Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Monica z miasteczka Luzino. Mam przejechane 14904.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Monica.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Wyjazdy kilkudniowe

Dystans całkowity:2755.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:44
Średnio na aktywność:62.61 km
Więcej statystyk

Stańczyki i Puszcza Romincka dz.2

Niedziela, 24 maja 2015 · dodano: 03.06.2015 | Komentarze 4


Drugiego dnia przywitał nas piękny poranek, choć właściwie nie, poranek był bardzo zamglony, ale gdy mgły opadły okazało się, że zapowiada się przepiękny dzień!
Właściwie początkowo miałam plany, by od razu ruszyć w samo serce Suwalszczyzny, czyli na szlaki Suwalskiego Parku Krajobrazowego. Ostatecznie jednak o trasie na ten dzień zadecydował fakt, że była to niedziela i na dodatek niedziela wyborcza, więc udałyśmy się na mszę  do najbliższej parafii (rzymskokatolickiej), a ta była w Pawłówce, a następnie do Przerośli gdzie byłyśmy pewne, że będzie jakiś lokal wyborczy. Stamtąd zaś jest już niedaleko do Stańczyków i Puszczy Romnickiej, czyli miejsc, które chciałam odwiedzić. Stańczyki ze względu na słynne wiadukty kolejowe, a puszczę po prostu, bo puszcza... ;-)
Do Przerośli trasa była głównie asfaltowa, ale potem to już aż do Starej Hańczy błąkałyśmy się po szutrach i leśnych ścieżkach ;-)

To był wspaniały dzień, pomimo faktu, że dwa razy miałam wywrotkę (raz podziwiając widoki po lewej a jadąc w zakręt na prawo, a drugi raz analizując mapę w trakcie jazdy - wówczas gdyby nie barierka na mostku znalazłabym się w rowie 2 metry niżej), ale nie dotknęłam nawet gleby, natomiast mój rower się powykręcał i urwała się linka od licznika. To byłaby nieciekawa sytuacja nie mając informacji na temat kilometrażu w nowym terenie, na szczęście przed wyjazdem tata zamontował siostrze jakiś swój stary licznik, który o dziwo działał, więc teraz się bardzo przydał.


Trasa: Błaskowizna – Bachanowo – Pawłówka – Łanowicze Małe – Przerośl – Stańczyki – Błąkały – Błądziszki – Rez. Dziki Kąt – Bludzie – Będziszewo - Błąkały – Stańczyki – Golubie (wieś której nie ma) - Skajzgiry –  Kłajpedka – Stara Hańcza – Hańcza – Bachanowo – Błaskowizna

Przed lokalem wyborczym w Przerośli
Przed lokalem wyborczym w Przerośli - obowiązek spełniony © Monica

Przerośl, zabawna fontanna na ryneczku
Przerośl, zabawna fontanna na ryneczku © Monica

W XVI i XVII w. Przerośl była największą osadą Suwalszczyzny. Jednak rozwój miasta został zahamowany w czasie "potopu" szwedzkiego i późniejszych epidemii dżumy. Przerośl utraciła prawa miejskie w 1886r. Po dawnej świetności został tylko przestrzenny układ miasta.

Z Przerośli jedziemy pięknym szutrem do Stańczyków.

Nad Jeziorem Bocznym
Nad pięknie położonym Jeziorem Bocznym © Monica

Pagórki
Pagórki © Monica

Full wypas
Full wypas :-) © Monica

Zjazd do Stańczyków
Zjazd do Stańczyków © Monica

Wiadukty w Stańczykach
Wiadukty kolejowe w Stańczykach © Monica

Wiadukty w Stańczykach robią imponujące wrażenie - warto je zobaczyć. Wykonane w latach 1912-1926 z żelbetonu, o wysokości 40 metrów, są to podobno najwyższe wiadukty w Polsce. Były elementem linii kolejowej łączącej Gołdap z Żytkiejmami.

Na wiaduktach
Na wiaduktach © Monica

Zejście pod wiadukty
Zejście pod wiadukty © Monica

Rzeka Błędzianka
Rzeka Błędzianka © Monica

Ze Stańczyków udajemy się w kierunku miejscowości Błąkały, by dalej odszukać zielony szlak, który ma nas zaprowadzić do Puszczy Rominckiej.

Jezioro Tobellus
Jezioro Tobellus © Monica

Piękna aleja
Piękna aleja © Monica

W okolicach Błąkał są rewelacyjne pagóry, ale... musiałabym mieć jakieś panoramiczne zdjęcia, żeby je pokazać.

Okolice wsi Błąkały
Okolice wsi Błąkały © Monica

Błąkały, Błądziszki - coś mają w sobie te miejscowości, bo nie możemy w nich natrafić na zielony szlak który powinien tamtędy biec... Szukamy, zawracamy, droga się kończy, dojeżdżamy do jakiegoś gospodarstwa (leśniczówki?) pod samym lasem w Błądziszkach, wychodzą jacyś prawdopodobnie turyści, z nami analizują mapę i mówią, że tu już nic nie ma, jedyna droga do lasu to ta którą wcześniej próbowałyśmy, ale zawróciłyśmy, bo była błotnista i nieprzejezdna, a do tego bez oznakowań. Nie wiem co robić, nie chcę rezygnować z puszczy, ale też boję błąkać się po niej poza szlakiem i to parę kilometrów od rosyjskiej granicy.
Ostatecznie wracamy do tamtych "drzwi do lasu", zostawiam siostrę na skraju z rowerami i z konikami dla towarzystwa, a sama idę pieszo na zwiady. Najpierw sprawdzam dokąd prowadzi ta droga na której jesteśmy, jest coraz bardziej dzika i zarośnięta ale w końcu zaprowadza nad rzekę (Błędziankę pewnie), pojawia się też zakręt, z czego wynika że robi ona pętelkę i doprowadza do Będziszewa. Wracam, to nam wystarczy, nie pojedziemy co prawda w puszczę, ale dojedziemy do wioski... Ale wracając skręcam jeszcze w jedną zarośniętą przecinkę, idę nią jakieś 500 metrów i co? i dochodzę do szutrówki, na której jest wymalowany zielony szlak! ;-) Wracam do siostry, zabieramy rowery i ruszamy na szlak...
Szlak jest już przyjemną szutrówką,  nigdzie nie zbaczamy, więc żadnych ostępów nie poznałyśmy, ale piękne sosny i świerki mogłyśmy podziwiać.

Na skraju Puszczy Rominckiej
Na skraju Puszczy Rominckiej © Monica

W poszukiwaniu szlaku
Puszcza Romincka, przecinka którą docieramy do zielonego szlaku © Monica

Szukając szlaku
Puszcza Romincka, w drodze na zielony szlak © Monica

W Rezerwacie Dziki Kąt
W Rezerwacie Dziki Kąt © Monica

Zielonym szlakiem dojeżdżamy do Rezerwatu Dziki Kąt, potem już kierujemy się w kierunku miejscowości Bludzie. Fajnie byłoby i cały dzień pojeździć tak sobie po puszczy, ale nie ma tyle czasu.

Rezka Bludzia w Bludziach
Rzeka Bludzia w miejscowości Bludzie © Monica

Na pograniczu kultur
Rowerowa ścieżka dydaktyczna "Na skraju puszczy" © Monica

Pogranicze kultur - Przez lata mieszkańcami osad powstających na terenie Puszczy Rominckiej były osoby różnej narodowości i religii. Wsie zamieszkiwali Litwini, Niemcy i Mazurzy - ewangelicy i katolicy. Jeszce w XIX w. w wielu wsiach mówiono w dwóch językach: po litewsku i niemiecku. Po zakończeniu II wojny światowej południowa część Puszczy Rominckiej została włączona do Polski, a do opuszczonych domostw napłynęła ludność z Suwalszczyzny. Historie tych ziem przypominają litewskie nazwy miejscowości, ewangelickie cmentarze, pruska architektura, polskie krzyże przydrożne.

Punkt widokowy w Będziszewie
Punkt widokowy w Będziszewie © Monica

Lilaki
Ach te bzy... © Monica

Szukając szlaku
Znów szukamy szlaku, tym razem w okolicach Stańczyków. Oczywiście mogłyśmy pojechać bez problemu ulicą, ale ... co to byłaby za frajda? © Monica

Znalazł się
Znalazł się ;-) © Monica

Stańczyki po raz drugi
Stańczyki po raz drugi © Monica

Ze Stańczyków, do których docieramy po raz drugi, kierujemy się czerwonym rowerowym szlakiem w kierunku Golubia, czyli wsi której nie ma.

Ruiny gospodarstwa
Ruiny gospodarstwa w Maciejowiętach © Monica

Ta chata chyba, wbrew pozorowm, jest jeszcze zamieszkana
Ta chata, wbrew pozorom, jest chyba jeszcze zamieszkana © Monica

Jadąc w kierunku Golubia
Jadąc w kierunku Golubia © Monica

Pustkowie - Wysoki Garb
Pustkowie - Wysoki Garb © Monica

Docieramy do Golubia - największej wyludnionej wsi w okolicach Puszczy Rominckiej. W latach świetności liczyła 424 mieszkańców. Ostatni mieszkańcy opuścili ją w latach 1982-83. Dzisiaj pozostały po niej zarysy fundamentów, stare drzewa, zdziczałe sady, no i bzy...

Golubie - wieś której nie ma
Tak wygląda dziś Golubie - wieś której nie ma © Monica

Golubie - wieś której nie ma
Golubie - wieś której nie ma © Monica

Rozdroże
Rozdroże © Monica

Z Golubia dojeżdżamy do Skajzgir, właściwie niechcący, bo nie trzymałyśmy się czerwonego szlaku, bo wydawało się nam że biegnie on inaczej niż na mapie, więc wolałyśmy jechać prosto i zajechałyśmy trochę za daleko. Następnie zawracamy już w kierunku "domu". Po drodze jeszcze odwiedzamy podworski park w Starej Hańczy, gdzie z dworku zachowały się jedynie resztki schodów i zarys fundamentów.
Następnie jeszcze podjazd na Leszczynową Górę, by z góry podziwiać nasze najgłębsze jezioro - Hańczę.

