie © Monica
Widugiery © Monica
Coraz bliżej granicy © Monica
Pojezierze Sejneńskie © Monica
Jedną nogą na Litwie © Monica
Jezioro Gaładuś na granicy polsko-litewskiej © Monica
Okolice Jeziora Gaładuś © Monica
W Sejnach trochę pokręciłyśmy się po miasteczku, ale przede wszystkim moim celem było zwiedzenie klasztoru.
Zjadłam tu też po raz pierwszy kartacze - rzeczywiście dobre były, tylko... baaardzo syte, jeden by w zupełności wystarczył, półtora to już zjadałam na siłę, a dwóch nie dało rady ;-)
Zjadłam tu też po raz pierwszy kartacze - rzeczywiście dobre były, tylko... baaardzo syte, jeden by w zupełności wystarczył, półtora to już zjadałam na siłę, a dwóch nie dało rady ;-)
Ratusz Miejski w Sejnach z 1846r © Monica
Biała Synagoga w Sejnach © Monica
Bazylika Nawiedzenia NMP w Sejnach © Monica
Matka Boska Sejneńska © Monica
Figura Matki Boskiej Sejneńskiej jest bardzo ciekawa, gdyż otwiera się jak szafa i przypomina tryptyk. Podobno jest tylko 5 takich figur w Polsce, ja widziałam taką figurę po raz pierwszy.
Figura Matki Boskiej Sejneńskiej © Monica
Podominikański zespół klasztorny w Sejnach © Monica
Jeziorki © Monica
Kwatera i galeria fotografii podróżnika i fotografa Piotra Malczewskiego w Budzie Ruskiej - gospodarwsto po staroobrzędowcach © Monica
Magdalenowo - na skraju Wigierskiego Parku Narodowego © Monica
Kategoria 51-100 km, Suwalszczyzna 2015, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe
- DST 5.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Jezioro Hańcza z przygodami dz.4
Wtorek, 26 maja 2015 · dodano: 07.06.2015 | Komentarze 7
Tego dnia od rana cały czas padało, właściwie to padało od poprzedniej nocy. Dopiero koło 10 deszcz ustał i była nadzieja, że się zaczyna przejaśniać. O 11 postanowiłyśmy ruszyć w dalszą drogę. Co prawda tuż przed wyjazdem znów zaczęło lekko padać, ale miałyśmy nadzieję, że to już tylko tak przelotnie, że to się przecież wypadało... Rzeczywiście, wkrótce przestało i deszcz nie był problemem.
Na ten dzień była zaplanowana trasa do Wiżajn, na Rowelską Górę, a może i jeszcze dalej na północ, może Góry Sudawskie... Niestety nic z tych planów nie wyszło...
Bowiem trasa, którą wybrałam na początek nie okazała się zbyt fortunna... Patrząc na mapę stwiedziłam, że fajnie byłoby pojechać niebieskim pieszym szlakiem wokół Jeziora Hańcza. Była to najprostsza droga (w sensie najkrótsza), przy tym biegnąca tuż przy naszym domu, a dotąd nie miałyśmy okazji nią jechać, więc wszystkie argumenty były za tym, żeby właśnie tędy pojechać.
Początkowa szutrówka zamieniła się węższą drogę i węższą i w końcu w wąską ścieżynkę, na początku przyjemną i przejezdną. Nie ma co ukrywać lubię takie ścieżki, więc bynajmniej mnie taki widok nie zniechęca. A szkoda... Gdzieś w okolicach Półwyspu Bociani Róg ścieżka zaczyna się robić nieprzejezdna, bo mało że wąska to jeszcze kamienista i zakorzeniona, dosyć niebezpiecznie byłoby po tym jechać. Ja jednak mam nadzieję, że w końcu się przecież poprawi, więc prowadzimy rowery dalej. Wydaje się, że jest już na tyle daleko, że nie ma sensu zawracać. Może by jednak miało... Bo do tego zaczynają dochodzić strome podejścia, przy tym jest morko po deszczach, więc dwa razy nie jestem w stanie bez pomocy siostry wciągnąć roweru. Wreszcie zaliczam upadek, rower jest teraz zabłocony z wykręconą kierownicą i już mam dosyć... ale jeszcze nie koniec atrakcji, pojawia się powalone drzewo na ścieżce, tak głupio ułożone, że pod nim się nie zmieścisz, a górą ciężko przenieść rowery. W końcu ścieżka się kończy, dochodzimy nad brzeg jeziora w okolicy ruin dworku w Starej Hańczy. Biorę się za mycie roweru i trochę siebie, komary tną cholernie...
