Info
Ten blog rowerowy prowadzi Monica z miasteczka Luzino. Mam przejechane 14904.00 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2016, Grudzień2 - 13
- 2016, Listopad2 - 3
- 2016, Październik5 - 12
- 2016, Wrzesień4 - 9
- 2016, Sierpień7 - 16
- 2016, Lipiec7 - 12
- 2016, Czerwiec1 - 2
- 2016, Maj14 - 51
- 2016, Kwiecień6 - 17
- 2016, Marzec2 - 9
- 2016, Luty2 - 11
- 2015, Grudzień2 - 7
- 2015, Listopad1 - 1
- 2015, Październik7 - 41
- 2015, Wrzesień4 - 15
- 2015, Sierpień6 - 11
- 2015, Lipiec3 - 4
- 2015, Czerwiec8 - 20
- 2015, Maj12 - 56
- 2015, Kwiecień10 - 35
- 2015, Marzec6 - 23
- 2015, Luty4 - 14
- 2015, Styczeń2 - 19
- 2014, Grudzień3 - 21
- 2014, Listopad4 - 34
- 2014, Październik7 - 64
- 2014, Wrzesień6 - 57
- 2014, Sierpień5 - 26
- 2014, Lipiec7 - 59
- 2014, Czerwiec8 - 40
- 2014, Maj17 - 134
- 2014, Kwiecień9 - 58
- 2014, Marzec12 - 88
- 2014, Luty9 - 47
- 2014, Styczeń2 - 4
- 2013, Grudzień3 - 2
- 2013, Listopad3 - 4
- 2013, Październik6 - 16
- 2013, Wrzesień5 - 23
- 2013, Sierpień2 - 8
- 2013, Lipiec1 - 5
- 2013, Czerwiec5 - 20
- 2013, Maj1 - 0
- 2012, Październik1 - 3
- 2012, Sierpień1 - 1
- 2012, Lipiec1 - 0
- 2012, Czerwiec1 - 3
- 2012, Maj2 - 1
- 2012, Kwiecień3 - 2
- 2011, Październik5 - 7
- 2011, Czerwiec3 - 4
- 2011, Maj1 - 2
- 2011, Kwiecień1 - 2
- 2010, Październik1 - 0
- 2010, Maj1 - 0
- 2010, Kwiecień1 - 0
- 2009, Lipiec1 - 0
- 2009, Czerwiec1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Wyjazdy kilkudniowe
Dystans całkowity: | 2755.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 44 |
Średnio na aktywność: | 62.61 km |
Więcej statystyk |
- DST 7.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
24/2016 Powrót
Niedziela, 29 maja 2016 · dodano: 02.07.2016 | Komentarze 0
O 5 rano wsiadamy do pociągu w Nałęczowie. Trasa podobna jak przy przyjeździe: przesiadka w Warszawie Wschodniej, a następnie w Gdyni.
W Warszawie wsiada przesympatyczny rowerzysta - pan Józef. Świetnie nam się gada - aż do Gdyni. Jestem pełna podziwu dla pana Józefa - człowiek, który ma 72 lata, raz w roku robi sobie ok. 2-tygodniową wyprawę rowerową. Moje największe zainteresowanie wzbudza jego mega ciężki bagaż, który zawiera m.in. namiot, śpiwór, materac, poduszkę (pan Józef uważa, że w jego wieku należy mu się trochę wygody:-) a nawet kalosze ;-) Dochodzę do wniosku, że muszę zobaczyć w Gdyni jak się z tym wszystkim zapakuje... ;-) Pocieszające jest, że jeszcze w tym wieku można tak jeździć, oby mi tak zdrowie i kondycja dopisały... A zaczął tak jeździć dopiero na emeryturze, choć całe życie był aktywny fizycznie, ale umiarkowanie, nie żaden wyczynowiec, czyli warto... Pan Józef chce odwiedzić Trójmiasto, a następnie udać się na szlak Green Velo, nie ma jeszcze szczegółowego planu, jeździ na spontana, ale ma mapki i przewodnik.
Po 10 dniach otrzymałyśmy od niego telefon z informacją: po 10 dniach i przejechaniu 900 km wraca do domu! Z mojej strony ogromny szacun! Ja bym tyle nie przejechała z takim bagażem...
W Warszawie wsiada przesympatyczny rowerzysta - pan Józef. Świetnie nam się gada - aż do Gdyni. Jestem pełna podziwu dla pana Józefa - człowiek, który ma 72 lata, raz w roku robi sobie ok. 2-tygodniową wyprawę rowerową. Moje największe zainteresowanie wzbudza jego mega ciężki bagaż, który zawiera m.in. namiot, śpiwór, materac, poduszkę (pan Józef uważa, że w jego wieku należy mu się trochę wygody:-) a nawet kalosze ;-) Dochodzę do wniosku, że muszę zobaczyć w Gdyni jak się z tym wszystkim zapakuje... ;-) Pocieszające jest, że jeszcze w tym wieku można tak jeździć, oby mi tak zdrowie i kondycja dopisały... A zaczął tak jeździć dopiero na emeryturze, choć całe życie był aktywny fizycznie, ale umiarkowanie, nie żaden wyczynowiec, czyli warto... Pan Józef chce odwiedzić Trójmiasto, a następnie udać się na szlak Green Velo, nie ma jeszcze szczegółowego planu, jeździ na spontana, ale ma mapki i przewodnik.
Po 10 dniach otrzymałyśmy od niego telefon z informacją: po 10 dniach i przejechaniu 900 km wraca do domu! Z mojej strony ogromny szacun! Ja bym tyle nie przejechała z takim bagażem...
Nałęczów © Monica
Pan Józef © Monica
Pożegnalna fotka w Gdyni © Monica
Kategoria 0-50 km, Lubelszczyzna, Roztocze, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe
- DST 93.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
23/2016 Lublin - Lubartów - Kozłówka - Nałęczów dz.7
Sobota, 28 maja 2016 · dodano: 16.06.2016 | Komentarze 0
Praktycznie to już ostatni dzień naszego wyjazdu....
Budzę się zdrowa, opuchlizna z oczu zniknęła, jak dobrze!
Ten dzień znów jest przeznaczony na odwiedzenie dwóch miejsc: Lubartowa oraz pałacu w Kozłówce, który od dawna był na mojej liście miejsc wartych odwiedzenia. I rzeczywiście było warto! Wyposażenie jest przepiękne. Myślę, że większość osób będzie zachwycona jego widokiem, przynajmniej jeśli chodzi o kobiety.
Zaś sama trasa nie jest zbyt urozmaicona, teren jest płaski, dominują też asfalty, nawet na terenie Kozłowieckiego Parku Krajobrazowego częściowo jechałyśmy drogą wylaną asfaltem. Tylko na trasie z Kozłówki do Przybysławic, jadąc niebieskim szlakiem pieszym, miałyśmy drogi szutrowe i piaszczyste. Najmniej przyjemne było wydostanie się z Lublina, nocowałyśmy na południowym krańcu, więc teraz musiałyśmy przebić się przez całe miasto by jechać na północ, zajęło to ok 17 km. Dlatego nocleg wymyśliłam w Nałęczowie, gdyż nie chciałam później znów robić powtórki z tej wątpliwej przyjemności jaką jest jazda po mieście.
Trasa: Lublin - Jakubowice Konińskie - Dys - Pólko- Nasutów - Stary Tartak - Annobór - Lubartów - Kozłówka - Syry - Amelin - Wola Przybysławska - Przybysławice - Nałęczów
Budzę się zdrowa, opuchlizna z oczu zniknęła, jak dobrze!
Ten dzień znów jest przeznaczony na odwiedzenie dwóch miejsc: Lubartowa oraz pałacu w Kozłówce, który od dawna był na mojej liście miejsc wartych odwiedzenia. I rzeczywiście było warto! Wyposażenie jest przepiękne. Myślę, że większość osób będzie zachwycona jego widokiem, przynajmniej jeśli chodzi o kobiety.
Zaś sama trasa nie jest zbyt urozmaicona, teren jest płaski, dominują też asfalty, nawet na terenie Kozłowieckiego Parku Krajobrazowego częściowo jechałyśmy drogą wylaną asfaltem. Tylko na trasie z Kozłówki do Przybysławic, jadąc niebieskim szlakiem pieszym, miałyśmy drogi szutrowe i piaszczyste. Najmniej przyjemne było wydostanie się z Lublina, nocowałyśmy na południowym krańcu, więc teraz musiałyśmy przebić się przez całe miasto by jechać na północ, zajęło to ok 17 km. Dlatego nocleg wymyśliłam w Nałęczowie, gdyż nie chciałam później znów robić powtórki z tej wątpliwej przyjemności jaką jest jazda po mieście.
Trasa: Lublin - Jakubowice Konińskie - Dys - Pólko- Nasutów - Stary Tartak - Annobór - Lubartów - Kozłówka - Syry - Amelin - Wola Przybysławska - Przybysławice - Nałęczów
Opuszczamy Lublin © Monica
Na trasie - okolice Nasutowa © Monica
Na terenie Kozłowieckiego Parku Krajobrazowego © Monica
Kozłowiecki Park Krajobrazowy © Monica
Lubartów - macewy na żydowskim kirkucie © Monica
Bazylika pw. św. Anny w Lubartowie © Monica
Kto lubi bogate, barokowe wnętrza, zachwyci się tą bazyliką. Przepiękna kolorystyka...
Barokowa Bazylika św. Anny w Lubartowie © Monica
Bazylika św. Anny w Lubartowie © Monica
Pałac Sanguszków w Lubartowie od frontu - obecnie siedziba Starostwa Powiatowego © Monica
Lubartów - pałac Sanguszków od strony parku © Monica
Lubartów - pałac Sanguszków od strony parku © Monica
Lubartów - pałacowy park © Monica
Lubartów - pałacowy park. Kruk sprawia wrażenie bardzo spragnionego ;-) © Monica
Na trasie z Lubartowa do Kozłówki © Monica
Kozłówka - Brama wjazdowa z herbem rodu Zamoyskich - JELITA © Monica
Pałac w Kozłówce © Monica
Pałac w Kozłówce © Monica
Pałac został zbudowany w latach 1736-1742 przez Michała Bielińskiego. W latach 1799-1944 należał do rodu Zamoyskich. Okres świetności przeżywał za czasów Konstantego Zamoyskiego. Od 1944r. pałac jest własnością państwa.
Najpiękniejsze jest to, że pałac nie został zniszczony w czasie wojny ani po wojnie, więc wnętrza zachowały autentyczny wystrój z przełomu XIX i XX w. Są tu piękne dębowe parkiety, piece z miśnieńskich kafli, marmurowe kominki, droga porcelana, srebrna zastawa, kolekcja malarstwa, mebli, rzeźb, luster itp. Wnętrza są doskonale utrzymane.
Zwiedzać pałac można tylko z przewodnikiem w grupach do 30 osób. Zwiedzanie trwa godzinę. My przyjechałyśmy o 12.45 i wyznaczono nam godzinę wejścia do wnętrz na 14.30. Wydawało się nam to bardzo długo, a tymczasem czas nam bardzo szybko zleciał, ledwo się wyrobiłyśmy z obejściem pałacu, parku, wystaw czasowych i jedynego w Polsce Muzeum Socrealizmu. Czas w pałacu mija jeszcze szybciej... My w sumie spędziłyśmy tam aż 3 godziny, ale 2 godziny to jest minimum które trzeba sobie zarezerwować.
