Info
Ten blog rowerowy prowadzi Monica z miasteczka Luzino. Mam przejechane 14904.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2016, Grudzień2 - 13
- 2016, Listopad2 - 3
- 2016, Październik5 - 12
- 2016, Wrzesień4 - 9
- 2016, Sierpień7 - 16
- 2016, Lipiec7 - 12
- 2016, Czerwiec1 - 2
- 2016, Maj14 - 51
- 2016, Kwiecień6 - 17
- 2016, Marzec2 - 9
- 2016, Luty2 - 11
- 2015, Grudzień2 - 7
- 2015, Listopad1 - 1
- 2015, Październik7 - 41
- 2015, Wrzesień4 - 15
- 2015, Sierpień6 - 11
- 2015, Lipiec3 - 4
- 2015, Czerwiec8 - 20
- 2015, Maj12 - 56
- 2015, Kwiecień10 - 35
- 2015, Marzec6 - 23
- 2015, Luty4 - 14
- 2015, Styczeń2 - 19
- 2014, Grudzień3 - 21
- 2014, Listopad4 - 34
- 2014, Październik7 - 64
- 2014, Wrzesień6 - 57
- 2014, Sierpień5 - 26
- 2014, Lipiec7 - 59
- 2014, Czerwiec8 - 40
- 2014, Maj17 - 134
- 2014, Kwiecień9 - 58
- 2014, Marzec12 - 88
- 2014, Luty9 - 47
- 2014, Styczeń2 - 4
- 2013, Grudzień3 - 2
- 2013, Listopad3 - 4
- 2013, Październik6 - 16
- 2013, Wrzesień5 - 23
- 2013, Sierpień2 - 8
- 2013, Lipiec1 - 5
- 2013, Czerwiec5 - 20
- 2013, Maj1 - 0
- 2012, Październik1 - 3
- 2012, Sierpień1 - 1
- 2012, Lipiec1 - 0
- 2012, Czerwiec1 - 3
- 2012, Maj2 - 1
- 2012, Kwiecień3 - 2
- 2011, Październik5 - 7
- 2011, Czerwiec3 - 4
- 2011, Maj1 - 2
- 2011, Kwiecień1 - 2
- 2010, Październik1 - 0
- 2010, Maj1 - 0
- 2010, Kwiecień1 - 0
- 2009, Lipiec1 - 0
- 2009, Czerwiec1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
> 100 km
Dystans całkowity: | 2150.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 19 |
Średnio na aktywność: | 113.16 km |
Więcej statystyk |
- DST 116.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
43/2016 Wrześniowa sielanka
Sobota, 24 września 2016 · dodano: 25.09.2016 | Komentarze 3
Tę sobotę przeznaczyłam na rower.
Pogoda była idealna: słoneczna, rześka, wiatr niewielki, momentami nawet bezwietrznie.
W ogóle lubię wrzesień, zdecydowanie bardziej niż np. sierpień. W przyrodzie zapada cisza, zaorane pola pięknie pachną, lasy żółcieją, a nad pięknymi kaszubskimi jeziorami wreszcie spokój i nie trzeba wiele zachodu, by znaleźć miłe miejsce do poleniuchowania nad wodą.
Właściwie nie wiedziałam gdzie chcę jechać, poza tym że nad Jezioro Potęgowskie. Tam zdecydowałam, że popedałuję w okolice Sierakowic (omijając je), gdyż właściwie chyba jeszcze w tym roku nie byłam w tych rejonach.
Pogoda była idealna: słoneczna, rześka, wiatr niewielki, momentami nawet bezwietrznie.
W ogóle lubię wrzesień, zdecydowanie bardziej niż np. sierpień. W przyrodzie zapada cisza, zaorane pola pięknie pachną, lasy żółcieją, a nad pięknymi kaszubskimi jeziorami wreszcie spokój i nie trzeba wiele zachodu, by znaleźć miłe miejsce do poleniuchowania nad wodą.
Właściwie nie wiedziałam gdzie chcę jechać, poza tym że nad Jezioro Potęgowskie. Tam zdecydowałam, że popedałuję w okolice Sierakowic (omijając je), gdyż właściwie chyba jeszcze w tym roku nie byłam w tych rejonach.
Trasa: Luzino – Paraszyno – Osiek – Kętrzyno – Linia – Potęgowo –
Kamienica Królewska – Załakowo – Łyśniewo Sierakowickie – Kowale - Gowidlino – Podjazdy – Mściszewice –
Kamienica Szlachecka – Wygoda Łączyńska – Zajezierze – Miechucino – Mirachowo –
Miłoszewo – Lewino – Wyszecino – Luzino
Przed siebie © Monica
Jezioro Potęgowskie © Monica
Nad Jeziorem Potęgowskim zrobiłam pierwszy i dość długi postój. Tak dobrze się leżało w tym słońcu na pomoście, że szczerze mówiąc nigdzie dalej mi się nie chciało jechać... Na szczęście wreszcie na chwilę słońce schowało się za chmurę, od razu zrobiło się chłodniej i to mnie zmobilizowało by ruszyć dalej.
Jezioro Potęgowskie © Monica
Jezioro Kamienieckie © Monica
Łyśniewo Sierakowickie © Monica
Z Załakowa do Gowidlina jadę pięknymi, w większości szutrowymi, drogami pośród pól, łąk i jezior, czyli jest wszystko to co lubię najbardziej. Ruch znikomy, tylko w polach ludzie pracują - wiadomo: wykopki.
Łyśniewo Sierakowickie © Monica
Jezioro Miemino, należące do jezior lobeliowych. © Monica
Jezioro Miemino © Monica
Pola i łąki © Monica
Pola i łąki © Monica
Przed Kowalami © Monica
Przed Kowalami na bocznej drodze pod lasem, spotykam nagle.... świnię, dużą maciorę. Wyglądała jakby wyszła na spacer. Spostrzegłszy mnie jednak przyśpieszyła kroku i schowała się w krzaki. Zabawne to było, bo jak stara jestem jeszcze nie widziałam świni poza chlewem.
W Kowalach © Monica
Pojechałam dalej. Jednak trochę nie dawało mi spokoju co ta świnia tam robiła, pomyślałam, że może uciekła z tego dużego gospodarstwa, które było w pobliżu na wzgórzu, zawróciłam, ale gospodarz wyjeżdżał już traktorem i nie zdążyłam mu powiedzieć o świni w krzakach. Machnęłam ręką, ale za chwilę znów zawróciłam zdecydowana, żeby podejść do domu i jednak kogoś poinformować. Najpierw jednak postanowiłam sprawdzić czy świnia nadal jest w tamtych krzakach, wróciłam, ale jej już nie było... więc nie wiem... nikogo w końcu nie poinformowałam, "świńska sprawa"... mam jednak nadzieję, że jakoś dotarła do swojego chlewu.
Jezioro Trzebocińskie © Monica
Kolejny postój ma miejsce nad Jeziorem Trzebocińskim, koło Podjazdów. Miła miejscówka z pomostem, łódeczką i zamkniętym domkiem letniskowym ;-)
Postój na Jeziorem Trzebocińskim © Monica
Potem kolejne piękne szutry aż do Kamienicy Szlacheckiej.
Na trasie do Mściszewic © Monica
Na trasie do Kamienicy Szlacheckiej © Monica
Z Kamienicy już dominują asfalty, z wyjątkiem odcinka trasy z Miłoszewa do Lewina.
Kościół w Wygodzie Łączyńskiej © Monica
Ostatni postój - nad Jeziorem Miłoszewskim © Monica
Ostatni, tuż przed zachodem, postój nad Jeziorem Miłoszewskim. Cicho tu, ale ku mojemu zdziwieniu ludzi sporo... prawie każdy pomost zajęty przez wędkarzy, na szczęście "mój" pomost jest wolny.
Kategoria > 100 km, W pojedynkę
- DST 107.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
21/2016 Zwierzyniec - Lublin dz. 5
Czwartek, 26 maja 2016 · dodano: 09.06.2016 | Komentarze 3
Rano budzę się z oczkami malutkimi jak u Chińczyka, powieki napuchnięte, a pod oczami poduszeczki. Nie wiem od czego to... Żadnego zaczerwienienia, żadnych oznak ukąszenia przez jakieś owady, oba oka jednocześnie. Strasznie głupie uczucie, ale nic nie boli, nie swędzi. Jest Boże Ciało, idziemy na mszę św., po zakończeniu od razu ruszamy. Jest gorąco, łeb mnie boli. Ciężko mi się jedzie. W Szczebrzeszynie kupuję tabletki przeciwbólowe. Nic nie zwiedzamy, bo nie mam nawet chęci, do kościołów nie idę, bo święto, widać że ludzie idą na mszę, więc daję spokój, Dominika też jakaś bez entuzjazmu...
Do Radecznicy dysponujemy szczegółową mapą Roztocza, a potem znów tylko tą ogólną woj. lubelskiego w skali 1:250.000, więc zapowiadają się same asfalty i to chyba na tą myśl boli mnie głowa...
