Info

Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Grudzień2 - 13
- 2016, Listopad2 - 3
- 2016, Październik5 - 12
- 2016, Wrzesień4 - 9
- 2016, Sierpień7 - 16
- 2016, Lipiec7 - 12
- 2016, Czerwiec1 - 2
- 2016, Maj14 - 51
- 2016, Kwiecień6 - 17
- 2016, Marzec2 - 9
- 2016, Luty2 - 11
- 2015, Grudzień2 - 7
- 2015, Listopad1 - 1
- 2015, Październik7 - 41
- 2015, Wrzesień4 - 15
- 2015, Sierpień6 - 11
- 2015, Lipiec3 - 4
- 2015, Czerwiec8 - 20
- 2015, Maj12 - 56
- 2015, Kwiecień10 - 35
- 2015, Marzec6 - 23
- 2015, Luty4 - 14
- 2015, Styczeń2 - 19
- 2014, Grudzień3 - 21
- 2014, Listopad4 - 34
- 2014, Październik7 - 64
- 2014, Wrzesień6 - 57
- 2014, Sierpień5 - 26
- 2014, Lipiec7 - 59
- 2014, Czerwiec8 - 40
- 2014, Maj17 - 134
- 2014, Kwiecień9 - 58
- 2014, Marzec12 - 88
- 2014, Luty9 - 47
- 2014, Styczeń2 - 4
- 2013, Grudzień3 - 2
- 2013, Listopad3 - 4
- 2013, Październik6 - 16
- 2013, Wrzesień5 - 23
- 2013, Sierpień2 - 8
- 2013, Lipiec1 - 5
- 2013, Czerwiec5 - 20
- 2013, Maj1 - 0
- 2012, Październik1 - 3
- 2012, Sierpień1 - 1
- 2012, Lipiec1 - 0
- 2012, Czerwiec1 - 3
- 2012, Maj2 - 1
- 2012, Kwiecień3 - 2
- 2011, Październik5 - 7
- 2011, Czerwiec3 - 4
- 2011, Maj1 - 2
- 2011, Kwiecień1 - 2
- 2010, Październik1 - 0
- 2010, Maj1 - 0
- 2010, Kwiecień1 - 0
- 2009, Lipiec1 - 0
- 2009, Czerwiec1 - 0
Jura, Beskid Makowski
Dystans całkowity: | 478.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 9 |
Średnio na aktywność: | 53.11 km |
Więcej statystyk |
- DST 12.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Powrót do domu
Niedziela, 1 czerwca 2014 · dodano: 12.06.2014 | Komentarze 3
Nie chce mi się czekać, szybciej będę na rowerze. Do tego ładna pogoda, więc warto się rozprostować, po tych godzinach spędzonych w pociągu.
Jadę sama, bo Wujek pojechał w swoją stronę, a Tata przyjechał autem po Siostrę, jej rower i bagaże.

Prawie w domu ;-) © Monica
- DST 48.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Zebrzydowice - Kraków dz. 8 ostatni
Sobota, 31 maja 2014 · dodano: 12.06.2014 | Komentarze 2
Stan Siostry bez zmian, nie ma poprawy, na co w sumie nie ma co liczyć w tym przypadku, ale też nie ma chyba pogorszenia.
Siostra twierdzi, że da radę jechać. Mimo to w razie czego mam informację o pociągach kursujących do Krakowa.
Siostra jedzie owszem, ale jest to tak powolne tempo, że zdrowy człowiek nawet nie pomyśli, że można tak jechać... Z drugiej strony trudno mieć siły, gdy się drugi dzień prawie nic nie je. Jadę najwolniej jak potrafię, a cały czas jestem na tyle z przodu, że tracę ich z oczu i muszę czekać. Wujek ma nakaz, by jechać na końcu, żeby Siostra gdzieś tam sama z tyłu nie została. I rzeczywiście jest posłuszny, choć mówi, że musi cały czas hamować żeby jechać takim tempem. A trasa jest taka prościutka tego dnia, prawie płaska, żadnych podjazdów...
Jedziemy do Krakowa najprostszą i najkrótszą trasą. Po drodze odwiedzamy tylko klasztor benedyktynów w Tyńcu. Bardzo chciałam go zobaczyć, a był on dokładnie na naszej trasie. Natomiast w tej sytuacji odpuszczamy sobie jakiekolwiek jeżdżenie po Bielańsko-Tynieckim PK, po Lasku Wolskim, na Srebrną Górę czy Kopiec Piłsudskiego.
Z Tyńca aż pod Wawel jedziemy sympatyczną wiślaną trasą rowerową (biegnie tam również Szlak Bursztynowy), fajnie że nie trzeba się było przedzierać miejskimi ulicami.
Potem jeszcze tylko męczący 13-godz. powrót pociągiem do Wejherowa. I tak nie było najgorzej, bo mieliśmy przedział tylko dla siebie, więc można było trochę pospać, ale męczący był to sen, nic dziwnego: tyle wrażeń, mi się śniły różne historie, m.in. jakieś klasztory, w sumie też nic dziwnego skoro tyle ich było na tej trasie ;-) począwszy od Jasnej Góry a na Tyńcu skończywszy ;-)
Trasa: Zebrzydowice - Leńcze - Wola Radziszowska - Radziszów - Skawina - Tyniec - Kraków

Ostatnie spojrzenie na Klasztor w Kalwarii Zebrzydowskiej © Monica

Kościół pw. Wniebowzięcia NMP w Woli Radziszowskiej, powstał pod koniec XV w © Monica