Najpiękniejsze jest to, że pałac nie został zniszczony w czasie wojny ani po wojnie, więc wnętrza zachowały autentyczny wystrój z przełomu XIX i XX w. Są tu piękne dębowe parkiety, piece z miśnieńskich kafli, marmurowe kominki, droga porcelana, srebrna zastawa, kolekcja malarstwa, mebli, rzeźb, luster itp. Wnętrza są doskonale utrzymane.
Zwiedzać pałac można tylko z przewodnikiem w grupach do 30 osób. Zwiedzanie trwa godzinę. My przyjechałyśmy o 12.45 i wyznaczono nam godzinę wejścia do wnętrz na 14.30. Wydawało się nam to bardzo długo, a tymczasem czas nam bardzo szybko zleciał, ledwo się wyrobiłyśmy z obejściem pałacu, parku, wystaw czasowych i jedynego w Polsce Muzeum Socrealizmu. Czas w pałacu mija jeszcze szybciej... My w sumie spędziłyśmy tam aż 3 godziny, ale 2 godziny to jest minimum które trzeba sobie zarezerwować.
Idąc po kolei najpierw udajemy się do Galerii Sztuki Socrealizmu. Jest tam bardzo zabawnie, zwłaszcza starsi ludzie dużo rozmawiają i wspominają tamte czasy, te hasła, te pochody... No jakiś pochód 1-majowy ja też pamiętam...
Muzeum socrealizmu w Kozłówce - hasło bardzo mi się spodobało. Teraz jak tylko ktoś mnie częstuje colą to je cytuję ;-) © Monica
Kozłówka - Muzeum socrealizmu © Monica
Stalin i Lenin, a z tyłu obraz przedstawiający Lenina proklamującego władzę radziecką © Monica
"Przodownik pracy" © Monica
"Dziewczyna z SP (Służba Polsce)" © Monica
Po wyjściu z muzeum pierwszy raz mam okazję podziwiać pawia w jego pełnej krasie. W warszawskich Łazienkach ani w Puławach nie miałyśmy tyle szczęścia... On rzeczywiście jest dumny, okręca się, puszy i chwali ;-)
Pawie w kozłowieckim parku © Monica
Pawie w kozłowieckim parku © Monica
Pałac w Kozłówce © Monica
Pałac w Kozłówce - boczna oficyna © Monica
Pałac w Kozłówce © Monica
Wejście do kaplicy © Monica
Pałacowa kaplica © Monica
Pałacowa kaplica © Monica
Pałac od strony parku © Monica
Pałac w Kozłówce od strony parku © Monica
Pałac w Kozłówce - klatka schodowa © Monica
Jan Sobiepan Zamoyski i Maria Kazimiera de La Grange d’Arquien (Królowa Marysieńka) © Monica
Wyposażenie pałacu © Monica
Klawikord, popularnie zwany żyrafą © Monica
Jeden z miśnieńskich pieców kaflowych © Monica
Wyposażenie pałacu © Monica
Pałac w Kozłówce - pokój pani domu © Monica
Pałac w Kozłówce - Salon Czerwony - największe, najbardziej reprezentacyjne pomieszczenie w pałacu © Monica
Pałac w Kozłówce - Salon Biały © Monica
Salon Biały © Monica
Wyposażenie pałacu © Monica
Pałac w Kozłówce - Jadalnia © Monica
Pałac w Kozłówce - Biblioteka © Monica
Pałac w Kozłówce - Biblioteka © Monica
Przed odjazdem © Monica
- DST 29.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
22/2016 Lublin dz.6
Piątek, 27 maja 2016 · dodano: 15.06.2016 | Komentarze 2
Ten dzień jest przeznaczony na zwiedzanie tylko Lublina, więc kilometrów niewiele.
Niestety niewiele mam przyjemności z poznawania nowego miasta, gdyż moje samopoczucie jest fatalne. Niestety opuchlizna z oczu nie zeszła. Ponadto okazuje się, że oczy są okropnie wrażliwe na wiatr, słońce, łzawią i szczypią okropnie. W zamkniętych pomieszczeniach czuję się jako tako, ale na słońcu to katastrofa, a słońce jest tego dnia mega, okropny upał, burzowo. Najchętniej bym się położyła i leżała z zamkniętymi oczami, ale oczywiście nawet nie pomyślałam o takim rozwiązaniu, nie po to tu przyjechałyśmy... Pani w aptece dała mi coś na uczulenie, ale na co to by miało być uczulenie? kto to wie? i tak nie pomogło... zresztą leki na alergię nie działają natychmiast... Moja siostra stwierdziła, że to pewnie alergia na miasto i beton...;-)
Nasza trasa po Lublinie obejmuje dwie zasadnicze części: pierwsza to Zamek Lubelski i Stare Miasto, a druga to Muzeum - Obóz Zagłady na Majdanku.
Niestety niewiele mam przyjemności z poznawania nowego miasta, gdyż moje samopoczucie jest fatalne. Niestety opuchlizna z oczu nie zeszła. Ponadto okazuje się, że oczy są okropnie wrażliwe na wiatr, słońce, łzawią i szczypią okropnie. W zamkniętych pomieszczeniach czuję się jako tako, ale na słońcu to katastrofa, a słońce jest tego dnia mega, okropny upał, burzowo. Najchętniej bym się położyła i leżała z zamkniętymi oczami, ale oczywiście nawet nie pomyślałam o takim rozwiązaniu, nie po to tu przyjechałyśmy... Pani w aptece dała mi coś na uczulenie, ale na co to by miało być uczulenie? kto to wie? i tak nie pomogło... zresztą leki na alergię nie działają natychmiast... Moja siostra stwierdziła, że to pewnie alergia na miasto i beton...;-)
Nasza trasa po Lublinie obejmuje dwie zasadnicze części: pierwsza to Zamek Lubelski i Stare Miasto, a druga to Muzeum - Obóz Zagłady na Majdanku.
Zamek królewski w Lublinie © Monica
Dziedziniec zamku - na wprost wieża (donżon) z XIIIw. - zabytek sztuki romańskiej © Monica
Muzeum Lubelskie - obraz Jana Matejki "Unia lubelska" W sumie tylko ze względu na ten obraz zdecydowałyśmy się wchodzić do muzeum. © Monica
Kaplica zamkowa Trójcy Świętej - malowidła rusko-bizantyjskie z XV w. ufundowane przez króla Władysława Łokietka © Monica
Kaplica zamkowa Trójcy Świętej - malowidła rusko-bizantyjskie z XV w. ufundowane przez króla Władysława Łokietka © Monica
Zdjęcia są słabe, ale malowidła unikatowe, warto je zobaczyć. Niestety w tej kaplicy panował jakiś specyficzny klimat, zapach, który strasznie drażnił moje oczy i szybko musiałam się ewakuować.
Widok z wieży zamkowej - na wprost zespół klasztorny Dominikanów © Monica
Widok z wieży zamkowej na Stare Miasto, z lewej Plac po Farze © Monica
Sobór Przemienienia Pańskiego © Monica
Zamek Lubelski © Monica
Zamek Lubelski © Monica
Brama Grodzka pomiędzy Zamkiem a Starówką © Monica
Stare Miasto w Lublinie © Monica
Plac po Farze - fundamenty nieistniejącego kościoła św. Michała © Monica
Plac po Farze © Monica
Widok na Zamek z Placu po Farze © Monica
Makieta kościoła św. Michała - nieistniejącego obecnie kościoła farnego © Monica
Stary Ratusz - Trybunał Koronny © Monica
Lubelskie kamienice na Starym Mieście © Monica
Lubelskie uliczki © Monica
Brama Krakowska © Monica
Archikatedra św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty w Lublinie © Monica
Stare Miasto © Monica
Ulica Złota, u wylotu kościół Dominikanów, w którym podpisano unię polsko-litewską © Monica
Bazylika św. Stanisława Biskupa Męczennika w Lublinie - kościół Dominikanów © Monica
Bazylika św. Stanisława Biskupa Męczennika w Lublinie - kościół Dominikanów © Monica
Grand Hotel © Monica
Ze względu na złe samopoczucie i męczącą pogodę nie zwiedziłam wszystkiego tak jak bym chciała, ale zawsze coś... Ale miejscem, które zawsze chciałam odwiedzić, jest obóz na Majdanku, dlatego tam się teraz udajemy. Spędzamy tam sporo czasu, chyba dwie godziny.
Obóz Zagłady na Majdanku © Monica
Obóz Zagłady na Majdanku © Monica
W drewnianych barakach jest taki gorąc, że naprawdę zapiera dech w piersiach, trudno wytrzymać choć chwilę... Mamy małą namiastkę tego jak musieli się czuć przebywający tu ludzie, gdy było ich po 350-500 osób w jednym baraku...
Obóz Zagłady na Majdanku © Monica
Obóz Zagłady na Majdanku © Monica
Obóz Zagłady na Majdanku © Monica
Obóz Zagłady na Majdanku © Monica
Obóz Zagłady na Majdanku © Monica
Świat za drutem kolczastym © Monica
Obóz Zagłady na Majdanku © Monica
Pomnik - Mauzoleum z prochami zamordowanych na Majdanku © Monica
Krematorium © Monica
Piece krematoryjne © Monica
Po obejściu obozu, jedziemy na nocleg. Ledwo wjechałyśmy za furtkę z nieba lunęła pompa. Lało i lało, a słońce cały czas świeciło i nawet burzy nie było, choć wydawało się, że będzie. Potem zrobiło się tak pięknie, że chętnie poszłabym nad zalew, ale jak się położyłam i zamknęłam w końcu oczy tak już nic mi się nie chciało...
Kategoria 0-50 km, Lubelszczyzna, Roztocze, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe
- DST 107.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
21/2016 Zwierzyniec - Lublin dz. 5
Czwartek, 26 maja 2016 · dodano: 09.06.2016 | Komentarze 3
Rano budzę się z oczkami malutkimi jak u Chińczyka, powieki napuchnięte, a pod oczami poduszeczki. Nie wiem od czego to... Żadnego zaczerwienienia, żadnych oznak ukąszenia przez jakieś owady, oba oka jednocześnie. Strasznie głupie uczucie, ale nic nie boli, nie swędzi. Jest Boże Ciało, idziemy na mszę św., po zakończeniu od razu ruszamy. Jest gorąco, łeb mnie boli. Ciężko mi się jedzie. W Szczebrzeszynie kupuję tabletki przeciwbólowe. Nic nie zwiedzamy, bo nie mam nawet chęci, do kościołów nie idę, bo święto, widać że ludzie idą na mszę, więc daję spokój, Dominika też jakaś bez entuzjazmu...
Do Radecznicy dysponujemy szczegółową mapą Roztocza, a potem znów tylko tą ogólną woj. lubelskiego w skali 1:250.000, więc zapowiadają się same asfalty i to chyba na tą myśl boli mnie głowa...
Ze Szczebrzeszyna ruszamy polnymi drogami w kierunku Radecznicy. Ból głowy ustępuje i na serio się zastanawiam czy to prochy już zadziałały czy to te piękne polne drogi i rzepakowe pola.... Do Radecznicy to najpiękniejsza trasa tego dnia, potem już tylko asfalty, no poza jednym małym wyjątkiem za Bychawą...
Trasa: Zwierzyniec - Bagno - Kawęczyn - Szczebrzeszyn - Sąsiadka - Mokrelipie - Radecznica - Zaporze - Żurawie - Turobin - Tarnawa Duża - Biskupie - Dragany - Wysokie - Spławy - Zaraszów - Bychawa - Wincentówek - Bychawka - Żabia Wola - Prawiedniki - Lublin
Do Radecznicy dysponujemy szczegółową mapą Roztocza, a potem znów tylko tą ogólną woj. lubelskiego w skali 1:250.000, więc zapowiadają się same asfalty i to chyba na tą myśl boli mnie głowa...