Na ten dzień była zaplanowana trasa do Wiżajn, na Rowelską Górę, a może i jeszcze dalej na północ, może Góry Sudawskie... Niestety nic z tych planów nie wyszło...
Bowiem trasa, którą wybrałam na początek nie okazała się zbyt fortunna... Patrząc na mapę stwiedziłam, że fajnie byłoby pojechać niebieskim pieszym szlakiem wokół Jeziora Hańcza. Była to najprostsza droga (w sensie najkrótsza), przy tym biegnąca tuż przy naszym domu, a dotąd nie miałyśmy okazji nią jechać, więc wszystkie argumenty były za tym, żeby właśnie tędy pojechać.
Początkowa szutrówka zamieniła się węższą drogę i węższą i w końcu w wąską ścieżynkę, na początku przyjemną i przejezdną. Nie ma co ukrywać lubię takie ścieżki, więc bynajmniej mnie taki widok nie zniechęca. A szkoda... Gdzieś w okolicach Półwyspu Bociani Róg ścieżka zaczyna się robić nieprzejezdna, bo mało że wąska to jeszcze kamienista i zakorzeniona, dosyć niebezpiecznie byłoby po tym jechać. Ja jednak mam nadzieję, że w końcu się przecież poprawi, więc prowadzimy rowery dalej. Wydaje się, że jest już na tyle daleko, że nie ma sensu zawracać. Może by jednak miało... Bo do tego zaczynają dochodzić strome podejścia, przy tym jest morko po deszczach, więc dwa razy nie jestem w stanie bez pomocy siostry wciągnąć roweru. Wreszcie zaliczam upadek, rower jest teraz zabłocony z wykręconą kierownicą i już mam dosyć... ale jeszcze nie koniec atrakcji, pojawia się powalone drzewo na ścieżce, tak głupio ułożone, że pod nim się nie zmieścisz, a górą ciężko przenieść rowery. W końcu ścieżka się kończy, dochodzimy nad brzeg jeziora w okolicy ruin dworku w Starej Hańczy. Biorę się za mycie roweru i trochę siebie, komary tną cholernie...
Rezerwat Przyrody Jezioro Hańcza © Monica
Jezioro Hańcza © Monica
Niebieski szlak wzdłuż Jeziora Hańcza © Monica
Na szlaku © Monica
Zaczyna robić się się stromo i kamieniście © Monica
Szlak robi się nieprzejezdny © Monica
Jezioro Hańcza © Monica
Czyżby nastąpiła oczekiwana poprawa? © Monica
Niestety nie © Monica
Nadal trzeba prowadzić a i to nie jest proste © Monica
Najgorsze są takie podejścia na mokrej ścieżce © Monica
Brniemy nadal © Monica
No i stało się, upadek, rower zabrudzony i wykrzywiony © Monica
Nie, ja wcale nie dobijam leżącego... ;-) © Monica
Po wyczyszczeniu roweru, gdy myślimy, że wszystko najgorsze już za nami, możemy ruszać dalej. Wtedy okazuje się, że siostra
przebiła dętkę. Cholera... Mam obawy, że nie poradzimy sobie z tą dętką, nawet
jak wymienimy, to nie damy rady napompować... Zastanawiam się czy nie pójść z
tym rowerem do najbliższej wioski, np. do Dzierwan, żeby znaleźć kogoś kto by
nam pomógł, ale to są tak małe wioski, dobrze jak jest parę domów, że się
obawiam, iż nie znajdziemy nikogo kto się będzie znał, może tylko jakieś
staruszki będą w domu... Więc podchodzimy wyżej, do wspomnianych ruin dworku i
same się za to bierzemy. No i tak jak przewidziałam: dętka została wymieniona