Dojeżdżamy do Radziszowa © Monica

XV-wieczny kościół pw. św. Wawrzyńca w Radziszowie © Monica

Skawina wita © Monica

Przydrożne maki © Monica

Dojeżdżamy do Krakowa © Monica

Bielańsko-Tyniecki Park Krajobrazowy © Monica

Opactow Benedyktynów w Tyńcu © Monica

Klasztor Benedyktynów w Tyńcu - Kościół św. Piotra i św. Pawła © Monica

Widok na Wisłę z klasztornych murów © Monica

Dziedziniec klasztorny z zabytkową studnią © Monica

Przy takim zaopatrzeniu nawet Siostrze się poprawiło samopoczucie ;-) © Monica

Kościół św. Piotra i św. Pawła © Monica

Na klasztornym dziedzińcu © Monica

Szaleństwa na Wiśle © Monica

Widok na klasztor od strony Wisły. Szkoda że nie mogłam go zobaczyć z drugiego brzegu © Monica

Nadwiślańskie widoczki © Monica

W oddali widok na Klasztor Kamedułów na Srebrnej Górze © Monica

Widoki na wiślanej trasie rowerowej. W oddali przykuwa wzrok willa jakiegoś krakowskiego architekta, w której w czasie II wojny światowej znajdowała się siedziba SS. © Monica

Na wiślanej trasie rowerowej © Monica

Widok na Wawel © Monica

Krakowskie uliczki © Monica

Na ulicy Kanonicznej © Monica

Na ulicy Floriańskiej © Monica
- DST 51.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Beskidy: Zawoja - Zebrzydowice dz. 7
Piątek, 30 maja 2014 · dodano: 10.06.2014 | Komentarze 8
Nadal cały czas pada, nie mamy wyjścia jak ruszać w deszczu, czekamy tylko aż trochę zelżeje.
Ale nie to jest najgorsze. Najgorsze, że moją siostrę łapie choroba: jest osłabiona, prawie nic nie je, trochę wymiotuje. Ale to nie jest zwykłe przeziębienie. Po opuchniętej twarzy a zwłaszcza powiekach, obawiam się gorszego: nawrotu choroby nerkowej. Nigdy nie wiadomo kiedy będzie nawrót, czasem po roku, czasem po 10 latach, tym razem po 4. Siostra co prawda mówi, że chyba tylko ją przewiało, ale ja w to nie wierzę, inna sprawa że to przewianie i osłabienie mogły mieć wpływ na ów nawrót…
W każdym bądź razie na razie jeszcze siostra czuje się by jechać, na szczęście, bo nie mamy innego transportu z tej Zawoi. Tak sobie myślę, żeby dojechać choć do Makowa Podhalańskiego. Tam – jeśli będzie pogorszenie – można by wsiąść w pociąg do Kalwarii albo nawet i do Krakowa i tam czekać do dnia następnego, na kiedy mieliśmy bilety powrotne.
W trakcie jazdy na rowerze jest dosyć zimno, zwłaszcza na zjazdach ręce chcą odpaść. Siostrze jest zimno podwójnie, jedzie w wełnianych rękawiczkach. Na podjazdach (podejściach) nawet prowadzenie roweru zaczyna być dla niej zbyt męczące. Zbiegamy z wujkiem i zabieramy od niej rower, który dla nas jest już taki lekki. Dobrze, że nie puchną jej jeszcze nogi, wtedy by już nie było szans na posuwanie się do przodu.
Mimo wszystko wydaje mi się, że do Makowa docieramy dość szybko. Spędzamy tam godzinę w Sanktuarium. Chciałam spędzić w tym pięknym miejscu więcej czasu, a teraz tym bardziej – ze względu na deszcz – po prostu tam się chronimy i odpoczywamy. Udaję się na dworzec PKP, niestety z Makowa nie odjeżdżają żadne pociągi, bo gdzieś tam są roboty i kursuje zastępcza komunikacja autobusowa. Nie ma wyjścia, trzeba jechać dalej do Kalwarii.
Siostra twierdzi że da radę te 20 km, ale wychodzi nam 35. Później, tak gdzieś od Budzowa nie pada już tak non stop, lecz z przerwami, ale jest zimno, nie zdejmujemy już więc z siostrą tych płaszczów, wujek tylko co chwilę zdejmuje i nakłada, bo nieznośnie mu się w tym jedzie. Fakt, takie płaszcze są niewygodne na rower i niewiele pomagają. Ten siostry jest jeszcze w miarę dobry, bo zakrywa nogi i nie rozwiewa się jak żagiel, jest też jej w nim cieplej.
Za Makowem jeszcze wujek miał mały wypadek. Mogło zakończyć się tragicznie, ale zakończyło się szczęśliwie. Nie widziałyśmy tego z siostrą bo wcześniej dojechałyśmy do Jachówki i tam na niego czekałyśmy a on nie jedzie i nie jedzie…. Siostra mówi, że zakładał znów płaszcz jak ruszała, więc to dlatego. A wujek po prostu na tym dużym zjeździe z Makowa do Jachówki, był za bardzo rozpędzony, ulica była mokra i zakrętasy a wujek zapomniał o zakrętasach i nie wyhamował odpowiednio wcześniej. Wylądował w krzakach, poleciał głową do tyłu, kask się złamał i odpadła tylna część… rower poleciał w drugą stronę. Gdyby nie ten kask, zakończyłoby się tragicznie. A wujek chciał nas dogonić. A ja jechałam tak powoli z tej górki, cały czas maksymalnie hamowałam i do siostry wołałam żeby bardziej hamowała.
Trasa: Zawoja – Gołynia – Grzechynia - Maków Podhalański – Jachówka – Budzów – Zachełmna – Stronie – Lanckorona - Brody - Zebrzydowice

Opuszczamy Zawoję © Monica

Podjazd w Zawoji Gołynia © Monica

Na trasie między Grzechynią a Makowem Podhalańskim © Monica

Skawa w okolicy Makowa Podhalańskiego © Monica

Maków Podhalański, Sanktuarium Matki Bożej Opiekunki i Królowej Rodzin © Monica

Wnętrze Sanktuarium © Monica

Obraz Matki Bożej Makowskiej © Monica

Jeszcze jeden widok na Sanktuarium © Monica

Początek podjazdu w Makowie Podhalańskim. Zastanawia mnie czy tam w oddali to Babia Góra... © Monica

Podjazd w Makowie. Zapowiada się dobrze, ale to początek, po 20 min. zsiadamy, w sumie ja wcześniej, bo przecież robię zdjęcia.