Ze Szczebrzeszyna ruszamy polnymi drogami w kierunku Radecznicy. Ból głowy ustępuje i na serio się zastanawiam czy to prochy już zadziałały czy to te piękne polne drogi i rzepakowe pola.... Do Radecznicy to najpiękniejsza trasa tego dnia, potem już tylko asfalty, no poza jednym małym wyjątkiem za Bychawą...
Trasa: Zwierzyniec - Bagno - Kawęczyn - Szczebrzeszyn - Sąsiadka - Mokrelipie - Radecznica - Zaporze - Żurawie - Turobin - Tarnawa Duża - Biskupie - Dragany - Wysokie - Spławy - Zaraszów - Bychawa - Wincentówek - Bychawka - Żabia Wola - Prawiedniki - Lublin
Na rynku w Szczebrzeszynie © Monica
Kościół parafialny św. Mikołaja w Szczebrzeszynie. Szkoda, że nie byłam w środku, ale tak jakoś myślę, że ten Szczebrzeszyn i jego lessowe okolice jeszcze odwiedzę... © Monica
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica
Na trasie Szczebrzeszyn - Mokrelipie © Monica
W Mokrelipie i Radecznicy trafiamy na procesję Bożego Ciała, oczywiście liczyłyśmy się z taką możliwością, więc spokojnie czekamy, ale i tak mamy szczęście, bo akurat w obu miejscowościach już dobiegają końca, dochodząc do kościoła. Szkoda tylko, że w związku z tym w Radecznicy nie mogłyśmy przyjrzeć się z bliska położonemu pięknie na wzgórzu klasztorowi Bernardynów.
Kapliczka "Na wodzie" w Radecznicy © Monica
Na trasie Radecznica - Żurawie © Monica
Domek w Żurawiach © Monica
Jadąc z Turobina do miejscowości Wysokie obserwowałyśmy jak przed nami na prawo i lewo i robi się coraz ciemniej i cały czas przeglądałyśmy mijaną okolicę pod kątem gdzie się będzie można schronić na wypadek ulewy i burzy.
W ogóle na tej trasie zaczęłam wątpić czy my dojedziemy do tego Lublina, bo cały czas jechałyśmy, nawet nie błądziłyśmy, kilometrów przybywało a co spojrzałam na tą nieszczęsną mapę (nie znoszę takiej skali bo wydaje się blisko, a jest daleko), okazywało się, że jeszcze nie jesteśmy nawet na półmetku. W pewnym momencie w pewnych okolicznościach przewróciłam się i wpadłam do rowu (nie na rowerze), a że akurat z naprzeciwka nadjechał jakiś rowerzysta zainteresował się czy nie trzeba pomóc. Nie, nie trzeba było, ale że jechał z Lublina przynajmniej pocieszył nas, że to już tylko 45 km (co prawda de facto wyszło 55 km), ale była to pocieszająca informacja, to była konkretna liczba i wcale nie straszna, wstąpiła we mnie nadzieja, że jeśli nie będzie przygód, to jednak zajedziemy o normalnej godzinie.
W ogóle na tej trasie zaczęłam wątpić czy my dojedziemy do tego Lublina, bo cały czas jechałyśmy, nawet nie błądziłyśmy, kilometrów przybywało a co spojrzałam na tą nieszczęsną mapę (nie znoszę takiej skali bo wydaje się blisko, a jest daleko), okazywało się, że jeszcze nie jesteśmy nawet na półmetku. W pewnym momencie w pewnych okolicznościach przewróciłam się i wpadłam do rowu (nie na rowerze), a że akurat z naprzeciwka nadjechał jakiś rowerzysta zainteresował się czy nie trzeba pomóc. Nie, nie trzeba było, ale że jechał z Lublina przynajmniej pocieszył nas, że to już tylko 45 km (co prawda de facto wyszło 55 km), ale była to pocieszająca informacja, to była konkretna liczba i wcale nie straszna, wstąpiła we mnie nadzieja, że jeśli nie będzie przygód, to jednak zajedziemy o normalnej godzinie.
Na trasie do miejscowości Wysokie © Monica
Powyciągałyśmy pokrowce przeciwdeszczowe, ale deszczu nie było. Za Wysokimi pojawił się wiatr i przesunął ciemne chmury na lewo, tak że tam z pewnością padało, ale nam się udało przejechać sucho.
Postój obiadowy w Wysokie - dokładniej rzecz biorąc zakupione ciasto do obiadu, który składał się z kanapek ;-) © Monica
Neogotycki kościół pw. św. Michała Archanioła w Wysokie pocz. XX w. © Monica
Na trasie Wysokie - Bychawa © Monica
W Bychawie © Monica
Do Bychawy jechałyśmy bez żadnych problemów. Natomiast za Bychawą zaczęłyśmy kręcić, gdyż chciałyśmy uniknąć głównych dróg wjazdowych do Lublina, a jednocześnie nie miałyśmy odpowiedniej mapy. Generalnie jechałyśmy na Bychawę i Żabią Wolę, ale coś tam wyszło nie tak, bo jechałyśmy i jechałyśmy, a na mojej mapie to tak blisko i prosto... ;-) a my nie jechałyśmy prosto... W okolicach tej Bychawki (Bychawki co prawda są trzy ;-) zjechałyśmy na jakąś ścieżkę prowadzącą wzdłuż jakiejś rzeczki (a taka babcia nam mówiła, żeby tam nie jechać, ale wydawało się nam, że ona nie wie o co nam chodzi i że jak jej posłuchamy to wyjedziemy na główną, więc zrobiłyśmy po swojemu), a ścieżka była mokra, gliniasta i wysypana żużlem i Dominika poleciała jak długa, zdarła sobie kolana mocno, krewka poleciała, ubabrała się ona i rower, ale poza tym wszystko OK.
Okolice Bychawki © Monica
Wreszcie Lublin © Monica
W końcu dojeżdżamy do Lublina, właściwie do tabliczki... do miejsca noclegu jest jeszcze ok 10 km, choć nocujemy nad Zalewem Zemborzyckim, na południowym krańcu Lublina, celowo tam poszukałam noclegu, gdyż nie chciałam tego dnia przebijać się przez całe miasto.
Zalew Zemborzycki © Monica
Nad Zalewem Zemborzyckim © Monica
Zalew Zemborzycki © Monica
Bystrzyca © Monica
Kategoria > 100 km, Lubelszczyzna, Roztocze, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe
- DST 86.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
20/2016 Roztoczański Park Narodowy dz.4
Środa, 25 maja 2016 · dodano: 08.06.2016 | Komentarze 5
Kolejny dzień jest przeznaczony na poznanie Roztoczańskiego Parku Narodowego, który stanowi część Roztocza Środkowego.
To miał być raczej lajtowy dzień, ale do końca tak nie wyszedł, to znaczy na początku było bardzo lajtowo, a wieczorem trzeba było lecieć na wariata, czego ja nie znoszę... więc w efekcie byłam wycieńczona...
Tego dnia postanowiłyśmy dłużej pospać, więc wyruszyłyśmy późno jak na nas bo ok 8.30. Chciałyśmy zacząć od ścieżki przyrodniczej na Bukową Górę, a tam był wstęp płatny, kasy otwarte od 9.00, więc po 9 weszłyśmy na teren rezerwatu, nie można po nim jeździć rowerem, więc poszłyśmy pieszo, potem jeszcze na Piaseczną Górkę, ładnie tam było, ale raczej bez rewelacji, zajęło nam to 1,5 godziny. Potem szukałam ostoji koników polskich w okolicy Stawów Echo (bo tak miałam zaznaczone na mapie), kręciłam po leśnych ścieżkach, ale ich nie znalazłam... Znów straciłam trochę czasu, którego potem tak nam brakowało...Co do koników to były one we Floriance, do której i tak chciałyśmy jechać, nie wiedziałyśmy co prawda po co, bo nie zdążyłam doczytać ;-) ale wiedziałyśmy że trzeba tam jechać... jechało tam zresztą pięknym szutrowym gościńcem sporo rowerzystów (głównie jakieś szkolne wycieczki), gdyż zwierzyniecki browar prowadzi też wynajem rowerów.
To miał być raczej lajtowy dzień, ale do końca tak nie wyszedł, to znaczy na początku było bardzo lajtowo, a wieczorem trzeba było lecieć na wariata, czego ja nie znoszę... więc w efekcie byłam wycieńczona...
Tego dnia postanowiłyśmy dłużej pospać, więc wyruszyłyśmy późno jak na nas bo ok 8.30. Chciałyśmy zacząć od ścieżki przyrodniczej na Bukową Górę, a tam był wstęp płatny, kasy otwarte od 9.00, więc po 9 weszłyśmy na teren rezerwatu, nie można po nim jeździć rowerem, więc poszłyśmy pieszo, potem jeszcze na Piaseczną Górkę, ładnie tam było, ale raczej bez rewelacji, zajęło nam to 1,5 godziny. Potem szukałam ostoji koników polskich w okolicy Stawów Echo (bo tak miałam zaznaczone na mapie), kręciłam po leśnych ścieżkach, ale ich nie znalazłam... Znów straciłam trochę czasu, którego potem tak nam brakowało...Co do koników to były one we Floriance, do której i tak chciałyśmy jechać, nie wiedziałyśmy co prawda po co, bo nie zdążyłam doczytać ;-) ale wiedziałyśmy że trzeba tam jechać... jechało tam zresztą pięknym szutrowym gościńcem sporo rowerzystów (głównie jakieś szkolne wycieczki), gdyż zwierzyniecki browar prowadzi też wynajem rowerów.
Kościół "Na wodzie" w Zwierzyńcu - barokowy kościół św. Jana Niepomucena powstał w I poł. XVIII w. Niestety nie byłyśmy w środku gdyż zamknięte. O 18.30 miała być msza i miałam nadzieję, że wtedy uda nam się wejść, no ale nie zdążyłyśmy do tej godziny wrócić do Zwierzyńca... © Monica
Roztoczański Park Narodowy - ścieżka przyrodnicza na Bukową Górę © Monica
Widok z Kwaśnej Góry © Monica
Stawy Echo © Monica
Stawy Echo © Monica
Do Florianki udajemy się żółtym szlakiem (gościniec floriański), który, jak się okazuje, stanowi fragment GreenVelo.
Na żółtym szlaku do Florianki © Monica
Na trasie do Florianki © Monica
Florianka © Monica
Florianka - zachowawcza hodowla owiec uhurskich © Monica
Florianka - ostoja koników polskich © Monica
Koniki polskie © Monica
Z Florianki kontynuujemy żółtym szlakiem do miejscowości Górecko Stare, a następnie czerwonym pieszym przez Rezerwat Przyrody Szum dojeżdżamy do Górecka Kościelnego.
Czerwony szlak w Rezerwacie Przyrody Szum © Monica
Rezerwat Przyrody Szum © Monica
Elektrownia wodna na rzece Szum © Monica
Zbiornik na rzece Szum © Monica
Górecko Kościelne to fajna wioseczka. Gdy my tam przyjeżdżamy panuje w nim totalna cisza, zero ludzi, jest gorąco, mam wrażenie, że jest to gorące sierpniowe popołudnie, gdy się siedzi w ogrodzie i nic się nie chce. My też siedziby pod pomnikowymi dębami i nic się nam nie chce... Jest tak leniwie. Jesteśmy pewne, że tego dnia spotka nas w końcu jakaś burza czy deszcz, pytanie tylko gdzie i kiedy...