Ze Szczebrzeszyna ruszamy polnymi drogami w kierunku Radecznicy. Ból głowy ustępuje i na serio się zastanawiam czy to prochy już zadziałały czy to te piękne polne drogi i rzepakowe pola.... Do Radecznicy to najpiękniejsza trasa tego dnia, potem już tylko asfalty, no poza jednym małym wyjątkiem za Bychawą...
Trasa: Zwierzyniec - Bagno - Kawęczyn - Szczebrzeszyn - Sąsiadka - Mokrelipie - Radecznica - Zaporze - Żurawie - Turobin - Tarnawa Duża - Biskupie - Dragany - Wysokie - Spławy - Zaraszów - Bychawa - Wincentówek - Bychawka - Żabia Wola - Prawiedniki - Lublin
Do Radecznicy dysponujemy szczegółową mapą Roztocza, a potem znów tylko tą ogólną woj. lubelskiego w skali 1:250.000, więc zapowiadają się same asfalty i to chyba na tą myśl boli mnie głowa...
Ze Szczebrzeszyna ruszamy polnymi drogami w kierunku Radecznicy. Ból głowy ustępuje i na serio się zastanawiam czy to prochy już zadziałały czy to te piękne polne drogi i rzepakowe pola.... Do Radecznicy to najpiękniejsza trasa tego dnia, potem już tylko asfalty, no poza jednym małym wyjątkiem za Bychawą...
Trasa: Zwierzyniec - Bagno - Kawęczyn - Szczebrzeszyn - Sąsiadka - Mokrelipie - Radecznica - Zaporze - Żurawie - Turobin - Tarnawa Duża - Biskupie - Dragany - Wysokie - Spławy - Zaraszów - Bychawa - Wincentówek - Bychawka - Żabia Wola - Prawiedniki - Lublin
Na rynku w Szczebrzeszynie © Monica
Kościół parafialny św. Mikołaja w Szczebrzeszynie. Szkoda, że nie byłam w środku, ale tak jakoś myślę, że ten Szczebrzeszyn i jego lessowe okolice jeszcze odwiedzę... © Monica
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica
W Mokrelipie i Radecznicy trafiamy na procesję Bożego Ciała, oczywiście liczyłyśmy się z taką możliwością, więc spokojnie czekamy, ale i tak mamy szczęście, bo akurat w obu miejscowościach już dobiegają końca, dochodząc do kościoła. Szkoda tylko, że w związku z tym w Radecznicy nie mogłyśmy przyjrzeć się z bliska położonemu pięknie na wzgórzu klasztorowi Bernardynów.
Kapliczka "Na wodzie" w Radecznicy © Monica
Na trasie Radecznica - Żurawie © Monica
Domek w Żurawiach © Monica
Jadąc z Turobina do miejscowości Wysokie obserwowałyśmy jak przed nami na prawo i lewo i robi się coraz ciemniej i cały czas przeglądałyśmy mijaną okolicę pod kątem gdzie się będzie można schronić na wypadek ulewy i burzy.
W ogóle na tej trasie zaczęłam wątpić czy my dojedziemy do tego Lublina, bo cały czas jechałyśmy, nawet nie błądziłyśmy, kilometrów przybywało a co spojrzałam na tą nieszczęsną mapę (nie znoszę takiej skali bo wydaje się blisko, a jest daleko), okazywało się, że jeszcze nie jesteśmy nawet na półmetku. W pewnym momencie w pewnych okolicznościach przewróciłam się i wpadłam do rowu (nie na rowerze), a że akurat z naprzeciwka nadjechał jakiś rowerzysta zainteresował się czy nie trzeba pomóc. Nie, nie trzeba było, ale że jechał z Lublina przynajmniej pocieszył nas, że to już tylko 45 km (co prawda de facto wyszło 55 km), ale była to pocieszająca informacja, to była konkretna liczba i wcale nie straszna, wstąpiła we mnie nadzieja, że jeśli nie będzie przygód, to jednak zajedziemy o normalnej godzinie.
W ogóle na tej trasie zaczęłam wątpić czy my dojedziemy do tego Lublina, bo cały czas jechałyśmy, nawet nie błądziłyśmy, kilometrów przybywało a co spojrzałam na tą nieszczęsną mapę (nie znoszę takiej skali bo wydaje się blisko, a jest daleko), okazywało się, że jeszcze nie jesteśmy nawet na półmetku. W pewnym momencie w pewnych okolicznościach przewróciłam się i wpadłam do rowu (nie na rowerze), a że akurat z naprzeciwka nadjechał jakiś rowerzysta zainteresował się czy nie trzeba pomóc. Nie, nie trzeba było, ale że jechał z Lublina przynajmniej pocieszył nas, że to już tylko 45 km (co prawda de facto wyszło 55 km), ale była to pocieszająca informacja, to była konkretna liczba i wcale nie straszna, wstąpiła we mnie nadzieja, że jeśli nie będzie przygód, to jednak zajedziemy o normalnej godzinie.
Na trasie do miejscowości Wysokie © Monica
Powyciągałyśmy pokrowce przeciwdeszczowe, ale deszczu nie było. Za Wysokimi pojawił się wiatr i przesunął ciemne chmury na lewo, tak że tam z pewnością padało, ale nam się udało przejechać sucho.
Postój obiadowy w Wysokie - dokładniej rzecz biorąc zakupione ciasto do obiadu, który składał się z kanapek ;-) © Monica
Neogotycki kościół pw. św. Michała Archanioła w Wysokie pocz. XX w. © Monica
Na trasie Wysokie - Bychawa © Monica
W Bychawie © Monica
Do Bychawy jechałyśmy bez żadnych problemów. Natomiast za Bychawą zaczęłyśmy kręcić, gdyż chciałyśmy uniknąć głównych dróg wjazdowych do Lublina, a jednocześnie nie miałyśmy odpowiedniej mapy. Generalnie jechałyśmy na Bychawę i Żabią Wolę, ale coś tam wyszło nie tak, bo jechałyśmy i jechałyśmy, a na mojej mapie to tak blisko i prosto... ;-) a my nie jechałyśmy prosto... W okolicach tej Bychawki (Bychawki co prawda są trzy ;-) zjechałyśmy na jakąś ścieżkę prowadzącą wzdłuż jakiejś rzeczki (a taka babcia nam mówiła, żeby tam nie jechać, ale wydawało się nam, że ona nie wie o co nam chodzi i że jak jej posłuchamy to wyjedziemy na główną, więc zrobiłyśmy po swojemu), a ścieżka była mokra, gliniasta i wysypana żużlem i Dominika poleciała jak długa, zdarła sobie kolana mocno, krewka poleciała, ubabrała się ona i rower, ale poza tym wszystko OK.
Okolice Bychawki © Monica
Wreszcie Lublin © Monica
W końcu dojeżdżamy do Lublina, właściwie do tabliczki... do miejsca noclegu jest jeszcze ok 10 km, choć nocujemy nad Zalewem Zemborzyckim, na południowym krańcu Lublina, celowo tam poszukałam noclegu, gdyż nie chciałam tego dnia przebijać się przez całe miasto.
Zalew Zemborzycki © Monica
Nad Zalewem Zemborzyckim © Monica
Zalew Zemborzycki © Monica
Bystrzyca © Monica
Kategoria > 100 km, Lubelszczyzna, Roztocze, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe
- DST 116.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
19/2016 Chodel - Zwierzyniec czyli Roztocze Zachodnie dz.3
Wtorek, 24 maja 2016 · dodano: 05.06.2016 | Komentarze 4
Kolejny dzień wita nas pięknym słońcem i świergotem ptaków, gdyż nocujemy niedaleko lasu.
Wyruszamy wcześnie, o 6 rano, gdyż czeka nas długa trasa, właściwie nie wiem dokładnie ile to będzie kilometrów, wg niektórych szacunków wychodziło mi, że może być nawet 140 km, choć miałam nadzieję, że tak nie będzie, unikam tak długich dystansów w czasie naszych kilkudniowych wyjazdów, bo one i tak same w sobie, wbrew pozorom, wymagają sporego czasem wysiłku. Generalnie z każdym kolejnym dniem jeździmy nieco wolnej...
Tego dnia jest jednak planowany dłuższy dystans, gdyż chcemy dojechać do Zwierzyńca, gdzie mają być kolejne dwa noclegi. Nie przewiduję żadnego zwiedzania, więc o ile nie pobłądzimy, powinnyśmy się wyrobić.
Aż do Batorza dysponujemy tylko ogólną mapą w skali 1:250.000, więc jeździmy tylko drogami asfaltowymi, ale na szczęście o bardzo małym natężeniu ruchu, tyko w okolicach Wilkołazu ruch był nieco większy.
To był najpiękniejszy dzień pod względem widokowym. Cały czas rozpościerają się przed nami ogromne przestrzenie pól, ale najpiękniej się zrobiło w okolicach Batorza, od razu widać, że wjechałyśmy na Roztocze Zachodnie. Od tego momentu posiadam też dokładniejszą mapę, obejmującą Roztocze i od razu z niej korzystam, by pojechać pieszym niebieskim szlakiem z Batorza do Otrocza.