Podjazdu ciąg dalszy © Monica

Zjazd z górki makowskiej - przed nami Jachówka © Monica

Przed Zachełmną © Monica

Potok Zachełmka © Monica

Okolice Stroni © Monica

Podjazd w okolicach Stroni © Monica

Kolejny podjazd © Monica

A tak jakoś ten oset przykuł mój wzrok, pewno dlatego że kolorowy ;-) © Monica

Stronie - w oddali widoczny (na zdjęciu oczywiście słabo) klasztor w Kalwarii Zebrzydowskiej © Monica

Beskidzkie widoczki © Monica

Widok na Lanckorońską Górę i położoną na jej stoku Lanckoronę © Monica

Zabytkowa, drewniana zabudowa rynku w Lanckoronie © Monica

Kościół pw. Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Lanckoronie © Monica

Kościół OO. Bernardynów pw. Narodzenia NMP w Brodach © Monica
- Aktywność Wędrówka
Beskidy: Babia Góra pieszo dz. 6
Czwartek, 29 maja 2014 · dodano: 09.06.2014 | Komentarze 5
Wcześniej myślałam co prawda, że pojedziemy rowerami na Przełęcz Krowiarki a stamtąd ruszymy pieszo, ale to było wtedy gdy sądziłam, że będziemy mieli z Zawoji ok. 12 km, natomiast gdy okazało się, że nasz nocleg jest tak daleko i mamy na przełęcz jakieś 5 km, nie miało sensu branie roweru, i tak byśmy go prowadzili większość trasy, gdyż Przełęcz znajduje sie na wysokości 1012 m.n.p.m.
W Beskidach totalne załamanie pogody. Pada całą noc i nad ranem. Gdy w końcu przestaje ruszamy na szlak. Mamy nadzieję, że się jednak rozchmurzy lub przynajmniej nie będzie padać. Gdzie tam. Nim doszliśmy do Przełęczy zaczęło padać i praktycznie pada już cały dzień, czasem słabiej czasem mocniej, w lesie mniej odczuwalne, na szczytach bardziej. Widoczność zerowa. Prawie bym przegapiła schronisko choć jest tak duże... ;-) Tym razem nie mieliśmy szczęścia do pogody.
Z naszego noclegu ruszamy na Przeł. Krowiarki niebieskim szlakiem, który jakieś 3,5 km biegnie Drogą Karpacką, czyli główną szosą biegnącą przez Zawoję, potem już 1,5 km na Przełęcz normalnymi leśnymi ścieżkami. Z Przełęczy wiedzie czerwony szlak przez Sokolicę na Babią G. Następnie schodzimy czerwonym (niebieskim, zielonym, wszystkie trzy szlaki na raz) na Przełęcz Brona, a z niej udajemy się do schroniska. Po pobycie w schronisku wracamy na Przeł. Brona i niebiesko-zielonym idziemy na Przeł. Jałowiecką i Jałowiecki Garb, a potem już czarnym szlakiem schodzimy do Czatoży. Potem jeszcze ok. 5 km przez Czatożę i Zawoję na nocleg, ten ostatni odcinek dłuży się nam już bardzo...
Przeszliśmy całe babiogórskie pasmo, od Przeł. Krowiarki aż po Jałowcowy Garb i nie wiemy nawet jak wygląda Babia Góra ;-) Nie wiem czy będę jeszcze miała możliwość na nią wrócić, na pewno pozostaje mi patrzenie na nią z Tatr, jak to było dotychczas....

Potok Jaworzyna © Monica

Szlak na Przełęcz Krowiarki © Monica

Most nad górskim potokiem © Monica

Na szlaku © Monica

Przełęcz Krowiarki - z niej prowadzi czerwony szlak wprost na Babią Górę © Monica

Ruszamy czerwonym szlakiem © Monica

Wujek zniknął we mgle © Monica

Bardzo wygodna ścieżka przed Sokolicą © Monica

Pierwszy punkt widokowy - panorama z Sokolicy ;-) © Monica

Odcinek szlaku mędzy Kępą a Babią Górą - piętro skaliste © Monica

Radosny akcent na szlaku - Sasanka alpejska © Monica

Połacie sasanek przed szczytem Babiej G © Monica

Babia Góra © Monica

Trzy zmokłe kury na Babiej G. ;-) © Monica

Zejście z Babiej G. w kierunku Przełęczy Brona © Monica

Piętro kosodrzewiny © Monica

Zejście z Przeł. Brona do schroniska © Monica

To schronisko to prawdziwy raj... ;-) © Monica

Mała Babia Góra © Monica

Na niebieskim szlaku w kierunku Przełęczy Jałowieckiej © Monica

Knieja Czatożańska - pierwotna puszcza karpacka - obszar ścisłej ochrony © Monica