Górecko Kościelne - modrzewiowy kościół z XVIII w. pw. św. Stanisława Biskupa © Monica
Wnętrze kościoła © Monica
Kapliczka na dębie w Górecku Kościelnym © Monica
Jeden z pomnikowych dębów w Górecku Kościelnym © Monica
Kapliczka "Na wodzie" w Górecku Kościelnym © Monica
Wreszcie opuszczamy Górecko. Następnie chcemy odwiedzić Rezerwat Czartowe Pole koło Hamerni. Chciałam tam jechać omijając Józefów, ale niestety nie prowadzi w ten sposób żaden szlak, tylko pełno ścieżynek Puszczy Solskiej, więc wiem, że tak się nam nie uda. Najpierw więc jedziemy zielonym szlakiem rowerowym, a następnie próbujemy jechać czerwonym pieszym. Niestety, wkrótce na rozwidleniu znaków brak, jedziemy w jedną i drugą stronę i nic, nie wiadomo gdzie jechać, do tego droga jest bardzo piaszczysta, godzina późna jak na to co miałyśmy jeszcze przed sobą, więc rezygnuję z czerwonego szlaku, wracamy do Tarnowoli, a stamtąd jedziemy asfaltem do Józefowa, a następnie do Hamerni.
Miejsce masowego mordu polskich Żydów w 1942r. - okolice Józefowa © Monica
No i dobrze się stało, że pojechałyśmy przez Józefów, gdyż okazuje się, że znajduje się tam najbardziej rozległy kamieniołom na Roztoczu Środkowym.
Kamieniołom "Babia Dolina" w Józefowie © Monica
Wieża widokowa w Józefowie © Monica
Kamieniołom "Babia Dolina" w Józefowie © Monica
Kamieniołom "Babia Dolina" w Józefowie © Monica
Na trasie Józefów- Hamernia © Monica
Rezerwat "Czartowe Pole" © Monica
Celem utworzenia tego rezerwatu jest ochrona naturalnego krajobrazu roztoczańskiego i malowniczej doliny rzeki Sopot (skąd ta nazwa? nawet w Sopocie nie mamy rzeki Sopot) przecinającej strefę krawędziową Roztocza Środkowego i Równiny Biłgorajskiej. Nazwa pochodzi od legendy głoszącej, że kiedyś "jeno czarci tam hasali".
W rezerwacie zaczyna padać, nie za mocno ale jednak. Zdjęcia są beznadziejne, ale miejsce jest naprawdę świetne, miałam wrażenie, że jestem w tatrzańskiej dolince nad jednym z górskich potoków.
Szlak zdecydowanie nie jest dla rowerów... Pakujemy się na niego z rowerami, potem jednak robimy odwrót, wyprowadzamy je do góry na parking i wracamy pieszo. Zajmuje nam to trochę czasu, ale trudno, skoro już tu jestem, obejdę sobie choć wkoło ścieżką przyrodniczą.
W rezerwacie zaczyna padać, nie za mocno ale jednak. Zdjęcia są beznadziejne, ale miejsce jest naprawdę świetne, miałam wrażenie, że jestem w tatrzańskiej dolince nad jednym z górskich potoków.
Szlak zdecydowanie nie jest dla rowerów... Pakujemy się na niego z rowerami, potem jednak robimy odwrót, wyprowadzamy je do góry na parking i wracamy pieszo. Zajmuje nam to trochę czasu, ale trudno, skoro już tu jestem, obejdę sobie choć wkoło ścieżką przyrodniczą.
Rzeka Sopot w Rezerwacie Czartowe Pole © Monica
Rzeka Sopot w Rezerwacie Czartowe Pole © Monica
Rezerwat "Czartowe Pole" © Monica
Rezerwat "Czartowe Pole" © Monica
Gdy kończymy spacerowanie po rezerwacie jest już godz. 17, gdzieś w oddali grzmi... Czas pomyśleć jak by tu najkrótszą drogą wrócić do "domu". A miałyśmy jeszcze zobaczyć Rezerwat nad Tanwią... Jest stosunkowo niedaleko, ale w tej sytuacji musimy z bólem serca zrezygnować....
Jedziemy do Majdanu Sopockiego, gdzie pomimo późnej godziny ku naszemu zdziwieniu w miłym miejscu nad zalewem udaje nam się zjeść pierwszy od czasu pobytu w Kazimierzu obiad.
Potem już jedziemy bez zatrzymywania, by przed zmrokiem zdążyć na nocleg. Mijamy m.in. Krasnobród, który pierwotnie miałam pozwiedzać, a tu nic... Tylko jedziemy...
Jedziemy do Majdanu Sopockiego, gdzie pomimo późnej godziny ku naszemu zdziwieniu w miłym miejscu nad zalewem udaje nam się zjeść pierwszy od czasu pobytu w Kazimierzu obiad.
Potem już jedziemy bez zatrzymywania, by przed zmrokiem zdążyć na nocleg. Mijamy m.in. Krasnobród, który pierwotnie miałam pozwiedzać, a tu nic... Tylko jedziemy...
Krasnobród © Monica
Gdzieś na trasie © Monica
Guciów © Monica
W Guciowie zaczyna padać, ale jest już za późno, by przeczekać deszcz, więc jedziemy. Ależ dłuży mi się ten odcinek...mam już dosyć... Wreszcie pojawia si.ę tabliczka "Zwierzyniec", cieszę się, a to jest dopiero Zwierzyniec Towarowy i przez całe 3 km jest tylko las po obu stronach, nic więcej, a potem dopiero właściwy Zwierzyniec. Jak zajechałyśmy na nocleg było już ciemno. Masakra. Tak się ślimaczyłyśmy i leniłyśmy przez 3/4 dnia, a potem trzeba było tak lecieć...
Trasa: Zwierzyniec - Florianka - Górecko Stare - Górecko Kościelne - Tarnowola - Józefów - Hamernia - Rez. Czartowe Pole - Nowiny - Majdan Sopocki - Ciotusza Stara - Wólka Husińska - Krasnobród - Hutki - Kaczórki - Bondyrz - Guciów - Obrocz - Zwierzyniec Towarowy - Zwierzyniec
Trasa: Zwierzyniec - Florianka - Górecko Stare - Górecko Kościelne - Tarnowola - Józefów - Hamernia - Rez. Czartowe Pole - Nowiny - Majdan Sopocki - Ciotusza Stara - Wólka Husińska - Krasnobród - Hutki - Kaczórki - Bondyrz - Guciów - Obrocz - Zwierzyniec Towarowy - Zwierzyniec
- DST 116.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
19/2016 Chodel - Zwierzyniec czyli Roztocze Zachodnie dz.3
Wtorek, 24 maja 2016 · dodano: 05.06.2016 | Komentarze 4
Kolejny dzień wita nas pięknym słońcem i świergotem ptaków, gdyż nocujemy niedaleko lasu.
Wyruszamy wcześnie, o 6 rano, gdyż czeka nas długa trasa, właściwie nie wiem dokładnie ile to będzie kilometrów, wg niektórych szacunków wychodziło mi, że może być nawet 140 km, choć miałam nadzieję, że tak nie będzie, unikam tak długich dystansów w czasie naszych kilkudniowych wyjazdów, bo one i tak same w sobie, wbrew pozorom, wymagają sporego czasem wysiłku. Generalnie z każdym kolejnym dniem jeździmy nieco wolnej...
Tego dnia jest jednak planowany dłuższy dystans, gdyż chcemy dojechać do Zwierzyńca, gdzie mają być kolejne dwa noclegi. Nie przewiduję żadnego zwiedzania, więc o ile nie pobłądzimy, powinnyśmy się wyrobić.
Aż do Batorza dysponujemy tylko ogólną mapą w skali 1:250.000, więc jeździmy tylko drogami asfaltowymi, ale na szczęście o bardzo małym natężeniu ruchu, tyko w okolicach Wilkołazu ruch był nieco większy.
To był najpiękniejszy dzień pod względem widokowym. Cały czas rozpościerają się przed nami ogromne przestrzenie pól, ale najpiękniej się zrobiło w okolicach Batorza, od razu widać, że wjechałyśmy na Roztocze Zachodnie. Od tego momentu posiadam też dokładniejszą mapę, obejmującą Roztocze i od razu z niej korzystam, by pojechać pieszym niebieskim szlakiem z Batorza do Otrocza.
Trasa: Chodel – Majdan Skrzyniecki – Borzechów – Kłodnica Dolna i Górna – Wilkołaz – Zakrzówek – Majdan Grabina – Studzianki – Cieślanki – Węglinek – Aleksandrówka – Batorz – Otrocz – Tokary – Huta Turobińska – Gródki – Konrady – Hosznia Ordynacka – Jędrzejówka – Chłopków – Podborcze – Stara Wieś Gorajec – Czarnystok – Lipowiec – Wywłoczka – Zwierzyniec
Wyruszamy wcześnie, o 6 rano, gdyż czeka nas długa trasa, właściwie nie wiem dokładnie ile to będzie kilometrów, wg niektórych szacunków wychodziło mi, że może być nawet 140 km, choć miałam nadzieję, że tak nie będzie, unikam tak długich dystansów w czasie naszych kilkudniowych wyjazdów, bo one i tak same w sobie, wbrew pozorom, wymagają sporego czasem wysiłku. Generalnie z każdym kolejnym dniem jeździmy nieco wolnej...
Tego dnia jest jednak planowany dłuższy dystans, gdyż chcemy dojechać do Zwierzyńca, gdzie mają być kolejne dwa noclegi. Nie przewiduję żadnego zwiedzania, więc o ile nie pobłądzimy, powinnyśmy się wyrobić.
Aż do Batorza dysponujemy tylko ogólną mapą w skali 1:250.000, więc jeździmy tylko drogami asfaltowymi, ale na szczęście o bardzo małym natężeniu ruchu, tyko w okolicach Wilkołazu ruch był nieco większy.
To był najpiękniejszy dzień pod względem widokowym. Cały czas rozpościerają się przed nami ogromne przestrzenie pól, ale najpiękniej się zrobiło w okolicach Batorza, od razu widać, że wjechałyśmy na Roztocze Zachodnie. Od tego momentu posiadam też dokładniejszą mapę, obejmującą Roztocze i od razu z niej korzystam, by pojechać pieszym niebieskim szlakiem z Batorza do Otrocza.
Trasa: Chodel – Majdan Skrzyniecki – Borzechów – Kłodnica Dolna i Górna – Wilkołaz – Zakrzówek – Majdan Grabina – Studzianki – Cieślanki – Węglinek – Aleksandrówka – Batorz – Otrocz – Tokary – Huta Turobińska – Gródki – Konrady – Hosznia Ordynacka – Jędrzejówka – Chłopków – Podborcze – Stara Wieś Gorajec – Czarnystok – Lipowiec – Wywłoczka – Zwierzyniec
Kościół Świętej Trójcy w stylu późnogotycko-renesansowym w Chodlu © Monica
Poprzedniego dnia wjeżdżając do Chodla od razu zwróciła moją uwagę ta oryginalna wieża kościoła, więc z rana podjechałyśmy bliżej, aby się jej przyjrzeć. No i jest wieża gotycka z renesansowym zwieńczeniem.
Ciekawa chata w Majdanie Skrzynieckim. Nie jest to zapewne zabytek, wprost przeciwnie, ale ładna © Monica
W Kłodnicy Dolnej jest mnóstwo tego typu domów z charakterystycznymi okiennicami i wejściami, jedne w bardzo dobrym stanie, inne sprawiające wrażenie niezamieszkanych... Nie wiem z jakiego one są okresu, ale myślę że może to być pocz. XX w.