Trasa: Chodel – Majdan Skrzyniecki – Borzechów – Kłodnica Dolna i Górna – Wilkołaz – Zakrzówek – Majdan Grabina – Studzianki – Cieślanki – Węglinek – Aleksandrówka – Batorz – Otrocz – Tokary – Huta Turobińska – Gródki – Konrady – Hosznia Ordynacka – Jędrzejówka – Chłopków – Podborcze – Stara Wieś Gorajec – Czarnystok – Lipowiec – Wywłoczka – Zwierzyniec
Wyruszamy wcześnie, o 6 rano, gdyż czeka nas długa trasa, właściwie nie wiem dokładnie ile to będzie kilometrów, wg niektórych szacunków wychodziło mi, że może być nawet 140 km, choć miałam nadzieję, że tak nie będzie, unikam tak długich dystansów w czasie naszych kilkudniowych wyjazdów, bo one i tak same w sobie, wbrew pozorom, wymagają sporego czasem wysiłku. Generalnie z każdym kolejnym dniem jeździmy nieco wolnej...
Tego dnia jest jednak planowany dłuższy dystans, gdyż chcemy dojechać do Zwierzyńca, gdzie mają być kolejne dwa noclegi. Nie przewiduję żadnego zwiedzania, więc o ile nie pobłądzimy, powinnyśmy się wyrobić.
Aż do Batorza dysponujemy tylko ogólną mapą w skali 1:250.000, więc jeździmy tylko drogami asfaltowymi, ale na szczęście o bardzo małym natężeniu ruchu, tyko w okolicach Wilkołazu ruch był nieco większy.
To był najpiękniejszy dzień pod względem widokowym. Cały czas rozpościerają się przed nami ogromne przestrzenie pól, ale najpiękniej się zrobiło w okolicach Batorza, od razu widać, że wjechałyśmy na Roztocze Zachodnie. Od tego momentu posiadam też dokładniejszą mapę, obejmującą Roztocze i od razu z niej korzystam, by pojechać pieszym niebieskim szlakiem z Batorza do Otrocza.
Trasa: Chodel – Majdan Skrzyniecki – Borzechów – Kłodnica Dolna i Górna – Wilkołaz – Zakrzówek – Majdan Grabina – Studzianki – Cieślanki – Węglinek – Aleksandrówka – Batorz – Otrocz – Tokary – Huta Turobińska – Gródki – Konrady – Hosznia Ordynacka – Jędrzejówka – Chłopków – Podborcze – Stara Wieś Gorajec – Czarnystok – Lipowiec – Wywłoczka – Zwierzyniec
Kościół Świętej Trójcy w stylu późnogotycko-renesansowym w Chodlu © Monica
Poprzedniego dnia wjeżdżając do Chodla od razu zwróciła moją uwagę ta oryginalna wieża kościoła, więc z rana podjechałyśmy bliżej, aby się jej przyjrzeć. No i jest wieża gotycka z renesansowym zwieńczeniem.
Ciekawa chata w Majdanie Skrzynieckim. Nie jest to zapewne zabytek, wprost przeciwnie, ale ładna © Monica
W Kłodnicy Dolnej jest mnóstwo tego typu domów z charakterystycznymi okiennicami i wejściami, jedne w bardzo dobrym stanie, inne sprawiające wrażenie niezamieszkanych... Nie wiem z jakiego one są okresu, ale myślę że może to być pocz. XX w.
Zabudowa Kłodnicy Dolnej © Monica
Zabytkowy drewniany kościół z 1929r. w Kłodnicy Dolnej. Nie taki stary, ale widać że zaniedbany i nieużywany, szkoda... © Monica
Przed nami rozległe pola, aż po horyzont, szkoda tylko. że musimy jechać asfaltem, ale cóż... nie wiem gdzie by nas zaprowadziły pojawiające się od czasu do czasu między tymi polami szutry....
Rozległa pola za Borzechowem © Monica
Piękne pola na Lubelszczyźnie © Monica
Wiosna jest piękna. Uwieczniłam ten krzak, gdyż ta roślina (nie wiem co to: jakaś jaśminowata?) też bardzo często występowała, tego dnia i w poprzednich, prawie w każdym ogrodzie, a bardzo ładnie się prezentuje, u nas nie spotykam... © Monica
Postój na skoszonej łące za Zakrzówkiem © Monica
Około 6 km prze Batorzem rozpoczynają się jeszcze bardziej zachwycające widoki. Wjeżdżamy na Roztocze Zachodnie. Dla nas zachwycające też dlatego, że w krajobrazie dużo pól rzepaku, który uwielbiam, a którego u nas tak mało... w tym roku tylko raz widziałam u nas pole rzepaku. Cieszę się, że przyjechałam tutaj wiosną!
No i krajobraz jest tutaj pagórkowaty. Właściwie cały czas jedziemy w systemie: podjazd, zjazd, podjazd, zjazd, z tym że nie są to bardzo ciężkie podjazdy, w miarę łagodne, poza niektórymi wyjątkami
No i krajobraz jest tutaj pagórkowaty. Właściwie cały czas jedziemy w systemie: podjazd, zjazd, podjazd, zjazd, z tym że nie są to bardzo ciężkie podjazdy, w miarę łagodne, poza niektórymi wyjątkami
Panoramy za Węglinkiem © Monica
Okolice Batorza © Monica
Okolice Batorza © Monica
W Batorzu jesteśmy w samo południe, znów jest gorąco, choć jakby odrobinę mniej niż dzień wcześniej. Jemy lody i udajemy się na niebieski szlak pieszy, który ma nas zaprowadzić do Otrocza.
Szlak jest bardzo ciekawy i urozmaicony... ;-) Na początku prowadzi przez las (o przyjemny chłodek), a następnie przez piękne rzepakowe pola. No i tu poznajemy prawdziwe lessy, te suche kurzące, jak i te błotniste.
Szlak jest bardzo ciekawy i urozmaicony... ;-) Na początku prowadzi przez las (o przyjemny chłodek), a następnie przez piękne rzepakowe pola. No i tu poznajemy prawdziwe lessy, te suche kurzące, jak i te błotniste.
Na niebieskim szlaku z Batorza do Otrocza © Monica
Kopiec na Sowiej Górze koło Batorza upamiętniający stoczoną tu 06.09.1863r. bitwę oddziałów powstańczych z wojskami rosyjskimi © Monica
Na niebieskim szlaku za Batorzem © Monica
Na niebieskim szlaku za Batorzem © Monica
Na szlaku za Batorzem © Monica
Wyjeżdżamy z lasu na piękne pola i prawdziwe lessowe drogi ;-) © Monica
Na szlaku z Batorza do Otrocza © Monica
Na niebieskim szlaku © Monica
Kurzyło się kurzyło, niby delikatnie ale jak te rowery i sakwy (i my pewnie też) wyglądały wieczorem... © Monica
Zjechaliśmy do Otrocza, który zachwycił mnie rosnącymi na poboczu ulicy wzdłuż całej wsi klombami różnorakich kwiatów i skalniaków.
Otrocz - bardzo zadbana miejscowość © Monica
Z Otrocza do Tokar jedziemy asfaltem, gdyż Zarazek nam odradził pieszy
niebieski szlak na tym odcinku, a ja zwykłam dobrych rad słuchać ;-)
Mam nadzieję, że to była dobra rada ...:-)
Na trasie Otrocz - Tokary © Monica
Na trasie Otrocz - Tokary © Monica
Za Tokarami - jeden z podjazdów © Monica
Generalnie trasa to na przemian: podjazd, zjazd, podjazd, zjazd, jednym słowem rewelacyjna.
Na trasie Gródki - Hosznia Ordynacka © Monica
Podjazd w okolicy miejscowości Kondraty © Monica
Takie widoki wokół nas © Monica
Jedna z wielu tego typu pięknych kapliczek-krzyży na Roztoczu © Monica
I znów będzie zjazd © Monica
Okolice Hoszni Ordynackiej © Monica
Z Hoszni Ordynackiej chciałyśmy cały czas jechać niebieskim szlakiem (częściowo pieszym, częściowo rowerowym) do Jędrzejówki i dalej na południe i niby nim jechałyśmy, ale jakoś chyba inaczej, gdyż zajechałyśmy do Jędrzejówki, a nie mijałyśmy (a wg mapy powinnyśmy) Hoszni Abramowskiej ani Majdanu Abramowskiego... Fakt, że w pewnym momencie pojawiły się dwa szlaki niebieski: jasnoniebieski i ciemnoniebieski i bądź tu człowieku mądry...