Przez knieję © Monica
- DST 57.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Beskidy: Zebrzydowice - Zawoja dz.5
Środa, 28 maja 2014 · dodano: 07.06.2014 | Komentarze 7
Dzień zapowiada się piękny, dopiero w południe pojawiają się złowieszcze chmury i pogoda robi się znacznie bardziej różnorodna… czyli przelotne deszcze.
Wjeżdżamy w Beskidy. Widoki cudne, ale też coraz cięższe podjazdy: najpierw pod Kalwarię, potem pod Bugajem, pod górę Chełm, Przełęcz Lipie i Przełęcz Przysłop. Dobrze, że dystans zaplanowałam taki krótki, to nam w zupełności wystarczyło… ;-)

Na rozgrzewkę poranne podjazdy w Kalwarii Zebrzydowskiej © Monica

Rozgrzewki ciąg dalszy ;-) © Monica

Kościół pw. św. Anny w Zakrzowie © Monica

Beskidzkie widoczki w Zakrzowie © Monica
Pasmo Chełma jest najdalej na północ wysuniętym pasmem Beskidu Makowskiego. Chełm nie jest wysoki, raptem 603 m.n.p.m, na piesze wędrówki to w ogóle nie jest góra, ale na rowerze to już coś, zwłaszcza dla takich jak my, co nigdy po górach na rowerze nie jeździli. Tym bardziej, że różnica poziomu między Chełmem, a Zakrzowem, które leży u jego podnóża wynosi 228 metrów.
Czułam, że nie będzie lekko, no ale przez Chełm prowadziła najprostsza trasa, a poza tym skoro jesteśmy w górach to jakieś górki przecież muszą być… ;-)
Podjeżdżamy do rozwidlenia gdzie w prawo, po kilkudziesięciu metrach znajdują się schowane w lesie zabudowania Ośrodka Wypoczynkowo-Rekolekcyjnego Caritasu. My jednak udajemy się prosto w górę, ale tutaj zsiadka, zrobiło się tak gwałtownie stromo, że nawet prowadzenie jest sporym wysiłkiem. Ale to nic. Gorzej że nie ma szlaku Greenways, a jak dochodzimy na górę, gdzie znajdują się główne zabudowania owego ośrodka, na drzewie pojawia się oznaczenie, że koniec jakiegoś czarnego szlaku rowerowego.

Podejście na Chełm © Monica

Podejścia ciąg dalszy © Monica

Na terenie Ośrodka Wypoczynkowo-Rekolekcyjnego Caritas w Zakrzowie © Monica
Wracam więc na dół, do owego rozwidlenia, aby sprawdzić czy tam nie ma żadnej drogi. Dochodzę aż do zabudowań Caritasu, nie napotykając żadnej ścieżki. Postanawiam wejść do środka i poszukać jakichś ludzi, może ktoś będzie znał drogę, choć jestem pełna wątpliwości: ktoś kto tu pracuje, niekoniecznie musi znać te lasy i jego ścieżki. Ale o dziwo z biura wychodzi młody facet i wie jak dojść na tę górkę! Trza przejść przez teren tego ośrodka tam na górze, gdzie zostawiliśmy rowery, za ośrodkiem jest polana, trzeba iść lewym jej skrajem aż dojdzie się do lasu, a tam będzie ścieżka na Chełm! Ostrzega, że jest tam trochę dziko ;-) To nic, przecież nie będziemy zawracać.
Wracam na górę i postępujemy zgodnie ze wskazówkami. Dochodzimy do lasu, a tam zaczyna się ścieżka dość makabryczna: mokra, błotnista, pełna kamieni, ale takich ruchomych, rower w nich grzęźnie i nie chce się toczyć. Jest bardzo ciężko, trwało to może 500 metrów, a wydawało się wieczność. Ta ścieżka to nie był jeszcze szlak, ale dochodzimy nią do czerwonego pieszego szlaku, a rowerowego Greenwaysa jak nie ma tak nie ma, nie wiem którędy on na ten Chełm prowadzi. Trafiamy na niego dopiero później za Chełmem, już na asfalcie.

Przez polanę dochodzimy do lasu - rzeczywiście robi się dziko ;-) © Monica

I coraz ciekawiej © Monica

No i wreszcie szlak robi się przejezdny ;-) © Monica

Więc jedziemy, jak przystało na rowerzystów ;-) © Monica

Chełm zdobyty! ;-) A św. Onufry stoi tu od XVI w. i zapewnia podróżnym szczęśliwą wędrówkę ;-) © Monica
Po zejściu z Chełmu, po wyjeździe z lasu roztaczają się przed nami piękne widoczki na Beskid Makowski.

Widoczki na Beskid Makowski © Monica

Widok na Beskid Makowski © Monica

Z górki na pazurki - w kierunku Marcówki © Monica

Wygląda na to, że pogoda będzie urozmaicona © Monica

Na szlaku wzdłuż Skawy z Zembrzyc do Suchej Beskidzkiej © Monica

Tam gdzie Stryszawka wpada do Skawy © Monica

Wiszący most nad Skawą w Suchej Beskidzkiej © Monica

Karczma "Rzym" w Suchej Beskidzkiej © Monica
To właśnie tu Adam Mickiewicz umieścił akcję ballady "Pani Twardowska". Wejście do karczmy zdobi - jak pisał Mickiewicz - „karczmy godło, koń", tyle że dziś już nie „malowany na płótnie", ale metalowy. Przed wejściem ustawiono drewnianie rzeźny legendarnego Pana Twardowskiego i diabła Mefistofelesa.