Jezioro Hańcza
Jezioro Hańcza w Starej Hańczy © Monica

Jezioro Hańcza - widok z Leszczynowej Góry
Jezioro Hańcza - widok z Leszczynowej Góry © Monica

I to by był koniec atrakcji na ten dzień ;-)





Suwalszczyzno witaj! dz.1

Sobota, 23 maja 2015 · dodano: 01.06.2015 | Komentarze 10


Tegoroczny kilkudniowy wyjazd rowerowy postanowiłam spędzić na Suwalszczyźnie. Było to moje marzenie od zeszłego roku, gdy zaraził mnie tą krainą niejaki Pan Zarazek (nie widziałam nigdy człowieka ale zaraża nawet wirtualnie ;-)

W końcu więc nadszedł upragniony wyjazd.
Tym razem niestety jedziemy z siostrą same, wujek nie może jechać z nami, szkoda wielka, ale co robić... jak głos jakiś woła to trzeba jechać... ;-)

Zaczynamy w Ełku o godz. 13. Do Ełku dojeżdżamy pociągiem - tak na marginesie miał to być pociąg z przedziałem dla rowerów, normalnie sprzedano nam bilety na rowery, ale okazało się, że żadnego przedziału rowerowego nie ma i musieliśmy wraz z jeszcze jednym rowerzystą zastawić część korytarza i jedno wejście do wagonu - sytuacja nieprzyjemna tak dla nas, jak i dla pozostałych podróżnych... takie to nasze PKP.... w drodze powrotnej była ta sama sytuacja :-(

Ełk to jeszcze Mazury, a trasa którą ruszamy (czyli jak najbardziej na skróty, o ile to możliwe w linii prostej) do naszej bazy, czyli Błaskowizny położonej w Suwalskim PK, tj. w samym sercu Suwalszczyzny, w moim odczuciu jest raczej równinna. Dopiero za Bakałarzewem teren zaczyna się falować, znak że zbliżamy się do innej krainy. Ale i tak mi się podoba. Zawsze mi się podoba jak ruszam w nieznane ;-) a do tego jest maj: kwitnie rzepak, kasztany i mnóstwo bzu... zapachy są oszałamiające... a najbardziej ten bez, teraz zawsze będzie mi się kojarzył z tym wyjazdem, pierwszego dnia byłam w szoku widząc takie ilości rosnącego dziko przy drogach czy w szczerym polu bzu... u nas tak nie ma, bez rośnie tylko w ogrodach czy przy gospodarstwach... ale drugiego i trzeciego dnia już wiedziałam skąd on się bierze: tam gdzie rósł bez tam były po prostu mniej lub bardziej widoczne ruiny dawnych zagród i gospodarstw, czasem już nawet nie było ruin, pozostał tylko ten bez...

Powiem w skrócie już na wstępie: jestem zachwycona Suwalszczyzną i z pewnością tam powrócę! Moje zdjęcia w ogóle nie oddają jej uroku, są wręcz beznadziejne, nie wiem nawet co wstawić, żeby nie zniechęcały, więc się nimi nie sugerujcie. Tam trzeba po prostu być, żeby poczuć ten klimat...! Mnie najbardziej zachwyciła ta przestrzeń, wynikająca pewnie z niskiego zaludnienia, czy też raczej wyludnienia… ale również ukształtowania terenu. Tamtejsze pagórki są zupełnie inne niż kaszubskie, miałam wrażenie że podjazdów jest znacznie mniej (u nas jest cały czas na przemian: podjazd, zjazd, podjazd, zjazd) , ale jak już wjechało się na górkę to otwierała się taka panorama że hej… że nie mogłam jej w ogóle objąć aparatem… ;-) i przede wszystkim te panoramy jakoś bardziej przypominały mi krajobraz górski, po prostu miałam wrażenie że jestem w małych górach i tyle, to wrażenie potęgowały np. rosnące dorodne świerki, które absolutnie kojarzą mi się z górami, a że ja kocham góry, więc nic lepszego mnie spotkać nie mogło ;-)

Pierwszy dzień jest raczej pochmurny, w Ełku wita nas deszcz, który postanawiamy przeczekać na dworcu, potem jednak zakładamy peleryny i ruszamy przed siebie, bo szkoda czasu. Tego dnia jedziemy jak najbardziej w linii prostej, a jednocześnie utwardzonymi drogami: asfaltami, brukami i szutrami. Póki mamy bagaże i nie za dużo czasu, wolę nie zbaczać w leśne ścieżynki… ;-)

Trasa: Ełk – Przykopka – Chełchy – Babki Gąseckie – Kijewo – Wólka Kijewska – Nory – Wieliczki –Markowskie – Urbanki – Gębalówka – Sadłowina – Bakałarzewo – Matłak – Garbaś – Filipów III – Olszanka – Stare Motule – Śmieciuchówka – Pawłówka – Kruszki – Bachanowo – Błaskowizna

Dojeżdżamy do Ełku
Dojeżdżamy do Ełku © Monica

Widok który już na wstępie nastraja mnie optymistyczne: przydrożne aleje
Widok który już na wstępie nastraja mnie optymistyczne: przydrożne aleje © Monica

Kwitnący bez
Kwitnący bez © Monica

Na trasie do wsi Nory
Na trasie do wsi Nory © Monica

Na trasie do wsi Nory
Na trasie do wsi Nory © Monica

Kwitnące pola rzepaku
Kwitnące pola rzepaku © Monica

Kwitnące kasztany
Kwitnące kasztany © Monica

Wieliczki, drewniany kościół pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny z XVII w
Wieliczki, drewniany kościół pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny z XVII w © Monica

Na trasie Wieliczki-Markowskie
Na trasie Wieliczki-Markowskie © Monica

Wzgórza na trasie
Wzgórza na trasie © Monica

Na trasie Markowskie-Urbanki
Na trasie Markowskie-Urbanki © Monica

Dmuchawce
Dmuchawce © Monica

Chylące się ku upadkowi zagrody to niestety częsty widok
Chylące się ku upadkowi zagrody to niestety częsty widok © Monica

Jezioro Bakałarzewskie
Jezioro Bakałarzewskie © Monica

Nad jeziorem Bakałarzewskim
Nad jeziorem Bakałarzewskim - taki przykładowy bociek, bo Suwalszczyzna to kraina bocianów, mają gniazda dosłownie przy każdej zagrodzie © Monica

Jezioro Bakałarzewskie
Jezioro Bakałarzewskie © Monica

Pomnik Mikołaja Michnowicza Raczkowicza Bakałarza-założyciela miasteczka Bakałarzewo w 1514 r
Pomnik Mikołaja Michnowicza Raczkowicza Bakałarza-założyciela miasteczka Bakałarzewo w 1514r. © Monica

Jezioro Garbaś
Jezioro Garbaś © Monica

Jezioro Długie koło Filipowa
Jezioro Długie koło Filipowa © Monica

Podjazd koło Jeziora Długiego
Podjazd koło Jeziora Długiego © Monica

Jezioro Długie
Jezioro Długie © Monica

Na wzniesieniu koło Filipowa
Na wzniesieniu koło Filipowa © Monica

W Śmieciuchówce
W Śmieciuchówce © Monica

U granic Suwalskiego Parku Krajobrazowego
U bram Suwalskiego Parku Krajobrazowego © Monica

No i wszystko wiadomo ;-)
No i wszystko wiadomo ;-) © Monica

Błaskowizna - nasza baza noclegowa i wypadowa na kolejne trzy dni
Błaskowizna - nasza baza noclegowa i wypadowa na kolejne trzy dni © Monica





Powrót do domu

Niedziela, 1 czerwca 2014 · dodano: 12.06.2014 | Komentarze 3


Na pociąg z Wejherowa do Luzina trzeba by czekać 50 minut.
Nie chce mi się czekać, szybciej będę na rowerze. Do tego ładna pogoda, więc warto się rozprostować, po tych godzinach spędzonych w pociągu.
Jadę sama, bo Wujek pojechał w swoją stronę, a Tata przyjechał autem po Siostrę, jej rower i bagaże.

Prawie w domu ;-)
Prawie w domu ;-) © Monica




Zebrzydowice - Kraków dz. 8 ostatni

Sobota, 31 maja 2014 · dodano: 12.06.2014 | Komentarze 2


Ostatni dzień wyjazdu jest o tyle lepszy od poprzedniego, że wita nas piękną pogodą.

Stan Siostry bez zmian, nie ma poprawy, na co w sumie nie ma co liczyć w tym przypadku, ale też nie ma chyba pogorszenia.
Siostra twierdzi, że da radę jechać. Mimo to w razie czego mam informację o pociągach kursujących do Krakowa.

Siostra jedzie owszem, ale jest to tak powolne tempo, że zdrowy człowiek nawet nie pomyśli, że można tak jechać...  Z drugiej strony trudno mieć siły, gdy się drugi dzień prawie nic nie je. Jadę najwolniej jak potrafię, a cały czas jestem na tyle z przodu, że tracę ich z oczu i muszę czekać. Wujek ma nakaz, by jechać na końcu, żeby Siostra gdzieś tam sama z tyłu nie została. I rzeczywiście jest posłuszny, choć mówi, że musi cały czas hamować żeby jechać takim tempem. A trasa jest taka prościutka tego dnia, prawie płaska, żadnych podjazdów...

Jedziemy do Krakowa najprostszą i najkrótszą trasą. Po drodze odwiedzamy tylko klasztor benedyktynów w Tyńcu. Bardzo chciałam go zobaczyć, a był on dokładnie na naszej trasie. Natomiast w tej sytuacji odpuszczamy sobie jakiekolwiek jeżdżenie po Bielańsko-Tynieckim PK, po Lasku Wolskim, na Srebrną Górę czy Kopiec Piłsudskiego.
Z Tyńca aż pod Wawel jedziemy sympatyczną wiślaną trasą rowerową (biegnie tam również Szlak Bursztynowy), fajnie że nie trzeba się było przedzierać miejskimi ulicami.