Pod Górą Łysiec © Monica
Na niebieskim szlaku rowerowym z Hoszni Ordynackiej do Jędrzejówki © Monica
Są dwa niebieskie szlaki, nie wiadomo którym jechać © Monica
Na niebieskim szlaku © Monica
Za nami Łysiec © Monica
Taka piękna trasa © Monica
Opuszczone gospodarstwo w Jędrzejówce © Monica
Na starej fotografii - okazuje się, że w Jędrzejówce tradycja rowerowa jest bardzo stara © Monica
W Jędrzejówce © Monica
Z Jedrzejówki kierowałyśmy się dalej niebieskimi znalkami, by jechać na południe... Jednak nie wiadomo kiedy musiałyśmy je zgubić, gdyż jadąc sobie tą poniższą sympatyczną drogą dojechałyśmy do Chłopkowa, czyli na wschód zamiast na południe ... ;-)
Na trasie do Chłopkowa - jeszcze o tym oczywiście nie wiemy ;-) © Monica
Modyfikujemy więc trasę. Chcemy szlakiem konnym dojechać do Starej Wsi Gorajec. Widocznie nie byłyśmy na szlaku konnym, gdyż dojeżdżamy do Podborcza, czyli znów się trochę cofnęłyśmy, no ale stamtąd docieramy w końcu do wspomnianej wsi, a stamtąd już asfaltem i bez kombinacji do Lipowca. Z Lipowca do Zwierzyńca prowadzi niebieski szlak pieszy, chcę nim jechać, żeby było przyjemniej i żeby uniknąć drogi nr 858 (bo ja dróg z numerkami unikam jak diabeł święconej wody).
Z Lipowca prowadzi morderczy podjazd czarnym szlakiem.
Z Lipowca prowadzi morderczy podjazd czarnym szlakiem.
W Lipowcu na górce, po pokonaniu morderczego podjazdu © Monica
Potem zaczyna się ów niebieski szlak, jest przyjemny i ciekawy... ale...
Na niebieskim szlaku z Lipowca do Zwierzyńca © Monica
Jadąc w kierunku Zwierzyńca © Monica
Na szlaku © Monica
... ale w
pewnym momencie skręca w zarośla, nie chce mi się już sprawdzać czy te
zarośla są za jakiś czas przejezdne, więc jedziemy szlakiem żółtym,
który się pojawił i który również powinien nas zaprowadzić do
Zwierzyńca. Niestety znaki żółte giną, nie wiemy którą drogę wybrać, no i
nie wybieramy tej najwłaściwszej... Dojeżdżamy na jakąś górkę z której
roztacza się piękna panorama, a stamtąd prowadzi długi zjazd do...
Wywłoczki. No to niedaleko, ale jednak miał być Zwierzyniec... Jeszcze
trochę i w końcu jesteśmy na mecie. Odnalazłyśmy nasz nocleg i dosłownie
na naszej ulicy pojawiły się znaki niebieskiego szlaku, czyli gdybyśmy
nim jechały to byśmy podjechały prosto pod nasz dom... Tego dnia myję
nasze rowery, bo obrzydza mnie myśl, że jutro rano miałabym wsiąść na
takiego brudasa. Po niebieskim szlaku są mega zabłocone.
Na górce, a w dole przed nami zamiast Zwierzyńca jest Wywłoczka, ale to już niedaleko © Monica
U celu © Monica
Kategoria > 100 km, Lubelszczyzna, Roztocze, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe
- DST 109.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
12/2016 Kaszubska majówka dz.3 (z Wiela do domu)
Poniedziałek, 2 maja 2016 · dodano: 12.05.2016 | Komentarze 6
Ostatni dzień tegorocznej majówki...
Pogoda przepiękna.
Ruszamy zielonym szlakiem do Przytarni i dalej cały czas lasami wzdłuż zachodniego brzegu Jeziora Wdzydze aż do Czarliny. Następnie asfaltem do Grzybowskiego Młyna, a tam wbijamy się na czerwony szlak kaszubski, by poznać kolejne jego fragmenty. Chciałyśmy nim dojechać do Gołubia Kaszubskiego i częściowo dojechałyśmy, ale pewne fragmenty jednak ominęłyśmy... W sumie do Jez. Wieprznickiego jedziemy nim cały czas. Również część szlaku wzdłuż owego jeziora pokonujemy. Miejsce rewelacyjne, w końcu jednak ścieżka jest tak wąska, stroma i śliska z powodu mnóstwa wyschniętych liści, że wspinamy się na wysoki brzeg jeziora i przez pole dostajemy się do drogi, którą dojeżdżamy do Cząstkowa. Tam wracamy na szlak, ale wkrótce w lesie za Cząstkowem go gubimy, prowadzi tak niewyraźną przecinką pełną gałęzi, że wyjeżdżamy na drogę i wracamy do Cząstkowa i już asfaltem jedziemy do Skorzewa. Tam już nawet nie szukamy szlaku, gdyż ma on prowadzić znów brzegiem jeziorka, co prawda niedużego, ale my już tego dnia nie chcemy tego typu atrakcji... ;-) Dojeżdżamy jakąś szutrówką nad Jezioro Dąbrowskie, a stamtąd czerwonym do Gołubia. Tam wreszcie upragniony postój, który się opóźnił, bo myślałam, że zawitamy tam wcześniej. Leżymy w słońcu nad jeziorem i nie chce nam się ruszać dalej, ale w końcu trzeba. Do domu jeszcze daleko, więc rezygnujemy z wizyty w Ostrzycach i jedziemy najkrótszą drogą do Chmielna, czyli przez Stare Czaple, Przewóz, Sznurki i Lampę, a potem również standardową najkrótszą trasą do domu.
Trasa: Wiele – Przytarnia – Joniny Małe - Rów - Czarlina - Wąglikowic – Grzybowski Młyn – Łubiana - Garczyn - Wieprznica – Cząstkowo – Skorzewo – Gołubie – Stare Czaple – Przewóz – Sznurki – Lampa – Chmielno – Garcz – Sianowo – Lewino – Wyszecino – Luzino
Pogoda przepiękna.
Ruszamy zielonym szlakiem do Przytarni i dalej cały czas lasami wzdłuż zachodniego brzegu Jeziora Wdzydze aż do Czarliny. Następnie asfaltem do Grzybowskiego Młyna, a tam wbijamy się na czerwony szlak kaszubski, by poznać kolejne jego fragmenty. Chciałyśmy nim dojechać do Gołubia Kaszubskiego i częściowo dojechałyśmy, ale pewne fragmenty jednak ominęłyśmy... W sumie do Jez. Wieprznickiego jedziemy nim cały czas. Również część szlaku wzdłuż owego jeziora pokonujemy. Miejsce rewelacyjne, w końcu jednak ścieżka jest tak wąska, stroma i śliska z powodu mnóstwa wyschniętych liści, że wspinamy się na wysoki brzeg jeziora i przez pole dostajemy się do drogi, którą dojeżdżamy do Cząstkowa. Tam wracamy na szlak, ale wkrótce w lesie za Cząstkowem go gubimy, prowadzi tak niewyraźną przecinką pełną gałęzi, że wyjeżdżamy na drogę i wracamy do Cząstkowa i już asfaltem jedziemy do Skorzewa. Tam już nawet nie szukamy szlaku, gdyż ma on prowadzić znów brzegiem jeziorka, co prawda niedużego, ale my już tego dnia nie chcemy tego typu atrakcji... ;-) Dojeżdżamy jakąś szutrówką nad Jezioro Dąbrowskie, a stamtąd czerwonym do Gołubia. Tam wreszcie upragniony postój, który się opóźnił, bo myślałam, że zawitamy tam wcześniej. Leżymy w słońcu nad jeziorem i nie chce nam się ruszać dalej, ale w końcu trzeba. Do domu jeszcze daleko, więc rezygnujemy z wizyty w Ostrzycach i jedziemy najkrótszą drogą do Chmielna, czyli przez Stare Czaple, Przewóz, Sznurki i Lampę, a potem również standardową najkrótszą trasą do domu.
Trasa: Wiele – Przytarnia – Joniny Małe - Rów - Czarlina - Wąglikowic – Grzybowski Młyn – Łubiana - Garczyn - Wieprznica – Cząstkowo – Skorzewo – Gołubie – Stare Czaple – Przewóz – Sznurki – Lampa – Chmielno – Garcz – Sianowo – Lewino – Wyszecino – Luzino
Okolice Przytarni © Monica
Okolice Przytarni © Monica
Morenowe pagóry w okolicy Przytarni © Monica
Wdzydzki Park Krajobrazowy © Monica
Z tego miejsca nad jeziorem, w okolicach Przytarni, prowadzi wąska, dość stroma ścieżka na punkt widokowy (800 metrów) nad Jeziorem Wdzydze. My z niej zrezygnowałyśmy i bardzo dobrze, gdyż po przejechaniu iluś tam jeszcze metrów zielonym szlakiem pojawił się kierunkowskaz na ten sam punkt 300 metrów i znacznie wygodniejszą i płaską ścieżką.