Zabudowa Kłodnicy Dolnej © Monica
Zabytkowy drewniany kościół z 1929r. w Kłodnicy Dolnej. Nie taki stary, ale widać że zaniedbany i nieużywany, szkoda... © Monica
Przed nami rozległe pola, aż po horyzont, szkoda tylko. że musimy jechać asfaltem, ale cóż... nie wiem gdzie by nas zaprowadziły pojawiające się od czasu do czasu między tymi polami szutry....
Rozległa pola za Borzechowem © Monica
Piękne pola na Lubelszczyźnie © Monica
Wiosna jest piękna. Uwieczniłam ten krzak, gdyż ta roślina (nie wiem co to: jakaś jaśminowata?) też bardzo często występowała, tego dnia i w poprzednich, prawie w każdym ogrodzie, a bardzo ładnie się prezentuje, u nas nie spotykam... © Monica
Postój na skoszonej łące za Zakrzówkiem © Monica
Około 6 km prze Batorzem rozpoczynają się jeszcze bardziej zachwycające widoki. Wjeżdżamy na Roztocze Zachodnie. Dla nas zachwycające też dlatego, że w krajobrazie dużo pól rzepaku, który uwielbiam, a którego u nas tak mało... w tym roku tylko raz widziałam u nas pole rzepaku. Cieszę się, że przyjechałam tutaj wiosną!
No i krajobraz jest tutaj pagórkowaty. Właściwie cały czas jedziemy w systemie: podjazd, zjazd, podjazd, zjazd, z tym że nie są to bardzo ciężkie podjazdy, w miarę łagodne, poza niektórymi wyjątkami
No i krajobraz jest tutaj pagórkowaty. Właściwie cały czas jedziemy w systemie: podjazd, zjazd, podjazd, zjazd, z tym że nie są to bardzo ciężkie podjazdy, w miarę łagodne, poza niektórymi wyjątkami
Panoramy za Węglinkiem © Monica
Okolice Batorza © Monica
Okolice Batorza © Monica
W Batorzu jesteśmy w samo południe, znów jest gorąco, choć jakby odrobinę mniej niż dzień wcześniej. Jemy lody i udajemy się na niebieski szlak pieszy, który ma nas zaprowadzić do Otrocza.
Szlak jest bardzo ciekawy i urozmaicony... ;-) Na początku prowadzi przez las (o przyjemny chłodek), a następnie przez piękne rzepakowe pola. No i tu poznajemy prawdziwe lessy, te suche kurzące, jak i te błotniste.
Szlak jest bardzo ciekawy i urozmaicony... ;-) Na początku prowadzi przez las (o przyjemny chłodek), a następnie przez piękne rzepakowe pola. No i tu poznajemy prawdziwe lessy, te suche kurzące, jak i te błotniste.
Na niebieskim szlaku z Batorza do Otrocza © Monica
Kopiec na Sowiej Górze koło Batorza upamiętniający stoczoną tu 06.09.1863r. bitwę oddziałów powstańczych z wojskami rosyjskimi © Monica
Na niebieskim szlaku za Batorzem © Monica
Na niebieskim szlaku za Batorzem © Monica
Na szlaku za Batorzem © Monica
Wyjeżdżamy z lasu na piękne pola i prawdziwe lessowe drogi ;-) © Monica
Na szlaku z Batorza do Otrocza © Monica
Na niebieskim szlaku © Monica
Kurzyło się kurzyło, niby delikatnie ale jak te rowery i sakwy (i my pewnie też) wyglądały wieczorem... © Monica
Zjechaliśmy do Otrocza, który zachwycił mnie rosnącymi na poboczu ulicy wzdłuż całej wsi klombami różnorakich kwiatów i skalniaków.
Otrocz - bardzo zadbana miejscowość © Monica
Z Otrocza do Tokar jedziemy asfaltem, gdyż Zarazek nam odradził pieszy
niebieski szlak na tym odcinku, a ja zwykłam dobrych rad słuchać ;-)
Mam nadzieję, że to była dobra rada ...:-)
Na trasie Otrocz - Tokary © Monica
Na trasie Otrocz - Tokary © Monica
Za Tokarami - jeden z podjazdów © Monica
Generalnie trasa to na przemian: podjazd, zjazd, podjazd, zjazd, jednym słowem rewelacyjna.
Na trasie Gródki - Hosznia Ordynacka © Monica
Podjazd w okolicy miejscowości Kondraty © Monica
Takie widoki wokół nas © Monica
Jedna z wielu tego typu pięknych kapliczek-krzyży na Roztoczu © Monica
I znów będzie zjazd © Monica
Okolice Hoszni Ordynackiej © Monica
Z Hoszni Ordynackiej chciałyśmy cały czas jechać niebieskim szlakiem (częściowo pieszym, częściowo rowerowym) do Jędrzejówki i dalej na południe i niby nim jechałyśmy, ale jakoś chyba inaczej, gdyż zajechałyśmy do Jędrzejówki, a nie mijałyśmy (a wg mapy powinnyśmy) Hoszni Abramowskiej ani Majdanu Abramowskiego... Fakt, że w pewnym momencie pojawiły się dwa szlaki niebieski: jasnoniebieski i ciemnoniebieski i bądź tu człowieku mądry...
Pod Górą Łysiec © Monica
Na niebieskim szlaku rowerowym z Hoszni Ordynackiej do Jędrzejówki © Monica
Są dwa niebieskie szlaki, nie wiadomo którym jechać © Monica
Na niebieskim szlaku © Monica
Za nami Łysiec © Monica
Taka piękna trasa © Monica
Opuszczone gospodarstwo w Jędrzejówce © Monica
Na starej fotografii - okazuje się, że w Jędrzejówce tradycja rowerowa jest bardzo stara © Monica
W Jędrzejówce © Monica
Z Jedrzejówki kierowałyśmy się dalej niebieskimi znalkami, by jechać na południe... Jednak nie wiadomo kiedy musiałyśmy je zgubić, gdyż jadąc sobie tą poniższą sympatyczną drogą dojechałyśmy do Chłopkowa, czyli na wschód zamiast na południe ... ;-)
Na trasie do Chłopkowa - jeszcze o tym oczywiście nie wiemy ;-) © Monica
Modyfikujemy więc trasę. Chcemy szlakiem konnym dojechać do Starej Wsi Gorajec. Widocznie nie byłyśmy na szlaku konnym, gdyż dojeżdżamy do Podborcza, czyli znów się trochę cofnęłyśmy, no ale stamtąd docieramy w końcu do wspomnianej wsi, a stamtąd już asfaltem i bez kombinacji do Lipowca. Z Lipowca do Zwierzyńca prowadzi niebieski szlak pieszy, chcę nim jechać, żeby było przyjemniej i żeby uniknąć drogi nr 858 (bo ja dróg z numerkami unikam jak diabeł święconej wody).
Z Lipowca prowadzi morderczy podjazd czarnym szlakiem.
Z Lipowca prowadzi morderczy podjazd czarnym szlakiem.
W Lipowcu na górce, po pokonaniu morderczego podjazdu © Monica
Potem zaczyna się ów niebieski szlak, jest przyjemny i ciekawy... ale...
Na niebieskim szlaku z Lipowca do Zwierzyńca © Monica
Jadąc w kierunku Zwierzyńca © Monica
Na szlaku © Monica
... ale w
pewnym momencie skręca w zarośla, nie chce mi się już sprawdzać czy te
zarośla są za jakiś czas przejezdne, więc jedziemy szlakiem żółtym,
który się pojawił i który również powinien nas zaprowadzić do
Zwierzyńca. Niestety znaki żółte giną, nie wiemy którą drogę wybrać, no i
nie wybieramy tej najwłaściwszej... Dojeżdżamy na jakąś górkę z której
roztacza się piękna panorama, a stamtąd prowadzi długi zjazd do...
Wywłoczki. No to niedaleko, ale jednak miał być Zwierzyniec... Jeszcze
trochę i w końcu jesteśmy na mecie. Odnalazłyśmy nasz nocleg i dosłownie
na naszej ulicy pojawiły się znaki niebieskiego szlaku, czyli gdybyśmy
nim jechały to byśmy podjechały prosto pod nasz dom... Tego dnia myję
nasze rowery, bo obrzydza mnie myśl, że jutro rano miałabym wsiąść na
takiego brudasa. Po niebieskim szlaku są mega zabłocone.
Na górce, a w dole przed nami zamiast Zwierzyńca jest Wywłoczka, ale to już niedaleko © Monica
U celu © Monica
Kategoria > 100 km, Lubelszczyzna, Roztocze, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe
- DST 85.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
18/2016 Kazimierz - Nałęczów - Opole - Chodel dz.2
Poniedziałek, 23 maja 2016 · dodano: 03.06.2016 | Komentarze 3
Następnego dnia opuszczamy Kazimierz. Pogoda jest piękna od samego rana. Później jest coraz goręcej, 28 stopni, ale jest lekki wiaterek.
Udajemy się do Wąwolnicy i dalej do Nałęczowa, najpierw do Skowieszynka trasa prowadzi asfaltem szlakiem rowerowym, następnie zmieniamy na czerwony szlak pieszy, którym jedziemy aż do Nałęczowa.
Po raz drugi i ostatni przejeżdżamy przez Korzeniowy Dół, gdyż leży on dokładnie na naszej trasie, ponadto jadąc od nas, tj. od ulicy Nadedworce i Zamkowej, jest z górki, więc sama przyjemność ;-)
Trasa: Kazimierz Dolny - Wylągi - Skowieszynek - Rąblów - Stanisławka - Wąwolnica - Nałęczów - Nowy Gaj - Wojciechów - Halinówka - Szczuczki - Kraczewice - Poniatowa - Darowne - Grabówka - Opole Lubelskie - Skoków - Puszno Godowskie - Godów - Chodel
Udajemy się do Wąwolnicy i dalej do Nałęczowa, najpierw do Skowieszynka trasa prowadzi asfaltem szlakiem rowerowym, następnie zmieniamy na czerwony szlak pieszy, którym jedziemy aż do Nałęczowa.
Po raz drugi i ostatni przejeżdżamy przez Korzeniowy Dół, gdyż leży on dokładnie na naszej trasie, ponadto jadąc od nas, tj. od ulicy Nadedworce i Zamkowej, jest z górki, więc sama przyjemność ;-)
Trasa: Kazimierz Dolny - Wylągi - Skowieszynek - Rąblów - Stanisławka - Wąwolnica - Nałęczów - Nowy Gaj - Wojciechów - Halinówka - Szczuczki - Kraczewice - Poniatowa - Darowne - Grabówka - Opole Lubelskie - Skoków - Puszno Godowskie - Godów - Chodel
Korzeniowy Dół jeszcze raz © Monica
Korzeniowy Dół © Monica
Na trasie © Monica
Na trasie za Skowieszynkiem © Monica
Trasa bardzo przyjemna: pola, mnóstwo sadów z porzeczkami, malinami i drzewkami owocowymi. Jeszcze przyjemniej byłoby tam jeździć, gdy owoce będą dojrzewały ;-) Jest też przestrzennie: czuć, że wjeżdżamy na Płaskowyż Nałęczowski.
Na trasie za Skowieszynkiem © Monica
Czerwony pieszy szlak ze Skowieszynka do Wąwolnicy © Monica
Drogowskaz w miejscowości Rąblów © Monica
Rąblów - Pomnik bitwy partyzanckiej 14.05.1944r. © Monica
W okolicy Wąwolnicy nadal spotykamy lessowe wąwoziki.