Potem jeszcze tylko męczący 13-godz. powrót pociągiem do Wejherowa. I tak nie było najgorzej, bo mieliśmy przedział tylko dla siebie, więc można było trochę pospać, ale męczący był to sen, nic dziwnego: tyle wrażeń, mi się śniły różne historie, m.in. jakieś klasztory, w sumie też nic dziwnego skoro tyle ich było na tej trasie ;-) począwszy od Jasnej Góry a na Tyńcu skończywszy ;-)

Trasa: Zebrzydowice - Leńcze - Wola Radziszowska - Radziszów - Skawina - Tyniec - Kraków


Ostatnie spojrzenie na Klasztor w Kalwarii Zebrzydowskiej
Ostatnie spojrzenie na Klasztor w Kalwarii Zebrzydowskiej © Monica

Kościół pw. Wniebowzięcia NMP w Woli Radziszowskiej, powstał pod koniec XV w
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP w Woli Radziszowskiej, powstał pod koniec XV w © Monica

Dojeżdżamy do Radziszowa
Dojeżdżamy do Radziszowa © Monica

XV-wieczny kościół pw. św. Wawrzyńca w Radziszowie
XV-wieczny kościół pw. św. Wawrzyńca w Radziszowie © Monica

Skawina wita
Skawina wita © Monica

Przydrożne maki
Przydrożne maki © Monica

Dojeżdżamy do Krakowa
Dojeżdżamy do Krakowa © Monica

Bielańsko-Tyniecki Park Krajobrazowy
Bielańsko-Tyniecki Park Krajobrazowy © Monica

Opactow Benedyktynów w Tyńcu
Opactow Benedyktynów w Tyńcu © Monica

Klasztor Benedyktynów w Tyńcu - Kościół św. Piotra i św. Pawła
Klasztor Benedyktynów w Tyńcu - Kościół św. Piotra i św. Pawła © Monica

Widok na Wisłę z klasztornych murów
Widok na Wisłę z klasztornych murów © Monica

Dziedziniec klasztorny z zabytkową studnią
Dziedziniec klasztorny z zabytkową studnią © Monica

Przy takim zaopatrzeniu nawet Siostrze się poprawiło samopoczucie ;-)
Przy takim zaopatrzeniu nawet Siostrze się poprawiło samopoczucie ;-) © Monica

Kościół św. Piotra i św. Pawła
Kościół św. Piotra i św. Pawła © Monica

Na klasztornym dziedzińcu
Na klasztornym dziedzińcu © Monica

Szaleństwa na Wiśle
Szaleństwa na Wiśle © Monica

Widok na klasztor od strony Wisły
Widok na klasztor od strony Wisły. Szkoda że nie mogłam go zobaczyć z drugiego brzegu © Monica

Nadwiślańskie widoczki
Nadwiślańskie widoczki © Monica

W oddali widok na Klasztor Kamedułów na Srebrnej Górze
W oddali widok na Klasztor Kamedułów na Srebrnej Górze © Monica

Widoki na wiślanej trasie rowerowej
Widoki na wiślanej trasie rowerowej. W oddali przykuwa wzrok willa jakiegoś krakowskiego architekta, w której w czasie II wojny światowej znajdowała się siedziba SS. © Monica

Na wiślanej trasie rowerowej
Na wiślanej trasie rowerowej © Monica

Widok na Wawel
Widok na Wawel © Monica

Krakowskie uliczki
Krakowskie uliczki © Monica

Na ulicy Kanonicznej
Na ulicy Kanonicznej © Monica

Na ulicy Floriańskiej
Na ulicy Floriańskiej © Monica

Generalnie wyjazd był bardzo udany i żadne z nas go ani trochę nie żałuje: obyło się bez awarii rowerowych, bez pobłądzeń, pogoda też dopisała przez większą część wyjazdu, tylko 2 dni był całkowicie deszczowe, a zdobycie Babiej Góry w tej pogodzie nie było zbyt satysfakcjonujące... Tylko choroba Siostry mąci te pozytywne wspomnienia z wyjazdu, zwłaszcza gdy się pomyśli, że może jednak by do tego nie doszło, gdyby nie pojechała... ale tego nikt z nas nie wie, a i Siostra by mi z pewnością nie wybaczyła gdybym okazała się przewidująca i jej nie wzięła ze względu na prawdopodobieństwo nawrotu choroby...





Beskidy: Zawoja - Zebrzydowice dz. 7

Piątek, 30 maja 2014 · dodano: 10.06.2014 | Komentarze 8


To jest bardzo niewesoły dzień.

Nadal cały czas pada, nie mamy wyjścia jak ruszać w deszczu, czekamy tylko aż trochę zelżeje.

Ale nie to jest najgorsze. Najgorsze, że moją siostrę łapie choroba: jest osłabiona, prawie nic nie je, trochę wymiotuje. Ale to nie jest zwykłe przeziębienie. Po opuchniętej twarzy a zwłaszcza powiekach, obawiam się gorszego: nawrotu choroby nerkowej. Nigdy nie wiadomo kiedy będzie nawrót, czasem po roku, czasem po 10 latach, tym razem po 4. Siostra co prawda mówi, że chyba tylko ją przewiało, ale ja w to nie wierzę, inna sprawa że to przewianie i osłabienie mogły mieć wpływ na ów nawrót…

W każdym bądź razie na razie jeszcze siostra czuje się by jechać, na szczęście, bo nie mamy innego transportu z tej Zawoi. Tak sobie myślę, żeby dojechać choć do Makowa Podhalańskiego. Tam – jeśli będzie pogorszenie – można by wsiąść w pociąg do Kalwarii albo nawet i do Krakowa i tam czekać do dnia następnego, na kiedy mieliśmy bilety powrotne.
W trakcie jazdy na rowerze jest dosyć zimno, zwłaszcza na zjazdach ręce chcą odpaść. Siostrze jest zimno podwójnie, jedzie w wełnianych rękawiczkach. Na podjazdach (podejściach) nawet prowadzenie roweru zaczyna być dla niej zbyt męczące. Zbiegamy z wujkiem i zabieramy od niej rower, który dla nas jest już taki lekki. Dobrze, że nie puchną jej jeszcze nogi, wtedy by już nie było szans na posuwanie się do przodu.

Mimo wszystko wydaje mi się, że do Makowa docieramy dość szybko. Spędzamy tam godzinę w Sanktuarium. Chciałam spędzić w tym pięknym miejscu więcej czasu, a teraz tym bardziej – ze względu na deszcz – po prostu tam się chronimy i odpoczywamy. Udaję się na dworzec PKP, niestety z Makowa nie odjeżdżają żadne pociągi, bo gdzieś tam są roboty i kursuje zastępcza komunikacja autobusowa. Nie ma wyjścia, trzeba jechać dalej do Kalwarii.
Siostra twierdzi że da radę te 20 km, ale wychodzi nam 35. Później, tak gdzieś od Budzowa nie pada już tak non stop, lecz z przerwami, ale jest zimno, nie zdejmujemy już więc z siostrą tych płaszczów, wujek tylko co chwilę zdejmuje i nakłada, bo nieznośnie mu się w tym jedzie. Fakt, takie płaszcze są niewygodne na rower i niewiele pomagają. Ten siostry jest jeszcze w miarę dobry, bo zakrywa nogi i nie rozwiewa się jak żagiel, jest też jej w nim cieplej.

Za Makowem jeszcze wujek miał mały wypadek. Mogło zakończyć się tragicznie, ale zakończyło się szczęśliwie. Nie widziałyśmy tego z siostrą bo wcześniej dojechałyśmy do Jachówki i tam na niego czekałyśmy a on nie jedzie i nie jedzie…. Siostra mówi, że zakładał znów płaszcz jak ruszała, więc to dlatego. A wujek po prostu na tym dużym zjeździe z Makowa do Jachówki, był za bardzo rozpędzony, ulica była mokra i zakrętasy a wujek zapomniał o zakrętasach i nie wyhamował odpowiednio wcześniej. Wylądował w krzakach, poleciał głową do tyłu, kask się złamał i odpadła tylna część… rower poleciał w drugą stronę. Gdyby nie ten kask, zakończyłoby się tragicznie. A wujek chciał nas dogonić. A ja jechałam tak powoli z tej górki, cały czas maksymalnie hamowałam i do siostry wołałam żeby bardziej hamowała.

Trasa: Zawoja – Gołynia – Grzechynia - Maków Podhalański – Jachówka – Budzów – Zachełmna – Stronie – Lanckorona - Brody - Zebrzydowice

Opuszczamy Zawoję
Opuszczamy Zawoję © Monica

Podjazd w Zawoji Gołynia
Podjazd w Zawoji Gołynia © Monica

Na trasie między Grzechynią a Makowem Podhalańskim
Na trasie między Grzechynią a Makowem Podhalańskim © Monica

Skawa w okolicy Makowa Podhalańskiego
Skawa w okolicy Makowa Podhalańskiego © Monica

Maków Podhalański, Sanktuarium Matki Bożej Opiekunki i Królowej Rodzin
Maków Podhalański, Sanktuarium Matki Bożej Opiekunki i Królowej Rodzin © Monica

Wnętrze Sanktuarium
Wnętrze Sanktuarium © Monica

Obraz Matki Bożej Makowskiej
Obraz Matki Bożej Makowskiej © Monica

Jeszcze jeden widok na Sanktuarium
Jeszcze jeden widok na Sanktuarium © Monica

Początek podjazdu w Makowie Podhalańskim
Początek podjazdu w Makowie Podhalańskim. Zastanawia mnie czy tam w oddali to Babia Góra... © Monica

Podjazd w Makowie
Podjazd w Makowie. Zapowiada się dobrze, ale to początek, po 20 min. zsiadamy, w sumie ja wcześniej, bo przecież robię zdjęcia.