Jezioro Wdzydze po raz kolejny © Monica
Droga na punkt widokowy © Monica
Punkt widokowy na Jez. Wdzydze w Przytarni © Monica
Punkt widokowy w Przytarni - Jezioro Wdzydze © Monica
Na punkcie widokowym © Monica
Na zielonym szlaku wzdłuż zachodniego brzegu Jez. Wdzydze © Monica
Na zielonym szlaku wzdłuż zachodniego brzegu Jez. Wdzydze © Monica
Na trasie © Monica
Jezioro Radolne © Monica
Postój w uroczym zakątku pomiędzy Wdą a Jeziorem Radolnym © Monica
Na szlaku kaszubskim - jadąc w kierunku Jeziora Garczyn © Monica
Jezioro Garczyn © Monica
Szlak kaszubski wzdłuż Jeziora Garczyn © Monica
Na trasie do Wieprznicy © Monica
Nad Jeziorem Wieprznickim © Monica
Szlak kaszubski zachodnim brzegiem Jeziora Wieprznickiego © Monica
Na szlaku © Monica
Szlak kaszubski brzegiem Jez. Wieprznickiego © Monica
Szlak kaszubski brzegiem Jez. Wieprznickiego © Monica
Szlak kaszubski brzegiem Jez. Wieprznickiego © Monica
Szlak jest coraz ciekawszy © Monica
Jadąc w kierunku Cząstkowa © Monica
W lesie za Cząstkowem © Monica
Jezioro Raduńskie Dolne - miejscowość Sznurki © Monica
Raduńskie Dolne © Monica
W Chmielnie © Monica
Kategoria > 100 km, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe
- DST 117.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
9/2016 Szlakiem kaszubskich duchów
Sobota, 23 kwietnia 2016 · dodano: 24.04.2016 | Komentarze 3
Na tę sobotę nie miałam żadnych szczególnych planów rowerowych, choć rozważałam pewien szlak w TPK.
Tymczasem parę dni temu napisała do mnie Asia (Nefre) z Tczewa z zaproszeniem do udziału w wycieczce szlakiem "Poczuj kaszubskiego ducha", czyli szlakiem, który wiedzie przez 13 sołectw gminy Linia, w których znajdują się drewniane rzeźby pogańskich duchów, w które dawniej wierzono na Kaszubach. Szlak rozpoczyna się w Linii i tam też miał miejsce początek wycieczki. To ode mnie zaledwie 24 km, więc chętnie skorzystałam z zaproszenia, które sprawiło mi ogromną przyjemność. Pierwszy raz miałam okazję jeździć w ekipie aż 8 (łącznie ze mną) osób i jeszcze w dodatku po moich fyrtlach, choć nie wszystkie odcinki trasy znałam, dwa fragmenty były dla mnie nowe ;-) Poznawanie kaszubskich duszków, które, szczerze mówiąc, dotąd nie bardzo mnie interesowały, w tak miłym towarzystwie okazało się bardzo zabawne ;-) Dziękuję Asi, Wieśkowi, Dawidowi, Asi i Michałowi, Andrzejowi i Maciejowi za wspólną jazdę i mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy na szlaku ;-)
Pogoda była w kratkę. Początkowo pięknie, ale w okolicach Smażyna zaczęło popadywać, nie na tyle jednak, żeby nie kontynuować jazdy. Najbardziej rozpadało się w okolicach Miłoszewa. Już trochę zmoknęliśmy, gdy udało nam się w końcu schować na przystanku naprzeciwko szkoły i duszka w Miłoszewie. Spędziliśmy tam kilkanaście minut. Niestety na szlaku, mimo że rowerowy nie było wiat, żeby móc się schować. Później zaczęło dość mocno padać w okolicach Niepoczołowic i tak aż do Linii. Niestety z powodu deszczu (i w sumie braku miejsca na ognisko) nie wypaliły plany ogniskowe (choć kiełbaski były) jak również odwiedzenie Diabelskiego Kamienia i jego okolic. Ale udało się zrealizować plan podstawowy, czyli odwiedzić wszystkie rzeźby ;-)
A mi przy tej okazji stuknęła pierwsza setka w tym sezonie ;-)
To był bardzo miło spędzony dzień :-)
Trasa: Luzino - Paraszyno - Osiek - Linia - Zakrzewo - Popowo - Dziechno - Dzięcielec - Nawcz - Kętrzyno - Osiek - Tłuczewo - Strzepcz - Lewinko - Pobłocie - Smażyno - Lewino - Miłoszewo - Kobylasz - Potęgowo - Niepoczołowice - Linia - Osiek - Paraszyno - Luzino
Tymczasem parę dni temu napisała do mnie Asia (Nefre) z Tczewa z zaproszeniem do udziału w wycieczce szlakiem "Poczuj kaszubskiego ducha", czyli szlakiem, który wiedzie przez 13 sołectw gminy Linia, w których znajdują się drewniane rzeźby pogańskich duchów, w które dawniej wierzono na Kaszubach. Szlak rozpoczyna się w Linii i tam też miał miejsce początek wycieczki. To ode mnie zaledwie 24 km, więc chętnie skorzystałam z zaproszenia, które sprawiło mi ogromną przyjemność. Pierwszy raz miałam okazję jeździć w ekipie aż 8 (łącznie ze mną) osób i jeszcze w dodatku po moich fyrtlach, choć nie wszystkie odcinki trasy znałam, dwa fragmenty były dla mnie nowe ;-) Poznawanie kaszubskich duszków, które, szczerze mówiąc, dotąd nie bardzo mnie interesowały, w tak miłym towarzystwie okazało się bardzo zabawne ;-) Dziękuję Asi, Wieśkowi, Dawidowi, Asi i Michałowi, Andrzejowi i Maciejowi za wspólną jazdę i mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy na szlaku ;-)
Pogoda była w kratkę. Początkowo pięknie, ale w okolicach Smażyna zaczęło popadywać, nie na tyle jednak, żeby nie kontynuować jazdy. Najbardziej rozpadało się w okolicach Miłoszewa. Już trochę zmoknęliśmy, gdy udało nam się w końcu schować na przystanku naprzeciwko szkoły i duszka w Miłoszewie. Spędziliśmy tam kilkanaście minut. Niestety na szlaku, mimo że rowerowy nie było wiat, żeby móc się schować. Później zaczęło dość mocno padać w okolicach Niepoczołowic i tak aż do Linii. Niestety z powodu deszczu (i w sumie braku miejsca na ognisko) nie wypaliły plany ogniskowe (choć kiełbaski były) jak również odwiedzenie Diabelskiego Kamienia i jego okolic. Ale udało się zrealizować plan podstawowy, czyli odwiedzić wszystkie rzeźby ;-)
A mi przy tej okazji stuknęła pierwsza setka w tym sezonie ;-)
To był bardzo miło spędzony dzień :-)
Trasa: Luzino - Paraszyno - Osiek - Linia - Zakrzewo - Popowo - Dziechno - Dzięcielec - Nawcz - Kętrzyno - Osiek - Tłuczewo - Strzepcz - Lewinko - Pobłocie - Smażyno - Lewino - Miłoszewo - Kobylasz - Potęgowo - Niepoczołowice - Linia - Osiek - Paraszyno - Luzino
Na trasie za Zakrzewem © Monica
Za Dziechnem wjeżdżamy w las. Tutaj zjechaliśmy trochę z trasy, ale nikomu to absolutnie przeszkadzało, poznawanie nowych ścieżek jak najbardziej wskazane. Ja również tutaj wcześniej nie byłam. © Monica
Kętrzyno - duszek Wekrekus (niestety pisownia nie po kaszubsku - brak odpowiedniej czcionki).
Wekrekus to psotny duszek, opiekun tych, którzy się naśmiewają z innych.© Monica
Wiesiek użycza Wekrekusowi chusteczki by ten nie dłubał w nosie ;-) © Monica
Na trasie z Kętrzyna do Osieka © Monica
Na trasie Kętrzyn - Osiek © Monica
Na trasie Kętrzyn - Osiek © Monica
Na trasie © Monica
Bogini Polnica w Tłuczewie - bogini opiekująca się polami. Wzbudziła najwięcej emocji ;-) Ona i konik bez zadka ;-) © Monica
Wyobrażano ją sobie jako wyjątkowo urodziwą dziewczynę, która
przystrojona w wianek, latem objeżdża na koniu pola, doglądając, czy
rośliny dobrze rosną. Spotkanie Polnicy przynosi nieszczęście – jej
uroda urzeka każdego mężczyznę, który później z tęsknoty marnieje i
umiera.
Mam nadzieję, że nikt z naszej ekipy nie zmarnieje po tym spotkaniu... ;-)
Mam nadzieję, że nikt z naszej ekipy nie zmarnieje po tym spotkaniu... ;-)
Przejażdżka z Polnicą ;-) © Monica
Widok na Zielony Dworek © Monica
Jezioro w Strzepczu © Monica
Jezioro w Strzepczu © Monica
Kościół w Strzepczu © Monica
Strzepcz - duch Grzenia ;-) odpowiedzialny za spanie, ten który zsyła na ludzi sen i marzenia © Monica
Ponieważ duch gdzieś zniknął, Andrzej postanowił go zastąpić ;-)
Polna droga za Smażynem © Monica
Na trasie za Smażynem © Monica
Za Smażynem - moja zawsze pusta droga dzisiaj pełna rowerzystów ;-) © Monica
Na trasie za Smażynem © Monica
Lunch w jedynej wiacie na trasie - przy kurhanach w Lewinie © Monica
Na trasie z Lewina do Miłoszewa się rozpadało. Szkoda, bo tam takie ładne widoczki byłyby... A my zamiast podziwiać widoki z Kamiennej Góry chowaliśmy głowy przed deszczem ;-)
Po przeczekaniu deszczu w Miłoszewie ruszamy dalej © Monica
Na trasie Miłoszewo - Kobylasz © Monica
Na trasie Miłoszewo - Kobylasz © Monica
Na trasie Miłoszewo - Kobylasz © Monica
Przy kromie w okolicy wsi Kobylasz - Asia i Andrzej wspominają swoje pierwsze spotkanie ;-) © Monica
Na trasie do wsi Kobylasz © Monica
Okolice wsi Kobylasz © Monica
Okolice wsi Kobylasz © Monica
Na skraju mirachowskich lasów © Monica
Kobylasz - duszek Lubiczk - opiekun ludzkiej miłości i seksu. Wygląda jak Figo Fago ;-) © Monica
Sesja z Lubiczkiem © Monica
Na trasie Kobylasz - Niepoczołowice © Monica
Na trasie za Kobylaszem © Monica
Przodownik :-) - Na trasie do Potęgowa © Monica
Na trasie do Potęgowa © Monica
Na trasie do Potęgowa © Monica
W okolicach Niepoczołowic znów zaczyna padać i tak aż do Linii. Rozstajemy się w deszczu. Ja jadę znów na Osiek i Paraszyno, by najkrótszą trasą wrócić do domu. Początkowo mnie korci, by zadzwonić po tatę, żeby przyjechał po mnie autem... ale trochę głupio wzywać samochód z powodu deszczu... No i w sumie nim dojechałam do Osieka przestało padać i zrobiło się całkiem ładnie.