ale za nic nie można jej napompować, wentylek ucieka, chowa się w obręczy,
wyciągamy go, ale nic nie idzie do przodu to pompowanie. Od pompki siostry
urywa się końcówka, więc staje się bezużyteczna, zostaje tylko moja, też jakaś
słaba... Męczymy się i męczymy i mam już naprawdę dosyć, jeszcze te komary
żyć nie dają... I nagle staje się CUD: 200 metrów wyżej na parkingu
pojawia się człowiek: patrzę i oczom nie wierzę, bo to rowerzysta, potem drugi i trzeci! No to
jesteśmy uratowane: na pewno będą mieli lepsze pompki a może i napompują ;-)
Szybko do nich podjeżdżam, tak są trzy pompki, zaraz zobaczymy. Siostra
dochodzi i jeden z panów (niejaki Witek) bierze się za pompowanie. Niestety okazuje
się, że wentylek jest jakiś trefny, za krótki, w ogóle nie można na nim założyć
pompki... Masakra... Męczy się chłopak, żeby jakoś wyciągnąć ten wentylek i
jednak napompować, ale wówczas i tak powietrze schodzi... Generalnie coś nie
tak z tym wentylkiem, zapamiętałam że przede wszystkim za krótki... Nie udało
się nic z tym zrobić... Jestem nerwowa, bo nie wiem czy od razu iść z tym
rowerem do Suwałk do jakiegoś serwisu czy wracać do domu... Jest godz. 14 a do Suwałk prawie 30 km, nie, pieszo nie zdążymy do żadnego serwisu przed jego zamknięciem. Decyduję, że wracamy do domu, dobrze że nie mamy daleko, 8 km ulicą. Opcje są trzy: albo znajdziemy kogoś we wsi kto pojedzie z nami samochodem do Suwałk do serwisu, albo następnego dnia rano idziemy do Suwałk pieszo ( a miałyśmy już jechać w zupełnie inne strony: do Sejn), co zupełnie zburzy nasze plany, jest też nadzieja na opcję trzecią: czyli że zapasowa dętka siostry, którą zostawiła na noclegu będzie miała normalny wentylek...
Ciąg dalszy był taki © Monica
Szłam sobie tą ulicą i nie mogłam oprzeć się myślom, że gdybym od razu nią pojechała zamiast przedzierać się tym szlakiem, nie byłoby tego wszystkiego... No ale to jest urok nowych dróg, podobają się bo są nowe i nieznane, ale nie zawsze są najlepsze... Inna kwestia, że czasem trzeba się wycofać w pewnym momencie. Może będę miała nauczkę na przyszłość...
Przydrożna chałupa © Monica
Wciąż mam dylemat czy jest ona jeszcze zamieszkana czy nie © Monica
Po dotarciu do Błaskowizny okazało się, że dętka zapasowa siostry ma dobry wentylek (inna znów sprawa, że siostra powinna była tę dętkę wozić ze sobą a nie zostawiać na noclegu... obie dałyśmy ciała... ;-) Wymiana więc już poszła szybko, ale pompowanie nadal problemowe... Na szczęście pomógł nam gospodarz, staruszek już, miał większą pompkę, ale też nie mógł nią napompować do końca, w końcu przyniósł pompkę traktorową...
Wniosek: potrzebujemy jakąś porządną pompkę, ale ciekawe czy są jakieś inne niż te tradycyjne, żeby pompowanie było łatwiejsze i nie wymagało tak dużej siły...
Wniosek: potrzebujemy jakąś porządną pompkę, ale ciekawe czy są jakieś inne niż te tradycyjne, żeby pompowanie było łatwiejsze i nie wymagało tak dużej siły...