Podjazdu ciąg dalszy
Podjazdu ciąg dalszy © Monica

Zjazd z górki makowskiej - przed nami Jachówka
Zjazd z górki makowskiej - przed nami Jachówka © Monica

Przed Zachełmną
Przed Zachełmną © Monica

Potok Zachełmka
Potok Zachełmka © Monica

Okolice Stroni
Okolice Stroni © Monica

Podjazd w okolicach Stroni
Podjazd w okolicach Stroni © Monica

Kolejny podjazd
Kolejny podjazd © Monica

A jakoś ten oset przykuł mój wzrok, pewno dlatego że kolorowy ;-)
A tak jakoś ten oset przykuł mój wzrok, pewno dlatego że kolorowy ;-) © Monica

Stronie - w oddali widoczny (na zdjęciu oczywiście słabo) klasztor w Kalwarii Zebrzydowskiej
Stronie - w oddali widoczny (na zdjęciu oczywiście słabo) klasztor w Kalwarii Zebrzydowskiej © Monica

Beskidzkie widoczki
Beskidzkie widoczki © Monica

Widok na Lanckorońską Górę i położoną na jej stoku Lanckoronę
Widok na Lanckorońską Górę i położoną na jej stoku Lanckoronę © Monica

Zabytkowa, drewniana zabudowa rynku w Lanckoronie
Zabytkowa, drewniana zabudowa rynku w Lanckoronie © Monica

Kościół pw. Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Lanckoronie
Kościół pw. Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Lanckoronie © Monica

Fundatorem tego kościoła był Kazimierz Wielki. Został on wybudowany ok. 1336r. Z ówczesnego gotyckiego kościoła zachowały się tylko mury magistralne, gdyż był on przebudowywany w XVI i XIX w.

Kościół OO. Bernardynów pw. Narodzenia NMP w Brodach
Kościół OO. Bernardynów pw. Narodzenia NMP w Brodach © Monica

Bardzo ciekawy jest ten barokowy kościół. Początkowo myślałam, że to taka okazała jedna z kaplic kalwaryjskiej Golgoty. Ale nie, choć należy on do obiektów Sanktuarium w Kalwarii Z. Kościół ten jest zwany Grobkiem, gdyż najpierw w 1611r. Michał Zebrzydowski wybudował w tym miejscu małą kaplicę Grobu Matki Boskiej, której nadano kształt sarkofagu. Następnie w 1615r. zaczęto wznosić nad tą kaplicą duży kościół.




  • Aktywność Wędrówka

Beskidy: Babia Góra pieszo dz. 6

Czwartek, 29 maja 2014 · dodano: 09.06.2014 | Komentarze 5


Tego dnia nie przejechaliśmy na rowerze ani 1 km, ale dla całości relacji z tego wyjazdu, postanowiłam umieścić wpis z naszej wędrówki na Babią Górę.

Wcześniej myślałam co prawda, że pojedziemy rowerami na Przełęcz  Krowiarki  a stamtąd ruszymy pieszo, ale to było wtedy gdy sądziłam, że będziemy mieli z Zawoji ok. 12 km, natomiast gdy okazało się, że nasz nocleg jest tak daleko i mamy na przełęcz jakieś 5 km, nie miało sensu branie roweru, i tak byśmy go prowadzili większość trasy, gdyż Przełęcz znajduje sie na wysokości 1012 m.n.p.m.

W Beskidach totalne załamanie pogody. Pada całą noc i nad ranem. Gdy w końcu przestaje ruszamy na szlak. Mamy nadzieję, że się jednak rozchmurzy lub przynajmniej nie będzie padać. Gdzie tam. Nim doszliśmy do Przełęczy zaczęło padać i praktycznie pada już cały dzień, czasem słabiej czasem mocniej, w lesie mniej odczuwalne, na szczytach bardziej. Widoczność zerowa. Prawie bym przegapiła schronisko choć jest tak duże... ;-) Tym razem nie mieliśmy szczęścia do pogody.

Z naszego noclegu ruszamy na Przeł. Krowiarki niebieskim szlakiem, który jakieś 3,5 km biegnie Drogą Karpacką, czyli główną szosą biegnącą przez Zawoję, potem już 1,5 km na Przełęcz normalnymi leśnymi ścieżkami. Z Przełęczy wiedzie czerwony szlak przez Sokolicę na Babią G. Następnie schodzimy czerwonym (niebieskim, zielonym, wszystkie trzy szlaki na raz) na Przełęcz Brona, a z niej udajemy się do schroniska. Po pobycie w schronisku wracamy na Przeł. Brona i niebiesko-zielonym idziemy na Przeł. Jałowiecką i Jałowiecki Garb, a potem już czarnym szlakiem schodzimy do Czatoży. Potem jeszcze ok. 5 km przez Czatożę i Zawoję na nocleg, ten ostatni odcinek dłuży się nam już bardzo...

Przeszliśmy całe babiogórskie pasmo, od Przeł. Krowiarki aż po Jałowcowy Garb i nie wiemy nawet jak wygląda Babia Góra ;-) Nie wiem czy będę jeszcze miała możliwość na nią wrócić, na pewno pozostaje mi patrzenie na nią z Tatr, jak to było dotychczas....

Potok Jaworzyna
Potok Jaworzyna © Monica

Szlak na Przełęcz Krowiarki
Szlak na Przełęcz Krowiarki © Monica

Most nad górskim potokiem
Most nad górskim potokiem © Monica

Na szlaku
Na szlaku © Monica

Przełęcz Krowiarki - stąd prowadzi czerwony szlak bezpośrednio na Babią Górę
Przełęcz Krowiarki - z niej prowadzi czerwony szlak wprost na Babią Górę © Monica

Ruszamy czerwonym szlakiem
Ruszamy czerwonym szlakiem © Monica

Wujek zniknął we mgle
Wujek zniknął we mgle © Monica

Bradzo wygodna ścieżka przed Sokolicą
Bardzo wygodna ścieżka przed Sokolicą © Monica

Pierwszy punkt widokowy - panorama z Sokolicy ;-)
Pierwszy punkt widokowy - panorama z Sokolicy ;-) © Monica

Odcinek szlaku mędzy Kępą a Babią Górą - piętro skaliste
Odcinek szlaku mędzy Kępą a Babią Górą - piętro skaliste © Monica

Radosny akcent na szlaku - Sasanka alpejska
Radosny akcent na szlaku - Sasanka alpejska © Monica

Połacie sasanek przed szczytem Babiej G
Połacie sasanek przed szczytem Babiej G © Monica

Babia Góra
Babia Góra © Monica

Trzy zmokłe kury na Babiej G. ;-)
Trzy zmokłe kury na Babiej G. ;-) © Monica

Zejście z Babiej G. w kierunku Przełęczy Brona
Zejście z Babiej G. w kierunku Przełęczy Brona © Monica

Piętro kosodrzewiny
Piętro kosodrzewiny © Monica

Zejście z Przeł. Brona do schroniska
Zejście z Przeł. Brona do schroniska © Monica

To schronisko to prawdziwy raj... ;-)
To schronisko to prawdziwy raj... ;-) © Monica

Mała Babia Góra
Mała Babia Góra © Monica

Na niebieskim szlaku w kierunku Przełęczy Jałowieckiej
Na niebieskim szlaku w kierunku Przełęczy Jałowieckiej © Monica

Knieja Czatożańska - pierwotna puszcza karpacka
Knieja Czatożańska - pierwotna puszcza karpacka - obszar ścisłej ochrony © Monica

Przez knieję
Przez knieję © Monica





Beskidy: Zebrzydowice - Zawoja dz.5

Środa, 28 maja 2014 · dodano: 07.06.2014 | Komentarze 7


Tego dnia udajemy się do Zawoji, trasą prawie w linii prostej, z niewielkimi tylko odchyleniami, tj. przez Kalwarię, Zakrzów, Zembrzyce, Suchą Beskidzką i Stryszawę.

Dzień zapowiada się piękny, dopiero w południe pojawiają się złowieszcze chmury i pogoda robi się znacznie bardziej różnorodna… czyli przelotne deszcze.

Wjeżdżamy w Beskidy. Widoki cudne, ale też coraz cięższe podjazdy: najpierw pod Kalwarię, potem pod Bugajem, pod górę Chełm, Przełęcz Lipie i Przełęcz Przysłop. Dobrze, że dystans zaplanowałam taki krótki, to nam w zupełności wystarczyło… ;-)

Na rozgrzewkę poranne podjazdy w Kalwarii Z
Na rozgrzewkę poranne podjazdy w Kalwarii Zebrzydowskiej © Monica

Rozgrzewki ciąg dalszy ;-)
Rozgrzewki ciąg dalszy ;-) © Monica

Kościół pw. św. Anny w Zakrzowie
Kościół pw. św. Anny w Zakrzowie © Monica

Beskidzkie widoczki w Zakrzowie
Beskidzkie widoczki w Zakrzowie © Monica

Z Zakrzowa kierujemy się na górę Chełm. Powinien tam prowadzić zielony szlak Greenways, ale oznaczeń żadnych nie ma, więc wybieramy jedyną możliwą drogę.

Pasmo Chełma jest najdalej na północ wysuniętym pasmem Beskidu Makowskiego. Chełm nie jest wysoki, raptem 603 m.n.p.m, na piesze wędrówki to w ogóle nie jest góra, ale na rowerze to już coś, zwłaszcza dla takich jak my, co nigdy po górach na rowerze nie jeździli. Tym bardziej, że różnica poziomu między Chełmem, a Zakrzowem, które leży u jego podnóża wynosi 228 metrów.
Czułam, że nie będzie lekko, no ale przez Chełm prowadziła najprostsza trasa, a poza tym skoro jesteśmy w górach to jakieś górki przecież muszą być… ;-)

Podjeżdżamy do rozwidlenia gdzie w prawo, po kilkudziesięciu metrach znajdują się schowane w lesie zabudowania Ośrodka Wypoczynkowo-Rekolekcyjnego Caritasu. My jednak udajemy się prosto w górę, ale tutaj zsiadka, zrobiło się tak gwałtownie stromo, że nawet prowadzenie jest sporym wysiłkiem. Ale to nic. Gorzej że nie ma szlaku Greenways, a jak dochodzimy na górę, gdzie znajdują się główne zabudowania owego ośrodka, na drzewie pojawia się oznaczenie, że koniec jakiegoś czarnego szlaku rowerowego.