Karczma "Rzym" © Monica
Znów zaczyna padać, więc wracamy do naszej karczmy, żeby się schować, zresztą jest nam po drodze. Korzystając z okazji, że już tam jesteśmy, zamawiamy obiad. Wujek taki porządny, a ja z siostrą tylko żurek, bo tak naprawdę nie chce nam się jeść. Później po podjeździe na Przeł. Lipie, po tym żurku zostają tylko wspomnienia, tak nas ssie z głodu ;-)
Nie pada długo, więc jedziemy jeszcze zobaczyć kościół (wtedy znów zaczyna mocniej) a następnie zamek Komorowskich. Generalnie pada w kratkę, irytuje nas to i postanawiamy jechać dalej.

Kościół pw. Nawiedzenia NMP z pocz. XVII w. © Monica

Zamek Komorowskich w Suchej Beskidzkiej © Monica

Zamek Komorowskich © Monica

Pani Gospodyni i jej Malinka. Malinka pokazuje aż nadto dobitnie gdzie ma fakt, że robię jej zdjęcie ;-) © Monica

Po deszczu niedaleko Przełęczy Lipie © Monica

Beskid Makowski © Monica

Beskidzkie krajobrazy © Monica

W oddali Stryszawa Górna i może jeszcze inne wioseczki © Monica

I jak tu nie stać i nie podziwiać? ;-) © Monica

Kościół pw. św. Anny w Stryszawie Górnej © Monica

W drodze na Przełęcz Przysłop © Monica
Zawoja! Hurra! Dzwonimy na nasz nocleg i... dowiadujemy się, że znajduje się on za 10 km! Wiedziałam, że Zawoja to najdłuższa wieś w Polsce, ciągnąca się 12 km, ale jakoś nie sądziłam, że nasz nocleg będzie aż na 10-tym. De facto był jednak już po 8 km. Ale za to jaki! Super, nasz najlepszy nocleg na tym wyjeździe! Warunki wyśmienite, a cena śmieszna, 25 zł od osoby. Dario dziękuję za namiary na tą wspaniałą miejscówkę. Od razu się ucieszyliśmy, że spędzimy tu aż 2 noce ;-)

W Zawoji. Po którymś kilometrze zaczyna się przejaśniać, nawet trochę widać Babią Górę. Gdybym wiedziała wówczas że tylko tyle ją zobaczę... © Monica
- DST 83.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Nawojowa G. - Kalwaria Z. dz. 4
Wtorek, 27 maja 2014 · dodano: 05.06.2014 | Komentarze 7
Jedziemy przez Alwernię, gdyż chciałam przy okazji odwiedzić to miasteczko, a głównie znajdujący się tam klasztor oo. Bernardynów.
To miał być bardzo lajtowy dzień. W planie ok. 65 km i poza Alwernią żadnego zwiedzania, więc myślałam że ok. godz. 14-15 przyjedziemy na nocleg do Zebrzydowic, ogarniemy się i pod wieczór udamy do Kalwarii Z. Wyszło nieco inaczej…. A to za sprawą Wisły…
Dzień wstał piękny, zachmurzony po nocnej ulewie i burzy, ale ciepły i rześki. Spokojną, leśną trasą udajemy się w kierunku Sanki, do której prowadzi konkretny podjazd, który pokonujemy z jedną chyba przerwą (a może bez? Nie pamiętam, choć zdjęcie zrobiłam tylko w trakcie jazdy, więc możliwe, że jednak udało się nam podjechać bez przerwy).

Poranek w Nawojowej Górze © Monica

Początek podjazdu koło Sanki © Monica

Na zielonym szlaku przez Wielką Górę koło Sanki © Monica

Zielony szlak na Wielką Górę © Monica

W rezerwacie przyrody "Dolina Potoku Rudno" © Monica

Potok Rudno © Monica

Klasztor OO. Bernardynów w Alwerni - Kościół pw. Stygmatów św. Franciszka © Monica
Klasztor w Alwerni posiada cenne zabytki, najcenniejszym jest cudami słynący obraz Ecce Homo.
Z Alwerni chcemy się kierować częściowo jakimś niebieskim szlakiem w kierunku Zalewu Skowronek i dalej do miejscowości Kamień. Niestety szlak jest słabo oznakowany więc dodajemy parę km robiąc pętelkę wokół Alwerni i wracając do drogi 780. W końcu jednak docieramy do Zalewu. Jadąc dalej w okolicy Podłęża postanawiam spróbować podjechać na Skałki, na które prowadzi szlak pieszy. Przecież nie może być tak sielsko, anielsko… ;-) Myślałam, że stamtąd roztoczy się przed nami wspaniały widok na pola, łąki i Wisłę ;-) No cóż, widoku nie było, ale szlak był uroczy, chyba w ogóle nie uczęszczany, biegł wzgórzem pięknie załąkowionym, a trawa czasem sięgała do pasa.

W okolicy Podłęża - w dole płynie Wisła © Monica

Polne maki © Monica

Na niebieskim pieszym szlaku na Skałki w okolicy Podłęża © Monica

Widok ze szlaku na Skałki © Monica

Podjazd na Skałki - skałek to tu nie widać ale tak to wzgórze się nazywa © Monica

Szlak jest uroczy, ale raczej rzadko uczęszczany, a Wisły z góry nie widać © Monica