Powrót do domu - w lesie za Osiekiem © Monica
W Paraszynie © Monica
Wieczór nadchodzi © Monica
Kategoria > 100 km, W towarzystwie
- DST 101.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Jesienna setka po Kaszubach
Sobota, 24 października 2015 · dodano: 26.10.2015 | Komentarze 5
WRESZCIE!
Tak jak postanowiłam tydzień wcześniej, w sobotę odkładam na dalszy plan wszelkie sprzątanie, pranie itp. i z rana wsiadam na rower, by wreszcie zakosztować uroków złotej jesieni ;-)
Pogoda prawie idealna, co prawda słoneczko nie przebiło się przez chmury, ale jest ciepło, bezwietrznie i bajecznie kolorowo. Strasznie dużo czasu zeszło mi na zdjęciach (ale co się dziwić, październik to jeden z moich ulubionych miesięcy, a praktycznie cały zleciał bez wyjazdu w plener), więc przyszło mi wracać po ciemku, ale dojechałam tylko do Lewina, tam przesiadłam się na zamówiony samochód ;-) bo szkoda mi było czasu na jazdę w ciemnościach, a w domu trochę roboty czekało.
To był zdecydowanie piękny dzień. Cieszę się, że udało mi się jeszcze, pewnie po raz ostatni tej jesieni, odwiedzić rejony na południe od Chmielna.
Trasa: Luzino - Tępcz - Pobłocie - Lewino - Miłoszewo - Nowa Huta - Mirachowo - Miechucino - Zajezierze - Wygoda Ł. - Łączyno - Borucino - Czapelski Młyn - Nowe Czaple - Krzeszna - Ostrzyce - Ręboszewo - Chmielno - Sianowo - Lewino
Tak jak postanowiłam tydzień wcześniej, w sobotę odkładam na dalszy plan wszelkie sprzątanie, pranie itp. i z rana wsiadam na rower, by wreszcie zakosztować uroków złotej jesieni ;-)
Pogoda prawie idealna, co prawda słoneczko nie przebiło się przez chmury, ale jest ciepło, bezwietrznie i bajecznie kolorowo. Strasznie dużo czasu zeszło mi na zdjęciach (ale co się dziwić, październik to jeden z moich ulubionych miesięcy, a praktycznie cały zleciał bez wyjazdu w plener), więc przyszło mi wracać po ciemku, ale dojechałam tylko do Lewina, tam przesiadłam się na zamówiony samochód ;-) bo szkoda mi było czasu na jazdę w ciemnościach, a w domu trochę roboty czekało.
To był zdecydowanie piękny dzień. Cieszę się, że udało mi się jeszcze, pewnie po raz ostatni tej jesieni, odwiedzić rejony na południe od Chmielna.
Trasa: Luzino - Tępcz - Pobłocie - Lewino - Miłoszewo - Nowa Huta - Mirachowo - Miechucino - Zajezierze - Wygoda Ł. - Łączyno - Borucino - Czapelski Młyn - Nowe Czaple - Krzeszna - Ostrzyce - Ręboszewo - Chmielno - Sianowo - Lewino
Jesienny las © Monica
Jesienny las © Monica
Jesienny las © Monica
Słonecznie © Monica
Jesienne pola © Monica
Okolice Miłoszewa © Monica
Okolice Miłoszewa © Monica
Jesienne nakrycie stołu ;-) © Monica
Kościół w Miechucinie © Monica
Widok na Miechucino © Monica
Jedzie mi się świetnie. Bardzo lubię okolice Mirachowa, Miechucina i Wygody Ł., są bardzo ciekawe widokowo, a okoliczności przyrody sa tak piękne, że nawet asfalt mi nie przeszkadza, po prostu w ogóle na niego nie zwracam uwagi.
W Zajezierzu jakoś coś mnie tknęło i zjechałam z ulicy na niewielką łączkę zobaczyć czy coś z niej widać w dole. I otworzył się przede mną taki oto wspaniały widok na Jezioro Długie. Właśnie w tym miejscu ktoś zaczyna stawiać sobie dom. Pomyśleć, że taki piękny widok będzie miał co dzień z tarasu... A ja nie wiem czy go jeszcze kiedyś zobaczę, to zależy jak szybko będzie postępowała budowa tego domu i jak daleko będzie sięgało ogrodzenie, ale podejrzewam że zajmie cały ten kawałek.
W Zajezierzu jakoś coś mnie tknęło i zjechałam z ulicy na niewielką łączkę zobaczyć czy coś z niej widać w dole. I otworzył się przede mną taki oto wspaniały widok na Jezioro Długie. Właśnie w tym miejscu ktoś zaczyna stawiać sobie dom. Pomyśleć, że taki piękny widok będzie miał co dzień z tarasu... A ja nie wiem czy go jeszcze kiedyś zobaczę, to zależy jak szybko będzie postępowała budowa tego domu i jak daleko będzie sięgało ogrodzenie, ale podejrzewam że zajmie cały ten kawałek.
Jezioro Długie koło Zajezierza © Monica
Kaszubski widoczek © Monica
Kościół św. Józefa w Wygodze Ł.- w tym roku obchodzi setne urodziny © Monica
Łączny Dół widziany z góry © Monica
Jezioro Łączyńskie © Monica
Kolorowo © Monica
Raduńskie Dolne © Monica
Dzika róża © Monica
Raduńskie Górne © Monica
Z Czapielskiego Młynu do Krzesznej chciałam jechać czerwonym szlakiem przez Ostrzycki Las. Niestety szybko okazało się, że szlak jest bardzo zabłocony, rozjeżdżony, właśnie trwała wycinka drzew, moje koła szybko oblepiły się grubą warstwą błota, więc zawróciłam z tej drogi, gdyż późno było, nie miałam czasu na przedzieranie się przez błoto. W Jez. Potulskim wykąpałam rower, już drugi raz tego dnia, wcześniej w Jez. Raduńskim, gdy okazało się, że wjechałam w coś śmierdzącego :-(
Podziwiamy © Monica
Jezioro Ostrzyckie © Monica
Jezioro Ostrzyckie © Monica
Brodno Małe © Monica
Wieczór nadchodzi © Monica
Kategoria > 100 km, W pojedynkę
- DST 104.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Nad morze do Białogóry
Sobota, 19 września 2015 · dodano: 22.09.2015 | Komentarze 6
Po prawie miesięcznej przerwie udało mi się przeznaczyć cały dzień na rower.
Do tego pierwszy raz w tym roku udałam się nad morze. Nie udało się na zakończenie wakacji, ale przed końcem lata zdążyłam :-) Pogoda na rower idealna. Nie było gorąco, a jednocześnie na tyle ciepło, że można by się opalać.
Trasa: Luzino - Kębłowo - Zielnowo - Chynowie - Dąbrówka - Mierzyno - Perlino - Starbienino - Lublewko - Słuchowo - Górczyn - Białogóra - Dębki - Żarnowiec - Lubkowo - Tyłowo -Warszkowo - Kniewo - Zamostne - Kębłowo - Luzino
Do tego pierwszy raz w tym roku udałam się nad morze. Nie udało się na zakończenie wakacji, ale przed końcem lata zdążyłam :-) Pogoda na rower idealna. Nie było gorąco, a jednocześnie na tyle ciepło, że można by się opalać.