Podejście na Chełm
Podejście na Chełm © Monica

Podejścia ciąg dalszy
Podejścia ciąg dalszy © Monica

Na terenie Ośrodka Wypoczynkowo-Rekolekcyjnego Caritas w Zakrzowie
Na terenie Ośrodka Wypoczynkowo-Rekolekcyjnego Caritas w Zakrzowie © Monica

Przeglądamy teren i nigdzie nie ma żadnej ścieżki, która by nas dalej zaprowadziła, a wg mapy szlak ma bez wątpienia prowadzić prosto, obok tego ośrodka. W sumie jest jedna ścieżka, ale ona odbija w lewo, jest w takim stanie, że rowerem nie damy rady i gdy idę ją zbadać, nie ma żadnych oznaczeń, to nie może być to.

Wracam więc na dół, do owego rozwidlenia, aby sprawdzić czy tam nie ma żadnej drogi. Dochodzę aż do zabudowań Caritasu, nie napotykając żadnej ścieżki. Postanawiam wejść do środka i poszukać jakichś ludzi, może ktoś będzie znał drogę, choć jestem pełna wątpliwości: ktoś kto tu pracuje, niekoniecznie musi znać te lasy i jego ścieżki. Ale o dziwo z biura wychodzi młody facet i wie jak dojść na tę górkę! Trza przejść przez teren tego ośrodka tam na górze, gdzie zostawiliśmy rowery, za ośrodkiem jest polana, trzeba iść lewym jej skrajem aż dojdzie się do lasu, a tam będzie ścieżka na Chełm! Ostrzega, że jest tam trochę dziko ;-) To nic, przecież nie będziemy zawracać.

Wracam na górę i postępujemy zgodnie ze wskazówkami. Dochodzimy do lasu, a tam zaczyna się ścieżka dość makabryczna: mokra, błotnista, pełna kamieni, ale takich ruchomych, rower w nich grzęźnie i nie chce się toczyć. Jest bardzo ciężko, trwało to może 500 metrów, a wydawało się wieczność. Ta ścieżka to nie był jeszcze szlak, ale dochodzimy nią do czerwonego pieszego szlaku, a rowerowego Greenwaysa jak nie ma tak nie ma, nie wiem którędy on na ten Chełm prowadzi. Trafiamy na niego dopiero później za Chełmem, już na asfalcie.


Szlak na Chełm - robi się dziko
Przez polanę dochodzimy do lasu - rzeczywiście robi się dziko ;-) © Monica

I coraz ciekawiej
I coraz ciekawiej © Monica

No i wreszcie szlak robi się porzejezdny ;-)
No i wreszcie szlak robi się przejezdny ;-) © Monica

Więc jedziemy, jak przystało na rowerzystów ;-)
Więc jedziemy, jak przystało na rowerzystów ;-) © Monica

Góra Chełm zdobyta! ;-)
Chełm zdobyty! ;-) A św. Onufry stoi tu od XVI w. i zapewnia podróżnym szczęśliwą wędrówkę ;-) © Monica

Tę górkę na długo zapamiętamy i to pozytywnie, było fajnie, to że ciężko prze pewien czas, nie szkodzi.

Po zejściu z Chełmu, po wyjeździe z lasu roztaczają się przed nami piękne widoczki na Beskid Makowski.

Po wyjeździe z lasu pojawiają sie widczki na Beskid Makowski
Widoczki na Beskid Makowski © Monica

Widok na Beskid Makowski
Widok na Beskid Makowski © Monica

Z górki na pazurki - w kierunku Marcówki
Z górki na pazurki - w kierunku Marcówki © Monica

Przez Marcówkę jedziemy do Zembrzyc. Następnie szlakiem Greenways wzdłuż Skawy do Suchej Beskidzkiej.

Wygląda na to, że pogoda będzie urozmaicona
Wygląda na to, że pogoda będzie urozmaicona © Monica

Na szlaku wzdłuż Skawy z Zembrzyc do Suchej Beskidzkiej
Na szlaku wzdłuż Skawy z Zembrzyc do Suchej Beskidzkiej © Monica

Tam gdzie Stryszawka wpada do Skawy
Tam gdzie Stryszawka wpada do Skawy © Monica

Wiszący most nad Skawą w Suchej Beskidzkiej
Wiszący most nad Skawą w Suchej Beskidzkiej © Monica

Już od Zembrzyc widać, że pogoda będzie się zmieniać. Gdy dojeżdżamy do Suchej, niebo jest miejscami granatowe i zaczyna padać. Akurat dojeżdżamy do słynnej karczmy „Rzym”. No lepsza miejscówka nie mogła nam się trafić. Parkujemy nasze rowerki pod dachem i podziwiamy karczmę w środku. W galerii jej gości jest nawet wpis prezydenta Komorowskiego.

Karczma
Karczma "Rzym" w Suchej Beskidzkiej © Monica

Karczma "Rzym" powstała na początku XVIII w., kiedy w Suchej urządzane były końskie targi. Zjeżdżali się wtedy kupcy z okolicy i handlowali. Targu dobijali w gospodzie na rynku.
To właśnie tu Adam Mickiewicz umieścił akcję ballady "Pani Twardowska". Wejście do karczmy zdobi - jak pisał Mickiewicz - „karczmy godło, koń", tyle że dziś już nie „malowany na płótnie", ale metalowy. Przed wejściem ustawiono drewnianie rzeźny legendarnego Pana Twardowskiego i diabła Mefistofelesa.

Karczma
Karczma "Rzym" © Monica

Pada, ale słabo, nie tracimy więc czasu, ale jedziemy poszukać serwisu rowerowego. Miasteczko jest małe, serwis aż jeden, więc trafiamy bez problemu. Już wczoraj się okazało, że słabo działają mi hamulce, dziś miałam sporego stresa z tego powodu przy zjazdach. Chciałam, żeby wujek naciągnął mi linkę, a on, że nie ma co naciągać, że mam klocki zdarte, przedni zupełnie, a tylny prawie. Siet! A prosiłam tatę, żeby zrobił mi porządny przegląd roweru przed wyjazdem, a szczególnie właśnie klocków hamulcowych. Powiedział, że są ok. Bez komentarza… Na przyszłość lepiej gdy się udam do serwisu przed takim wyjazdem. Wymieniam więc wszystkie klocki, wujek też wymienia sobie przednie. Dobrze, że trafił się nam ten serwis.

Znów zaczyna padać, więc wracamy do naszej karczmy, żeby się schować, zresztą jest nam po drodze. Korzystając z okazji, że już tam jesteśmy, zamawiamy obiad. Wujek taki porządny, a ja z siostrą tylko żurek, bo tak naprawdę nie chce nam się jeść. Później po podjeździe na Przeł. Lipie, po tym żurku zostają tylko wspomnienia, tak nas ssie z głodu ;-)

Nie pada długo, więc jedziemy jeszcze zobaczyć kościół (wtedy znów zaczyna mocniej) a następnie zamek Komorowskich. Generalnie pada w kratkę, irytuje nas to i postanawiamy jechać dalej.

Kościół pw. Nawiedzenia NMP w Suchej Beskidzkiej
Kościół pw. Nawiedzenia NMP z pocz. XVII w. © Monica

Zamek Komorowskich
Zamek Komorowskich w Suchej Beskidzkiej © Monica

Zamek Komorowskich w Suchej Beskidzkiej
Zamek Komorowskich © Monica

W okolicy Przełęczy Lipie zaczyna lać. Oczywiście wtedy nie ma absolutnie gdzie się schować: żadnego przystanku ani wiaty. Jedynie jeden dom ma dość obszerny balkon, na tym balkonie jest jakaś starsza pani. Myślimy sobie, że pod tym balkonem można by się schronić, ale jakoś nam głupio, jedziemy trochę dalej, ale nic nie ma, postanawiamy więc jednak zawrócić do tego domu, a Pani już nie ma na balkonie, nie możemy więc zapytać czy można, mimo to kierujemy się pod balkon. Pani wychodzi i nie ma nic przeciwko, jest bardzo miła, choć trochę zestresowana takimi dziwnymi i niespodziewanymi gośćmi. Siedzimy i rozmawiamy jakieś 15 minut, deszcz przechodzi i możemy jechać dalej.

Pani Gospodyni i jej Malinka
Pani Gospodyni i jej Malinka. Malinka pokazuje aż nadto dobitnie gdzie ma fakt, że robię jej zdjęcie ;-) © Monica

I porcja pięknych beskidzkich widoczków po deszczu:

Po deszczu niedaleko Przełęczy Lipie
Po deszczu niedaleko Przełęczy Lipie © Monica

Beskid Makowski
Beskid Makowski © Monica

Beskidzkie krajobrazy
Beskidzkie krajobrazy © Monica

W oddali Stryszawa Górna i może jeszcze inne wioseczki
W oddali Stryszawa Górna i może jeszcze inne wioseczki © Monica

Jak tu nie stac i nie podziwiać ? ;-)
I jak tu nie stać i nie podziwiać? ;-) © Monica

Kościół pw. św. Anny w Stryszawie Górnej
Kościół pw. św. Anny w Stryszawie Górnej © Monica

W Stryszawie Górnej znów się zanosi na deszcz. Mamy fajną miejscówkę, więc czekamy aż zacznie padać. Ale gdzie tam, deszcz czeka na nas ;-) Jedziemy więc na Przełęcz Przysłop, całkiem sporą (661 m.n.p.m), jest ciężko, i gdzieś w połowie zaczyna padać mocno, początkowo stoimy pod drzewami, ale widać że jest zaciągnięte na maksa, wujkowi i siostrze nie chce się tak stać, wolą jechać, a raczej iść... Więc ruszamy i w strugach deszczu dojeżdżamy do Zawoi.