Kategoria 0-50 km, Suwalszczyzna 2015, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe
- DST 57.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
W sercu Suwalszczyzny dz.3
Poniedziałek, 25 maja 2015 · dodano: 04.06.2015 | Komentarze 4
To był najpiękniejszy dzień naszego pobytu na Suwalszczyźnie.
Nic dziwnego: tego dnia przemierzyłyśmy trasę, która pokazała nam wszystko co w tej krainie najpiękniejsze: jeziora, pagóry, doliny i górki. Do tego pogoda była wprost wymarzona. Dopiero po południu zaczęło się lekko chmurzyć, wyglądało na to, że zbiera się powoli na burzę, ale jednak burzy nie było, dopiero w nocy zaczęło padać i padało aż do południa następnego dnia.
Kilometraż nie był szczególny tego dnia, ale nie o kilometry tu chodziło, tylko o widoki, wdrapałyśmy się na wszystko, co było na naszej trasie: na wzniesienie widokowe w Turtulu, na Górę Zamkową, Górę Cisową, punkt widokowy "Pan Tadeusz" w Smolnikach, a także na wzgórze nad Lisim Jarem w Smolnikach. W planach była jeszcze Góra Jesionowa nad Jeziorem Szelment Mały, ale z powodu mojego gapiostwa musiałyśmy zrezygnować.Trasa oczywiście prawie wyłącznie szutrami, ścieżkami i łąkami.
To był rewelacyjny dzień! :-)
Trasa: Błaskowizna – Bachanowo– Turtul - Rutka - Zamkowa Góra - Jeleniewo – powrót pod Zamkową G. – Czajewszczyzna – Gulbieniszki – Góra Cisowa – Udziejek - Smolniki - Łopuchowo – Wodziłki – Bachanowo - Błaskowizna
Wycieczkę rozpoczynamy od ścieżki przyrodniczej "Doliną Czarnej Hańczy", z której rozpościera się widok na odgałęziającą się od Doliny Czarnej Hańczy suchą dolinę, która jest przykładem doliny wiszącej, gdyż jej dno jest położone (zawieszone) ok. 10 metrów ponad poziomem rzeki. Oczywiście na moim zdjęciu nie widać tego efektu - fajnie to widać na zdjęciach w necie z lotu ptaka.
Nic dziwnego: tego dnia przemierzyłyśmy trasę, która pokazała nam wszystko co w tej krainie najpiękniejsze: jeziora, pagóry, doliny i górki. Do tego pogoda była wprost wymarzona. Dopiero po południu zaczęło się lekko chmurzyć, wyglądało na to, że zbiera się powoli na burzę, ale jednak burzy nie było, dopiero w nocy zaczęło padać i padało aż do południa następnego dnia.
Kilometraż nie był szczególny tego dnia, ale nie o kilometry tu chodziło, tylko o widoki, wdrapałyśmy się na wszystko, co było na naszej trasie: na wzniesienie widokowe w Turtulu, na Górę Zamkową, Górę Cisową, punkt widokowy "Pan Tadeusz" w Smolnikach, a także na wzgórze nad Lisim Jarem w Smolnikach. W planach była jeszcze Góra Jesionowa nad Jeziorem Szelment Mały, ale z powodu mojego gapiostwa musiałyśmy zrezygnować.Trasa oczywiście prawie wyłącznie szutrami, ścieżkami i łąkami.
To był rewelacyjny dzień! :-)
Trasa: Błaskowizna – Bachanowo– Turtul - Rutka - Zamkowa Góra - Jeleniewo – powrót pod Zamkową G. – Czajewszczyzna – Gulbieniszki – Góra Cisowa – Udziejek - Smolniki - Łopuchowo – Wodziłki – Bachanowo - Błaskowizna
Wycieczkę rozpoczynamy od ścieżki przyrodniczej "Doliną Czarnej Hańczy", z której rozpościera się widok na odgałęziającą się od Doliny Czarnej Hańczy suchą dolinę, która jest przykładem doliny wiszącej, gdyż jej dno jest położone (zawieszone) ok. 10 metrów ponad poziomem rzeki. Oczywiście na moim zdjęciu nie widać tego efektu - fajnie to widać na zdjęciach w necie z lotu ptaka.