Trasa: Luzino - Kębłowo - Zielnowo - Chynowie - Dąbrówka - Mierzyno - Perlino - Starbienino - Lublewko - Słuchowo - Górczyn - Białogóra - Dębki - Żarnowiec - Lubkowo - Tyłowo -Warszkowo - Kniewo - Zamostne - Kębłowo - Luzino
Piękna czerwień © Monica
Jezioro Dąbrze © Monica
Jezioro Dąbrze © Monica
W poszukiwaniu drogi © Monica
Jakieś bagienko © Monica
Kasztany © Monica
Co to jest? © Monica
Rezerwat Przyrody "Białogóra" © Monica
Dojście do plaży © Monica
Nad morzem © Monica
Taką (pustą) plażę to ja lubię © Monica
Na plaży w Białogórze © Monica
Konno po plaży © Monica
Różyczka © Monica
Nadmorskie widoczki © Monica
Jezioro Żarnowieckie © Monica
Jezioro Żarnowieckie © Monica
Kategoria > 100 km, W pojedynkę
- DST 113.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Deszczowa niedziela
Niedziela, 28 czerwca 2015 · dodano: 05.07.2015 | Komentarze 2
Takie upały a ja piszę o deszczowej niedzieli? Tak, bo piszę dopiero o ubiegłym tygodniu ;-)
Jakoś nie spodziewałam się deszczy. Niby coś tam w prognozie było, ale raczej przelotne i do godziny 14. Tymczasem całkiem spory deszcz, tuż przed 14-tą zastał mnie nad Jeziorem Zamkowiskiem. Na szczęście listowie było tam bardzo gęste i dało mi skuteczną ochronę. Co najmniej pół godziny tam spędziłam. Po deszczu nadal gorąco i parno. Później jechałam już w znacznie słabszym deszczu z Gołubia do Krzesznej. Z tym że, tak na marginesie, nie dojechałam do Krzesznej tylko do Potuł i Szymbarka. Po prostu jechałam aż nazbyt prosto, na wiadukcie kolejowym powinnam była przejechać na drugą stronę. Ale to nic, przynajmniej poznałam nową drogę a deszcz i tak pokrzyżował mi plany, zrezygnowałam z pewnych ścieżek, które chciałam odwiedzić w okolicy Gołubia. Dojeżdżając do Ostrzyc stwierdziłam, że mam ochotę na frytki, więc wstąpiłam do "Rybaczówki". Dobrze zrobiłam, bo po chwili z nieba lunęła pompa, a ja miałam przynajmniej schronienie. Kolejne pół godziny w plecy. Gdy deszcz zelżał ruszyłam dalej, bo było już późno a do domu daleko. Pozostała mi jazda asfaltami i jak najkrótszą trasą. Tyle że Złotą Górę i ulicę do Ręboszewa postanowiłam ominąć jadąc dołem szlakiem czerwonym. Znów przypadkiem dobrze zrobiłam, bo na Złotej Górze była truskawkowa impreza.
Fajny wyjazd mimo deszczu, a dziś gdy tak siedzę ledwo żywa z gorąca, zastanawiam się czy nie lepszy ten deszcz, przynajmniej dało się jechać...
Trasa: Luzino – Wyszecino – Lewino – Miłoszewo – Mirachowo – Miechucino – Wygoda Ł. – Łączyński Młyn - Łączyno – Stare Czaple – Pierszczewko – Gołubie – wokół Jeziora Dąbrowskiego – Gołubie – Potuły – Szymbark – Kolano - Ostrzyce – Ręboszewo – Chmielno – Garcz – Sianowo – Lewino – Wyszecino – Luzino
Jakoś nie spodziewałam się deszczy. Niby coś tam w prognozie było, ale raczej przelotne i do godziny 14. Tymczasem całkiem spory deszcz, tuż przed 14-tą zastał mnie nad Jeziorem Zamkowiskiem. Na szczęście listowie było tam bardzo gęste i dało mi skuteczną ochronę. Co najmniej pół godziny tam spędziłam. Po deszczu nadal gorąco i parno. Później jechałam już w znacznie słabszym deszczu z Gołubia do Krzesznej. Z tym że, tak na marginesie, nie dojechałam do Krzesznej tylko do Potuł i Szymbarka. Po prostu jechałam aż nazbyt prosto, na wiadukcie kolejowym powinnam była przejechać na drugą stronę. Ale to nic, przynajmniej poznałam nową drogę a deszcz i tak pokrzyżował mi plany, zrezygnowałam z pewnych ścieżek, które chciałam odwiedzić w okolicy Gołubia. Dojeżdżając do Ostrzyc stwierdziłam, że mam ochotę na frytki, więc wstąpiłam do "Rybaczówki". Dobrze zrobiłam, bo po chwili z nieba lunęła pompa, a ja miałam przynajmniej schronienie. Kolejne pół godziny w plecy. Gdy deszcz zelżał ruszyłam dalej, bo było już późno a do domu daleko. Pozostała mi jazda asfaltami i jak najkrótszą trasą. Tyle że Złotą Górę i ulicę do Ręboszewa postanowiłam ominąć jadąc dołem szlakiem czerwonym. Znów przypadkiem dobrze zrobiłam, bo na Złotej Górze była truskawkowa impreza.
Fajny wyjazd mimo deszczu, a dziś gdy tak siedzę ledwo żywa z gorąca, zastanawiam się czy nie lepszy ten deszcz, przynajmniej dało się jechać...
Trasa: Luzino – Wyszecino – Lewino – Miłoszewo – Mirachowo – Miechucino – Wygoda Ł. – Łączyński Młyn - Łączyno – Stare Czaple – Pierszczewko – Gołubie – wokół Jeziora Dąbrowskiego – Gołubie – Potuły – Szymbark – Kolano - Ostrzyce – Ręboszewo – Chmielno – Garcz – Sianowo – Lewino – Wyszecino – Luzino
Dworek w Mirachowie © Monica
Widok na Miechucino © Monica
Miechucino z drugiej strony © Monica
Polne maki © Monica
Sezon truskawkowy w pełni © Monica
Okolice Wygody Ł. © Monica
Kościół w Wygodzie Ł. © Monica
Okolice Wygody © Monica
Łączyński Młyn © Monica
Lato w pełni © Monica
Jezioro Łączyńskie © Monica
Jest klimacik © Monica
Jezioro Zamkowisko Małe © Monica
Pada.... Jezioro Zamkowisko © Monica
Po deszczu © Monica
Jezioro Dąbrowskie po deszczu - jest gorąco i parno © Monica
Gołubie © Monica
W lesie po deszczu © Monica
Jezioro Dąbrowskie © Monica
Jezioro Dąbrowskie © Monica
W Chmielnie © Monica
Kategoria > 100 km, W pojedynkę
- DST 131.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Dolina Słupi
Sobota, 6 czerwca 2015 · dodano: 26.06.2015 | Komentarze 7
Do Słupska dojeżdżamy pociągiem, by stamtąd ruszyć "Szlakiem elektrowni wodnych" prowadzącym Doliną rzeki Słupi ze Słupska do Soszycy.
Pierwsze 30 km, do Krzyni, było w miarę ciekawe, to znaczy rodzaj dróg był urozmaicony: szutry, wąskie ścieki czy też odcinki bardzo piaszczyste, natomiast atrakcji po drodze właściwie żadnych, a rzekę przecinamy tylko raz... Jednak kolejne 30 km nas rozczarowało, niby są to leśne szutry ale jakieś takie monotonne, miejscami droga jest bardzo szeroka, prawie jak na leśnej autostradzie, do tego płasko i prosto... No i upał tego dnia doskwierał, 30 stopni było z pewnością, a w tych iglastych lasach miałyśmy wrażenie, że nie ma czym oddychać (mimo że jednocześnie wiatr był spory). Przez ostatnie 20 km naszym głównym marzeniem było, by już w końcu wyjechać z tego lasu... Niestety nie miałysmy żadnej mapy tych terenów, żeby sobie zmienić i urozmaicić trasę, gdyż plan był taki, by jechać po prostu tym szlakiem, więc teraz musiałyśmy się go trzymać. Poza tym nie zobaczyłyśmy żadnych z tych atrakcji, które miały być na tym szlaku: jeziora lobeliowe, przełomy Słupi itd...Okazało się, że wszystko to było gdzieś w okolicach szlaku i trzeba było dysponować mapą, żeby ewentualnie zjechać ze szlaku i odwiedzać inne miejsce... Przy szlaku tak naprawdę były tylko dwa jezioro: Głębokie i Krzynia (choć właściwie Krzynia też nie jest zaraz przy szlaku), 2 elektrownie (no 3 licząc z tą w Soszycy, ale akurat elektrownie mało mnie interesowały, bardziej miejsca ciekawe przyrodniczo) i raptem przez te 70 km tylko 3 razy widziałyśmy Słupię! A myślałam, że szlak będzie biegł wzdłuż rzeki... No cóż tak sobie myślałam, a było nieco inaczej...Nie mówię, że nie warto przejechać tego szlaku ale mnie i siostrę jednak rozczarował, bo wyglądał inaczej niż to sobie wyobraziłyśmy po przeczytaniu opisu, no i dla nas monotonny. Ucieszyłyśmy się jak wyjechałyśmy w Soszycy i zaczęłyśmy kierować się na Kaszuby właściwe, stopniowo samopoczucie się nam poprawiało, gdyż teren był coraz ciekawszy i nadchodził piękny ciepły wieczór ;-)