W drodze na Przełęcz Przysłop
W drodze na Przełęcz Przysłop © Monica

Zawoja! Hurra! Dzwonimy na nasz nocleg i... dowiadujemy się, że znajduje się on za 10 km! Wiedziałam, że Zawoja to najdłuższa wieś w Polsce, ciągnąca się 12 km, ale jakoś nie sądziłam, że nasz nocleg będzie aż na 10-tym. De facto był jednak już po 8 km. Ale za to jaki! Super, nasz najlepszy nocleg na tym wyjeździe! Warunki wyśmienite, a cena śmieszna, 25 zł od osoby. Dario dziękuję za namiary na tą wspaniałą miejscówkę. Od razu się ucieszyliśmy, że spędzimy tu aż 2 noce ;-)

W Zawoji
W Zawoji. Po którymś kilometrze zaczyna się przejaśniać, nawet trochę widać Babią Górę. Gdybym wiedziała wówczas że tylko tyle ją zobaczę... © Monica

Posumowanie trasy: Zebrzydowice - Kalwaria Z. - Bugaj - Zakrzów - Marcówka - Zembrzyce - Sucha Beskidzka - Przeł. Lipie - Stryszawa - Zawoja




Nawojowa G. - Kalwaria Z. dz. 4

Wtorek, 27 maja 2014 · dodano: 05.06.2014 | Komentarze 7



W Nawojowej Górze odbijamy z jurajskiego szlaku Orlich Gniazd, który za jakieś 20 km kończy się w Krakowie, i kierujemy się na południe do Kalwarii Zebrzydowskiej.
Jedziemy przez Alwernię, gdyż chciałam przy okazji odwiedzić to miasteczko, a głównie znajdujący się tam klasztor oo. Bernardynów.

To miał być bardzo lajtowy dzień. W planie ok. 65 km i poza Alwernią żadnego zwiedzania, więc myślałam że ok. godz. 14-15 przyjedziemy na nocleg do Zebrzydowic, ogarniemy się i pod wieczór udamy do Kalwarii Z. Wyszło nieco inaczej…. A to za sprawą Wisły…

Dzień wstał piękny, zachmurzony po nocnej ulewie i burzy, ale ciepły i rześki. Spokojną, leśną trasą udajemy się w kierunku Sanki, do której prowadzi konkretny podjazd, który pokonujemy z jedną chyba przerwą (a może bez? Nie pamiętam, choć zdjęcie zrobiłam tylko w trakcie jazdy, więc możliwe, że jednak udało się nam podjechać bez przerwy).

Poranek w Nawojowej Górze
Poranek w Nawojowej Górze © Monica

Początek podjazdu koło Sanki
Początek podjazdu koło Sanki © Monica

Następnie jakimś zielonym szlakiem rowerowym przez Wielką Górę i Rezerwat Przyrody „Dolina Potoku Rudno”, wchodzący w skład Rudniańskiego Parku Krajobrazowego, kierujemy się do Alwerni. Cały ten szlak jest bardzo przyjemny, bo prowadzi przez las. Zjazd z Wielkiej Góry bardzo błotnisty po nocnej ulewie, więc Siostra i Wujek zaliczają glebę, gdy próbują jechać, ja nie, bo prowadzę ;-)

Na zielonym szlaku przez Wielką Górę koło Sanki
Na zielonym szlaku przez Wielką Górę koło Sanki © Monica

Zielony szlak na Wielką Górę
Zielony szlak na Wielką Górę © Monica

W rezerwacie przyrody
W rezerwacie przyrody "Dolina Potoku Rudno" © Monica

Potok Rudno
Potok Rudno © Monica

Alwernia, a w każdym bądź razie cichy i zadbany rynek i jego otoczenie, no i klasztor (bo tyle w sumie widziałam) zrobiły na mnie bardzo miłe wrażenie. Na tym rynku robimy sobie śniadanie. Alwernia swą nazwę zawdzięcza górze La Verna w Toskanii, gdzie św. Franciszek otrzymał stygmaty i gdzie później założono pustelnię franciszkanów.

Klasztor OO. Bernardynów w Alwerni - Kościół pw. Stygmatów św. Franciszka
Klasztor OO. Bernardynów w Alwerni - Kościół pw. Stygmatów św. Franciszka © Monica

Założycielem Alwerni i klasztoru był Krzysztof Koryciński, który pielgrzymując do Włoch, udał się m.in. do Asyżu do franciszkańskiej pustelni. Przypatrując się tej pustelni i jej górzystej okolicy, zauważył, że przypomina ona krajobrazem jego dobra. Wróciwszy do Poręby w 1616r. podarował bernardynom zalesioną górę Podskale w zach. części wsi Poręba Żegoty. Na tym wzgórzu powstał klasztor i kościół wzorowany na włoskiej pustelni.
Klasztor w Alwerni posiada cenne zabytki, najcenniejszym jest cudami słynący obraz Ecce Homo.

Z Alwerni chcemy się kierować częściowo jakimś niebieskim szlakiem w kierunku Zalewu Skowronek i dalej do miejscowości Kamień. Niestety szlak jest słabo oznakowany więc dodajemy parę km robiąc pętelkę wokół Alwerni i wracając do drogi 780. W końcu jednak docieramy do Zalewu. Jadąc dalej w okolicy Podłęża postanawiam spróbować podjechać na Skałki, na które prowadzi szlak pieszy. Przecież nie może być tak sielsko, anielsko… ;-) Myślałam, że stamtąd roztoczy się przed nami wspaniały widok na pola, łąki i Wisłę ;-) No cóż, widoku nie było, ale szlak był uroczy, chyba w ogóle nie uczęszczany, biegł wzgórzem pięknie załąkowionym, a trawa czasem sięgała do pasa.

W okolicy Podłęża - w dole płynie Wisła
W okolicy Podłęża - w dole płynie Wisła © Monica

Polne maki
Polne maki © Monica

Na niebieskim pieszym szlaku na Skałki w okolicy Podłęża
Na niebieskim pieszym szlaku na Skałki w okolicy Podłęża © Monica

Widok ze szlaku na Skałki
Widok ze szlaku na Skałki © Monica

Podjazd na skałki
Podjazd na Skałki - skałek to tu nie widać ale tak to wzgórze się nazywa © Monica

Szlak jest uroczy, ale raczej rzadko uczęszczany -  Wisły z góry nie widać
Szlak jest uroczy, ale raczej rzadko uczęszczany, a Wisły z góry nie widać © Monica

Mój rowerek na szlaku
Mój rowerek na szlaku © Monica

Z Kamienia obieramy kierunek na Czernichów, w którym mieliśmy promem przedostać się na drugą stronę Wisły i już prościutko pojechać do Kalwarii. Na mapie wypatrzyłam śliczną rowerową trasę wiślaną biegnącą po wale aż do Czernichowa i chciałam nią oczywiście pojechać, ale wał był zarośnięty trawą prawie po pas, tak jak nasza górka, więc zrezygnowałam z przedzierania się nim ok. 10 km i pojechaliśmy do Czernichowa asfaltem.
A tam się okazuje, że po nocnej ulewie podniósł się poziom wody na Wiśle i prom nie kursuje. Musimy się cofnąć jakieś 8 km do Łączan gdzie znajduje się zapora na Wiśle. Siet! Jak ja „lubię” jeździć dwa razy tą samą trasą… Ponadto znów goni nas burza, a właściwie nie goni, bo jest wprost przed nami, musimy w nią jechać, ale dobrze byłoby dojechać jak najdalej nim się rozpęta na dobre, no i znaleźć jakieś schronienie, bo na nadwiślańskich łąkach schronienia nie ma.
Po przedostaniu się na drugą stronę musimy jeszcze wrócić się we właściwym kierunku. W ten to sposób dostajemy w bonusie jakieś 14 km. Dzięki nadciągającej burzy jednak nasza średnia ulega znacznej poprawie ;-) W ostatniej chwili dojeżdżamy do Brzeźnicy i lokujemy się pod parasolkami przy pierwszym napotkanym sklepie. Tam spędzamy ok. 40 min, przeczekując burzę i robiąc przy okazji zakupy. Przy większych grzmotach oczywiście uciekłam do sklepu, gdzie raźniej w towarzystwie przestraszonych ekspedientek ;-)


Jedna z licznych maryjnych kapliczek
Jedna z licznych maryjnych kapliczek © Monica

Jadąc w kierunku mostu na Wiśle w Łączanach
Jadąc w kierunku mostu na Wiśle w Łączanach © Monica

Wisła na zaporze w Łączanach
Wisła na zaporze w Łączanach © Monica

Elektrownia wodna na Wiśle w Łączanach
Elektrownia wodna na Wiśle w Łączanach © Monica

Schronienie przed deszczem i burzą
Schronienie przed deszczem i burzą © Monica

Ruszamy dalej...

W połowie podjazdu w okolicy miejscowości Wysoka
W połowie podjazdu w okolicy miejscowości Wysoka © Monica

Widoczki z okolic Przełęczy Zapusta
Widoczki z okolic Przełęczy Zapusta © Monica

Wysoka - nazwa dość adekwatna ;-)
Wysoka - nazwa dość adekwatna ;-) © Monica

Widoczki na trasie
Widoczki na trasie © Monica

W ten sposób docieramy znacznie później na nocleg, ale i tak najszybciej w historii tego wyjazdu, bo coś koło 16. Już po naszym zakwaterowaniu miał miejsce kolejny intensywny deszcz, ale szybko minął i koło 18 pojechaliśmy sobie do Kalwarii do klasztoru i trochę pochodziliśmy po kalwaryjskich dróżkach. Chodziliśmy tylko godzinkę, a Golgota jest spora, nie wiem czy 5 godzin by starczyło na obejście całej.


Klasztor OO. Bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej
Klasztor OO. Bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej © Monica

Cudowny Obraz Matki Bożej Kalwaryjskiej
Cudowny Obraz Matki Bożej Kalwaryjskiej © Monica

Klasztor w promieniach zachodzącego słońca
Klasztor w promieniach zachodzącego słońca © Monica

Ostatnia z kaplic na kalwaryjskich dróżkach
Ostatnia z kaplic na kalwaryjskich dróżkach © Monica

Kalwaria Zebrzydowska po zachodzie
Kalwaria Zebrzydowska po zachodzie słońca © Monica

Podsumowanie trasy: Nawojowa Góra - Sanka - Grojec - Alwernia - Podłęże - Kamień - Rusocice - Czernichów - powrót do Rusocic - Łączany - Chrząstowice - Brzeźnica - Wysoka - Stanisław Dolny - Zebrzydowice - Kalwaria Z. - Zebrzydowice





Jura: Bydlin - Nawojowa G. dz. 3

Poniedziałek, 26 maja 2014 · dodano: 05.06.2014 | Komentarze 10


Trzeci i ostatni dzień na Jurze jest znacznie bardziej męczący niż dwa poprzednie dni.