Mój rowerek na szlaku © Monica
A tam się okazuje, że po nocnej ulewie podniósł się poziom wody na Wiśle i prom nie kursuje. Musimy się cofnąć jakieś 8 km do Łączan gdzie znajduje się zapora na Wiśle. Siet! Jak ja „lubię” jeździć dwa razy tą samą trasą… Ponadto znów goni nas burza, a właściwie nie goni, bo jest wprost przed nami, musimy w nią jechać, ale dobrze byłoby dojechać jak najdalej nim się rozpęta na dobre, no i znaleźć jakieś schronienie, bo na nadwiślańskich łąkach schronienia nie ma.
Po przedostaniu się na drugą stronę musimy jeszcze wrócić się we właściwym kierunku. W ten to sposób dostajemy w bonusie jakieś 14 km. Dzięki nadciągającej burzy jednak nasza średnia ulega znacznej poprawie ;-) W ostatniej chwili dojeżdżamy do Brzeźnicy i lokujemy się pod parasolkami przy pierwszym napotkanym sklepie. Tam spędzamy ok. 40 min, przeczekując burzę i robiąc przy okazji zakupy. Przy większych grzmotach oczywiście uciekłam do sklepu, gdzie raźniej w towarzystwie przestraszonych ekspedientek ;-)

Jedna z licznych maryjnych kapliczek © Monica

Jadąc w kierunku mostu na Wiśle w Łączanach © Monica

Wisła na zaporze w Łączanach © Monica

Elektrownia wodna na Wiśle w Łączanach © Monica

Schronienie przed deszczem i burzą © Monica
Ruszamy dalej...

W połowie podjazdu w okolicy miejscowości Wysoka © Monica

Widoczki z okolic Przełęczy Zapusta © Monica

Wysoka - nazwa dość adekwatna ;-) © Monica

Widoczki na trasie © Monica
W ten sposób docieramy znacznie później na nocleg, ale i tak najszybciej w historii tego wyjazdu, bo coś koło 16. Już po naszym zakwaterowaniu miał miejsce kolejny intensywny deszcz, ale szybko minął i koło 18 pojechaliśmy sobie do Kalwarii do klasztoru i trochę pochodziliśmy po kalwaryjskich dróżkach. Chodziliśmy tylko godzinkę, a Golgota jest spora, nie wiem czy 5 godzin by starczyło na obejście całej.

Klasztor OO. Bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej © Monica

Cudowny Obraz Matki Bożej Kalwaryjskiej © Monica

Klasztor w promieniach zachodzącego słońca © Monica

Ostatnia z kaplic na kalwaryjskich dróżkach © Monica

Kalwaria Zebrzydowska po zachodzie słońca © Monica
- DST 72.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Jura: Bydlin - Nawojowa G. dz. 3
Poniedziałek, 26 maja 2014 · dodano: 05.06.2014 | Komentarze 10
Jest to spowodowane przede wszystkim upałem. Po drugie dopiero teraz, w okolicach Olkusza, dochodzą podjazdy które zaczynamy odczuwać (wcześniej nie zauważyliśmy w sumie żadnych podjazdów, poza tym w Złożeńcu). Pierwszy to podjazd na Czubatkę w miejscowości Klucze. Ten jeszcze pokonujemy bo jest rano i jesteśmy jeszcze pełni sił. Natomiast już w Paczółtowicach pod samym Sanktuarium zsiadam z roweru, bo mam jakoś wrażenie, że mi łańcuch pęknie. Pod sam klasztor w Czernej też oczywiście nie podjeżdżam.
Tego dnia również trzymamy się cały czas czerwonego szlaku rowerowego. Tylko w Jaroszowcu odbijamy do Kluczy, by podziwiać Pustynię Błędowską z góry Czubatki, potem jednak wracamy do tego punktu i dalej kontynuujemy jazdę. Omijamy też szlak na odcinku z Zimnodołu do Zawad, bo z wygodnictwa wybieramy asfalt.
Początkowo, z Bydlina do Golczowic, szlak jest asfaltowy, następnie jednak aż do Rabsztyna biegnie lasem lub jego skrajem, więc jak to w jurajskich lasach jest momentami dość piaszczysty lub zarośnięty, ale da się jechać ino bardzo powoli to idzie ;-) Natomiast z Olsztyna prawie cały czas aż do Nawojowej Góry jest już asfalt, ale w takim upale nie powiedziałabym że jazda asfaltem jest przyjemna, choć wygodna, o ileż lepszy byłby jakiś twardy szuterek.
Trasa: Bydlin – Golczowice – Jaroszowiec – Klucze – Jaroszowiec – Rabsztyn – Olkusz – Zimnodół – Zawada – Racławice – Paczółtowice – Czerna – Krzeszowice – Tenczynek – Rudno – Nawojowa Góra

Park Krajobrazowy Orlich Gniazd - część małopolska © Monica

Na szlaku przed Jaroszowcem © Monica

Podjazd na Czubatkę © Monica

Punkt widokowy na Czubatce © Monica

Widok na Pustynię Błędowską z góry Czubatki - na pierwszym planie część południowa porośnięta lasem, a dalej część północna © Monica
Chcemy zobaczyć tę pustynię bardziej z bliska więc schodzimy na sam dół.

Wreszcie jakaś woda ;-) Jest to jeden ze stawów leżących na skraju Pustyni, powstały w XIX w. w wyniku zalania zlokalizowanych tu kopalni rud żelaza. © Monica

Pustynia Błędowska © Monica

Na szlaku z Jaroszowca do Rabsztyna © Monica

Ruiny zamku w Rabsztynie © Monica

Ruiny zamku w Rabsztynie © Monica

Podczas postoju w Rabsztynie suszenie wypranych poprzedniego wieczora ciuchów ;-) © Monica

Opuszczamy Rabsztyn © Monica

Sielkie widoki w okolicy wsi Racławice © Monica

Skała "Powroźnikowa" niedaleko Racławic © Monica

Zabytkowa dzwonnica i kościół w Racławicach © Monica

Kościół Narodzenia NMP w Racławicach © Monica

Sanktuarium Matki Bożej Paczółtowickiej w Paczółtowicach © Monica

Źródło św. Eliasza (tzw. Źródło Miłości) w Dolinie Eliaszówki © Monica

Klasztor OO. Karmelitów pw. św. Proroka Eliasza w Czernej © Monica
Został on ufundowany w 1629r. przez Agnieszkę z Tęczyńskich Firlejową. Wyposażenie kościoła jest barokowe, wykonane z czarnego marmuru wydobywanego w pobliskim Dębniku. (Szkoda że nie pomyślałam aby odwiedzić kopalnie w Dębniku).