Pierwsze 30 km, do Krzyni, było w miarę ciekawe, to znaczy rodzaj dróg był urozmaicony: szutry, wąskie ścieki czy też odcinki bardzo piaszczyste, natomiast atrakcji po drodze właściwie żadnych, a rzekę przecinamy tylko raz... Jednak kolejne 30 km nas rozczarowało, niby są to leśne szutry ale jakieś takie monotonne, miejscami droga jest bardzo szeroka, prawie jak na leśnej autostradzie, do tego płasko i prosto... No i upał tego dnia doskwierał, 30 stopni było z pewnością, a w tych iglastych lasach miałyśmy wrażenie, że nie ma czym oddychać (mimo że jednocześnie wiatr był spory). Przez ostatnie 20 km naszym głównym marzeniem było, by już w końcu wyjechać z tego lasu... Niestety nie miałysmy żadnej mapy tych terenów, żeby sobie zmienić i urozmaicić trasę, gdyż plan był taki, by jechać po prostu tym szlakiem, więc teraz musiałyśmy się go trzymać. Poza tym nie zobaczyłyśmy żadnych z tych atrakcji, które miały być na tym szlaku: jeziora lobeliowe, przełomy Słupi itd...Okazało się, że wszystko to było gdzieś w okolicach szlaku i trzeba było dysponować mapą, żeby ewentualnie zjechać ze szlaku i odwiedzać inne miejsce... Przy szlaku tak naprawdę były tylko dwa jezioro: Głębokie i Krzynia (choć właściwie Krzynia też nie jest zaraz przy szlaku), 2 elektrownie (no 3 licząc z tą w Soszycy, ale akurat elektrownie mało mnie interesowały, bardziej miejsca ciekawe przyrodniczo) i raptem przez te 70 km tylko 3 razy widziałyśmy Słupię! A myślałam, że szlak będzie biegł wzdłuż rzeki... No cóż tak sobie myślałam, a było nieco inaczej...Nie mówię, że nie warto przejechać tego szlaku ale mnie i siostrę jednak rozczarował, bo wyglądał inaczej niż to sobie wyobraziłyśmy po przeczytaniu opisu, no i dla nas monotonny. Ucieszyłyśmy się jak wyjechałyśmy w Soszycy i zaczęłyśmy kierować się na Kaszuby właściwe, stopniowo samopoczucie się nam poprawiało, gdyż teren był coraz ciekawszy i nadchodził piękny ciepły wieczór ;-)
Trasa: Słupsk - Krępa Słupska - Leśny Dwór - Krzynia - Gałęźnia Mała - Godzierz Duża - Gałęzów – Jasień – Rudki – Stara Huta – Gowidlino – Łyśniewo
Sierakowickie – Załakowo – Kamienica Królewska – Niepoczołowice – Linia –
Strzepcz – Pobłocie – Wyszecino - Luzino
Ratusz w Słupsku © Monica
Bogusław X Wielki przed Zamkiem Książąt Pomorskich - Książę Pomorza, Kaszubów i Wendów © Monica
Dawny spichlerz © Monica
Park Krajobrazowy "Dolina Słupi" - początek "Szlaku najstarszych elektrowni wodnych" © Monica
Szlak Dolina Słupi © Monica
Szlak Dolina Słupi © Monica
Rzeka Słupia © Monica
Na szlaku - jeden z najprzyjemniejszych odcinków © Monica
Na szlaku gdzieś za Leśnym Dworem © Monica
Pomiędzy Leśnym Dworem a Krzynią © Monica
Elektrownia wodna w Krzyni © Monica
Słupia © Monica
Jezioro Krzynia © Monica
Słupia w miejscowości Gałęźnia Mała © Monica
Tablica upamiętniająca spływ kajakowy Słupią Jana Pawła II w 1964r. © Monica
Elektrownia wodna w Gałęźni Małej - największa elektrownia w kaskadzie rzeki Słupi © Monica
Na trasie pomiędzy Gałęźnią Małą a Gałęzowem © Monica
Niepoględzie - obiekt hydrotechniczny na Jeziorze Głębokim © Monica
W Gałęzowie - chyba ;-) © Monica
Jeszcze na szlaku © Monica
Gdzieś pomiędzy Rudką a Starą Hutą © Monica
Sianokosy © Monica
Łyśniewo Sierakowickie © Monica
Jezioro Trzcinowe © Monica
Jezioro Niepoczołowickie © Monica
Kategoria > 100 km, W towarzystwie
- DST 117.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Góra Zamkowa
Sobota, 20 września 2014 · dodano: 20.09.2014 | Komentarze 10
Na Kaszubach Gór Zamkowych jest sporo, nie wiem ile, ale z pewnością wiem o istnieniu czterech. Postanowiłam sobie kiedyś, że je z czasem odwiedzę. Tak więc dziś postanowiłam udać się na jedną z nich, położoną niedaleko miejscowości Kamienica Szlachecka. Korzystając z okazji bytności w tym rejonie postanawiam też przejechać fragment zielonego szlaku Kamiennych Kręgów z Sierakowic do Mściszewic. To są moje cele na dziś.
Nie będę tu dziś pisać szczegółowo bo za dużo tego wyjdzie, więc w skrócie: było fajnie ale bez rewelacji, za mało dzikości i za dużo znanych dróg, do tego nie miałam takiego powera jak podczas ostatnich dwóch weekendów. Trochę marudny dzień dziś miałam: a to mi było za piaszczyście, a to za kamieniście...
Zielony szlak mnie rozczarował, zwłaszcza na odcinku z Tuchlina do Podjazdów, a właściwie jego początek, biegnący wzdłuż Słupi i Jeziora Tuchlino, później, za miejscowością Rębienica, zrobiło się fajnie, z tym że... okazało się potem że już nie byłam na szlaku bo zamiast do Podjazdów dojechałam do Gowidlina ;-) Trochę szkoda, bo naddałam kilometrów i nie sprawdziłam szlaku no ale trudno, jeśli cały był taki jak na początku to wiele nie straciłam... Nie wiem czy jeszcze będę miała ochotę go szukać.
Natomiast na Zamkową Górę, na której znajdowało się kiedyś grodzisko (VI-IX w.), dotarłam i spodobało mi się to miejsce. Widoczki fajne na lasy i pagórki, widać też w oddali szczyt Wieżycy. Patrząc na mapę miałam nadzieję, że uda się z tego miejsca zobaczyć Jezioro Raduńskie Górne, ale gdzież tam, za dużo pagórków, jezioro leży przecież w dole. Od Zamkowej Góry jechało mi się jakoś zdecydowanie lepiej, widoczki fajniejsze i w ogóle tak jakoś ;-)
Nie będę tu dziś pisać szczegółowo bo za dużo tego wyjdzie, więc w skrócie: było fajnie ale bez rewelacji, za mało dzikości i za dużo znanych dróg, do tego nie miałam takiego powera jak podczas ostatnich dwóch weekendów. Trochę marudny dzień dziś miałam: a to mi było za piaszczyście, a to za kamieniście...
Zielony szlak mnie rozczarował, zwłaszcza na odcinku z Tuchlina do Podjazdów, a właściwie jego początek, biegnący wzdłuż Słupi i Jeziora Tuchlino, później, za miejscowością Rębienica, zrobiło się fajnie, z tym że... okazało się potem że już nie byłam na szlaku bo zamiast do Podjazdów dojechałam do Gowidlina ;-) Trochę szkoda, bo naddałam kilometrów i nie sprawdziłam szlaku no ale trudno, jeśli cały był taki jak na początku to wiele nie straciłam... Nie wiem czy jeszcze będę miała ochotę go szukać.
Natomiast na Zamkową Górę, na której znajdowało się kiedyś grodzisko (VI-IX w.), dotarłam i spodobało mi się to miejsce. Widoczki fajne na lasy i pagórki, widać też w oddali szczyt Wieżycy. Patrząc na mapę miałam nadzieję, że uda się z tego miejsca zobaczyć Jezioro Raduńskie Górne, ale gdzież tam, za dużo pagórków, jezioro leży przecież w dole. Od Zamkowej Góry jechało mi się jakoś zdecydowanie lepiej, widoczki fajniejsze i w ogóle tak jakoś ;-)
Trasa: Luzino – Tępcz – Pobłocie – Lewino – Miłoszewo –
Mirachowo – Bącz – Rezerwat Jez. Turzycowe – Paczewo –
Sierakowice – Tuchlino – Gowidlino – Podjazdy - Mściszewice – Kamienica Szlachecka – Wygoda Ł. – Zajezierze –
Miechucino – Mirachowo – Strysza Buda – Głusino – Lewino – Wyszecino – Luzino
Jezioro Turzycowe w jesiennych kolorach © Monica
Jezioro Tuchlińskie © Monica
Na zielonym szlaku za Tuchlinem © Monica
Chyba już nie na zielonym szlaku © Monica
Droga z Tuchlina do Gowidlina © Monica
Droga z Tuchlina do Gowidlina © Monica
Jezioro w Mściszewicach © Monica
Zamkowa Góra koło Kamienicy Szlacheckiej © Monica
Widoki z Zamkowej Góry © Monica
Grodzisko na Zamkowej Górze © Monica
Pamiątkowy kamień w miejscowości Przyrowie © Monica
Pamiątkowa tablica © Monica
Kaszubskie widoczki © Monica
Dojeżdżając do Wygody Ł. © Monica
Wygoda Łączyńska © Monica
Słoneczny widoczek © Monica
Słonecznik © Monica
Pod wieczór © Monica
Kategoria > 100 km, W pojedynkę