Jest to spowodowane przede wszystkim upałem. Po drugie dopiero teraz, w okolicach Olkusza, dochodzą podjazdy które zaczynamy odczuwać (wcześniej nie zauważyliśmy w sumie żadnych podjazdów, poza tym w Złożeńcu). Pierwszy to podjazd na Czubatkę w miejscowości Klucze. Ten jeszcze pokonujemy bo jest rano i jesteśmy jeszcze pełni sił. Natomiast już w Paczółtowicach pod samym Sanktuarium zsiadam z roweru, bo mam jakoś wrażenie, że mi łańcuch pęknie. Pod sam klasztor w Czernej też oczywiście nie podjeżdżam.

Tego dnia również trzymamy się cały czas czerwonego szlaku rowerowego. Tylko w Jaroszowcu odbijamy do Kluczy, by podziwiać Pustynię Błędowską z góry Czubatki, potem jednak wracamy do tego punktu i dalej kontynuujemy jazdę. Omijamy też szlak na odcinku z Zimnodołu do Zawad, bo z wygodnictwa wybieramy asfalt.

Początkowo, z Bydlina do Golczowic, szlak jest asfaltowy, następnie jednak aż do Rabsztyna biegnie lasem lub jego skrajem, więc jak to w jurajskich lasach jest momentami dość piaszczysty lub zarośnięty, ale da się jechać ino bardzo powoli to idzie ;-) Natomiast z Olsztyna prawie cały czas aż do Nawojowej Góry jest już asfalt, ale w takim upale nie powiedziałabym że jazda asfaltem jest przyjemna, choć wygodna, o ileż lepszy byłby jakiś twardy szuterek.

Trasa: Bydlin – Golczowice – Jaroszowiec – Klucze – Jaroszowiec – Rabsztyn – Olkusz – Zimnodół – Zawada – Racławice – Paczółtowice – Czerna – Krzeszowice – Tenczynek – Rudno – Nawojowa Góra

Park Krajobrazowy Orlich Gniazd - część małopolska
Park Krajobrazowy Orlich Gniazd - część małopolska © Monica

Na szlaku przed Jaroszowcem
Na szlaku przed Jaroszowcem © Monica

Podjazd na Czubatkę
Podjazd na Czubatkę © Monica

Punkt widokowy na Czubatce
Punkt widokowy na Czubatce © Monica

Widok na Pustynię Błędowską z góry Czubatki
Widok na Pustynię Błędowską z góry Czubatki - na pierwszym planie część południowa porośnięta lasem, a dalej część północna © Monica

Pustynia Błędowska to największy w Polsce obszar lotnych piasków leżący na pograniczu Wyżyny Śląskiej i Wyżyny Olkuskiej. Historia powstania Pustyni wywodzi się z XIII i XIV w. kiedy przeprowadzany był na tym terenie na dużą skalę wyrąb lasów na potrzeby zlokalizowanych w pobliżu kopalni oraz hut srebra i ołowiu. Z uwagi na dogodne warunki geologiczne (występujące duże pokłady piasku pochodzenia lodowcowego) wytworzyły się na tym terenie sprzyjające warunki dla utworzenia wydm i muraw napiaskowych. Przez Pustynię, dzieląc ja na dwie części, płynie rzeka Biała Przemsza.

Chcemy zobaczyć tę pustynię bardziej z bliska więc schodzimy na sam dół.

Wreszcie jakaś woda ;-)
Wreszcie jakaś woda ;-) Jest to jeden ze stawów leżących na skraju Pustyni, powstały w XIX w. w wyniku zalania zlokalizowanych tu kopalni rud żelaza. © Monica

Dochodzimy do Pustyni ale nie jest to ten widok którego oczekiwałam… Okazuje się że znacznie ciekawszy widoczek na Pustynię jest od strony Chechła. Tutaj mamy widok na część południową Pustyni, w większości porośniętą lasem.

Pustynia Błędowska
Pustynia Błędowska © Monica

Na szlaku z Jaroszowca do Rabsztyna
Na szlaku z Jaroszowca do Rabsztyna © Monica

Ruiny zamku w Rabsztynie
Ruiny zamku w Rabsztynie © Monica

Z zamku w Rabsztynie niewiele zostało po „potopie szwedzkim”. Ale to co zostało jest bardzo malownicze. Obecnie na tym zamku również trwają prace konserwatorskie i zabezpieczające.

Ruiny zamku w Rabsztynie
Ruiny zamku w Rabsztynie © Monica

Podczas postoju w Rabsztynie suszenie wypranych wczoraj ciuchów ;-)
Podczas postoju w Rabsztynie suszenie wypranych poprzedniego wieczora ciuchów ;-) © Monica

Opuszczamy Rabsztyn
Opuszczamy Rabsztyn © Monica

Sielkie widoki w okolicy wsi Racławice
Sielkie widoki w okolicy wsi Racławice © Monica

Skała
Skała "Powroźnikowa" niedaleko Racławic © Monica

Skałka wygląda imponująco, a ja nie wiedziałam że na niej znajduje się punkt widokowy, myślałam że resztki jakiegoś grodziska, gdyż miałam informacje nie o tych Racławicach, do których zmierzałam, ale o tych gdzie była bitwa pod Racławicami… ;-( Dopiero gdy we wsi zapytałam kogoś jak dojechać na Kopiec Kościuszki dowiedziałam się, że to nie w tych Racławicach… Ale i tak pewnie przez ten gorąc nie mielibyśmy chęci się na nią wspinać…

Zabytkowa dzwonnica i kościół w Racławicach
Zabytkowa dzwonnica i kościół w Racławicach © Monica

Kościół Narodzenia NMP w Racławicach
Kościół Narodzenia NMP w Racławicach © Monica

Kościół w Racławicach jest drewniany, późnogotycki z 1511r. podobno z niezwykle cennym gotyckim i barokowym wyposażeniu i wystroju . Niestety nie udało nam się do niego wejść, gdyż ksiądz gdzieś wyjechał, a pani od zabytków nie miała tego dnia kluczy.

Sanktuarium Matki Bożej Paczółtowickiej
Sanktuarium Matki Bożej Paczółtowickiej w Paczółtowicach © Monica

Kolejny piękny drewniany kościół. Również gotycki, wzniesiony ok. 1510r. Wyposażenie gotyckie i barokowe. Szczególnie cenny jest obraz Madonny z Dzieciątkiem namalowany między 1460-70r. w warsztatach krakowskich.

Źródło św. Eliasza (tzw. Źródło Miłości) w Dolinie Eliaszówki
Źródło św. Eliasza (tzw. Źródło Miłości) w Dolinie Eliaszówki © Monica

Klasztor OO. Karmelitów pw. św. Proroka Eliasza w Czernej
Klasztor OO. Karmelitów pw. św. Proroka Eliasza w Czernej © Monica

Klasztor OO. Karmelitów w Czernej znajduje się w rezerwacie przyrody Dolina Eliaszówki na wzgórzu o wysokości 430 m.n.p.m.
Został on ufundowany w 1629r. przez Agnieszkę z Tęczyńskich Firlejową. Wyposażenie kościoła jest barokowe, wykonane z czarnego marmuru wydobywanego w pobliskim Dębniku. (Szkoda że nie pomyślałam aby odwiedzić kopalnie w Dębniku).


Klasztor w Czernej - Sanktuarium Matki Boskiej Szkaplerznej
Klasztor w Czernej - Sanktuarium Matki Boskiej Szkaplerznej © Monica

Ołtarz boczny z obrazem Matki Boskiej Szkaplerznej pochodzącym z XVII w. i koronowanym koronami papieskimi w 1988r.


Neogotycki kościół pw. św Marcina w Krzeszowicach
Neogotycki kościół pw. św Marcina w Krzeszowicach © Monica

Wreszcie obiad po trzech dniach ;-)
Wreszcie obiad po trzech dniach ;-) © Monica

Ruiny zamku Tęczyn w Rudnie
Ruiny zamku Tęczyn w Rudnie © Monica

Na Zamku Tęczyn trwają obecnie prace zabezpieczające prowadzone przez Gminę Krzeszowice, ale nie wiadomo jak dalej potoczą się jego losy…

Ruiny zamku Tęczyn w Rudnie
Ruiny zamku Tęczyn w Rudnie © Monica

Na początku XXI w. zamek popadał w coraz większą ruinę w związku ze sporami kompetencyjnymi między różnymi szczeblami administracji publicznej. W 2009 wydana została decyzja w sprawie unieważnienia decyzji o odebraniu zamku rodzinie Potockich w ramach reformy rolnej w 1944, jej wykonanie zostało jednak wstrzymane. W 2008r. powstało obywatelskie Stowarzyszenie "Ratuj Tenczyn", którego celem stało się nagłośnienie sytuacji zamku i zmuszenie władz lokalnych oraz centralnych do realizacji ich obowiązków wynikających z przepisów o ochronie zabytków. W 2009r. z uwagi na zły stan techniczny zamku, został on zamknięty dla zwiedzających. W 2010r. gmina, będąca administratorem zamku, uzyskała środki i rozpoczęła częściowe zabezpieczanie ruin. Dzięki pracom zabezpieczającym proces niszczenia ruin udało się zastopować. Pomimo tego, że zamek ciągle wymaga ogromnych nakładów finansowych istnieje nadzieja, że zamek uda się uratować, z tym że potrzebne będzie trójstronne porozumienie między gminą, Skarbem Państwa i spadkobiercami Adama Potockiego.




Jura: Hucisko - Bydlin dz. 2

Niedziela, 25 maja 2014 · dodano: 03.06.2014 | Komentarze 11


Drugi dzień na Jurze to był zdaje się najlżejszy dzień z całego wyjazdu.
Pogoda dopisała, początkowo było zachmurzone, choć ciepło, ale stopniowo wypogadzało się coraz bardziej. Deszcze przyszły dopiero w nocy.