Wąwóz lessowy za miejscowością Rąblów - było krótko ale stromo © Monica
Wąwóz lessowy za miejscowością Rąblów © Monica
Czerwony szlak pieszy do Wąwolnicy © Monica
Na trasie do Wąwolnicy © Monica
Okolice Kębła © Monica
Wąwóz Lipinki przed Wąwolnicą - pewnie kolejna głębocznica © Monica
Wąwóz Lipinki przed Wąwolnicą © Monica
Bazylika mniejsza p.w. św. Wojciecha w Wąwolnicy © Monica
Obecny kościół jest nowy, neogotycki, wybudowany na pocz. XX w. w miejsce starego gotyckiego kościoła, który powstał w 2 poł. XIV w.
Ale obok niego, z prawej strony, znajduje się zachowane prezbiterium starego gotyckiego kościoła, które stanowi kaplicę Matki Boskiej Kębelskiej (sanktuarium maryjne), gdzie w ołtarzu znajduje się przeniesiona w 1700r. z pobliskiego Kębła gotycka figura Matki Bożej z Dzieciątkiem.
Ale obok niego, z prawej strony, znajduje się zachowane prezbiterium starego gotyckiego kościoła, które stanowi kaplicę Matki Boskiej Kębelskiej (sanktuarium maryjne), gdzie w ołtarzu znajduje się przeniesiona w 1700r. z pobliskiego Kębła gotycka figura Matki Bożej z Dzieciątkiem.
Sklepienie bazyliki w stylu renesansu lubelskiego © Monica
Kaplica Matki Boskiej Kębelskiej w Wąwolnicy © Monica
Na trasie do Nałęczowa © Monica
Będąc w tej okolicy obowiązkowo musimy odwiedzić uzdrowisko i park zdrojowy w Nałęczowie.
Lecznicze właściwości nałęczowskich wód i złoża borowin odkryto ok. 1800r. W 1 poł. XIX w. powstał tu zakład leczniczy. Kuracjuszami byli tutaj m.in. Stefan Żeromski, Bolesław Prus i Henryk Sienkiewicz.
Nałęczów to jedyne w Polsce uzdrowisko o profilu wyłącznie kardiologicznym. Warto wiedzieć na przyszłość... Park zdrojowy jest piękny i rozległy.
W Nałęczowie znajdują się rozlewnie wód mineralnych: Nałęczowianka i Cisowianka (moja woda ;-)
Lecznicze właściwości nałęczowskich wód i złoża borowin odkryto ok. 1800r. W 1 poł. XIX w. powstał tu zakład leczniczy. Kuracjuszami byli tutaj m.in. Stefan Żeromski, Bolesław Prus i Henryk Sienkiewicz.
Nałęczów to jedyne w Polsce uzdrowisko o profilu wyłącznie kardiologicznym. Warto wiedzieć na przyszłość... Park zdrojowy jest piękny i rozległy.
W Nałęczowie znajdują się rozlewnie wód mineralnych: Nałęczowianka i Cisowianka (moja woda ;-)
Park Zdrojowy w Nałęczowie - Stare Łazienki © Monica
Aleja Gwiazd kolarstwa polskiego - widać trafiłyśmy w odpowiednie miejsce ;-) © Monica
Nałęczów - Pałac Małachowskich w Parku Zdrojowym © Monica
W Pałacu Małachowskich znajduje się Muzeum Bolesława Prusa - w
poniedziałki nieczynne. Natomiast niedaleko parku jest chata Żeromskiego
zbudowana w stylu zakopiańskim wg projektu Stanisława Witkiewicza -
niestety też tego dnia zamknięta :-( Natomiast nigdzie nie znajdujemy
(pani w recepcji pałacu mówi nam że czegoś takiego w Nałęczowie nie ma) letniego domku B. Prusa z "dachem krytym mchem, by padający deszcz nie
przeszkadzał pisarzowi w pisaniu" - o którym pisze Zubilewicz... coś mu
się pomyliło...? a może był kiedyś, ale nie przetrwał?
Na ławeczce z Bolesławem Prusem © Monica
Kolejna ciekawa miejscowość, którą chcemy odwiedzić, to Wojciechów z jedynym w Polsce Muzeum Kowalstwa, które znajduje się w obronnej wieży mieszkalnej z XVI w. Prezentuje eksponaty współczesnej sztuki kowalskiej.
Wieża ariańska w Wojciechowie wzniesiona w latach 1520-1530 © Monica
Muzeum kowalstwa w Wojciechowie - wykuty obraz pt. "Scena z życia górali" © Monica
W Wojciechowie znajduje się też kuźnia, która istnieje i funkcjonuje nieprzerwanie od 1920r. Aktualnie prowadzi ją po swoim ojcu i dziadku Mistrz Kowalstwa, prezes Stowarzyszenia Kowali Polskich pan Roman Czerniec.
Dawniej praca w kuźni była ściśle związana z wykonywaniem usług dla rolnictwa, w tym głównie podkuwaniem koni, ale w związku z ich ubywaniem i zastępowaniem maszynami, spadało zapotrzebowanie na usługi kowalskie. Dlatego właściciel przestawił się na kowalstwo artystyczne. Jego prace są wyróżniane i znane również za granicą. W wojciechowskiej kuźni od 25 lat odbywają się Ogólnopolskie Spotkania Kowali. Właściciel prowadzi też warsztaty i pokazy kowalskie. Można umówić się na zwiedzanie kuźni i galerii wyrobów kowalskich, pokaz kucia podkowy "na żywo".
Dawniej praca w kuźni była ściśle związana z wykonywaniem usług dla rolnictwa, w tym głównie podkuwaniem koni, ale w związku z ich ubywaniem i zastępowaniem maszynami, spadało zapotrzebowanie na usługi kowalskie. Dlatego właściciel przestawił się na kowalstwo artystyczne. Jego prace są wyróżniane i znane również za granicą. W wojciechowskiej kuźni od 25 lat odbywają się Ogólnopolskie Spotkania Kowali. Właściciel prowadzi też warsztaty i pokazy kowalskie. Można umówić się na zwiedzanie kuźni i galerii wyrobów kowalskich, pokaz kucia podkowy "na żywo".
Kuźnia w Wojciechowie © Monica
Kuźnia w Wojciechowie © Monica
Praca kowala © Monica
Z Wojciechowa udajemy się do Opola Lubelskiego. Trasa do Poniatowa jest mało przyjemna, gdyż jest niezwykle gorąco, a my jedziemy asfaltem pozbawionym drzew na poboczu.
W Kraczewicach odwiedzamy młody (1920 rok) ale śliczny, cały drewniany kościół. Jadąc dalej natykamy się też na ładny pałacyk, który jest nawet udostępniony do zwiedzania, ale właśnie wybiła godz. 15 i jest zamykany.
W Kraczewicach odwiedzamy młody (1920 rok) ale śliczny, cały drewniany kościół. Jadąc dalej natykamy się też na ładny pałacyk, który jest nawet udostępniony do zwiedzania, ale właśnie wybiła godz. 15 i jest zamykany.
Kościół pw. Najświętszego Serca Jezusa w Kraczewicach © Monica
W Poniatowej zjeżdżamy do lasu na jakiś szlak rowerowy, którym mamy nadzieję dojechać do Opola Lubelskiego, gdyż dość mam upału i asfaltu. Trochę poszukiwań właściwej drogi, zawróceń, ale się udaje... ;-)
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP w Opolu Lubelskim. Kościół z 2 poł. XVII w. posiada piękny barokowy wystrój. © Monica
Wieża (dawne ossuarium) z XVII w., przebudowana dzwonnica - brama ukończona w 1751r. © Monica
Z Opola do Chodla asfaltem, nie wiem czy jest jakaś inna opcja, bo na Opolu skończyła nam się szczegółowa mapa i na ten odcinek i połowę następnego dnia dysponujemy tylko ogólną mapą w skali 1:250.000 (a internetu i gpsa nie mamy). W mijanych wsiach dużo tradycyjnych drewnianych domów, jedne w bardo dobrym stanie, inne w dość złym.
U celu tego dnia © Monica
Martwiłyśmy się trochę jadąc na nocleg tego dnia, gdyż przez cały dzień nie mogłam się dodzwonić na zarezerwowany sporo wcześniej nocleg, by go potwierdzić. Gdy dojechałyśmy na miejsce okazało się, że zapisując sobie numer przestawiłam cyfry, stąd ten problem... ale mimo, że pani już się nas nie spodziewała, znalazło się dla nas miejsce, gdyż właśnie goście wyjechali. Uff... rozglądałam się wcześniej po wsi i nie było widać, żeby gdzie indziej można było znaleźć nocleg...
- DST 67.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
17/2016 Kazimierz - Janowiec - Puławy dz.1
Niedziela, 22 maja 2016 · dodano: 01.06.2016 | Komentarze 10
Pierwszy dzień naszego pobytu przeznaczony jest przede wszystkim na zwiedzanie Kazimierza Dolnego. Ponadto interesuje nas zamek w Janowcu oraz pałac Czartoryskich w Puławach. Dlatego nie będzie w tym wpisie zbyt urozmaiconej trasy, natomiast mnóstwo zabytków, ale cóż... one też mnie interesują... a Kazimierz Dolny był miasteczkiem, które chciałam odwiedzić już od dawna, choć jeszcze 2 lata temu nie sądziłam, że zrobię to na rowerze.
Sam Kazimierz jest pięknym, nieporównywalnym z innymi, miasteczkiem, pełnym brukowanych uliczek i renesansowych budynków wykonanych z miejscowego wapienia. Ponadto leży w centrum terenu bardzo interesującego pod względem geograficznym, gdyż występuje tu najgęstsza w Europie sieć wąwozów lessowych, powstałych wskutek działań erozyjnych wód i wiatru na wapiennym podłożu pokrytym warstwą lessu. Jest rozpostarty na licznych pagórkach: Wietrzna Góra, Góra Trzech Krzyży, Plebania Góra... i są one bardzo strome. Ulicą Zamkową, która biegnie obok ruin zamku, czyli pod Wietrzną Górę, nie udało mi się podjechać ani pierwszego ani drugiego dnia... Siostrze tak. Uroku dodaje przepływająca Wisła, która w tym rejonie jest wyjątkowa malownicza, tworząc Małopolski Przełom Wisły. Okolica obfituje też w sporo nieczynnych kamieniołomów skał wapiennych. W celu ochrony walorów krajobrazowych został utworzony Kazimierski Park Krajobrazowy.
Kazimierz Dolny uzyskał prawa miejskie w 1406r. Jego rozkwit nastąpił w XVI w., gdy władali nim Firlejowie. Miasto wzbogaciło się głównie dzięki handlu zbożem spławianym Wisłą do Gdańska. Niestety złoty wiek Kazimierza zakończył się w 1656r. wraz ze spaleniem miasta i zamku przez wojska szwedzkie. Powtarzające się przemarsze wojsk i późniejsza zaraza przyczyniły się do upadku miasta.
Wyruszamy z samego rana na zwiedzanie okolicy i dobrze robimy, gdyż później w obu parafiach mają miejsce pierwsze komunie, więc na tym małym terenie i wąskich uliczkach robi się tłoczno, poza tym jest bardzo gorąco, a my możemy już się zwijać i jechać dalej.
Pierwszym naszym celem jest słynny Korzeniowy Dół, podobno najpiękniejszy z kazimierskich wąwozów. Jedziemy z rana zgodnie ze wskazówkami Darii, gdyż później bywa tam dużo ludzi na spacerze, my zaś mamy idealny spokój... ponadto jest to nam po drodze, gdyż znajduje się on niedaleko naszego miejsca pobytu.