Klasztor w Czernej - Sanktuarium Matki Boskiej Szkaplerznej © Monica
Ołtarz boczny z obrazem Matki Boskiej Szkaplerznej pochodzącym z XVII w. i koronowanym koronami papieskimi w 1988r.

Neogotycki kościół pw. św Marcina w Krzeszowicach © Monica

Wreszcie obiad po trzech dniach ;-) © Monica

Ruiny zamku Tęczyn w Rudnie © Monica

Ruiny zamku Tęczyn w Rudnie © Monica
- DST 63.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Jura: Hucisko - Bydlin dz. 2
Niedziela, 25 maja 2014 · dodano: 03.06.2014 | Komentarze 11
Pogoda dopisała, początkowo było zachmurzone, choć ciepło, ale stopniowo wypogadzało się coraz bardziej. Deszcze przyszły dopiero w nocy.
Odwiedziliśmy kilka jurajskich zamków i kolejne ciekawe ostańce. Najwięcej czasu spędziliśmy na zamkach w Bobolicach i Podzamczu, gdyż te zamki są udostępnione do zwiedzania. Mimo tego zabrakło nam czasu na odwiedziny Smolenia i z bólem serca, po dojeździe do Złożeńca, postanowiłam zawrócić w kierunku Krzywopłotów.
Tego dnia trzymaliśmy się cały czas czerwonego szlaku rowerowego. Zaczęliśmy od Mirowa, do którego udaliśmy się przez Kotowice, gdyż chciałam tam spędzić trochę więcej czasu niż szybki wieczorny przelot dnia poprzedniego. W Mirowie zamarzyło mi się, by udać się do Bobolic skalnym grzbietem łączącym oba te zamki. Okazał się to pomysł trochę szalony, bo przeprawa rowerem tym szlakiem była bardzo ciężka: wąsko i skaliście, ciężko było prowadzić rower. Po iluś tam metrach przeprawy zdecydowaliśmy jednak zawrócić, ale najpierw postanowiliśmy zostawić rowery i pójść kawałek dalej pieszo, by zobaczyć z bliska skały, po której wspinali się alpiniści. Wtedy okazało się że szlak od tego momentu ulega znacznej poprawie, ponadto w oddali wyłonił się też już w zamek w Bobolicach. Byliśmy co najmniej w połowie trasy, więc zawracanie nie miało sensu, dlatego poszliśmy a nawet pojechaliśmy tym szlakiem dalej. Było rano, mieliśmy dużo sił, więc mogliśmy sobie pozwolić na taki mały hardkor ;-)
Trasa: Hucisko - Kotowice - Mirów - Bobolice - Zdów - Podlesice - Morsko - Skarżyce - Żerkowice - Karlin - Bzów - Podzamcze - Ryczów - Złożeniec - Krzywopłoty - Bydlin

Ruiny zamku w Mirowie po raz drugi © Monica

Na tle zamku w Mirowie © Monica

Na szlaku skałkami z Mirowa do Bobolic © Monica

W oddali widoczny zamek w Bobolicach © Monica

Skalna ścieżka. Po tym zejściu szlak się poprawia. © Monica

Sesja na tle bobolickiego zamku © Monica

Wejście na Zamek w Bobolicach © Monica

Odpoczynek przed zamkiem © Monica
Z Bobolic przez Rezerwat "Góra Zborów" udajemy się do Morska.

W rezerwacie przyrody "Góra Zborów" © Monica

Na szlaku w rezerwacie "Góra Zborów" © Monica

Skałki w rezerwacie Góra Zborów © Monica

Jurajskie skałki to raj dla wspinaczy © Monica

Skałki wspinaczkowe w rezerwacie Góra Zborów © Monica

Rowerowe pchanko na szlaku do Morska © Monica

Ruiny zamku Bąkowiec w Morsku © Monica

Sanktuarium Matki Boskiej Skarżyckiej w Skarżycach © Monica

Sanktuarium w Zawierciu-Skarżycach © Monica

Wnętrze Sanktuarium - po lewej obraz Matki Boskiej Skarżyckiej © Monica

Skała Okiennik Wielki © Monica

Na szlaku z Żerkowic do Karlina © Monica

Skała Rzędowa w okolicy Bzowa © Monica

Na trasie z Bzowa do Podzamcza © Monica

W oddali zamek "Ogrodzieniec" w Podzamczu © Monica

Zwiedzanie ruin zamku w Podzamczu © Monica

Fantastyczne skałki pod zamkiem © Monica

Widok na Jurę z murów zamku w Podzamczu © Monica

Baszta Kredencerska © Monica

Widok na zamek od strony sali tortur © Monica

Na szlaku w okolicy Ryczowa © Monica

Ruiny zamku w Bydlinie © Monica
W Bydlinie nie mieliśmy problemów ze znalezieniem naszego noclegu.
- DST 80.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Jura: Cz-wa - Hucisko dz.1
Sobota, 24 maja 2014 · dodano: 02.06.2014 | Komentarze 12
Do Cz-wy
przyjeżdżamy z prawie godzinnym opóźnieniem. Mimo to zgodnie z planem udajemy
się choć na pół godzinki na Jasna Górę. Akurat załapujemy się na krótką mszę.
Następnie ruszamy w kierunku Olsztyna. Generalnie trasa ma przebiegać
czerwonym rowerowym Szlakiem Orlich Gniazd, jednak czasem zdarzają się nam od
niego odstępstwa, zwłaszcza właśnie tego pierwszego dnia.
Jest upał. Według prognoz czekają nas burze. I niestety się sprawdzają.
W Alejach pod Jasną Górą © Monica
Na Jasnej Górze © Monica