Odwiedziliśmy kilka jurajskich zamków i kolejne ciekawe ostańce. Najwięcej czasu spędziliśmy na zamkach w Bobolicach i Podzamczu, gdyż te zamki są udostępnione do zwiedzania. Mimo tego zabrakło nam czasu na odwiedziny Smolenia i z bólem serca, po dojeździe do Złożeńca, postanowiłam zawrócić w kierunku Krzywopłotów.

Tego dnia trzymaliśmy się cały czas czerwonego szlaku rowerowego. Zaczęliśmy od Mirowa, do którego udaliśmy się przez Kotowice, gdyż chciałam tam spędzić trochę więcej czasu niż szybki wieczorny przelot dnia poprzedniego. W Mirowie zamarzyło mi się, by udać się do Bobolic skalnym grzbietem łączącym oba te zamki. Okazał się to pomysł trochę szalony, bo przeprawa rowerem tym szlakiem była bardzo ciężka: wąsko i skaliście, ciężko było prowadzić rower. Po iluś tam metrach przeprawy zdecydowaliśmy jednak zawrócić, ale najpierw postanowiliśmy zostawić rowery i pójść kawałek dalej pieszo, by zobaczyć z bliska skały, po której wspinali się alpiniści. Wtedy okazało się że szlak od tego momentu ulega znacznej poprawie, ponadto w oddali wyłonił się też już w zamek w Bobolicach. Byliśmy co najmniej w połowie trasy, więc zawracanie nie miało sensu, dlatego poszliśmy a nawet pojechaliśmy tym szlakiem dalej. Było rano, mieliśmy dużo sił, więc mogliśmy sobie pozwolić na taki mały hardkor ;-)

Trasa: Hucisko - Kotowice - Mirów - Bobolice - Zdów - Podlesice - Morsko - Skarżyce - Żerkowice - Karlin - Bzów - Podzamcze - Ryczów - Złożeniec - Krzywopłoty - Bydlin

Ruiny zamku w Mirowie po raz drugi
Ruiny zamku w Mirowie po raz drugi © Monica

Pierwsze wzmianki o zamku w Mirowie pochodzą z 1405r., kiedy był własnością Koziegłowskich. Z czasem przechodził w ręce kolejnych rodów rycerskich. Zamek Mirów mocno ucierpiał podczas „potopu szwedzkiego” kiedy zniszczono znaczną część murów. Od tego czasu powoli popadał w ruinę i ostatecznie został opuszczony w 1787r. Obecnie od niedawna jest własnością braci Laseckich i podobnie jak zamek w Bobolicach poddawany jest rekonstrukcji.

Na tle zamku w Mirowie
Na tle zamku w Mirowie © Monica


Na szlaku skałkami z Mirowa do Bobolic
Na szlaku skałkami z Mirowa do Bobolic © Monica

W oddali widoczny zamek w Bobolicach
W oddali widoczny zamek w Bobolicach © Monica

Skalna ścieżka
Skalna ścieżka. Po tym zejściu szlak się poprawia. © Monica

Sesja  na tle bobolickiego zamku
Sesja na tle bobolickiego zamku © Monica

Wejście na Zamek w Bobolicach
Wejście na Zamek w Bobolicach © Monica

Zamek w Bobolicach, podobnie jak większość jurajskich warowni, powstał jako murowana twierdza za czasów Kazimierza Wielkiego (wcześniej prawdopodobnie istniał tu drewniany gród), a zaczął popadać w ruinę po zniszczeniach potopu szwedzkiego. Już w 1683r. gdy król Jan III Sobieski zatrzymał się tu w marszu na Wiedeń, musiał nocować w namiocie pod zamkiem, gdyż ten nie nadawał się do zamieszkania. Aktualnie właścicielami zamku są bracia Laseccy, którzy poddali go rekonstrukcji i udostępnili do zwiedzania.

Odpoczynek przed zamkiem
Odpoczynek przed zamkiem © Monica

Z Bobolic przez Rezerwat "Góra Zborów"  udajemy się do Morska.


W rezerwacie przyrody
W rezerwacie przyrody "Góra Zborów" © Monica

Na szlaku w rezerwacie Góra Zborów
Na szlaku w rezerwacie "Góra Zborów" © Monica

Skałki w rezerwacie Góra Zborów
Skałki w rezerwacie Góra Zborów © Monica

Jurajskie skałki to raj dla wspinaczy
Jurajskie skałki to raj dla wspinaczy © Monica

Skałki wspinaczkowe w rezerwacie Góra Zborów
Skałki wspinaczkowe w rezerwacie Góra Zborów © Monica

Rowerowe pchanko na szlaku do Morska
Rowerowe pchanko na szlaku do Morska © Monica

Szlak rowerowy do Morska okazał się bardzo piaszczysty. Pchanie było nieuniknione. Pod zamkiem w Morsku natknęliśmy się na trzech rowerzystów, którzy zapytali się nas jak nam się jechało tym szlakiem. Odpowiadamy, że fajnie się nim szło ;-) Na to oni, że też nim szli. Uznałam, że skoro oni na rowerach MTB i bez bagaży szli tym szlakiem, to my jesteśmy w pewnym sensie usprawiedliwieni... ;-)

Ruiny zamku Bąkowiec w Morsku
Ruiny zamku Bąkowiec w Morsku © Monica

Z zamku w Morsku zachowały się jedynie resztki muru na wapiennej skale. W 1927r. teren z ruinami zamku zakupił architekt Witold Czeczot i dobudował do istniejących ruin stylowy kamienny dom. Obecnie wokół zamku istnieje całoroczny ośrodek wypoczynkowy.

Z Morska docieramy do Zawiercia-Skarżyce gdzie znajduje się piękne Sanktuarium maryjne.

Sanktuarium Matki Boskiej Skarżyckiej w Skarżycach
Sanktuarium Matki Boskiej Skarżyckiej w Skarżycach © Monica

Sanktuarium w Skarżycach jest szczególnie urocze, takie jurajskie. Kościół został zbudowany w 1583r. z jurajskiego kamienia na zrębach średniowiecznej wieży obronnej i przyległej do niej kaplicy. Swą obecną, oryginalną formę zyskał w 1610r. poprzez dobudowę trzech absyd symbolizujących św. Trójcę.

Sanktuarium w Zawierciu-Skarżycach
Sanktuarium w Zawierciu-Skarżycach © Monica

Wnętrze Sanktuarium - po lewej obraz Matki Boskiej Skarżyckiej
Wnętrze Sanktuarium - po lewej obraz Matki Boskiej Skarżyckiej © Monica

 Następnie udajemy się przez Żerkowice, Karlin i Bzów do Podzamcza.

Skała Okiennik Wielki
Skała Okiennik Wielki © Monica

Na szlaku z Żerkowic do Karlina
Na szlaku z Żerkowic do Karlina © Monica

Skała Rzędowa w okolicy Bzowa
Skała Rzędowa w okolicy Bzowa © Monica

Na trasie z Bzowa do Podzamcza
Na trasie z Bzowa do Podzamcza © Monica

W oddali zamek w Podzamczu
W oddali zamek "Ogrodzieniec" w Podzamczu © Monica

Wreszcie docieramy pod zamek. W pierwszym momencie mamy jednak ochotę uciec, taki jest tam hałas spowodowany tłumem ludzi i bębnami jakiejś wioski indiańskiej ;-( Też mi pomysły z takimi wioskami, przecież człowiek chce odpoczywać w ciszy a nie w takim hałasie. Mimo to przełamujemy się i nie uciekamy, bo zamek wart jest obejrzenia. Jest ogromny i obejście go wraz z salą tortur w naszym dość szybkim tempie zajmuje nam prawie godzinę.

Zwiedzanie ruin zamku w Podzamczu
Zwiedzanie ruin zamku w Podzamczu © Monica

Zamek „Ogrodzieniec” w Podzamczu jest największym spośród jurajskich warowni. Jest położony na najwyższym wzniesieniu Jury Krakowsko-Częstochowskiej – górze Janowskiego. Jego historia jest podobna do historii wcześniejszych zamków. Po II wojnie światowej został poddany pracom remontowo-zabezpieczającym. Obecnie jako trwała ruina jest udostępniony do zwiedzania.

Ciekawe skałki pod zamkiem
Fantastyczne skałki pod zamkiem © Monica

Widok na Jurę z murów zamku w Podzamczu
Widok na Jurę z murów zamku w Podzamczu © Monica

Baszta Kredencerska
Baszta Kredencerska © Monica

Widok na zamek od strony sali tortur
Widok na zamek od strony sali tortur © Monica

Gdy ruszamy spod zamku znów natykamy się na rowerzystów spod Morska, a właściwie oni na nas, bo my już na ludzi nie zwracamy uwagi, chcemy już stąd jechać dalej. Proponują nam grilla o ile mamy swoje kiełbaski. Ale gdzież tam my i kiełbaski, u nas właśnie bardzo słabo z zaopatrzeniem żywnościowym, jakoś na naszej trasie słabo ze sklepami, a jak są to mały wybór, zresztą niedziela. W Podzamczu rozglądamy się za jakimś sklepem ale nic nie znajdujemy, może zresztą przez ten tłum ludzi, chcemy już stąd uciec. Dopiero w Złożeńcu wspinamy się specjalnie na sporą górkę po to tylko by podjechać do sklepu i kupić coś na kolację, a już w poniedziałek rano zrobi się jakieś porządniejsze zakupy.

Na szlaku w okolicy Ryczowa
Na szlaku w okolicy Ryczowa © Monica

Ruiny zamku w Bydlinie
Ruiny zamku w Bydlinie © Monica

Na wzgórzu w Bydlinie znajdują się ruiny budowli, które przeszły burzliwe dzieje: początkowo była tu strażnica obronna, następnie została zamieniona na kościół, potem zbór ariański, następnie znów kościół katolicki. Poza tym na terenie wzgórza znajdują się ślady okopów, w których legiony polskie stoczyły z wojskami rosyjskimi w listopadzie 1914r. tzw. bitwę pod Krzywopłotami.

W Bydlinie nie mieliśmy problemów ze znalezieniem naszego noclegu.