Sam Kazimierz jest pięknym, nieporównywalnym z innymi, miasteczkiem, pełnym brukowanych uliczek i renesansowych budynków wykonanych z miejscowego wapienia. Ponadto leży w centrum terenu bardzo interesującego pod względem geograficznym, gdyż występuje tu najgęstsza w Europie sieć wąwozów lessowych, powstałych wskutek działań erozyjnych wód i wiatru na wapiennym podłożu pokrytym warstwą lessu. Jest rozpostarty na licznych pagórkach: Wietrzna Góra, Góra Trzech Krzyży, Plebania Góra... i są one bardzo strome. Ulicą Zamkową, która biegnie obok ruin zamku, czyli pod Wietrzną Górę, nie udało mi się podjechać ani pierwszego ani drugiego dnia... Siostrze tak. Uroku dodaje przepływająca Wisła, która w tym rejonie jest wyjątkowa malownicza, tworząc Małopolski Przełom Wisły. Okolica obfituje też w sporo nieczynnych kamieniołomów skał wapiennych. W celu ochrony walorów krajobrazowych został utworzony Kazimierski Park Krajobrazowy.
Kazimierz Dolny uzyskał prawa miejskie w 1406r. Jego rozkwit nastąpił w XVI w., gdy władali nim Firlejowie. Miasto wzbogaciło się głównie dzięki handlu zbożem spławianym Wisłą do Gdańska. Niestety złoty wiek Kazimierza zakończył się w 1656r. wraz ze spaleniem miasta i zamku przez wojska szwedzkie. Powtarzające się przemarsze wojsk i późniejsza zaraza przyczyniły się do upadku miasta.
Wyruszamy z samego rana na zwiedzanie okolicy i dobrze robimy, gdyż później w obu parafiach mają miejsce pierwsze komunie, więc na tym małym terenie i wąskich uliczkach robi się tłoczno, poza tym jest bardzo gorąco, a my możemy już się zwijać i jechać dalej.
Pierwszym naszym celem jest słynny Korzeniowy Dół, podobno najpiękniejszy z kazimierskich wąwozów. Jedziemy z rana zgodnie ze wskazówkami Darii, gdyż później bywa tam dużo ludzi na spacerze, my zaś mamy idealny spokój... ponadto jest to nam po drodze, gdyż znajduje się on niedaleko naszego miejsca pobytu.
Korzeniowy Dół © Monica
Korzeniowy Dół nie jest do końca typowo naturalnym wąwozem, jest to tzw. głębocznica, czyli powstał w wyniku stopniowego zagłębiania się dróg gruntowych w lessowym podłożu.
Korzeniowy Dół © Monica
Korzeniowy Dół © Monica
Korzeniowy Dół © Monica
Korzeniowy Dół © Monica
Następnie obieramy kierunek na Górę Trzech Krzyży, z której rozpościera się widok na Kazimierz. Widoczne z daleka krzyże zostały tu postawione w 1708r. w czasie trwania epidemii cholery.
Kazimierz Dolny - Góra Trzech Krzyży © Monica
Góra Trzech Krzyży - widok na Kazimierz Dolny © Monica
Następnie rozpoczynamy zwiedzanie kościołów, rynku i jego otoczenia. Na końcu zamek, który jest udostępniony od godz. 10.
Zaczynamy od kościoła farnego, w którym właśnie skończyła się msza, więc można spokojnie wejść do środka. W klasztorze Reformatów msza się właśnie rozpoczęła, gdyż słyszałyśmy wszystko z Góry Trzech Krzyży ;-) Wszystko tu w zasięgu ręki... ;-) na razie jest fajnie, cichutko, niedzielny poranek... ;-)
Zaczynamy od kościoła farnego, w którym właśnie skończyła się msza, więc można spokojnie wejść do środka. W klasztorze Reformatów msza się właśnie rozpoczęła, gdyż słyszałyśmy wszystko z Góry Trzech Krzyży ;-) Wszystko tu w zasięgu ręki... ;-) na razie jest fajnie, cichutko, niedzielny poranek... ;-)
Kościół farny w Kazimierzu Dolnym pw. św. Jana Chrzciciela i św. Bartłomieja. Przebudowany w stylu renesansowym około 1553r. Znajduje się na trasie Szlaku Renesansu Lubelskiego. © Monica
Fara w Kazimierzu Dolnym - jedna z kaplic nawiązująca do typu Kaplicy Zygmuntowskiej © Monica
Modrzewiowe organy i żyrandol z porożem jelenia w kazimierskiej farze © Monica
Symbol Kazimierza - renesansowe kamienice Przybyłów z 1615r. © Monica
Rzeźba św. Krzysztofa na elewacji kamienicy należącej do Krzysztofa Przybyły © Monica
Kazimierskie uliczki - przed nami klasztor Reformatów © Monica
300-letnie kryte schody prowadzące do kościoła pw. Zwiastowania NMP przy klasztorze Reformatów © Monica
Studnia z kołowrotem z 1629r. na dziedzińcu klasztoru Reformatów. Do dziś używana © Monica
Renesansowa kamienica Celejowska © Monica
Rynek w Kazimierzu Dolnym - widok na farę i Górę Trzech Krzyży © Monica
Rynek w Kazimierzu Dolnym - widok na kościół farny © Monica
Ruiny zamku w Kazimierzu Dolnym na Wietrznej Górze © Monica
Zamek powstał na polecenie króla Kazimierza Wielkiego w I poł. XIV w. i miał pełnić głównie funkcje obronne. W 1509r. prawa do zamku otrzymują Firlejowie, którzy dokonują jego przebudowy nadając mu styl włoskiego renesansu. W 1655r. zamek został zajęty i spalony przez wojska szwedzkie. Niecałe 10 lat wybuchł ogromny pożar, który stawił większą część miasta, w tym i zamek. Zamek popada w ruinę i zostaje opuszczony.
Ruiny zamku w Kazimierzu Dolnym © Monica
Ruiny zamku w Kazimierzu © Monica
Ruiny zamku w Kazimierzu - w dole widoczny kościół farny © Monica
Widok na Wisłę z Zamku Dolnego © Monica
Motyw wiosenny © Monica
Kazimierz Dolny - wieża obronna (stołp) z przełomu XIII / XIV w. © Monica
Kolejna panorama - tym razem z Zamku Górnego © Monica
Na tym na razie kończymy zwiedzanie Kazimierza i udajemy się nad Wisłę, by promem przedostać się na drugi brzeg do Janowca.
Kolejny nadwiślański spichlerz © Monica
Przeprawa promowa przez Wisłę © Monica
Ruiny zamku w Janowcu - strona południowa © Monica
Kościół w Janowcu - kolejny przykład renesansu. Nie wchodzimy do środka, gdyż trwa msza, natomiast później od zamku nie wracamy, gdyż zaraz przy zamku biegnie nasz szlak, więc nie chce nam się wracać na dół, by potem znów pokonywać morderczy podjazd pod zamek.© Monica
Początek podjazdu do zamku w Janowcu. Dla mnie był on bardzo ciężki, ale się zaparłam i jakoś podjechałam, Dominice tym razem się nie udało. © Monica
Wejście na zamek w Janowcu © Monica
Budowę zamku w Janowcu rozpoczął w 1508r. Mikołaj Firlej, a kontynuował jego syn Piotr. Miał on przyćmić zamek królewski w Kazimierzu i tak się stało. Była to budowla bastejowa, obronna, pierwotnie w stylu późnogotycko-renesansowym. W XVII w. przebudowana przez Lubomirskich w stylu barokowym. Pod koniec XVIII w. Marcin Lubomirski przegrał zamek w karty i odtąd zaczął on przechodzić w ręce kolejnych właścicieli, których nie było stać na jego utrzymanie. Kolejni właściciele zaczęli sprzedawać jego wyposażenie, zamek został opuszczony i popadał w ruinę. Był to pewien ewenement, że zamek nie zniszczał w wyniku wojny czy pożaru, ale po prostu z powodu zaniedbania i opuszczenia przez właścicieli.
Ruiny zamku w Janowcu © Monica
Ruiny zamku w Janowcu - część południowo-wschodnia © Monica
Widok na Janowiec © Monica
Niedaleko zamku znajduje się jeszcze mały skansen, a w nim między innymi ten oto dwór szlachecki:
Barokowy dwór z XVIII w. przeniesiony do Janowca z miejscowości Moniaki © Monica
Dwór z Moniak od frontu © Monica
Wnętrze dworu - jadalnia © Monica
Jedziemy dalej - do Puław
Na trasie za Janowcem © Monica
Fajny domek na tej wierzbie © Monica
Jeden z nieczynnych kamieniołomów w Nasiołowie © Monica
Dojeżdżamy do Puław © Monica
Kościół Wniebowzięcia NMP na wzór rzymskiego Panteonu - dawniej kaplica pałacowa © Monica
Kaplica była efektem starań księżnej Izabeli Czartoryskiej, stanowiąc jej wielką dumę i radość (jak wynika z jej listów pisanych do syna).
Pałac Czartoryskich w Puławach © Monica
Pałac w Puławach po odbudowie w 1735r. © Monica
Pałac w Puławach po kolejnej przebudowie - dokonanej przez Czartoryskich - pocz. XIX w. Tak, historia pałacu zaczęła się od Lubomirskiego, ale to zdjęcie przedstawia pałac już z czasów Czartoryskich, z przełomu XVIII i XIX w.© Monica
Pierwszy pałac w Puławach o charakterze półobronnym wzniósł w latach 1671-79 marszałek wielki koronny Stanisław Herakliusz Lubomirski. Jednak w latach 1731-36 na resztkach spalonego pałacu powstał nowy w stylu rokokowym - i wygląda on już tak jak na zdjęciu nr 2. Już wówczas jest w posiadaniu Czartoryskich. Okres świetności pałacu rozpoczął się w 1785r. gdy książę Adam Czartoryski wraz z żoną Izabelą przenieśli się na stałe do Puław. Następuje kolejna przebudowa pałacu - w stylu klasycystycznym. Czartoryscy prowadzą szeroką działalność kulturalną, naukową, patriotyczną, przez co Puławy zyskują miano "Polskich Aten". To tu powstaje pierwsze muzeum narodowe. Wiek Czartoryskich w Puławach kończy się gdy książę Adam za udział w powstaniu listopadowym zostaje skazany na ścięcie a majątek zostaje skonfiskowany. Część wyposażenia pałacu wywieziono do Rosji, część sprzedano na licytacji. Udało się ocalić część zbiorów i księgozbiór, które wywieziono do Paryża. Później wróciły do Krakowa, gdzie na ich bazie utworzono Muzeum Czartoryskich.
Wokół pałacu jest też tzw. romantyczny park w stylu angielskim, również dzieło Izabeli Czartoryskiej, ale rozładowuje mi się bateria w aparacie, więc zdjęć brak.
Wracamy do Kazimierza i udajemy się do Kwaskowego Dołu (też polecony przez Darię ;-) Udaje mi się zrobić tylko jeszcze jedno zdjęcie. Do Plebaniego ani Norowego Dołu, z uwagi na negatywne opinie Darii, nawet nie zaglądamy.
Wokół pałacu jest też tzw. romantyczny park w stylu angielskim, również dzieło Izabeli Czartoryskiej, ale rozładowuje mi się bateria w aparacie, więc zdjęć brak.
Wracamy do Kazimierza i udajemy się do Kwaskowego Dołu (też polecony przez Darię ;-) Udaje mi się zrobić tylko jeszcze jedno zdjęcie. Do Plebaniego ani Norowego Dołu, z uwagi na negatywne opinie Darii, nawet nie zaglądamy.
Kwaskowy Dół © Monica
Potem podjeżdżamy jeszcze do Ściany Płaczu i do Mięćmierza na punkt widokowy na dolinę Wisły.