W Rezerwacie "Zielona Góra" © Monica

Pierwsze Orle Gniazdo - ruiny Zamku w Olsztynie. Nie zwiedzamy go jednak, gdyż byliśmy na nim 3 lata temu. © Monica

Ruiny olsztyńskiego zamku widziane z czarnego szlaku do Zrębic © Monica

Na szlaku z Olsztyna do Zrębic © Monica

Na czarnym szlaku rowerowym do Zrębic jest chwilami prawie jak na plaży © Monica

Wreszcie miły szuterek © Monica

Kapliczka z jurajskiego kamienia w Zrębicach - postawiona na pamiątkę objawienia św. Idziego © Monica

Święty Idzi ma rzeczywiście zabawną minę ;-) © Monica

Kościół św. Idziego w Zrębicach © Monica

Na szlaku ze Zrębic do Brus © Monica

Okolice Brus © Monica

Na pięknej Drodze Klonowej do Złotego Potoku. Tylko w przelocie uciekając przed deszczem robię jakieś zdjęcie i tak to wygląda ...;-) © Monica

Staw Irydion i Pałac Raczyńskich w Złotym Potoku © Monica

Pałac Raczyńskich w Złotym Potoku © Monica
Pałac w stylu klasycystycznym został zbudowany w miejsce dawnego dworu w 1856r. na polecenie gen. Wincentego Krasińskiego. Pałac następnie odziedziczyła wnuczka generała, a córka poety Zygmunta Krasińskiego - Maria, żona hrabiego Edwarda Raczyńskiego. Rodzina Raczyńskich przebudowała pałac na pocz. XX w. nadając mu dzisiejszy kształt. Po 1945r. majątek upaństwowiono, a w pałacu przez wiele lat mieściła się szkoła.
Z ciekawostek: tutaj do ochronki prowadzonej przez hrabinę Stefanię Raczyńską uczęszczał Jan Kiepura.
Ze Złotego Potoku udajemy się do Ostrężnika ślicznym Szlakiem Ku Źródłom (Dario dziękuję za jego polecenie;-) Szlak prowadzi przez las, przy drodze śliczne jurajskie ostańce. Wciąż to zakładamy to zdejmujemy płaszcze, bo pada, nie pada...

Szlak Ku Źródłom koło Złotego Potoku © Monica

Jurajskie ostańce na Szlaku Ku Źrodłom © Monica

Może wziąć w nich udział? ;-) © Monica

Kolejny ciekawy ostaniec na który koniecznie trzeba się wdrapać ;-) © Monica

Ostaniec Brama Twardowskiego wreszcie znaleziony ;-) © Monica

Brama Twardowskiego © Monica

Pustelnia pw. Ducha Świętego w Czatachowej © Monica

Świat w czasie burzy i gradobicia © Monica

Na szlaku w kierunku Leśniowa © Monica

Dalej tym samym szlakiem © Monica

Sanktuarium Matki Bożej Leśniowskiej Patronki Rodzin © Monica

Kościół pw. św. Szymona i Judy w Żarkach © Monica

Żarki, dawna synagoga z 1 poł. XIX w © Monica

Żydowski Kirkut w Żarkach © Monica

Na mirowskim gościńcu z Żarek do Mirowa © Monica

Ruiny Zamku w Mirowie © Monica

Zamek w Bobolicach © Monica
Nocleg mamy w Hucisku. Niby niedaleko, ale dotarcie zajmuje nam trochę czasu, bo wieś okazuje się jakaś rozbebeszona, musimy zawracać dwa razy nim w końcu dojeżdżamy na miejsce. Szczęśliwi. Gospodyni przemiła, więc gadamy z nią jeszcze prawie godzinę, choć marzymy już tylko o łóżkach. Było super, ale nieprzespana noc i upalno-burzowa pogoda zrobiły swoje...
- DST 12.00km
- Sprzęt Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Dojazd na pociąg
Piątek, 23 maja 2014 · dodano: 02.06.2014 | Komentarze 4
Wreszcie w tym roku realizuję moje marzenie, by udać się rowerem na jurajski Szlak Orlich Gniazd. Po 3 latach PKP zdecydowało się puścić pociąg z Gdyni do Cz-wy z wagonem dla rowerów (na cały pociąg aż 3 miejsca rowerowe i mamy je my!). Korzystając z tej okazji, po Jurze chcę pojechać jeszcze trochę dalej na południe, konkretnie w kierunku Babiej Góry, by na nią wejść, ale to już pieszo.
Generalnie bardzo się cieszę na ten wyjazd. Dopiero gdy wsiadamy na rowery i oswajamy się z ciężkimi bagażami, dopadają mnie różne wątpliwości i obawy czy damy radę... Wyjazd ma oczywiście charakter krajoznawczy, nie zależy nam na pokonywaniu gór rowerem, przezornie nie planowałam długich dziennych dystansów, ale... mimo wszystko teren będzie bardziej wymagający, no i te bagaże... mogą się też zdarzyć jakieś nieprzyjemne niespodzianki... Ogarniają mnie niewesołe myśli i pryskają dopiero gdy w W-wie dołącza Wujek ze swoim optymizmem.

Na dworcu w Gdyni © Monica