Ścieżka "Doliną Czarnej Hańczy" © Monica
Widok na "Wiszącą Dolinę" (Gaciska) - w tle na wprost © Monica
Następnie udajemy się do znajdującego się w pobliżu Rezerwatu "Głazowisko Bachanowo" - na łące o powierzchni ok. 1 ha znajduje się podobno ok. 10 tys. głazów narzutowych przytransportowanych przez lodowiec ze Skandynawii. My nie widzimy tak wielu głazów, pewnie większe ich skupisko znajduje się trochę dalej, poza tym w krzakach szamocze się jakiś byczek, najwyraźniej chce nam wyjść na spotkanie, więc siostra woli opuścić jego terytorium, więc bierzemy nogi za pas. ;-)
Rezerwat przyrody "Głazowisko Bachanowo" © Monica
Byczek na głazowisku © Monica
Morenowe wzgórza w okolicy Bachanowa © Monica
Wzniesienia w okolicy Bachanowa są bardzo urokliwe © Monica
Tak sobie jedziemy w kierunku Malesowizny © Monica
Następny punkt to przysiółek Turtul położony w Dolinie Czarnej Hańczy. Znajdują się tu ruiny młyna wodnego na pięknym rozlewisku Czarnej Hańczy oraz ładne wzniesienie widokowe.
Rozlewisko Czarnej Hańczy w Turtulu © Monica
Czarna Hańcza w przysiółku Turtul © Monica
Ruiny młyna wodnego na Czarnej Hańczy w Turtulu © Monica
W Dolinie Czarnej Hańczy © Monica
Kierunkowskazy w Suwalskim PK © Monica
Kierunkowskaz na Wodziłki kuszący, ale ja planuję je odwiedzić w drodze powrotnej. Teraz mam zamiar udać się asfaltem do Jeleniewa, a potem niebieskim szlakiem na Górę Zamkową, jednak jadąc z Turtula skusił mnie szutrowy żółty szlak, również prowadzący na Górę Zamkową, więc wybieramy go. Najpierw jest on typowo rowerowy, zaprowadza nas na kolejne głazowisko - w Rutce, potem jednak staje się pieszy i przez głazowisko częściowo prowadzimy, przedostajemy się do lasu, a potem znów wyjeżdżamy na szuter. Piękny szlak - warto było go wybrać. ;-)
Podjazd w okolicy Rutki © Monica
Amfiteatr Wodziłkowski - widok z głazowiska w Rutce © Monica
Amfiteatr Wodziłkowski © Monica
Ruiny na Głazowisku Rutka © Monica
Na żółtym pieszym szlaku przez Głazowisko Rutka © Monica
Pod pastuchem © Monica
Leśny odcinek żółtego szlaku © Monica
Wyjeżdżamy z lasu © Monica
Żółty szlak w okolicy Szurpił © Monica
Okolice Szurpił © Monica
Dojeżdżamy pod Zamkową Górę
Typowy swojski widoczek © Monica
Jezioro Kluczysko pod Zamkową Górą © Monica
Wejście na szczyt Zamkowej Góry © Monica
Zamkowa Góra jest oblana wodami czterech jezior, co było bardzo dogodne ze względów obronnych, dlatego też na tym wzgórzu prawdopodobnie już w IX w. stanął gród Jaćwingów - plemienia pruskiego, do którego należały te ziemie, nim zostały podbite przez wojska krzyżackie, litewskie i polskie.
Na Zamkowej Górze - widok na Jezioro Szurpiły © Monica
W tym pięknym miejscu robimy dłuższy postój.