Kazimierz Dolny - Ściana Płaczu utworzona z pozostałych macew © Monica
Jedna z macew © Monica
Mięćmierz © Monica
I nazbierało się trochę kmów, choć było tylko zwiedzanie, wg mnie miało być 40 km a wyszło prawie 70.
- DST 21.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
16/2016 Na dobry początek: z Puław do Kazimierza
Sobota, 21 maja 2016 · dodano: 01.06.2016 | Komentarze 3
W tym roku na dłuższy wyjazd rowerowy, spośród wielu miejsc, które chciałabym odwiedzić, wybór ostatecznie padł na Lubelszczyznę, a dokładniej: Kazimierz Dolny i jego okolice, Lublin z okolicami oraz fragment Roztocza Zachodniego i Środkowego.
W sobotę ruszamy z Siostrą najpierw kolejką SKM do Gdyni, następnie przesiadka na Pendolino do Warszawy i kolejna przesiadka na InterCity do Puław. Generalnie sporo przesiadek, ale podróż nie trwa długo. Pendolino bardzo mnie rozczarował, nie przystosowany do przewożenia rowerów, jak również mało miejsca na bagaże. Generalnie miejsce przeznaczone na rowery jest alternatywnie do wykorzystania na bagaże, więc jak ktoś postawi tam bagaże, nie będzie miejsca na rowery i na odwrót. Poza tym jak powiesiłyśmy nasze rowery (co nie było łatwe bo haki były jakoś dziwnie wykręcone) okazało się, że przejście do wagonu jest prawie niemożliwe, tylko bokiem i jeszcze wciągając brzuch, a jak przejść z bagażem...? Wkrótce nadjechał wózek barowy i ponieważ nie było mowy o jego przejeździe poproszono nas o zdjęcie rowerów... No więc postawiłyśmy je i wtedy zrobiło się przejście. Maskara.
Jedziemy do Puław, choć nocleg mamy w Kazimierzu Dolnym, ponieważ zależało mi, by choć dwa noclegi mieć w tym samym miejscu (łatwiej znaleźć niż na jedną dobę w środku weekendu, no i na drugi dzień nie trzeba jeździć z ciężkimi bagażami).
O godz. 18.30 dojeżdżamy do Puław i bez zwiedzania jedziemy prosto do Kazimierza Dolnego, ścieżką rowerową, która do Bochotnicy prowadzi wałem nadwiślańskim, następnie asfaltem.
W sobotę ruszamy z Siostrą najpierw kolejką SKM do Gdyni, następnie przesiadka na Pendolino do Warszawy i kolejna przesiadka na InterCity do Puław. Generalnie sporo przesiadek, ale podróż nie trwa długo. Pendolino bardzo mnie rozczarował, nie przystosowany do przewożenia rowerów, jak również mało miejsca na bagaże. Generalnie miejsce przeznaczone na rowery jest alternatywnie do wykorzystania na bagaże, więc jak ktoś postawi tam bagaże, nie będzie miejsca na rowery i na odwrót. Poza tym jak powiesiłyśmy nasze rowery (co nie było łatwe bo haki były jakoś dziwnie wykręcone) okazało się, że przejście do wagonu jest prawie niemożliwe, tylko bokiem i jeszcze wciągając brzuch, a jak przejść z bagażem...? Wkrótce nadjechał wózek barowy i ponieważ nie było mowy o jego przejeździe poproszono nas o zdjęcie rowerów... No więc postawiłyśmy je i wtedy zrobiło się przejście. Maskara.
Jedziemy do Puław, choć nocleg mamy w Kazimierzu Dolnym, ponieważ zależało mi, by choć dwa noclegi mieć w tym samym miejscu (łatwiej znaleźć niż na jedną dobę w środku weekendu, no i na drugi dzień nie trzeba jeździć z ciężkimi bagażami).
O godz. 18.30 dojeżdżamy do Puław i bez zwiedzania jedziemy prosto do Kazimierza Dolnego, ścieżką rowerową, która do Bochotnicy prowadzi wałem nadwiślańskim, następnie asfaltem.
Przesiadka w Warszawie © Monica
Ścieżka rowerowa wałem wiślanym z Puław do Kazimierza Dolnego © Monica
Wiślany pejzaż, taki zamazany, trochę impresjonistyczny ;-) © Monica
Bulwar nad Wisłą w Kazimierzu Dolnym © Monica
Spichlerz Ulanowskich z 1591r. - obecnie siedziba Muzeum Przyrodniczego © Monica
Kategoria 0-50 km, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe, Lubelszczyzna, Roztocze
- DST 109.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
12/2016 Kaszubska majówka dz.3 (z Wiela do domu)
Poniedziałek, 2 maja 2016 · dodano: 12.05.2016 | Komentarze 6
Ostatni dzień tegorocznej majówki...
Pogoda przepiękna.
Ruszamy zielonym szlakiem do Przytarni i dalej cały czas lasami wzdłuż zachodniego brzegu Jeziora Wdzydze aż do Czarliny. Następnie asfaltem do Grzybowskiego Młyna, a tam wbijamy się na czerwony szlak kaszubski, by poznać kolejne jego fragmenty. Chciałyśmy nim dojechać do Gołubia Kaszubskiego i częściowo dojechałyśmy, ale pewne fragmenty jednak ominęłyśmy... W sumie do Jez. Wieprznickiego jedziemy nim cały czas. Również część szlaku wzdłuż owego jeziora pokonujemy. Miejsce rewelacyjne, w końcu jednak ścieżka jest tak wąska, stroma i śliska z powodu mnóstwa wyschniętych liści, że wspinamy się na wysoki brzeg jeziora i przez pole dostajemy się do drogi, którą dojeżdżamy do Cząstkowa. Tam wracamy na szlak, ale wkrótce w lesie za Cząstkowem go gubimy, prowadzi tak niewyraźną przecinką pełną gałęzi, że wyjeżdżamy na drogę i wracamy do Cząstkowa i już asfaltem jedziemy do Skorzewa. Tam już nawet nie szukamy szlaku, gdyż ma on prowadzić znów brzegiem jeziorka, co prawda niedużego, ale my już tego dnia nie chcemy tego typu atrakcji... ;-) Dojeżdżamy jakąś szutrówką nad Jezioro Dąbrowskie, a stamtąd czerwonym do Gołubia. Tam wreszcie upragniony postój, który się opóźnił, bo myślałam, że zawitamy tam wcześniej. Leżymy w słońcu nad jeziorem i nie chce nam się ruszać dalej, ale w końcu trzeba. Do domu jeszcze daleko, więc rezygnujemy z wizyty w Ostrzycach i jedziemy najkrótszą drogą do Chmielna, czyli przez Stare Czaple, Przewóz, Sznurki i Lampę, a potem również standardową najkrótszą trasą do domu.
Trasa: Wiele – Przytarnia – Joniny Małe - Rów - Czarlina - Wąglikowic – Grzybowski Młyn – Łubiana - Garczyn - Wieprznica – Cząstkowo – Skorzewo – Gołubie – Stare Czaple – Przewóz – Sznurki – Lampa – Chmielno – Garcz – Sianowo – Lewino – Wyszecino – Luzino
Pogoda przepiękna.
Ruszamy zielonym szlakiem do Przytarni i dalej cały czas lasami wzdłuż zachodniego brzegu Jeziora Wdzydze aż do Czarliny. Następnie asfaltem do Grzybowskiego Młyna, a tam wbijamy się na czerwony szlak kaszubski, by poznać kolejne jego fragmenty. Chciałyśmy nim dojechać do Gołubia Kaszubskiego i częściowo dojechałyśmy, ale pewne fragmenty jednak ominęłyśmy... W sumie do Jez. Wieprznickiego jedziemy nim cały czas. Również część szlaku wzdłuż owego jeziora pokonujemy. Miejsce rewelacyjne, w końcu jednak ścieżka jest tak wąska, stroma i śliska z powodu mnóstwa wyschniętych liści, że wspinamy się na wysoki brzeg jeziora i przez pole dostajemy się do drogi, którą dojeżdżamy do Cząstkowa. Tam wracamy na szlak, ale wkrótce w lesie za Cząstkowem go gubimy, prowadzi tak niewyraźną przecinką pełną gałęzi, że wyjeżdżamy na drogę i wracamy do Cząstkowa i już asfaltem jedziemy do Skorzewa. Tam już nawet nie szukamy szlaku, gdyż ma on prowadzić znów brzegiem jeziorka, co prawda niedużego, ale my już tego dnia nie chcemy tego typu atrakcji... ;-) Dojeżdżamy jakąś szutrówką nad Jezioro Dąbrowskie, a stamtąd czerwonym do Gołubia. Tam wreszcie upragniony postój, który się opóźnił, bo myślałam, że zawitamy tam wcześniej. Leżymy w słońcu nad jeziorem i nie chce nam się ruszać dalej, ale w końcu trzeba. Do domu jeszcze daleko, więc rezygnujemy z wizyty w Ostrzycach i jedziemy najkrótszą drogą do Chmielna, czyli przez Stare Czaple, Przewóz, Sznurki i Lampę, a potem również standardową najkrótszą trasą do domu.
Trasa: Wiele – Przytarnia – Joniny Małe - Rów - Czarlina - Wąglikowic – Grzybowski Młyn – Łubiana - Garczyn - Wieprznica – Cząstkowo – Skorzewo – Gołubie – Stare Czaple – Przewóz – Sznurki – Lampa – Chmielno – Garcz – Sianowo – Lewino – Wyszecino – Luzino
Okolice Przytarni © Monica
Okolice Przytarni © Monica
Morenowe pagóry w okolicy Przytarni © Monica
Wdzydzki Park Krajobrazowy © Monica
Z tego miejsca nad jeziorem, w okolicach Przytarni, prowadzi wąska, dość stroma ścieżka na punkt widokowy (800 metrów) nad Jeziorem Wdzydze. My z niej zrezygnowałyśmy i bardzo dobrze, gdyż po przejechaniu iluś tam jeszcze metrów zielonym szlakiem pojawił się kierunkowskaz na ten sam punkt 300 metrów i znacznie wygodniejszą i płaską ścieżką.
Jezioro Wdzydze po raz kolejny © Monica
Droga na punkt widokowy © Monica
Punkt widokowy na Jez. Wdzydze w Przytarni © Monica
Punkt widokowy w Przytarni - Jezioro Wdzydze © Monica
Na punkcie widokowym © Monica
Na zielonym szlaku wzdłuż zachodniego brzegu Jez. Wdzydze © Monica
Na zielonym szlaku wzdłuż zachodniego brzegu Jez. Wdzydze © Monica
Na trasie © Monica
Jezioro Radolne © Monica
Postój w uroczym zakątku pomiędzy Wdą a Jeziorem Radolnym © Monica
Na szlaku kaszubskim - jadąc w kierunku Jeziora Garczyn © Monica
Jezioro Garczyn © Monica
Szlak kaszubski wzdłuż Jeziora Garczyn © Monica
Na trasie do Wieprznicy © Monica
Nad Jeziorem Wieprznickim © Monica
Szlak kaszubski zachodnim brzegiem Jeziora Wieprznickiego © Monica
Na szlaku © Monica
Szlak kaszubski brzegiem Jez. Wieprznickiego © Monica
Szlak kaszubski brzegiem Jez. Wieprznickiego © Monica
Szlak kaszubski brzegiem Jez. Wieprznickiego © Monica
Szlak jest coraz ciekawszy © Monica
Jadąc w kierunku Cząstkowa © Monica
W lesie za Cząstkowem © Monica
Jezioro Raduńskie Dolne - miejscowość Sznurki © Monica
Raduńskie Dolne © Monica
W Chmielnie © Monica
Kategoria > 100 km, W towarzystwie, Wyjazdy kilkudniowe