Postój nad jeziorkiem u podnóża Zamkowej Góry © Monica
Następnie udajemy się niebieskim, przepięknym szlakiem wzdłuż Jeziora Szurpiły do Jeleniewa - największej miejscowości na trasie. Tam znów postój - tym razem przy sklepie, na lody i napoje, bo jest bardzo ciepło, zresztą ten sklepik zrobił wrażenie centrum życia tej wsi, bo połowa młodzieży szkolnej też tam przybyła na lody. ;-)
Jezioro Szurpiły z bliska © Monica
Na niebieskim szlaku wokół Jeziora Szurpiły © Monica
Z Jeleniewa miałyśmy udać się na Górę Jesionową, jednak gdy miałyśmy już ruszać okazało się, że nie mam telefonu.... najprawdopodobniej zostawiłam go na postoju pod Górą Zamkową albo zgubiłam w drodze, bo moja torebka na kierownicy była otwarta... Nie było wyjścia, trzeba było wracać. Na szczęście telefon znalazł się tam gdzie wcześniej biwakowałyśmy. Nie miałyśmy już jednak chęci trzeci raz wracać tą samą trasą, mimo że piękną, tym bardziej że robiło się coraz duszniej i bałam się, że spotka nas burza, więc udałyśmy się żółtym szlakiem prze Czajewszczyznę wprost na Górę Cisową.
Okolice Czajewszczyzny © Monica
Góra Cisowa czyli Suwalska Fudżijama © Monica
Z Góry Cisowej rozpościera się chyba najpiękniejsza, a na pewno najrozleglejsza panorama na Suwalski Park Krajobrazowy.
Góra Cisowa - widok na Gulbieniszki © Monica
Góra Cisowa - widok w kierunku Smolnik i Jezior Kleszczowieckich © Monica
Na Górze Cisowej © Monica
Następnie czarnym szlakiem przez Udziejek zdążamy do Smolnik.
Na czarnym szlaku w okolicy Smolnik © Monica
Okolice Smolnik © Monica
Jezioro Kojle - jedno z trzech Jezior Kleszczowieckich, położonych w zagłębieniu Szeszupy © Monica
Widoczek na Jeziora Kleszczowieckie i w oddali Górę Cisową © Monica
Okolice Smolnik są zachwycające. Udajemy się na punkt widokowy "Pan Tadeusz" oraz na wzgórze nad Lisim Jarem, z którego roztacza się na widok na Jezioro Jaczno.
Dalsza trasa prowadzi zielonym szlakiem do Łopuchowa, a stamtąd czerwonym Zagłębieniem Szeszupy do Wodziłek - wsi szczególnej, założonej przez staroobrzędowców, którzy przybyli z Rosji w 1788r. uciekając przed prześladowaniami w swojej ojczyźnie. Pozostało ich już tylko 5 rodzin. Szczególną uwagę zwraca molenna - drewniana świątynia. Trasa super, choć troszeczkę już męcząca, bo szuter był miękki, chyba jeździł tam tego dnia pług, na który natrafiłyśmy w Turtulu i który pogorszył na początku jakość drogi. No i podjazd pod Bachanowem niezły... Zdjęć niestety brak, gdyż przed Smolnikami rozładowała mi się bateria w aparacie, zapomniałam naładować wieczorem.
Dalsza trasa prowadzi zielonym szlakiem do Łopuchowa, a stamtąd czerwonym Zagłębieniem Szeszupy do Wodziłek - wsi szczególnej, założonej przez staroobrzędowców, którzy przybyli z Rosji w 1788r. uciekając przed prześladowaniami w swojej ojczyźnie. Pozostało ich już tylko 5 rodzin. Szczególną uwagę zwraca molenna - drewniana świątynia. Trasa super, choć troszeczkę już męcząca, bo szuter był miękki, chyba jeździł tam tego dnia pług, na który natrafiłyśmy w Turtulu i który pogorszył na początku jakość drogi. No i podjazd pod Bachanowem niezły... Zdjęć niestety brak, gdyż przed Smolnikami rozładowała mi się bateria w aparacie, zapomniałam naładować wieczorem.
cdn...
Kategoria 51-100 km, Suwalszczyzna 2015, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe